Czym jest folklor? Czy sztuka ludowa ma przyszłość? Co to znaczy kariera w  sztuce ludowej? Na te i inne pytania odpowiada Paweł Pięta, prezes  Stowarzyszenia Regionalnego "Boczki Chełmońskie".

Chciałabym zacząć od może prostego dla Pana pytania, co to jest folklor.

Samo słowo ‘folklor’ wywodzi się z języka angielskiego od ’folk-lore’ i oznacza tyle, co ‘wiedza ludu'. Moim zdaniem jego współczesne znaczenie jest jednak trochę inne i odnosi się bardziej do zwyczajów i wyrobów rękodzielniczych. Specjalnie nie określiłem, o jakie zwyczaje chodzi, ponieważ uważam, że nie dotyczą one tylko ludności wiejskiej. Współczesnym folklorem możemy określić takie zachowania, jak wykorzystywanie świąt kościelnych nie na modlitwę w kościele, ale na robienie zakupów w centrach handlowych. Może nim być także zanikająca, tak samo jak twórczość ludowa, umiejętność czytania książek. Przykłady, które podałem, niektórym mogą wydać się trochę drastyczne, ale tak niestety to wygląda. Powracająca w ostatnim czasie moda na folklor czy folkloryzm niestety nie ma żadnego związku z edukacją. Coraz częściej młodzi ludzie nie znają historii swojego regionu, a ich zainteresowania dotyczące stylu życia ograniczają się do „papki” serwowanej im przez środki masowego przekazu. Podejrzewam też, że do rzadkości już należą osoby potrafiące trafnie przyporządkować strój do konkretnego regionu Polski.

Na oficjalnym portalu miejskim Łowicza zamieszczone są Pana felietony dotyczące twórczości ludowej. Angażuje się Pan, także wspólnie z żoną, we wszelkie działania promujące ludowość łowicką. Proszę o nich opowiedzieć.

Od ponad roku współpracujemy z Działem Promocji Kultury i Sportu Urzędu Miasta w Łowiczu. Współpraca rozpoczęła się od wymiany bannerów. A potem jakoś poszło. Z racji tego, że oboje z żoną jesteśmy słuchaczami 3. stopnia studiów mamy okazję uczestniczyć w różnego rodzaju konferencjach krajowych i zagranicznych. Jednym z wymogów uczestnictwa w tego rodzaju imprezach jest konieczność przygotowania referatu. Czasem zdarza się, że podczas zbierania materiałów uda nam się zgromadzić ich tyle, że wystarczy na kilka krótkich opracowań. Zbieranie materiałów i prowadzenie strony internetowej to też okazja do zawierania nowych znajomości i nawiązania przyjaźni. Przykładem tego może być Pani Magdalena Topolanek z Bardo, której wewnętrzna siła i ogromna energia nas urzekła. Oddziałuje ona na wszystkich w swoim środowisku i — co nie do pomyślenia dla niektórych — robi to zupełnie „for free” jako wolontariuszka. To właśnie dzięki tej znajomości Regionalny Zespół Pieśni i Tańca „Boczki Chełmońskie” miał zaszczyt przedstawić trochę łowickiego folkloru na ziemi kłodzkiej w kwietniu 2009 roku. Mamy nadzieję, że wszystko się powiedzie i Magda z córeczką odwiedzą nas 11 czerwca, w Boże Ciało. Strój łowicki podoba im się tak bardzo, że postanowiły kupić go na własność, a przy okazji spotkać się z twórcami ludowymi z naszego regionu.

Prowadzi Pan też portal Folklor.lowicz.pl, dzięki któremu i realizowanemu przez nas projektowi Agroarte się poznaliśmy. Portal powiązany jest ze stowarzyszeniem, którego jest Pan prezesem. Czym się ono zajmuje?

Słowo ‘portal’ to chyba w tym przypadku lekkie nadużycie. Folklor.lowicz.pl to strona hobbystyczna. Jej pierwsza wersja powstała już na przełomie 1999/2000 roku. Amatorsko wykonana strona zawierała kilka zdjęć i historię zespołu „Boczki Chełmońskie”. W roku 2006 powstała ta, która działa do dziś. Uległa ona oczywiście wielu modyfikacjom, ale ma ten sam cel — promowanie folkloru łowickiego w Polsce i za granicą. Niestety, brak nam funduszy na jej przetłumaczenie na inne języki. Chcieliśmy zainteresować tym projektem lokalne władze samorządowe, media, zespoły, ale bez specjalnego rezultatu. Ostatnio, jak Pani słusznie zauważyła, strona powoli zostaje przekształcona w stronę domową Stowarzyszenia Regionalnego „Boczki Chełmońskie”, co nie oznacza, że nie będzie tam miejsca dla innych zespołów, stowarzyszeń czy twórców ludowych. Osobiście mogę zapewnić, że nigdy nie odmówiliśmy opublikowania nadesłanych do nas materiałów dotyczących Łowicza i kultury łowickiej.

