Zawieranie znajomości to nie gra wojenna, ale trudna, wymagająca elegancji i wyczucia sztuka. Dla menadżera kultury poznawanie nowych osób to obowiązek codzienny.

Każdy, kto ma w planach zawodowych inspirowanie, przyciąganie tłumów, oddziaływanie na ich wrażliwość i wyobraźnię, każdy, kogo sukces będzie mierzony wielkością publiczności, liczbą oczu i uszu widzów, musi wiedzieć, że to nie może się udać bez ludzi i wybrawszy tę drogę, ten kto pójdzie nią sam skończy jako dziwak, wielbiciel sztuki dla garstki podobnych do niego samotników, organizator przedsięwzięć dla nikogo. Sztuka nie istnieje bez widza i widz jest największym sprzymierzeńcem zarówno artysty jak i tego, kto sztuce buduje sceny, zapewnia przestrzeń w galeriach i miejsce na billboardach i w ofertach serwisów aukcyjnych. Tak jak każdy dyrygent, menadżer kultury musi mieć w sobie pokorę i świadomość, że nie on sam, ale administracja filharmonii, technicy dźwięku i każdy trójkąt w orkiestrze pracują na jego fenomenalny występ.

Na dobrej opinii i życzliwej pamięci ludzi wielu daleko zaszło, zwłaszcza menadżerów kultury, animatorów, lobbystów sztuki, marchandów, którzy każdym podaniem ręki powinni pracować na swoją reputację i budować wokół siebie krąg przyjaznych sobie osób. Nie strońmy od miejsc, w których poznajemy nowych znajomych, nie ograniczajmy naszych kontaktów tylko do kręgu, w którym z natury sami z przyjemnością się poruszamy.

Pokazy mody, urodziny marek i otwarcia domów handlowych, najhuczniej obchodzone w Warszawie, to oczywiście te wydarzenia, które bywają najłatwiej kojarzone z towarzyską popularnością . Nie być tam to towarzyska agonia, którą przez kolejny tydzień przeżywa się nad towarzyską rubryką "Gali". Na uroczystościach relacjonowanych przez "Galę" bywa jednak zawsze bardzo podobny krąg osób więc kto raz był temu na długo wystarczy. My tymczasem wybierajmy wystawy, otwarcia, jubileusze i premiery, które nie mają szans zaistnieć w modnych tygodnikach, ale to dzięki nim będziemy mieli okazję porozmawiać z naprawdę ciekawymi ludźmi. Odwiedzajmy offowe pokazy filmowe i kameralne sceny teatralne. Chodźmy do galerii na wernisaże i wystawy. Malarstwo, rzeźba, fotografia, także prasowa. Unikajmy wąskich specjalizacji. Tam, gdzie nas nie zaproszono, zaglądajmy w godzinach przedpołudniowych, bo wtedy marchandzi często pijają kawę ze swoimi artystami, wiedząc, że mogą liczyć na ciszę i spokój. A skoro mają czas na kawę, znajdą także kwadrans, aby porozmawiać z "prawdziwym widzem". Tak oto poznamy ludzi, którzy sami żyją sztuką i którzy umieją docenić zainteresowanie prawdziwsze niż to "galowe". Z dużym prawdopodobieństwem możemy następnym razem zostać mile zaskoczeni oficjalnym zaproszeniem, z którego oczywiście skorzystajmy.

Aby zyskać oddanych znajomych warto mieć coś ciekawego do powiedzenia, a to znaczy , że lektura jednej książki tygodniowo to powinien być nie tylko standard pracowitych powieściopisarzy i filozofów, ale i nasz, ludzi żyjących ze sztuki w każdy inny sposób niż z jej tworzenia. Trzeba się rozwijać, dokształcać, inspirować własny umysł słowem, dźwiękiem, obrazem, bo tylko wtedy będziemy mogli zaskoczyć nowych znajomych własnym, oryginalnym światopoglądem. Nie znam erudyty, który narzekałby na brak przyjaciół. Przykład? Maria Janion zna wszystkich i ją zna każdy kogo szczerze obchodzi literatura i rozległe okolice. A że erudycja nie zna granic dowodzi także fakt, że do grona przyjaciół Pani Profesor należą także wampirolodzy i wyznawcy rozmaitych innych "izmów", często nie dających się z soba pogodzić!!

