"Obieg" istnieje na polskim rynku czasopism kulturalnych od 20 lat. Obecnie to już nie tylko czasopismo drukowane, ale i internetowy informator. Czy dzięki temu jest on liderem? I czy wydawanie czasopisma kulturalnego ma sens? Na te i inne pytania odpowiada redaktor naczelny pisma - Grzegorz Borkowski.

Skąd pomysł na „Obieg”? Jaka była jego misja na początku?

W momencie powstania podstawową misją było samo wprowadzenie informacji w obieg, tworzenie alternatywnego obiegu informacji o alternatywnych inicjatywach szeroko rozumianej sztuki wizualnej. „Obieg” powstał w 1987 r. w środowisku skupionym wokół teatru „Akademia Ruchu” z inicjatywy dyrektora teatru — Wojciecha Krukowskiego, a redaktorem naczelnym był Piotr Rypson. Był to czas schyłkowego PRL-u i strategia wymknięcia się ścisłej kontroli władzy państwowej stanowiła z pewnością istotną potrzebę chwili.

„Obieg” to aktualnie najdłużej ukazujący się magazyn kulturalny w Polsce — istnieje od 1987 r. Czy dzięki temu jest on liderem na rynku prasy kulturalnej?

Przede wszystkim dziedzina, którą się zajmujemy — współczesna sztuka wizualna — nie jest liderem w sferze kultury. Natomiast nasze internetowe czasopismo (http://www.obieg.pl) jest polskim liderem w dziedzinie informacji i dyskusji o sztuce współczesnej. Długie ukazywanie się „Obiegu” nie było tu bez znaczenia, ale sądzę, że podstawą sukcesu stała się współpraca z dobrymi autorami tekstów i szybkie podejmowanie tematów ważnych dla środowiska, połączone z umożliwieniem konfrontacji wyraziście różnych nie tylko punktów widzenia, ale także stylów uprawiania krytyki sztuki i polemiki. Szybko rozwinęło się nasze forum internetowe, które niestety, jesienią ubiegłego roku, uległo zniszczeniu przez agresywny zalew komercyjnego spamu. Teraz przenieśliśmy je na serwer oferujący lepsze zabezpieczenia i staramy się je odbudować. Obecnie „Obieg” to dwie różne, ale spokrewnione i uzupełniające się płaszczyzny komunikacji dotyczące aktualnej sztuki — drukowany magazyn i internetowy informator. Drukowany „Obieg” od trzech lat ukazuje się tylko dwa razy w roku, zatem — choć sprzedaje się dobrze — trudno mówić tu o liderowaniu. Chodzi nam raczej o to, by tworzyć bazę dającą możliwość orientowania się w zakresie faktów i interpretacji, być rzeczywiście użytecznym. I „Obieg” spełnia taką funkcję.

Od 2004 r. „Obieg” wydawany jest przez Centrum Sztuki Współczesnej Zamek Ujazdowski — skąd ta zmiana i dlaczego CSW zainteresowało się tym magazynem? Czy jest on narzędziem promocyjnym CSW?

CSW Zamek Ujazdowski jest wydawcą „Obiegu” już od roku 1990! Natomiast w 2004 r. czasopismo zostało reaktywowane w nowej formule po 3-letniej przerwie spowodowanej zachwianiem finansowej kondycji wydawcy. Ale po kolei. W 1989 r. dyrektor teatru „Akademia Ruchu” objął kierownictwo CSW i zdecydował, że będzie to nie tylko miejsce wystaw, ale i ośrodek prowadzący znacznie szerszą działalność, która obejmujcie (obok m.in. już istniejącego Ośrodka Dokumentacji Sztuki Współczesnej, czy ogólnie dostępnej Biblioteki) właśnie czasopismo „przeniesione” z „Akademii Ruchu”. „Obieg” od tego momentu był zatem pomyślany jako element programu CSW, a nie działu promocji tej instytucji. Tak, jak potem powstało w CSW np. KinoLab, tak czasopismo było innym od wystaw medium prezentacji sztuki. Do dziś bardzo dbamy, czasem może do skrajności, o to, by nie być „tubą” Zamku.

Ile osób tworzy czasopismo?

Redakcja to trzy osoby — Adam Mazur, Jan Koźbiel i ja. Projekt graficzny drukowanych edycji robi Grzegorz Laszuk, webmasterką jest Ola Polisiewicz. Poza tym 6 blogów na naszej stronie jest prowadzonych samodzielnie przez ich autorów. Iza Kowalczyk redaguje wintegrowany w naszą stronę magazyn „artmix”. Sabina Sokołowska zajmuje się reklamami i uzupełnia dystrybucję prowadzoną w Empikach. Zespół jest mały, więc trzeba się uwijać.

