Czy się stoi, czy się leży... Parodiując trochę zamierzchłe czasy, chciałabym kilka słów poświęcić relacji pracodawca-pracownik, tym razem z punktu widzenia pracownika. Jak zachowuje się dzisiejszy pracownik, jakie ma oczekiwania, wymagania, a przede wszystkim, co ma do zaoferowania swojemu pracodawcy. To, co dziś bardzo wyraźnie odczuwamy, to zdecydowane przesunięcie z tzw. rynku pracodawcy do rynku tzw. pracownika. Gwałtowana zmiana za bardzo w którąkolwiek ze stron nie jest zaś korzystna. 

Rynek pracy, jaki jest, każdy widzi. Niby mamy bezrobocie, ale rąk do pracy brakuje. Problem z pracownikami mają zwłaszcza ci, którzy chcą zatrudniać wykwalifikowanych specjalistów z doświadczeniem. Nie bez powodu dzisiejszy rynek określany jest mianem „rynek pracownika”. Pracownicy przestali się bać utraty pracy. Firmy natomiast zaczynają bać się braku pracowników, prześcigają się w wymyślaniu coraz to przemyślniejszych i ciekawszych programów motywacyjnych czy lojalnościowych. Najmodniejsze — programy lojalnościowe „szyte na miarę” — indywidualnie traktują każdego pracownika i wprowadzają najbardziej satysfakcjonujące go rozwiązania. A jest w czym wybierać — standardem są już raczej: telefon służbowy, bilety na imprezy kulturalne, finansowanie zajęć sportowo-rekreacyjnych, szkolenia, finansowanie kursów języków obcych, wyjazdy integracyjne czy opieka medyczna. Teraz liczą się coraz nowsze rozwiązania, takie jak wynajem mieszkania służbowego, dodatkowy telefon do użytku prywatnego, pomoc w organizacji opieki nad dzieckiem, sponsorowanie Internetu w domu, zagraniczne szkolenia wyjazdowe, dofinansowanie studiów, incentive travel, pakiet ubezpieczeniowy, nisko oprocentowana pożyczka czy w końcu elastyczny czas pracy.

Co pracodawca dostaje w zamian? Roszczeniowe nastawienie pracownika. Pracuję osiem godzin dziennie i masz mi płacić. Nie interesuje mnie zysk firmy, nie interesuje mnie, ile pieniędzy dodatkowo wydajesz na moje ubezpieczenie i podatek. Interesuje mnie moje własne konto. Jeżeli moje finansowe oczekiwania wzrosną, to zerwę umowę i przejdę do konkurencji.

Lojalność — co to takiego?
Polacy nie boją się utraty pracy, a jeżeli nawet cierpliwość pracodawcy się wyczerpie, to z pewnością znajdziemy inną. Taką samą, jeżeli nie lepszą. Dziś pracownicy rozdają karty, a pracodawca zabiega o kadry. Według badaczy rynku ta sytuacja nie zmieni się przez najbliższych kilka lat.

Z doświadczenia wiem, że taką postawę coraz częściej prezentują również ci, którzy jeszcze nie weszli na ścieżkę profesjonalnej kariery, a jedynie stawiają na niej swe pierwsze kroki. Studenci, często bez doświadczenia praktycznego, przebierają w propozycjach praktyk i staży. Często najważniejszym kryterium jest dla nich ich forma: praktyki płatne lub nie, i prestiż firmy. Pracodawcy, którzy świadomie lub nieświadomie nie zaspokoją oczekiwań młodzieży, mogą spotkać się z takimi sytuacjami, jak zerwanie praktyk w najmniej dogodnym dla nich momencie, zaprzestanie ich wykonywania bez żadnego formalnego powiadomienia o tym, a tym bardziej bez podania przyczyny rezygnacji. Lojalność w stosunku do pracodawcy wśród studentów jest rzadko spotykaną cechą. Szkoda, bo za kilka lat staną się oni wyspecjalizowanymi pracownikami, a tym samym będą spędzać sen z powiek osób odpowiedzialnych za rekrutację i utrzymanie pracowników w firmach.

Taka postawa nie jest właściwa z kilku powodów. Jednym z nich jest to, że rynek potrzebuje specjalistów, a doświadczenie zdobywa się poprzez pracę. Dla pracodawcy ważny jest zaś nie tylko profesjonalizm pracownika w kwestii merytorycznej, ale również jego osobowość i podejście do wykonywanych obowiązków. Jumpersi — pracownicy często zmieniający firmy — nigdy nie byli dobrze postrzegani przez pracodawców i raczej niechętnie zatrudniani z dwóch powodów. Po pierwsze, z obawy przed szybkim odejściem pracownika i koniecznością rozpoczęcia nowego procesu rekrutacji. Po drugie, w wyniku podejrzeń, że taka osoba jest po prostu złym pracownikiem i żadna firma nie chciała zatrzymać jej u siebie na dłużej.

Zmienić, czy nie zmienić?
Oczywiście nie ma nic złego w zmianie pracy. Obecnie coraz więcej osób zaczyna patrzeć na kolejną pracę, jak na pewien etap swojej kariery. Jeżeli aktualnie wykonywana nie daje perspektyw rozwojowych, nie pozwala się realizować czy nie satysfakcjonuje finansowo, lub też jeżeli ma się poczucie, że nie chce się spędzić życia w danej branży, warto zrobić krok — zwłaszcza, że dzisiejszy rynek oferuje takie możliwości. Zmiana pracodawcy to naturalna konsekwencja niedopasowania oczekiwań i możliwości — zarówno pracodawcy, jak i pracobiorcy. Należy przy tym jednak pamiętać o dwóch zasadach: lojalności i uczciwości. Pracodawca zatrudniając pracownika, obdarza go zaufaniem. Życie to jednak weryfikuje. Na szczęście obecnie osoby rekrutujące coraz więcej uwagi zwracają na oczekiwania potencjalnych pracowników oraz na to, czy kultura organizacji panująca w firmie mu odpowiada. Dobrze przeprowadzona rekrutacja oraz szczere przedstawienie oczekiwań i planów rozwoju przez obie strony budzi zaufanie oraz pozwala uniknąć wielu rozczarowań w przyszłości.

Rynek pracownika na dobre rozgościł się w kraju nad Wisłą, więc teraz od każdego pracownika z osobna zależy, jak tę szansę wykorzysta i jak pokieruje swoją karierą.