Teatr Rozrywki po raz drugi zaprasza do uczestnictwa w projekcie ENTREE. Koordynator przedsięwzięcia Adam Kowalski opowiada nam o tym, jak rozumie pojęcie inkubatora w sztuce, czym dla niego jest przedsiębiorczość w kulturze, a także o tym, o czym powinien pamiętać młody artysta pragnący rozpocząć swoją karierę w sztuce.

Teatr Rozrywki w Chorzowie rozpoczyna realizację projektu Entree — co to za przedsięwzięcie?

Projekt jest adresowany do młodych twórców tzw. sztuk performatywnych czyli teatru, tańca, happeningu, performance'u itp., którzy tworzą w nurcie pozainstytucjonalnym. Zadaniem projektu jest prezentowanie ich dorobku, promocja tego, czym się zajmują, ale również, a może przede wszystkim — wyszukiwanie, obserwacja zdarzeń zachodzących w obszarze młodej sztuki na Śląsku i nie tylko. Rzeczy powstające w tzw. nurcie offowym często mają charakter efemeryczny, trudno uchwycić je w ich nieustannym ruchu, stąd też mamy nadzieję, że projekt pozwoli również archiwizować i utrwalać zjawisko młodej, offowej sztuki.
Materiały nadesłane do projektu na płytach dvd mogą w przyszłości posłużyć jako materiał źródłowy dla historyków sztuki, kultury itp. Innym aspektem tego utrwalania jest właśnie prezentacja spektakli. Być może wykorzystanie możliwości PR-owskich i marketingowych dostępnych w takiej instytucji, jaką jest teatr, pozwoli przetrwać przedsięwzięciom, które w normalnych warunkach miałby charakter ulotny lub w ogóle by nie powstały. W tym miejscu jednak przechodzimy już do kwestii realnego wspierania młodych, aktywnych artystycznie ludzi.

Inkubatory Przedsiębiorczości nie są kojarzone ze sztuką. Jak Pan myśli, dlaczego?

Po prostu nikt ich wcześniej nie połączył semantycznie. Używamy pojęcia ‘inkubator’ jako czegoś, co jest bardziej zrozumiałe jako pewna zasada, koncepcja niż pojęcie ’rezydencja’. W gruncie rzeczy Inkubator Przedsiębiorczości jako model jest właśnie dobrze znaną na zachodzie Europy „rezydencją” artystyczną. Tym, co zbliża nasz projekt rezydencji do inkubatora jest dodatkowa wartość edukacyjna. W rezydencji artysta po prostu korzysta z infrastruktury i środków instytucji, które mu ona oferuje, i tam pracuje, tworzy. W Inkubatorze także przez rok lub pół korzysta się z zaplecza i pomieszczeń, ale jednocześnie otrzymuje się dostęp do zasobów wiedzy sztabu ludzi, którzy wspierają „inkubowanych”, pomagając im rozwiązywać problemy, przygotowywać dokumentacje, biznesplany itp.
Entree finalnie jest rezydencją, podczas której dochodzi do produkcji i promocji spektaklu. Oprócz tego jest inkubatorem, w którym przez pół roku korzysta się ze wsparcia reżyserów, techników itd. Ludzie tworzący na własną rękę często nie mają dostępu do profesjonalnego zaplecza technicznego, sprzętu, a nierzadko również wiedzy i warsztatu. Entree oferuje wszystko to najbardziej obiecującym. Myślę, że ten projekt ma możliwość zmieniania życiorysów. Tworzenie w godnych warunkach, przyjaznym, otwartym środowisku przy wsparciu ludzi, którzy znają teatralny fach, może ocalić młodych artystów od marazmu i zniechęcenia.

A o czym powinien pamiętać młody artysta pragnący rozpocząć swoją karierę w sztuce?

Jako kulturoznawca, ale również menadżer kultury, powiem trochę tendencyjnie — o dobrym przygotowaniu kulturowym, że się tak wyrażę. Jak wspomniałem, „off” pojęty jako kontra wobec tego, co jest właśnie zinstytucjonalizowane, często przyjmuje charakter dość niedbały i w tej właśnie niedbałości stara się znaleźć wartość. Rażą braki warsztatowe, a w przypadku sztuk konceptualnych (które poprzez intelektualny charakter starają się sztukę niejako zdemokratyzować w myśl, że każdy, nie tylko wykształcony aktorsko, reżysersko itp., twórca może być artystą) — banał i brak ogólnokulturowego przygotowania. Z innej strony mamy produkcje bardzo zachowawcze bazujące na najbardziej pompatycznych kalkach zaczerpniętych z telewizji.
Zarówno w pierwszym, jak i w drugim przypadku zachęcam do „studiowania” kultury i poświęcania temu należytej uwagi. Zachęcam do przekraczania granic estetyki i czerpania pełnymi garściami z filmu, malarstwa, niech to będzie nawet garncarstwo. Byle tylko wszystko odbywało się w sposób świadomy. Wolę zdecydowanie oglądać rezygnację z warsztatu niż brak warsztatu, świadomą prostotę niż brak myśli.