„Obieg” ukazuje się w nakładzie 1200 egzemplarzy — jakie to ma przełożenie na możliwość finansowego utrzymania czasopisma?

To, co uzyskujemy netto ze sprzedaży drukowanego „Obiegu” starcza praktycznie tylko na pokrycie kosztów druku. Z reklam ukazujących się w druku i sieci mamy na papier i na część honorariów. Bez wsparcia CSW obecnie byśmy się nie utrzymali, ale wszystko jeszcze przed nami. Jesteśmy przedsięwzięciem non profit, nie mam jednak wątpliwości, że potrzebnym.

A jaki sens ma wydawanie czasopisma kulturalnego w Polsce?

Informacja o faktach i ideach z zakresu sztuki współczesnej prowadzona w sposób pluralistyczny. Prezentacja, dokumentacja oraz aktywne kształtowanie krajowej sceny artystycznej. Tego nie zapewnią telewizja, gazety ani czasopisma o profilu ogólnospołecznym czy lifestylowym. „Obieg” jest z konieczności adresowany głównie do ludzi już jakoś związanych ze sztuką współczesną, zarówno profesjonalistów, jak i po prostu interesujących się tą dziedziną. Jest zatem dla tego środowiska przestrzenią kontaktu, a niejednokrotnie także inspiracji.

Polska to państwo, w którym żyje prawie 40 milionów ludzi. Dlaczego kultura znajduje tak mało odbiorców? I czy rzeczywiście jest ich mało?

Problemem jest zdominowanie kultury produkcją na tyle trywialną, że mimochodem nie zaliczamy jej już do kultury tylko do form spędzania (lub pożerania) wolnego czasu. Poza tym społeczeństwo polskie jest obecnie w większości zahipnotyzowane zdobywaniem dorobku, który ma zapewnić zabezpieczenie materialne albo być oznaką osiągnięcia wyższego statusu. Trzeba jednak pamiętać, że to społeczeństwo jest w procesie przemian, nieustabilizowane, więc obecna sytuacja ma spory potencjał przemiany. Sztuką współczesną z pewnością interesuje się mniej osób niż kinem czy literaturą, ale można w tej dziedzinie jeszcze naprawdę wiele zdziałać.

Czym dla Państwa jest „przedsiębiorczość w kulturze"?

Dla nas odpowiednikiem kapitału są czytelnicy, ale nie jacykolwiek, lecz tacy, którzy mogą stać się fanami sztuki współczesnej. Zyskiem, na który liczymy, jest ich uczestnictwo w sztuce. Pieniądze to narzędzia i surowce potrzebne do zrealizowania kolejnych — w naszym rozumieniu zyskownych — przedsięwzięć.

Czy może Pan podać przykłady przedsiębiorczości w sztuce?

Jest ich sporo. Jednym rodzajem jest przedsiębiorczość artystów, a trochę innym — przedsiębiorczość instytucji sztuki. Każda instytucja sztuki posiadająca już jakąś bazową dotację i lokal, a porywająca się na realizację bardziej ambitnego programu, musi inwencją, szukaniem kontaktów, sponsorów i ekonomiczną gimnastyką wypracować kapitał umożliwiający przedsięwzięcia zyskowne kulturowo i prestiżowo. Co innego, gdy trzeba zaczynać od podstaw. Powstanie i działalność Instytutu Sztuki Wyspa w Gdańsku to przykład przedsiębiorczości kilku osób, które „z niczego” powołały do życia instytucję kultury, mającą już dziś znaczący dorobek w sztuce. Nie robią na tym pieniędzy, ale kapitał artystyczny już mają. Inny przykład to Galeria Raster, która wyrosła z niszowej, pokoleniowo zorientowanej enklawy, a obecnie z artystycznym i materialnym sukcesem uczestniczy w międzynarodowych targach sztuki. Przedsiębiorczością w wykonaniu artystów imponuje dwuosobowa grupa Tworzywo. Jej członkowie zaczynali od ideogramów odbijanych z szablonu na murach, a dziś — nie rezygnując z własnej estetyki ani ideowego przesłania — projektują plakaty, ilustrują czasopisma, tworzą wizualne książki i wystawy. Za pośrednictwem strony internetowej można kupić ich prace. W rezultacie mogą i chcą realizować pewne projekty za darmo, a przy innych coś zarobić. Z kolei przyznana im w tym roku nagroda „Paszport Polityki” jest wyrazem znaczącego uznania ze strony krytyków sztuki.