Obowiązkiem menadżera kultury są najróżniejsze targi, pokazy przedpremierowe, warsztaty, spotkania z autorami, ale także zwykłe kontakty w tramawaju, w czasie oczekiwania na wizytę u dentysty, odbierania dziecka z przedszkola. Menadżer kultury musi mieć w sobie gotowość na kontakt zawsze i wszędzie.

A teraz rada jak utrzymać przychylność tych, których już znamy. Na pewno nie postępujmy według reguł, jakimi kierują się agenci ubezpieczeniowi i dealerzy samochodów. Znajomość nie ma karty gwarancyjnej, ani nieprzekraczalnego terminu następnego kontaktu/składki. Bądźmy bezinteresowni! Oto pierwsza i najważniejsza zasada dla ludzi, którzy chcą cieszyć się ogromnym kręgiem znajomych. Dziś najcenniejszy jest czas, a więc pamiętajmy zawsze, że na nieodebrane połączenia należy oddzwaniać, na maile odpisywać, a za zaproszenia dziękować i zawsze uprzedzać jeśli mamy przeczucie, że nie będziemy mogli przyjść. Dobre wychowanie rozumiane jako stosowane na co dzień elementarne zasady kultury sprawią, że będziemy ludźmi wiarygodnymi, a nasz bilet wizytowy nigdy nie trafi do kosza.

Wspólna kawa, informacja o czymć ciekawym, mail z gratulacjami z określonego powodu i bez powodu to wszystko w szlachetny sposób podtrzymuje znajomość.

A teraz o biletach wizytowych. Oczywiście należy je mieć zawsze przy sobie i zawsze należy dbać o ich aktualność. Skreślanie adresu w trakcie wymieniania się wizytówką wygląda tak, jakbyśmy zacierali ślady licząc, że nowy znajomy nie zdoła do nas trafić. Dopisywanie w ostatniej chwili innego numeru komórkowego to znak, że mamy ich kilka i segregujemy znajomych według niewiadomych kryteriów towarzyskich. Cokolwiek robimy ze swoim biletem zawsze to nieładnie, że jesteśmy nieprzygotowani do zawierania znajomości. Choć był jeden przypadek, w którym brak wizytówki był zamierzonym efektem towarzyskim i zyskiwał uznanie tych, którzy stawali się świadkiem sytuacji pod tytułem "proszę wybaczyć brak wizytówki". Ów człowiek bez wizytówki to Claude Begle, uroczy Szwajcar, znany w Polsce w kręgach biznesowych, w latach 90-tych prezes Philipa Morrisa, a dziś prezes GeoPost, który pojawia się dość często w Polsce z racji związków tego koncernu z firmą kurierską Mastrelink. Claude zawsze miał w wizytowniku eleganckie, przycięte na wymiar wizytówki karteczki i tym, których chciał prosić o kontakt, osobiście wypisywał wszystkie istotne informacje. Nie sposób zapomnieć tak wyrafinowanej formy zawierania znajomości, efektownego momentu otrzymania czyjegość numeru telefonu. Nieprawdaż?

Jeśli przyjmiemy, że pamięć jest ułomna, warto od początku systematycznie zająć się archiwum naszych znajomości. To znaczy, że wizytówki posegregowane alfabetycznie, tematycznie, lub inaczej przechowujemy z należnym ich właścicielom szacunkiem. Do tych, które mogą nie zaistnieć w pamięci na zawsze, dopiszmy notatkę, gdzie i kiedy poznaliśmy właściciela, co go wyróżniało, o czym rozmawialiśmy. W przyszłości, gdy zadzownimy z prośbą o pomoc, radę, będziemy mogli przypomnieć sobie wspólne sytuacje i damy tym dowód nie tylko pamięci ale i kultury.

I jeszcze jedna rada na koniec. Bądźmy w tym wszystkim szczerzy! Zawieranie i podtrzymywanie znajomości to nie gra wojenna ale bardzo trudna, wymagająca sztuka. Sztuka. Proszę Państwa!