Czy młoda mama może założyć własną firmę, którą uwielbiać będzie jej dziecko? Czy mała dziewczynka może być przedsiębiorcza? A także o tym co może być alternatywą dla świata plastiku opowiada Natka Luniak - autorka niepowtarzalnych zabawek dla dzieci.

Kalimba — jak doszło do jej stworzenia i skąd taka właśnie nazwa?

Kalimba powstała w związku z tym, że na świat przyszła moja córeczka Helenka, która teraz ma 4 i pół roku. Już jak byłam w ciąży, zaczęłam robić dla niej pierwsze zabawki. Z czasem powstawało ich coraz więcej. Wszystkim znajomym — moim i Heli — zabawki bardzo się podobały. Robiły furorę na placach zabaw, wszyscy pytali, gdzie można je kupić. W końcu więc zdecydowałam się umożliwić innym dzieciom zabawę moimi zabawkami i... stworzyłam Kalimbę. A nazwa wzięła się stąd, że miałam w domu instrument, który nie wiedziałam, jak się nazywa, natomiast byłam przekonana, że nazywa się odpowiednio. Wypytywałam więc o to wszystkich, aż w końcu ktoś mi odpowiedział. Jak usłyszałam kalimba, od razu zakochałam się w tej nazwie i wiedziałam, że będzie odpowiednia do mojego przedsięwzięcia. Nie dość, że spełniała moje marzenie z dzieciństwa, żeby jak będę duża, mieć jakąś firmę, której logo będzie arbuz (a kalimba aż się prosi, żeby ją zinterpretować jako przeciętego na pół arbuza), to jeszcze jest to nazwa instrumentu. A ja chciałabym wszystkim dorosłym przekazać, że dla rozwoju dziecka bardzo ważny jest bliski kontakt z dźwiękiem, rytmem i muzyką. Na dodatek na kalimbie może zagrać miłą melodię nawet ktoś, komu słoń na ucho nadepnął, bo jest to bardzo prosty instrument o kojącym brzmieniu.

Jakie były początki Pani działalności, czy łatwo było założyć firmę produkującą zabawki dla dzieci?

Początki zawsze są trudne. A tak naprawdę nadal jestem na początku. Kalimba istnieje dopiero półtora roku, a jak na firmę jest to bardzo krótko. Jest też wiele trudności. Znalezienie współpracowników — ludzi, którzy będą wykonywać moje zabawki i będą się do tego przykładać tak, jak ja bym to robiła. O to jest bardzo trudno, zwłaszcza, że ja jestem absolutną perfekcjonistką. Trudne jest też znalezienie miejsc, gdzie te zabawki można sprzedawać, bo właściwie nie ma w Polsce fajnych sklepów z zabawkami. Dlatego też moje zabawki póki co można znaleźć głównie w księgarniach i różnych galeriach ze sztuką użytkową. Nie wspomnę o całym zapleczu marketingowych przemyśleń, które do tej pory są dla mnie czarną magią.

Ma Pani małą córeczkę, która pomaga w sklepie. W jaki sposób? Czy Pani zdaniem powinniśmy uczyć nasze dzieci przedsiębiorczości?

Hela jest recenzentem wszystkich moich zabawek, to ona spośród projektów wybiera te, które zostaną zrealizowane. Niejednokrotnie także sama wymyśla zabawki, które mam dla niej zrobić. Tak było chociażby z przytulanką kotem — któregoś dnia zapytała: „jak to możliwe, mamo, że ja uwielbiam koty, a w Kalimbie nie ma kota do przytulania?”. Już następnego dnia był gotowy prototyp. A jeśli chodzi o przedsiębiorczość, to myślę, że dzisiejsze czasy sprawiają, iż nasze dzieci są bardziej przedsiębiorcze od nas. I wcale nie myślę, że to dobrze. Wołałabym, żeby dzieci jak najdłużej mogły być dziećmi, co nie znaczy, że mają być nierozgarnięte. Myślę jednak, że otaczający je świat szybko nauczy je przedsiębiorczości, nie trzeba więc kłaść na to specjalnego nacisku.


Natka z córką Helą,  zdjęcie: Aleksandra Bankowicz

Którą z produkowanych zabawek lubi Pani najbardziej? Czy jest jakaś, dzięki której Kalimba jest rozpoznawalna?

