Obecny numer "Purpose&" wskazuje dość wyraźnie, że żyjemy w czasach, w których rzeczywistość nie różni się od jej przedstawienia, jak twierdzi Jean Baudrillard. Temat "Industrialna Europa" oznacza bowiem dziś zupełnie coś innego niż, powiedzmy, 30 lat temu. Pojęcie 'industrialny', które pierwotnie związane było z przemysłem, produkcją, dziś bardziej łączy się z kulturą. Mianem industrialny określamy rodzaj muzyki czy styl projektowania wnętrz i designu. Wszystko dlatego, że jak twierdzi większość teoretyków, żyjemy w świecie postindustrialnym, w którym większe dochody przynoszą wytwory kultury: filmy, gry komputerowe itp. niż tradycyjnie rozumiany przemysł.

Właśnie dlatego słowo „industrialny” jest dzisiaj jedynie symulacją pierwotnego znaczenia. To wszystko, co dziś określane jest tym mianem, jedynie udaje przemysłową estetykę, bo przemysłowe już nie jest. Dawniej określano w ten sposób twory przeznaczone do realnej produkcji, wynikające z ludzkich potrzeb, dziś jest to raczej nostalgia za przemysłowym wyglądem. Ciekawe, że niegdyś niewiele osób uznałoby obiekty przemysłowe za estetycznie atrakcyjne, dzisiaj zaś jest spora grupa tych, którzy tę industrialną estetykę niezwykle cenią. Jest jeszcze jeden ważny aspekt symulacyjnego charakteru tego pojęcia — postindustrialne budynki nie służą już przemysłowi, znajdują się w nich mieszkania, centra handlowe i rozrywkowo-kulturalne, industrialny charakter mają wnętrza pubów.

Spróbujmy więc krótko przypomnieć historię obiektów, które w znaczeniu pierwotnym miały industrialny charakter, a które stały się swego rodzaju zasobem form estetycznych. Najczęściej tego rodzaju architekturę określa się mianem inżynierskiej, niektórzy nazywają ją architekturą rewolucji przemysłowej. Jej dynamiczny rozwój przypada na wiek XIX, choć jej początki należy wiązać z wcześniejszym stuleciem. Wtedy to po raz pierwszy zastosowano żelazo, które stało się materiałem kojarzonym z tym typem architektury. Niezwykle ważnym obiektem w rozwoju architektury inżynierskiej był most nad rzeką Severn w miejscowości Coalbrookdale, wzniesiony w latach 1777–1779 przez Abrahama Darby III. W tego typu architekturze stosowano nowe materiały: żelazo, żeliwo, szkło, później żelbet, ale także unikano typowej dekoracji architektonicznej. Powstał więc styl prosty, by nie powiedzieć ascetyczny, zaspokajający głównie potrzeby użytkowe.

W związku z tym wprowadzano go w budynkach nowego typu, a nie w architekturze tradycyjnej. Były to dworce, hale fabryczne, hale targowe, pasaże handlowe, pawilony wystawowe, mosty, wiadukty itp. Wokół wprowadzania nowych materiałów i konstrukcji powstał w gronie XIX-wiecznych architektów spór o to, czy budowle korzystające z nich mogą być nazywane architekturą. Propagatorów nowości akademiccy architekci nazywali inżynierami, a ich budowli nie chcieli uznawać za architekturę. Według nich architektura powinna była bowiem posiadać kostium klasyczny, gotycki czy renesansowy; nie może zaś nią być budynek, który nie stosuje tradycyjnej dekoracji i rezygnuje z materiałów takich, jak cegła, kamień. Spór miał poważne skutki, bo chyba po raz pierwszy w historii architektury nowatorskie konstrukcyjne rozwiązania i materiały zostały odrzucone i zepchnięte poza obszar zainteresowań architektury.

