Jak wygląda dokument widziany oczami młodego artysty? Czy w Polsce można zrobić karierę? A także, jakie ma plany na przyszłość, opowiada nam Jakub Piątek.

Studiujesz reżyserię. Dlaczego wybrałeś właśnie ten kierunek?

Najpierw studiowałem antropologię kultury, ale uniwersytet wydawał mi się za mało praktyczny. Potem trafiłem do szkoły Andrzeja Wajdy i stamtąd do Łodzi, przede wszystkim dlatego, żeby móc robić filmy. Szkoła daje tę cudowną możliwość zrobienia kilku etiud czy filmów niemal bezkarnie.

Tworzysz filmy dokumentalne — czy ten gatunek jest Ci najbliższy?

Zdecydowanie wolę dokument, zresztą z takim nastawieniem przyszedłem już do szkoły i na razie nikomu nie udało się tego zmienić. Czasem myślę, że to, iż mam kamerę czy mam się z nią niedługo w danym miejscu pojawić daje mi możliwość poznawania ludzi, ich światów, na co normalnie zabrakłoby mi śmiałości. Bez tego „zaplecza” nie miałbym do tego dostępu, bo po co miałbym odwiedzać salę widzeń w siedleckim zakładzie karnym, jeździć razem z pracownikami wesołego miasteczka itd. I właściwie do tego służy mi film dokumentalny, do podejścia do człowieka, poznania się z nim, takiego normalnego, ludzkiego, dwukierunkowego. A to, że potem ma z tego powstać film, to już jakby sprawa drugorzędna.


Werk ze szkolnego filmu dokumentalnego pod roboczym tytułem „Karuzelnicy”, na zdjęciu: Jakub Piątek, 2007. Zdj. Tomek Ziółkowski.

Bierzesz też udział w konkursach filmowych. Co według Ciebie daje młodemu artyście udział w konkursie?

Konfrontację z widzem, bo zawsze dla kogoś się te filmy robi, nie można robić filmów do szuflady, bo są zbyt mocno połączone z technologią, wysiłkiem wielu ludzi, pieniędzmi. Pierwsze pokazy odbywają się w szkole i, co tu kryć, widownia tam jest specyficzna, dlatego warto wysyłać etiudy gdzieś dalej.

A kto najbardziej Cię inspiruje? Kto jest dla Ciebie wzorem?

Trudno jednoznacznie odpowiedzieć. Na pewno Marcel Łoziński, którego spotkałem w szkole Wajdy i który namówił mnie na zdawanie do Łodzi. Katarzyna Maciejko-Kowalczyk, Jacek Bławut, Zespół Paladino, wykładowcy, których spotkałem w Łodzi: Leszek Dawid, Andrzej Mellin, Mariusz Grzegorzek i Grażyna Kędzielawska. No i ci, których nie mogę spotkać, ale inspirują przez ekran, bo to chyba jest najsilniejsze.

Czy w Polsce można robić karierę w filmie? Jak to wygląda z punktu widzenia początkującego artysty?

Jeszcze nie wiem. Ale chyba można, zwłaszcza w dokumencie. Obecnie jestem w trakcie realizacji dokumentu, na który dostaliśmy pieniądze z projektu „Pierwszy Dokument” SFP i PISF. Kręcimy go ze szkołą Wajdy jako producentem wykonawczym. To ma być mój debiut dokumentalny, czyli chyba można.

A czy Ty myślisz o karierze? O byciu najlepszym?

Nie. Myślę o konkretnych projektach, żeby się udały.

Jakie są więc Twoje plany?

Skończyć dwa dokumenty, które ciągle są na etapie zdjęć. I nakręcić fabułę, która będzie moim filmem licencjackim.

A jak rozumiesz sformułowanie 'przedsiębiorczość w kulturze'? Co ono oznacza dla Ciebie?

Wydaje mi się, że film działa na trochę podobnych zasadach, jak organizacje pozarządowe zajmujące się animacją kultury. Do funduszy na realizację projektów można dotrzeć, znaleźć sobie niszę, tylko trzeba o nich wiedzieć i nie zajmować postawy wyczekująco-wymagającej. Może to naiwność, ale wydaje mi się, że w polskiej kinematografii, zwłaszcza jeśli chodzi o produkcję, coś się poprawia. Ja wciąż myślę o założeniu firmy, która pozwoliłaby mi na niezależną produkcję dokumentów, zwłaszcza że w dobie kamer cyfrowych nie są to arcyduże koszty.