Jeszcze nie tak dawno praca w urzędzie łączyła się z prestiżem i stabilizacją. Teraz prestiż coraz bardziej ustępuje miejsca stabilizacji. Sektor państwowy jest kojarzony najczęściej ze stabilnością zatrudnienia, ale też z niską płacą. Chociaż powoli do lamusa odchodzi stereotyp urzędnika, który rutynowo wykonuje swoje czynności, siedząc cały dzień za biurkiem, to praca w urzędzie przestaje być celem młodych karierowiczów.

O wiele łatwiej i szybciej – często bez kilkuetapowych procedur rekrutacji -  mogą oni zyskać zatrudnienie w prywatnych firmach i wejść na prostą ścieżkę awansu, która w przypadku większości państwowych posad ciągle jeszcze jest mocno sformalizowana i czasochłonna.
A co się łączy z pracą w urzędzie w opinii tam zatrudnionego? Dużo pracy i duży zakres odpowiedzialności, duże też wymagania dotyczące kultury osobistej i wykształcenia. Brak za to współpracy kolegów. Sztywna hierarchia służbowa, sztywne procedury i przełożeni z zamierzchłych czasów. Do tego ciągła krytyka i niezadowolenie interesantów oraz zła opinia o zawodzie.

Wychodząc naprzeciwko oczekiwaniom rynku, urzędy rezygnują z wielu konserwatywnych zasad, które często blokują rekrutację. Wprowadziły np. możliwość przesyłania dokumentów pocztą elektroniczną, ogłoszenia o pracy można spotkać w prasie, popularnych serwisach rekrutacyjnych.

Młodzi ludzie nie decydują się na karierę urzędniczą z co najmniej trzech powodów: niskie zarobki, w wielu przypadkach brak możliwości zawodowego spełniania się oraz widmo procedur urzędowych. To oni najczęściej decydują się na pracę w sektorze prywatnym, gdzie oferuje się im wyższe płace, szczególnie w pierwszych latach pracy, oraz możliwość szybkiego awansu i dokształcania się. Część młodych, którzy rozpoczęli ścieżkę kariery w państwowych urzędach, szybko, po uzyskaniu minimalnego doświadczenia, decyduje się na wyjazd za granicę lub pracę w specjalistycznych komisjach na stanowiskach ekspertów.

Z kolei tych, którzy decydują się pracować na państwowej posadzie, kusi stały wymiar czasu pracy — przysłowiowe od 8 do 16, jasny i w miarę stały podział obowiązków, przejrzyste zasady awansu, umowa na czas nieokreślony, atmosfera pracy, a zwłaszcza zdecydowanie niższy poziom rywalizacji lub jej zupełny brak. Ale czy to już wszystko, co wiąże się z zawodem urzędnika państwowego? Coraz częściej urzędy decydują się na szkolenia pracowników i dofinansowywanie im studiów podyplomowych, nauki języków obcych, a także na przyznawanie nagród kwartalnych. Coraz bardziej otwierają się na młodą kadrę i chcą wiązać się z najlepszymi. Coraz częściej też w ogłoszeniach rekrutacyjnych na posady państwowe zwraca się uwagę na umiejętność pracy w zespole, kreatywność, otwartość na zmiany, zdolności interpersonalne i komunikatywność.

Celem modyfikacji w urzędach, także dotyczących ich wizerunku, jest sprawienie, aby — zwłaszcza młodzież — zaczęła je postrzegać jako przyjaznych pracodawców. Niestety, pod tym względem są one daleko za sektorem prywatnym. Zwłaszcza zachodnie koncerny inwestują duże środki w employer branding i od lat dbają, aby ich marka była rozpoznawalna. Swych potencjalnych pracowników już na studiach kuszą one licznymi szkoleniami i warsztatami. Płatne praktyki i możliwość realizacji ciekawych projektów w prestiżowej firmie konfrontowane jest więc z nudną, wielogodzinną pracą polegającą na wypełnianiu lub porządkowaniu dokumentacji. Dopóki taki wizerunek pracy w sektorze publicznym nie zostanie zmieniony, dopóty urzędy nie zaczną być postrzegane jako warci uwagi pracodawcy, a praca na państwowej posadzie bardziej atrakcyjną.