Moje zabawki mają spójną atmosferę, trudno je pomylić z czymś innym. Wszystkie wychodzą z mojej głowy i spod mojej ręki. Nie wiem, co jest najbardziej rozpoznawalne. Może drewniany krokodyl na kółkach, może pajacyk misio i gry. Moimi ulubionymi zabawkami są bobasy, bo dzięki nim udało mi się pozbyć z domu paskudnych plastikowych lalek.

A jak powstają te zabawki?

Najpierw jest pomysł. Potem rysunki. Później, w zależności od tego, co ma powstać, obróbka komputerowa. W międzyczasie dobranie materiałów. Potem powstaje prototyp, który robię własnoręcznie. I najtrudniejsze — znalezienie wykonawcy.


Wnętrze sklepu Kalimba

Czy zabawki produkowane są na dużą skalę, czy są to raczej pojedyncze egzemplarze?

Wszystkie zabawki robione są raczej na małą skalę, np. szyte ręcznie pluszaki, drewniane zabawki na kółkach. Tylko gry, ponieważ chciałam obniżyć ich cenę, zrobiłam na trochę większą skalę. Ale i tak, jeśli chodzi o produkcję takich rzeczy, to są to śmieszne ilości. Na szczęście znalazłam bardzo miłą drukarnię, w której chcą realizować moje mikrozamówienia.

Czy jest Pani zadowolona z prowadzenia własnej firmy? Sprzedawania produktów, które sama Pani wymyśla?

Zadowolona jestem z tego, że odważyłam się na taki ruch, jak stworzenie własnej linii zabawek, które są alternatywą dla zalewającego świat plastiku. Cieszę się, że realizuję swoje projekty i że spotykam się z ich ciepłym odbiorem wśród wielu małych i dużych ludzi. Jeśli chodzi o firmę jako firmę, to nie zdawałam sobie sprawy jak trudne i mozolne jest to przedsięwzięcie. Poza tym dość denerwujące jest to, że pracuję od rana do wieczora, a Kalimba cały czas więcej zjada niż daje. Ale podobno zawsze tak jest na początku... Mam nadzieję, że już niedługo to się zmieni.


Wnętrze sklepu Kalimba

Czy natrafiła Pani na jakieś problemy, o których z perspektywy czasu wie pani, że można ich było uniknąć?

Moim głównym problemem jest nadmierna wiara w ludzi. I parę razy przejechałam się na tym, dając komuś drugą, a nawet trzecią szansę. A ten ktoś znów stwarzał te same problemy.

Co może Pani poradzić młodym osobom chcącym założyć firmę o artystycznej działalności?

Na to pytanie trudno odpowiedzieć. Ja działam całkiem intuicyjnie, a każda działalność jest inna i trzeba na nią spojrzeć z innej perspektywy. Pewne jest tylko jedno — trzeba być do czegoś całkowicie przekonanym, bo tylko wtedy można znieść tysiące trudności, które każdemu staną na drodze.

Prowadzi Pani własny sklep, sprzedaje zabawki w różnych miejscach w Warszawie i przez internet. Jakie są Pani plany na przyszłość?

Planów mam mnóstwo. Wszystkie krążą wokół dzieci, bo jestem przede wszystkim mamą Helenki. Na przykład w najbliższym czasie z dwójką przyjaciół otwieramy kawiarenkę, w której będzie można kupić gorąca czekoladę i ciastko na wynos, a także moje zabawki. Będzie tam również można się nimi pobawić. Ale, tak jak już powiedziałam, planów mam tysiące i trudno by mi było je wszystkie wyliczyć. Oczywiście planuję również rozszerzenie działalności Kalimby na inne kraje. Nawiązałam już współpracę z kilkoma sklepami w Berlinie i już niedługo będzie tam można kupić moje zabawki. Równolegle powstaje nowa wersja mojej strony, na której będzie można wybrać wersję językowa i kupować moje zabawki bez względu na to, z jakiego kraju się jest. Myślę, że strona będzie gotowa jeszcze przed świętami, ale głowy za to nie dam, bo to ogromna ilość pracy.

Dziękuję za rozmowę.

Autorska Pracownia Zabawek KALIMBA
ul. Mirosławskiego 9, Warszawa
tel. 022 869-97-84
http://www.kalimba.pl e-mail: kalimba@kalimba.pl

Zdjęcia: Aleksandra Bankowicz i Kuba Stańczyk