Magazyn Praga to nowe miejsce na mapie polskiego designu. Jest sklepem, czy galerią? Na to pytanie i inne odpowiada twórca magazynu - Łukasz Drgas. Więcej o samym miejscu w dziale "Prezentacja".

Czym jest „Magazyn Praga” — sklepem, galerią, czy design storem?

Staram się, by Magazyn Praga wymykał się prostym klasyfikacjom. Jest to sklep z wzornictwem młodych polskich projektantów; szerokim asortymentem — od filcowych breloczków, zabawek czy małych obiektów po sofy, lampy, dywany. Ponieważ nieodzownym elementem dobrze urządzonego wnętrza jest dla mnie sztuka (i książki), oferuję również grafikę, fotografie, malarstwo artystów, głównie skupionych wokół artystycznej kamienicy na ulicy Inżynierskiej. Tak więc Magazyn Praga to trochę sklep, a trochę galeria, choć chciałbym, żeby było to coś więcej niż sklep i więcej niż galeria.

Skąd pomysł, aby umieścić go w starej fabryce na Pradze, w Warszawie?

Szukając lokalu dla mojego sklepu, trafiłem do XIX-wiecznej Warszawskiej Wytwórni Wódek „Koneser”. Stara Praga była jedną z lokalizacji branych przeze mnie pod uwagę. Dzielnica do niedawna uważana za podrzędną i niebezpieczną stała się — dzięki rewitalizacji ulicy Ząbkowskiej, powstającym tutaj nowym budynkom mieszkalnym, a także (a może przede wszystkim) dzięki istniejącym już instytucjom kulturalnym, pracowniom artystów, galeriom i lokalom — interesującym miejscem na mapie Warszawy. Prawy brzeg opiera się jeszcze komercjalizacji, pozostaje wciąż niekonwencjonalny, tętni własnym, jakby oderwanym od lewego brzegu, życiem artystycznym. Najważniejszym jednak argumentem był sam lokal, który znalazłem — przestrzeń starego składu klejów, brudna i zaniedbana. Ja jednak od razu wiedziałem, że ten lokal ma potencjał. I ten właśnie potencjał wytyczył kierunek w którym poszedłem, zakładając moje przedsięwzięcie — wpłynął na nazwę sklepu, logo, estetykę wnętrza, półek na towar. Śmiało mogę stwierdzić, że właśnie lokal, jego nieznacznie zmieniony wygląd (remont polegał w zasadzie na odmalowaniu i chemicznym wyczyszczeniu przemysłowego lastriko na podłodze) miał niebagatelny, a może i największy wpływ na to, czym jest Magazyn Praga.

Czy jego lokalizacja nie jest utrudnieniem dla klientów?

Rzeczywiście, nieco trudno jest trafić do mojego sklepu. Powiem jednak szczerze — centra handlowe w znacznej mierze przyczyniają się do degradacji przestrzeni miejskiej, a ja na swój sklep szukałem czegoś bardziej klimatycznego i nietypowego niż szkło, aluminium i wielkie witryny wielkomiejskich „galerii” (cóż za profanacja nazwy ‘galeria’) handlowych. Może i trudno trafić do mojego miejsca, ale mam nadzieję, że jak ktoś już tu trafi, to nie będzie żałował.

To, co znajduje się w MP jest Pana autorskim wyborem. W jaki sposób dokonuje Pan selekcji? Co najbardziej Pana interesuje i dlaczego?

Nie mam żadnej ulubionej, szczególnie wyróżnianej estetyki. Przedmiot, który proponuję musi mi się podobać — tylko tyle. Mieszam stare z nowym, unikaty z produktami seryjnymi, projekty klasyczne ze zwariowanymi. Wszystko musi jakoś mnie „ruszyć”. Spośród pokazywanych przeze mnie przedmiotów nie wszystkie chciałbym mieć u siebie w domu, ale wszystkie — bez względu na estetykę — są według mnie „jakieś”. Lubię eklektyzm, mieszanie stylów, epok, konwencji.

W MP można nie tylko kupić niepowtarzalne przedmioty, chcesz również promować młodą sztukę użytkową poprzez pokazy. Dlaczego?

Właśnie planuję pierwszy pokaz i mam nadzieję, że uda mi się przekonać młodego twórcę z sąsiedniego kraju, by się u mnie zaprezentował. Jeśli nie, zorganizuję coś innego. Ale chciałbym, by przychodziło się do mnie nie tylko jak do sklepu, ale również po to, by zobaczyć, co się robi nowego, oryginalnego, co piszczy w trawie designerskiej.

Byłeś kilka lat za granicą. Czy to miało wpływ na Twoją dzisiejszą pracę i zainteresowania?