Entree to konkurs. Kto może w nim uczestniczyć i na jakich zasadach?

Projekt adresowany jest głównie do młodych twórców. Zapraszam na stronę internetową projektu http://www.entree.trafri.net, na której znajduje się regulamin, karta zgłoszeniowa, FAQ itp. Można się na nią dostać również z zakładki Entree na stronie http://www.teatr-rozrywki.pl.
Generalnie stawiamy na młodość, niekoniecznie zawodowstwo, chociaż młodym zawodowcom nie mówimy „nie”, o ile rzeczy, które proponują, są oryginalne oraz odbiegają estetycznie i programowo od tego, co robią w swoich macierzystych instytucjach. Bardziej jednak poszukujemy zdolnych amatorów ze zmysłem artystycznym. Podstawą uczestnictwa w Entree jest przesłanie karty zgłoszeniowej i fragmenty spektaklu, projektu — czymkolwiek jest ta propozycja.

A co jest nagrodą?

Wspomniana już rezydencja/inkubacja na Małej Scenie Teatru Rozrywki, połączona z profesjonalną produkcją, promocją i prezentacją nowego spektaklu. Podczas niej zwycięzcy mogą w określonym wymiarze czasu korzystać z zaplecza technicznego, pracy personelu scenicznego, wsparcia merytorycznego itp.

I dlatego warto wziąć udział w Państwa projekcie?

Dla laureatów rezydencja jest niepowtarzalną szansą, żeby zaistnieć na profesjonalnej scenie przed wymagającą i wyrobioną publicznością, wyprodukować spektakl, co w normalnych warunkach jest sprawą kosztowną i logistycznie trudną, szczególnie dla freelancerów.
Dla tych, którzy nie zwyciężą, projekt jest szansą prezentacji swoich istniejących już projektów na zawodowej scenie, pracy z dobrze przygotowaną ekipą techniczną, ze sprzętem teatralnym, do którego wcześniej nie mieli dostępu. Do tego dochodzi szansa na konstruktywną dyskusję na temat spektakli z publicznością, a także z jurorami w osobach Katarzyny Aleksander-Kmieć, Macieja Pieprzycy, Wojciecha Kuczoka, Wojciecha Kucharczyka, Sebastiana Cichockiego i Dariusza Miłkowskiego — wybitnych osobistości świata kultury, nie tylko teatru (tu raz jeszcze powołam się na interdyscyplinarność Entree).

Na zakończenie naszej rozmowy chciałam zapytać, jak rozumie Pan pojęcie ‘przedsiębiorczości w kulturze’.

Przedsiębiorczość w kulturze to dla mnie zarządzanie, które zwiększa społeczny udział w kulturze bez utraty jakości artystycznej. To wytworzenie społecznego zapotrzebowania, popytu na sztukę — zarówno w formie czynnego, jak i biernego uczestnictwa. Z tego bierze się kapitał kulturowy, który jest podstawą efektywności procesów rządzących kulturą jako produktem artystycznym i społecznym oraz „fiskalnym”.

Obecnie realizują Państwo drugą edycję projektu Entree, a jak wyglądała pierwsza?

W pierwszej edycji przyjęliśmy ponad 20 zgłoszeń. Wybraliśmy 7 i prezentowaliśmy je na Małej Scenie, począwszy od września 2008. Ostatnia prezentacja odbędzie się w styczniu 2009. Wtedy też poznamy laureata I edycji. Wśród nadesłanych propozycji było wiele rzeczy zachowawczych i stricte amatorskich. Projekty, które wybraliśmy, pokazują, w którą stronę chcielibyśmy pchnąć projekt, co chcielibyśmy w nim oglądać.
Entree jest projektem długofalowym. Efekty jednostkowe widoczne są od września i osiągną pewną kumulację w postaci rezydencji. Docelowo projekt ma przynieść szersze korzyści społeczne — wytworzyć pewien model uczestnictwa w kulturze, stworzyć otoczenie dla młodego środowiska twórców i krytyków, które w przyszłości może decydować o wizerunku kultury w regionie, świadomą publiczność, która nie boi się pytać i mieć oczekiwań. W końcu chcielibyśmy, aby powstał nowy model współpracy między instytucją a tzw. offem, w którym te wszystkie etykietki nie są ważne, bo liczy się sztuka. W tym sensie Entree jest projektem rozpisanym w naszych głowach na lata.