Podsumowanie mojej trzyletniej felietonistycznej działalności na łamach "Purpose" przychodzi mi z trudem. Felietoniści, których aktywność pisarska z definicji winna mieć nieco luźniejszy charakter, nie lubią klasyfikujących podsumowań. Nie da się jednak ukryć, że jedne tematy narzucane mi przez kierownictwo  magazynu były mi bardziej bliskie, inne mniej. Z czego jestem szczególnie dumny po tych trzech latach comiesięcznej pisaniny?

Magazyn powstawał jako instrumentarium przeznaczone dla młodego artysty, który musi stawić czoła urynkowieniu sztuki. Należy zauważyć, że współcześnie zbyt często robi się z tego obowiązkowego przeszkolenia artystów w dziedzinie przedsiębiorczości problem ideologiczny. Nie wiedzieć, czemu, często wpaja się w początkujących artystów tę irytującą ideologiczną opozycję: prawdziwa sztuka vs rynkowa sprawność (czyli mówiąc krótko: pieniądze). Przy okazji nadaje się temu „problemowi” wyjątkowy, współczesny charakter, nie zauważając, że pytanie o autonomiczność sztuki jest stare jak świat. Od zawsze istnieli twórcy obrażeni na „świat pieniądza” oraz ci, którzy z przyjemnością poddawali się ocenie (i wycenie) rynkowych mediów. Podział na dobrą i złą sztukę nie pokrywa się z podziałem na sztukę komercyjną i niekomercyjną – to banał, lecz warto go przypominać, ponieważ ostatnimi czasy z działalności niekomrecyjnej czyni się fetysz. Wybitne dzieła mogą powstawać po obu stronach barykady – mogą być wynikiem zarówno górnolotnego sprzeciwu wobec doczesności i jej prawideł, jak i powstawać w efekcie konkretnych finansowych zleceń. Nie dzielmy świata (a szczególnie świata sztuki) w zbyt prosty sposób. To dobrze, że powstają takie magazyny, jak „Purpose”, które nie ulegają artystowskiej hipokryzji, nakazującej mówienie o sprawach przedsiębiorczości w sztuce po cichu i z zażenowaniem.

Inna sprawa, która była mi szczególnie bliska podczas omawiania rozmaitych związanych ze sztuką zagadnień, to coś, co bywa nazywane „inflacją sztuki”. W dwudziestym wieku działania uznawane za artystyczne rozprzestrzeniły się na wszystkie dziedziny życia. Nie trzeba malować, rzeźbić, pisać, grać, filmować, a mimo wszystko można być artystą. Granice definicji sztuki uległy zatarciu i mogą (a nawet muszą) być reinterpretowane indywidualnie, w zależności od przedmiotu badań oraz kontekstu jego zaistnienia. Wszystko może być sztuką. To pewna nowość, znak naszych czasów i należy z tego faktu wyciągać jak najdalej idące konsekwencje, zarówno w dziedzinie teorii, jak i artystycznej praktyki. Należy pamiętać, że owa artystyczna dowolność może być czymś witalnym i zbawczym, ale może również doprowadzić do niebezpiecznego zdewaluowania się artystycznego przekazu, obniżenia mocy oddziaływania sztuki na odbiorców, rozmaitych działań „paraartystycznych”, czyli po prostu zwykłej hochsztaplerki podbudowanej aparatem przekombinowanych teoretycznych założeń. Zadaniem sztuki winno być stawianie pytań, wyzwań, wytrącanie odbiorców ze stanu bezmyślnego samozadowolenia... Sztuka ma nas konfrontować z tym, co inne, nieznane, niewczesne. Należy pamiętać, aby nie zagubić tej idei w gąszczu przeintelektualizowanych teoretycznych uzasadnień. Próbowałem opisywać to zjawisko na łamach „Purpose” – mam nadzieję, że czyniłem to w sposób przejrzysty i przekonujący.

Sprawa ostatnia to nowe media, a w szczególności Internet. Nie sposób bagatelizowac wyzwań, jakie stawia przed nami cyberprzestrzeń. Zarówno artyści, jak i instytucje odpowiedzialne za propagowanie sztuki zdają sobie z tego sprawę, próbując, z pozytywnym skutkiem, forsować nowe formy artystycznego przekazu. Mam tu na myśli zarówno rozmaite internetowe muzea, jak i te multimedialne projekty, które starają się skonfrontować odbiorców z żywiołem nowoczesnych mediów, postawić pytanie o tożsamość człowieka uwikłanego w ich przestrzeń. Myślę, że właśnie ta tematyka, ten sposób „uprawiania” sztuki, jest współcześnie szczególnie istotny i ciekawy.

Na koniec nie pozostaje mi nic innego, jak złożyć jubileuszowe życzenia: twórcom magazynu „Purpose” życzę wzrostu liczby oddanych czytelników, czytelnikom – satysfakcji z lektury przez kolejne lata. Wierzę, że jeszcze wiele ciekawych tematów przed nami.