Żyjemy w miastach pełnych budynków: bloków, kościołów, kin, restauracji, szkół, teatrów, urzędów, sklepów, kiosków. Poruszamy się po miejscach gdzie rosną drzewa, gdzie są latarnie, pomniki i słupy wysokiego napięcia. Mieszkamy w domach, w których są meble: stoliki, krzesła, fotele, biurka i szafy. W pokojach stoją lampy, doniczki, radia i telewizory. Można to policzyć, zinwentaryzować. Jest tego wszystkiego tak dużo, że prawie nigdy tego nie zauważamy. Wszystko jest na tyle funkcjonalne, że prawie nigdy na to nie patrzymy i tak oczywiste, że prawie się o tym nie myśli. To są rekwizyty, przedmioty, rzeczy - nasze środowisko, które zawiera masę rozmaitych obiektów. Życie składa się z relacji z obiektami.

W perspektywie miejskiej obiekty mówią mi gdzie mam iść. Pomagają mi budować moją tożsamość. Istnieją takie obiekty, które odpowiadają za moją tożsamość historyczno-narodową (pomniki, zabytki). Przedmioty użytku codziennego pomagają odnaleźć się w meandrach codzienności, zaś obiekty sakralne utrwalają we mnie obecność pewnej sfery transcendentalnej, śmierci. Obiekty próbują strukturować moje życie w sposób względnie stały, służą jako punkty odniesienia, to dzięki nim istnieją mapy. W tym kontekście każdy obiekt jest po części herbem, pomnikiem, kościołem i cmentarzem. Każdy z nich stara się być instauratorem porządku, stałości, powtarzalności.

Dzięki budynkom, pomnikom, ulicom istnieje struktura miasta, która narzuca topografię ducha wszystkim jego mieszkańcom. Topografia ducha wspólnoty, wewnętrzne odbicie układu ulic, osiedli, placów. To dlatego tak naprawdę nigdy nie da się opuścić rodzinnego miasta, zawsze będzie się je nosić w środku. W wymiarze egzystencjalnym miejskie obiekty służą za znaki-symbole, które różnicują, porządkują przestrzeń i potwierdzają tożsamość jego mieszkańców. Obiekty, może nawet lepiej niż słowa, oswoją świat i nas w nim.

Współczesna architektura - na przekór powyższym refleksjom - staje się coraz bardziej użytkowa i homogeniczna. Miasta stają się do siebie podobne jak dwie krople wody (szczególnie mam tu na myśli obszar, gdzie dzieje się obecnie najwięcej - przestrzeń centr handlowych). Kiedyś miasta były na wskroś symboliczne, wypełnione zdobyczami cywilizacyjnymi i kulturowymi, dziś mają przede wszystkim służyć jako pojemne przestrzenie użyteczności handlowo-rozrywkowej. Oczywiście w największych centrach Europy nadal pamięta się o tym kulturowo-cywilizacyjnym, symbolicznym wymiarze i stara się łączyć najnowocześniejszą technikę, funkcjonalność, siłę i piękno. Współczesne wielkie metropolie to często prawdziwe dzieła sztuki. Niestety, do naszego kraju taka tendencja nie dociera. Zazwyczaj to, co w naszych miastach jest godne uwagi, powstało dawno temu. Obecnie buduje się tak, by wykorzystać przestrzeń w sposób najbardziej ekonomiczny, sprzyjający klientom-petentom-odbiorcom.


ilustracja: Tomasz Kaczkowski

Mam tego dość, dlatego witam z otwartymi ramionami wszelkie przejawy urbanistycznych i architektonicznych dysfunkcji. Chcę widzieć rzeczy nieużyteczne, oszałamiająco piękne lub szokująco brzydkie - takie, które wyrwą moją świadomość ze sfery życiowej pragmatyki. Chciałbym, żeby ktoś wybudował przed moim blokiem sztuczne słońce, albo jakiś inny obiekt na miarę swojej wyobraźni. Niestety, na takie cuda nie mogę liczyć.

Artyści - wszyscy na miarę swoich możliwości - starają się ubarwiać miejską przestrzeń, instalować w niej obiekty charakterystyczne, których funkcjonalność jest równa zeru, które mają zanegować funkcję użyteczności publicznej, wprowadzić element urbanistycznego absurdu. Na największych skrzyżowaniach stawiają sztuczne palmy, różowe jelenie, wznoszą sztuczne hipermarkety. Chcę tego więcej! Jeśli władze miast nie wesprą tych przedsięwzięć, liczę na to, że takie akcje staną się kolejną dziedziną - obok graffiti i vlepek - miejskiej partyzantki artystycznej.

Otaczają nas obiekty, jeśli rzeczywiście mają one służyć oswajaniu przestrzeni, to niech to robią w odniesieniu do wszystkich, nawet najbardziej absurdalnych obszarów naszej egzystencji, a nie tylko tych, które są związane z konsumpcją, kasą, tanią rozrywką. Proszę o to w Nowym Roku wszystkich Artystów i tych Nieartystów, w których gestii leżą wszelkie decyzje dotyczące wizerunku naszej dalszej i bliższej okolicy.