Niektórzy z architektów próbowali, zachowując tradycyjne style, wprowadzać nowoczesne konstrukcje. Tak było w przypadku Henri Labrousta i jego paryskich bibliotek (Św. Genowefy i Biblioteki Narodowej), w których zachowując odniesienia do tradycyjnych stylów, wprowadzał konstrukcje żeliwne. Przekonania o konieczności stylu były w XIX w. na tyle silne, że nawet w typowo przemysłowych budynkach próbowano łączyć część inżynierską i architektoniczną. Szczególnie widoczne było to w obiektach przeznaczonych na pasaże handlowe i sklepy. Cechy te odnajdziemy w Galerii św. Huberta w Brukseli, Pasażu Panoram w Paryżu, domu towarowym Le Bon Marché autorstwa Gustave’a Eiffela i Louisa-Auguste’a Boileau.

Coraz częściej jednak pojawiały się także budowle, w których nowoczesna konstrukcja miała dominować nad architektonicznym stylem. Oczywiście najlepiej widać to w budowlach czysto funkcjonalnych, np. mostach i wiaduktach, gdzie żelazna konstrukcja wyrażała nowoczesne dążenia i osiągnięcia. Do najświetniejszych tego rodzaju dzieł należy wiadukt Garabit Gustave’a Eifflela o rozpiętości 163 m i wysokości 122 m, zbudowany w latach 1880–1884. Można te cechy dostrzec także w budynkach hal wystawowych przeznaczonych na wystawy światowe. Wspaniały rozkwit tego rodzaju budowli zapoczątkował Pałac Kryształowy wzniesiony przez Josepha Paxtona w Londynie w 1851 r. Ogromny pawilon wystawowy zbudował on w pół roku, a pozwoliła mu na to prefabrykacja metalowych części budynku. Wykonywane w wielu warsztatach metalowe elementy montowano na miejscu, tworząc w ten sposób ogromną (62 tys. m2) powierzchnię wystawienniczą. Innym wspaniałym dziełem XIX-wiecznej inżynierii był Pałac Maszyn na Wystawie Światowej w Paryżu w 1889 r., z poruszającą się platformą do oglądania najnowszych zdobyczy i tworów przemysłu. Wiele z tych budynków rozebrano, wiele z nich zniszczało — być może dlatego próbujemy to, co jeszcze zostało, dzisiaj ratować.

Co nas porusza w tych budynkach? Przede wszystkim ich autentyczność, jest w nas głęboko zakorzeniona wiara, że powstały dlatego, że taka była potrzeba. Dziś są znakiem odchodzącego świata i jako takie, przypominając nam minioną epokę, stają się obiektami nie tylko historycznymi, ale i estetycznymi. O tym, jak bardzo aktualny jest temat, który poruszamy, niech świadczy wielki ruch rewitalizacyjny, jaki obecnie rozwija się w Polsce i Europie. Świadczyć o tym może również wiele projektów kulturalnych dziejących się w industrialnym otoczeniu oraz wystaw związanych z tym tematem. Przywołajmy choćby ostatni projekt wystawienniczy Włoskiego Instytutu Kultury w Krakowie zatytułowany „Vedute di Silesia”. Jest to fotograficzny zapis Śląska epoki postindustrialnej — porzuconych, pustych kopalń, niszczejących hal fabrycznych, nikomu niepotrzebnych maszyn. Jak jednak wskazuje tytuł wystawy, jej zadaniem jest pokazać nie krytycznie, ale estetycznie te ruiny, które kojarzyć się mogą, zgodnie z intencjami twórców wystawy, ze starożytnymi ruinami z rycin Giovanniego Battisty Piranesiego. Nostalgiczność tego rodzaju pogłębiona jest w Polsce tęsknotą za PRL-em, którego naczelnym hasłem była właśnie industrializacja. Dziś wiemy, że jest to historia, część naszego dziedzictwa kulturowego. Dlatego jako mieszkańcy Łodzi w sposób szczególny jesteśmy zobowiązani do zajmowania się tym zagadnieniem.