Stwierdzenie faktu, iż tereny dawnych zakładów przemysłowych zajmują około 20 procent centrum Łodzi najlepiej chyba ilustruje znaczenie tego typu dziedzictwa dla miasta, jego image'u, jego tożsamości, wreszcie jego rewitalizacji. Ze względu na znaczne rozproszenie dawnych zakładów przemysłowych i przemieszanie z innymi funkcjami miejskimi, trudno sobie wyobrazić powodzenie jakiegokolwiek programu rewitalizacji łódzkiego śródmieścia nie uwzględniającego starych fabryk.

Nic dziwnego - już w 1884 były w Łodzi 264 fabryki włókiennicze wyposażone w 525,000 wrzecion i 11,000 krosien - liczby doprawdy godne miana "Polskiego Manchesteru". Budynki fabryczne były w zasadzie jedynymi budowlami monumentalnymi wznoszonymi ówcześnie w Łodzi. Powstawały kompleksy fabryczno-mieszkalne (np. Księży Młyn) nie ustępujące najdonioślejszym przykładom z terenu Europy.


Po zakończeniu II Wojny Światowej przemysł łódzki wraz z całą polską gospodarką został odcięty od światowego krwioobiegu gospodarczego. Realia centralnie sterowanej gospodarki socjalistycznej sprawiły, że zdecydowana większość XIX-wiecznych budynków fabrycznych przetrwała do początku lat 1990-tych często w niezmienionym kształcie.

Łódź stała się zatem swoistym wehikułem czasu - miejscem gdzie wciąż mieszka się w cieniu fabryk, gdzie fabryki sąsiadują z kamienicami, nierzadko tworząc całe pierzeje ulic. To co z konserwatorskiego punktu widzenia wydaje się wielki atutem, stało się prawdziwym przekleństwem dla miasta. W 1996 w Łodzi 200 przedsiębiorstw oferowało do wynajęcia kilka milionów metrów kwadratowych w halach fabrycznych o różnej wielkości. Dla porównania i uzmysłowienia sobie dramatycznej skali zjawiska skali wystarczy powiedzieć, że dziesięć lat wcześniej porównywalna powierzchnia magazynowo-produkcyjna była oferowana w całej północnej Anglii. W rezultacie w ciągu minionych 15 lat transformacji gospodarczej Łódź doświadczyła tego, co spotkało inne ośrodki europejskie w czasie przynajmniej dwukrotnie dłuższym. Co więcej, koncentracja problemów na niewielkim obszarze owocowała drastycznym przebiegiem procesu.

Wciąż wiele starych budynków fabrycznych jest wykorzystywanych do swoich pierwotnych celów, ale wydaje się, że czasy prosperity minęły już bezpowrotnie - podstawowym źródłem utrzymania wielu przedsiębiorstw z nazwy włókienniczych stał się wynajem powierzchni magazynowo-produkcyjnych a nawet kominów - w tym przypadku dla potrzeb telefonii komórkowej (foto 1).



Chylące się ku upadkowi budynki fabryczne nadają miastu specyficzny wizerunek. Dla niektórych wręcz fascynujący, są w stanie przyjechać z bardzo daleka by go uwiecznić - tak jak światowej sławy reżyser David Lynch. Niestety z samej fascynacji kilkusettysięczne miasto się nie utrzyma. Zwłaszcza, że dla większości ludzi wygląd niszczejących budynków jest po prostu odstraszający. Co gorsza, zaniedbany wygląd okolicy odstrasza potencjalnych najemców i inwestorów. W efekcie opustoszałe budynki nie przynoszą dochodów, podatki nie wpływają do kasy miejskiej, a także obniża się wartość sąsiednich nieruchomości.

