Jak marzenie przekształcić w rzeczywistość? Czy warto zainwestować w "coś swojego"? Jak wygląda współpraca w biznesie z własnym mężem? O kawiarni Presso, mieszczącej się w Cieszynie, opowiada jej twórczyni - Ewa Trzcionka.

Ewo, z Zamkiem Cieszyńskim związana jesteś od samego początku jego istnienia. Najpierw zajmowałaś się wyłącznie jego PR, a od niedawna masz wspólnie z mężem firmę PR-ową oraz prowadzisz w Zamku designerską kawiarnię. Skąd pomysł na własny biznes? Czyżby szkolenia o zakładaniu własnej firmy, które promowałaś, Cię zainspirowały?

PRESSO to moja spółka z mężem. W ogóle tworzymy niezłą spółkę już od 8 lat, ale dopiero teraz formalnie. Wojtek robi zdjęcia, jest dziennikarzem, ja zawsze zajmowałam się promocją i PR. Dobrze się uzupełniamy. Założenie firmy było wypadkową wielu zdarzeń. Klubokawiarnia Presso na Zamku, która jest jednocześnie żywą galerią dizajnu „Design Alive!” to był pomysł na promocję Zamku w najbliższym otoczeniu. W założeniu to miejsce miało bardzo naturalnie wciągać do Zamku odwiedzających i popychać ich do jego dalszego odkrywania. Żaden najemca nie chciał jednak podjąć się tego wyzwania, więc postanowiłam, że wdrożę ten pomysł w życie osobiście. Byłam wtedy w 7. miesiącu ciąży. I miałam perspektywę wkroczenia w nieznany świat gastronomii [uśmiech]. Założenie firmy było konieczne. Na szczęście okazało się, że mogę liczyć na przyjaciół, którzy się na tym znają, a ja zajęłam się urządzaniem wnętrza, wykorzystując najlepszy polski dizajn. I tu okazało się, że firmy „kupiły” pomysł na eksponowanie swoich mebli, naczyń, oświetlenia w nietypowy, użytkowy sposób. Bo w kawiarni-galerii wszystkich sprzętów używamy zgodnie z ich przeznaczeniem - nie ma na nie gablotek.

Jak kawiarnia jest odbierana przez mieszkańców Cieszyna, jakim cieszy się zainteresowaniem?

Presso działa w dwie strony. Jedna to obsługa gości Zamku. Razem z zaprzyjaźnioną restauracją Targową i cudowną Aliną Bańczyk robimy cateringi na wernisaże, konferencje, szkolenia, bankiety. Ja zajmuję się kawą, napojami i słodkościami, a Alina czymś treściwszym. W tym duecie udaje się nam zawsze serwować jedzenie smaczne i jednocześnie dobrze wyglądające. A to podobno zdarza się nieczęsto. Do tego wszystko, jak na centrum dizajnu przystało, podajemy na porcelanie śląskiej, a nakrycie stołu dopasowujemy do okazji. Cieszyniacy bardzo lubią chodzić do kawiarni. To efekt zakorzenienia się tu kultury austro-węgierskiej. Dlatego wiedzieliśmy, że trzeba się czymś wyróżnić. Postawiliśmy na kawę i całą kawową filozofię. Kupiliśmy profesjonalny ekspres, młynek, wyszkoliliśmy się z metod parzenia kawy, przyrządzania napojów kawowych (mamy ich około 30 rodzajów), wiemy też wszystko o regulacji grubości mielenia kawy względem pogody (!). Nowoczesny wystrój też jest w Cieszynie wyjątkowy. Często słyszymy od naszych gości, że cieszą się, iż wreszcie coś takiego powstało. Przychodzą całe rodziny, studenci, biznesmeni. I chętnie wracają, co cieszy.


Ewa Trzcionka w Presso

Czy to, co robisz, spełnia Twoje oczekiwania? Czy czujesz się w tym spełniona?

Aż 90% osób, które znam, chciałoby mieć swoją knajpę. Ja też zawsze chciałam. I mam! Znalazłam dobrych pracowników, co nie jest łatwe. Ania, Gabrysia, Blanka i Klaudia pracują z pasją i są odpowiedzialne za wiele spraw. Często spada na nie dużo obowiązków, a ja za to staram się być dobrą szefową. Czuję się z tym bardzo dobrze, a do tego jestem panią swojego czasu.

Masz roczną córkę - jak godzisz macierzyństwo z karierą?

Śmieję się, że kawiarnia to moje drugie dziecko. Rzeczywiście Martusia miała pół roku, kiedy otworzyliśmy to miejsce. Początki były trudne, co chwila coś się działo, coś nie grało tak, jak trzeba. Zawsze jednak córka była na pierwszym miejscu. W sytuacjach kryzysowych mogłam liczyć na pomoc mamy, a później znaleźliśmy najwspanialszą nianię na świecie. Mała uwielbia Czesię! Spędzają ze sobą w tygodniu 5 godzin dziennie, reszta czasu jest zarezerwowana dla rodziców. Poza tym zawsze mogę się z pracy zerwać wcześniej. „Szefowa” raczej się zgadza.

Czy uważasz, że odniosłaś sukces? Czy uważasz się za osobę  przedsiębiorczą? I co według Ciebie znaczy ‘być przedsiębiorczą’?

Raczej widzę, ile jest jeszcze do zrobienia. Mamy z mężem kolejne pomysły. To, co nazywasz sukcesem, nastąpiło bardzo płynnie i chyba do końca nie zdaję sobie z tego sprawy. Widzę jednak, że stworzyłam coś ponad przeciętną. Uświadomił mi to mój tata, który jako najmłodszą córkę traktował mnie raczej mało poważnie. W sierpniu na oficjalnym otwarciu, kiedy zobaczył efekt końcowy i kaliber gości, którzy nam gratulowali i przyjechali specjalnie na otwarcie z całej Polski, z Niemiec, z Włoch, powiedział, że jest ze mnie dumny. To był miód na moje serce. A być przedsiębiorczą, to nie widzieć nad sobą sufitów.

Co możesz poradzić tym osobom, które planują założenie własnej kawiarni? O czym powinny pamiętać, jakie mogą napotkać problemy?

Najważniejsze to zrobić prognozy, biznesplan, wszystko mieć spisane na papierze, plany, kontakty, pomysły. Bo to umyka. Uczciwie ostrzegam, że z gastronomią jest dużo więcej roboty niż z innym profilem działania. Wcześniej trzeba zapoznać sie z wymaganiami służb sanitarnych, wystąpić o przyznanie koncesji na alkohol. Dużo czasu zabiera też zorganizowanie sieci dostawców. Trzeba pamiętać, że część z nich, licząc na współpracę, może pomóc i np. dać w użytkowanie lodówkę na swoje towary, ogródek letni, ubrania dla pracowników, szkolenia, naczynia. To wielka oszczędność kosztów inwestycyjnych i nieoceniona pomoc. Problemem są też pracownicy, a to podstawa w kontakcie z klientem.

Czy warto zainwestować we własny biznes?

No jasne!

Jakie są Twoje plany na przyszłość?

Na najbliższą przyszłość - urlop z rodziną. A na dalszą to tajemnica. Zdradzę Ci tylko, Maju, że mój pomysł na prezentowanie dizajnu może się pojawić niedługo w innym miejscu Polski.