Pobyt za granicą nie miał specjalnie wpływu na moje zainteresowania, bo wyjechałem z Polski już raczej ukształtowany i po prawie 10-letniej pracy w Galerii Starmach w Krakowie. Ale zagranica na pewno dała mi parę inspiracji, pomysłów. Zobaczyłem to, czego w Polsce nie ma lub jest w ograniczonym zakresie. Nowy Jork, gdzie mieszkałem, jest inspirujący. Miałem tam swoje ulubione sklepy, które z chęcią widziałbym w Warszawie i które powoli tutaj powstają. Często zaglądałem do „Beads of paradise” — prawdziwej skarbnicy wszelkiego etno z różnych stron świata. Podobnie lubiłem second handy na East Village czy „Back to Gwatemala” — sklep z towarem z Ameryki Środkowej. Coraz więcej takich sklepów powstaje u nas, coraz częściej próbuje się przenosić dobre wzorce. Dlatego na pewno przebywanie za granicą wpłynęło na mnie na tyle, by pozwolić mi na zaryzykowanie ze swoim własnym lokalem. Czy jest na nie miejsce w Warszawie? Czas pokaże.

Dlaczego wróciłeś do kraju? Czy Polska jest dobrym miejscem dla młodego projektanta wzornictwa? Czy może on tutaj zrobić karierę?

Wróciłem do Polski, bo najzwyczajniej w świecie nie nadawałem się do emigracji. A Polska jest dla młodych projektantów miejscem dość trudnym, choć jednak karierę można w niej zrobić. Potrzebny jest talent, fajne pomysły i siła przebicia. A także ryzyko, które trzeba ponieść — zrobić coś, pokazać, zainwestować. Myślę, że tak samo wygląda to za granicą, nikt nie jest gwiazdą designu tylko z tego powodu, że urodził się we Francji czy Niemczech. Oczywiście trzeba przełamać nasze narodowe malkontenctwo, spróbować i powalczyć, ale myślę, że nasz kraj będzie coraz lepszym miejscem do robienia kariery. Dziś na świecie widać duże zainteresowanie polską sztuką współczesną, wkrótce może takie samo będzie dotyczyło naszego designu.

A jak to wygląda za granicą?

Design jest takim samym przemysłem, jak wiele innych. Wytycza się trendy, otwiera sklepy, ciągle szuka się czegoś nowego. Może to kultura przesytu, może już za dużo tych nowości, trendów, zmieniających się konwencji? A jednak myślę, że w bogatych państwach zachodu podziwiać należy nieustający twórczy ferment, pragnienie, by otaczająca nas rzeczywistość była ładniejsza, dziwniejsza, ciągle zaskakująca. Nie wiem, czy absolwent szkoły artystycznej na zachodzie ma łatwiejszy start w zawodzie. Wiem natomiast, że bardziej się ceni indywidualizm, nowe pomysły i łatwiej jest to wdrożyć, zaproponować, pokazać. Od dawna już wiadomo, że towar dobrze „ubrany” jest łatwiej sprzedać, dlatego butelkę do wódki dla odpowiedniej klienteli projektuje Frank Gery, a butelkę do mineralnej — Philip Stark. Myślę, że też dojdziemy do tego etapu.

Czy polscy projektanci są przedsiębiorczy? Jak to wygląda w Twoich kontaktach z nimi?

Polscy projektanci często czekają na wujka z pieniędzmi, który sfinansuje ich projekty. Niestety, mało projektantów wychodzi poza etap projektowania, stąd fajne rzeczy pozostają na papierze lub w komputerach. Powstają prototypy i słychać ogólne narzekanie na brak odzewu ze strony producentów. Ale skoro nie ma tych producentów, to można wziąć sprawy w swoje ręce. Niewielu ma jednak wystarczające samozaparcie. Spektakularny sukces Moho, działania duetów puff-buff i Malafor, prace Joanny Rusin i Agnieszki Czop pokazują jednak, że można coś zrobić i odnieść sukces. Nic nie zrobi pan X, od którego przez trzy miesiące nie mogę się dowiedzieć, ile by kosztowały zaprojektowane przez niego krzesła. Myślę, że szkoły artystyczne powinny zachęcać do przedsiębiorczości. Tymczasem wystawa prototypów autorstwa studentów szkół artystycznych, na której byłem w Poznaniu w poszukiwaniu młodych zdolnych, była chaotyczną prezentacją wymyślnych i nienadających się do realizacji projektów. A z kolei pan profesor z jednej z uczelni artystycznych nie chciał mi zdradzić nazwiska studenta, który prezentował tam fajny — i jak mi się wydawało — gotowy do prezentacji u mnie mebel! Na moje ogłoszenie zamieszczone w branżowym, i skądinąd świetnym, czasopiśmie „2+3D” o poszukiwaniu projektantów do prezentacji w moim sklepie zgłosiły się dwie osoby! Z drugiej strony ostatnio w Państwowych Zakładach Optycznych odbyła się świetna impreza, w czasie której masa młodych ludzi tworzyła fantastyczne obiekty, przetwarzając nazwożone tam stare graty. Kupiłem cudowną lampę designerek z Beza Projekt zrobioną ze starej rury od odkurzacza. Coś się więc dzieje, coś się próbuje robić. Nie wydaje mi się, by polscy projektanci byli szczególnie przedsiębiorczy, ale na szczęście jest awangarda, która potrafiła się odnaleźć w rzeczywistości i z większym lub mniejszym sukcesem działa na polu projektanckim.

W jaki sposób można nawiązać z Tobą współpracę?

Dzwoniąc do magazynu lub wysyłając mail na adres: info@magazynpraga.pl