Jeśli chodzi o samo stowarzyszenie, to pierwsze spotkanie założycielskie odbyło się 2005 roku w Boczkach. Komitet Założycielski tworzyli: Stanisław Madanowski, Katarzyna Taraska i Łukasz Pięta. Tego samego dnia deklaracje członkowskie wypełniło 20 osób. Stowarzyszenie Regionalne „Boczki Chełmońskie” zostało wpisane do rejestru stowarzyszeń 10 maja 2005 roku. Stowarzyszenie wywodzi się z nieformalnej grupy byłych i obecnych członków Regionalnego Zespołu Pieśni i Tańca „Boczki Chełmońskie”, działającego od 1974 roku, i do tej pory skupiło około 35 osób. Główne cele organizacji to: wspieranie działalności tego zespołu i Dziecięcego Zespołu Ludowego „Boczki Chełmońskie”, prowadzenie kapeli ludowej „Boczki Chełmońskie”, popularyzacja wszelkich form kultury fizycznej w środowisku wiejskim, promocja zdrowia oraz prowadzenie działalności wspierającej pielęgnowanie tradycji i kultury łowickiej. Niestety, realizacja tych celów jest trudna, zwłaszcza przez trudną sytuacją finansową. Mamy nadzieję, że się to zmieni, tym bardziej, że nasze plany na przyszłość są bardzo bogate.

Pracuje Pan również w Szkole Głównej Gospodarstwa Wiejskiego w Warszawie, przy czym zauważę, że jest Pan bardzo młody. Jak udaje się Panu pogodzić wszystkie te działania?

Tak, to prawda. Pracuję i studiuję w Warszawie, a mieszkam z żoną w Łowiczu. Dojeżdżam do pracy jako jedna z setek osób, które też znajdują czas dla przyjaciół i dla rodziny. Oczywiście marzy mi się co jakiś czas jeden dzień na kompletne leniuchowanie, ale nie mogę sobie na to pozwolić. Abstrahując już całkowicie od pracy i szkoły, pozostały czas staram się jakoś wykorzystać. Od półtora roku piastuję funkcję prezesa Stowarzyszenia Regionalnego „Boczki Chełmońskie” i chciałbym, aby coś naprawę zaczęło się dziać. Niestety, okazuje się, że robienie czegoś przy okazji i na „pół gwizdka” nie przynosi wymiernych efektów. Wieloletnie studia na uczelni rolniczej, jaką jest SGGW dały mi okazję do poznania wielu przykładów programów, takich jak Wielofunkcyjny Rozwój Obszarów Wiejskich, które stają się szansą na wyrównanie barier występujących na wsi. Takie myślenie, i co ważniejsze działanie, wymaga innego niż dotychczas postrzeganie wsi w wielu płaszczyznach. O takich inicjatywach słyszałem kilkakrotnie, ale niestety tak szybko jak powstawały, tak szybko gasły. Może to nasza wina, bo Księżacy zawsze robili wszystko po swojemu i nikt im niczego nie dyktował. Niektórzy może potraktują to jako wymówkę, a ja właśnie znalazłem temat na kolejny artykuł, który postaram się napisać z pomocą socjologa, czyli mojej żony [uśmiech].

Jest Pan osobą silnie związaną z Łowiczem. Co to tak naprawdę dla Pana znaczy?

Sadzę, że my, Księżacy, urodzeni i wychowani na ziemi łowickiej, zawsze będziemy wracać do miejsc, które kojarzą się nam z naszym dzieciństwem i młodością. Odpowiadając jednym zdaniem na Pani pytanie: dla nas łowiczan być silnie związanym z Łowiczem to po prostu być sobą.

W trakcie realizacji projektu Agroarte rozmawialiśmy ze wszystkimi twórczyniami ludowymi, które wzięły w nim udział. Wiele z nich obawia się, że sztuka ludowa powoli zanika, że młodzi ludzie już się nią nie interesują, uciekają ze wsi i nie chcą kontynuować tradycji rodzinnej, bo świat gna do przodu i się zmienia. Oczywiście nie dotyczy to wszystkich — na przykład poznaliśmy panie Jabłońskie, których rodzina żyje twórczością ludową. Poświęcają się jej zarówno matka z córką, jak i ojciec, a trzeba dodać, że młoda pani Jabłońska jest studentką. A jaki jest Pana stosunek do tradycyjnej sztuki ludowej?