Specyfiką architektury przemysłowej jest jej ścisłe powiązanie z gospodarką i ekonomią. Obecnie stare fabryki coraz częściej i coraz szybciej znikają z pejzażu Łodzi. Dzieje się tak, gdyż inwestorzy wciąż częściej są zainteresowani lokalizacją nieruchomości, niż walorami stojących na niej obiektów. Z jednej strony chcą inwestować z drugiej zaś brak im wyobraźni co można zrobić ze starego budynku przemysłowego. Tym bardziej, że pokutuje przekonanie, iż taniej jest zburzyć i zbudować od nowa. Dlatego obok fabryk opuszczonych i niszczejących mamy fabryki niszczone świadomie. Niestety, obiekty powstające w miejscu zburzonych hal fabrycznych nie tworzą nowej wartości, nie kreują przestrzeni miejskiej. Wręcz przeciwnie - łatwo popadają w pastisz i banał (foto 2).



Próbując za wszelką cenę zerwać z negatywnym obliczem miasta zapomina się, że przy braku średniowiecznego zamku, malowniczej starówki, czy chociażby rzeki, jedyne co stanowi o wyjątkowości pejzażu Łodzi jest właśnie koncentracja i wysoki stopień zachowania budynków przemysłowych w centrum miasta. Fabryki pozbawione interesującego detalu architektonicznego są zwykle uznawane za mniej wartościowe, nie bierze się pod uwagę innych czynników takich jak konstrukcja wewnętrzna, charakterystyczne cechy typologiczne, czy zagadnienia związane z technologią produkcji. W efekcie mamy do czynienia z działaniami, które mają tyle wspólnego z ochroną zabytków co wypchane zwierzęta z ochroną przyrody. Pośród najczęściej spotykanych obecnie problemów należy przede wszystkim wymienić niewłaściwe metody konserwacji cegły; wymianę stolarki i ślusarki okiennej bez uwzględnienia oryginalnego rysunku okien fabrycznych; a także zewnętrzne docieplanie, tynkowanie i malowanie elewacji z użyciem intensywnych kolorów. Stare budynki fabryczne są wrażliwe na tego typu przemiany. Łatwo zatracają swoją "fabryczność", a ostateczny efekt jest często niezrozumiały dla odbiorców (foto 3).

Byłoby jednak wielkim nadużyciem, stwierdzenie, że nic dobrego w Łodzi się nie dzieje. Uwagę zwraca przede wszystkim duża liczba starych obiektów fabrycznych adaptowanych dla potrzeb szkolnictwa wyższego. Obok prac prowadzonych na szeroką skalę przez Politechnikę Łódzką należy tu wymienić Uniwersytet Łódzki, Wyższą Szkołę Humanistyczno-Ekonomiczną oraz Wyższą Szkołę Studiów Międzynarodowych. Pośród innych przykładów realizacji, które wnoszą wiele dobrego do przestrzeni Łodzi pielęgnując jednocześnie jej fabryczny rodowód, można przytoczyć siedzibę lokalnej redakcji Gazety Wyborczej, czy oddział Narodowego Funduszu Zdrowia. Są to jednak wciąż odosobnione przypadki, które cieszą, lecz nie przeradzają się w trwałą tendencję. Tym bardziej powinny stanowić podstawę do wyciągania wniosków na przyszłość oraz promowania dobrych i sprawdzonych rozwiązań.

Osobnym zagadnieniem jest szeroko dyskutowany (i dyskusyjny) projekt "Manufaktura" realizowany przez firmę Apsys na terenie dawnej fabryki Poznańskiego - największe tego typu przedsięwzięcie prowadzone obecnie na terenie Europy.

Wszystkie dotychczasowe adaptacje - te dobre i te złe - mogą stanowić postawę do analizy i wyciągnięcia wniosków jak należy rewitalizować te tereny i obiekty poprzemysłowe, które jeszcze czekają na swoje odrodzenie, tak by wykorzystać potencjał uśpiony w starych murach fabrycznych oraz przede wszystkim przyczynić się do rewitalizacji i rozwoju Łodzi.

(niniejszy tekst powstał w oparciu o referat wygłoszony przez autora podczas międzynarodowej konferencji PROREVITA, która miała miejsce w Łodzi we wrześniu 2004)