Sztuka ludowa to dla mnie sfera bardzo specyficzna. Sam nie posiadam żadnych talentów plastycznych, dlatego z większym szacunkiem podchodzę do osób, które prostymi narzędziami wykonują misterne arcydzieła. Kupując je, powinniśmy sobie zdawać sprawę, że zostały one wykonane po pracy, zmęczonymi rękami, bo jak Pani doskonale wie, większość z tych osób to matki, gospodynie, które mają bardzo dużo obowiązków. Jeszcze jedną cechą różniącą te wyroby od produkowanych przez miliony dzielnych Chińczyków jest to, że każdy z nich jest inny, bo każdy projekt rodzi się z wrażliwości duszy artysty.

A czy uważa Pan, że kariera w sztuce ludowej jest możliwa? Czy twórca ludowy może utrzymać się z pracy twórczej i czy zna Pan takich twórców?

Kariera? A co to znaczy kariera? Czy chodzi Pani o karierę taką, jaką zrobiła Golec uOrkiestra? Wydaje mi się, że w tej sferze sztuki niestety nie ma na nią miejsca. Wyjątkiem są wyroby z Koniakowa, które zyskały sławę i uznanie dzięki programowi w telewizji (stało się to potem utrapieniem twórców, bo ich wyroby często podrabiano). W tym przypadku nie można liczyć na sławę i pieniądze. Niestety. W tej chwili w Polsce mecenat nad twórczością ludową sprawują centra kultury należące do władz samorządowych. Z przykrością trzeba stwierdzić, że bardzo często pracujący tam ludzie nie mają pojęcia, jak pomóc artystom w ich dalszym rozwoju. Pierwotnym celem naszej strony było skupianie osób zainteresowanych łowicką kulturą ludową oraz promowanie twórców i inicjatyw związanych z folklorem.

W dzisiejszych czasach bez odpowiedniej reklamy i działań związanych z promocją nikt nie może utrzymać się z takiej działalności, jaką jest twórczość ludowa. W tym miejscu chylę czoła przed pomysłodawcami i realizatorami projektu [„Agroarte — promocja aktywności zawodowej na obszarach wiejskich — twórczość ludowa i rzemiosło artystyczne”, przyp. red.]. Myślę, że doskonałym pomysłem byłoby zatrudnianie w ośrodkach kultury osób zaangażowanych w twórczość ludową i fundowanie stypendiów dla najzdolniejszej młodzieży, celem zachęcenia innych do tego rodzaju aktywności. Przy dzisiejszej dużej dostępności centrów edukacji w łatwy sposób można zbudować kapitał, który w przyszłości zaowocuje. Nie ma możliwości istnienia na rynku bez znajomości Internetu czy choćby jednego języka obcego na poziomie komunikacyjnym. Wymaga tego od nas zjednoczona Europa, która moim zdaniem jest szansą na rozwój mikroregionów.

To, że Łowicz leży między dwoma największymi miastami jest dużą szansą. Niestety, przeglądane informatory turystyczne i przewodniki pokazują, że w większości przypadków ziemia łowicka jest białą plamą. Mimo kryzysu turystyka jest jednak nadal rozwijającą się częścią gospodarki, więc może warto zjednoczyć siły, zakończyć spory i wykorzystać to, że „Łowicz” to nadal jeden z bardziej rozpoznawalnych strojów w Polsce, a „Łowiczanka” to ikona polskiego folkloru za granicą.

W takim razie, czy sztuka ludowa powinna się zmieniać, czy raczej powinna być pielęgnowana jej dotychczasowa forma, bez zmian i unowocześnień?

Moim zdaniem sztuka ludowa była od zawsze żywa, dlatego że wypływała prosto z serca twórcy. W swoich pracach przedstawiał on to, co widział i odczuwał. Obecnie wieś wygląda zdecydowanie inaczej niż wtedy, kiedy twórcy ludowi dorastali i kiedy kształtowała się ich wyobraźnia. Myślę, że nowe pokolenia będą wnosiły nowe pomysły, ale jednocześnie będą używać tych technik, które zostały im przekazane przez starszych mistrzów. W twórczości nigdy nie istniała standaryzacja. Każdy twórca miał swój własny styl i własne techniki wytwórcze, dzięki czemu znawcy tematu mogli rozpoznać autora po jego pracy. Czynnikiem, który miał wpływ na charakterystyczność prac było także położenie geograficzne. Aktualnie mamy do czynienia z wyraźnym wzrostem zainteresowania folklorem. Poważnym zagrożeniem dla wartości prac artystów mogą stać się jednak tanie podróbki i kopie oryginalnych wyrobów. Potrzebne wydaje się więc stworzenie narzędzia, dzięki któremu nabywca będzie wiedział, że kupuje oryginalny produkt, a twórcy ludowi nie zostaną narażeni na kolejne straty i będą mogli aktywnie walczyć o swoje prawa.