Skąd pomysł na taki festiwal?

Naszym założeniem było połączenie dwóch obszarów – branży reklamowej oraz sztuki filmowej. Powstaje coraz więcej filmów, które w doskonały sposób łączą nowe media, Internet oraz najnowocześniejsze technologie z rozwojem filmu. I nie mam na myśli tutaj tylko kina 3D, ale na przykład filmy interaktywne, gdzie widz ma wpływ na fabułę i decyzje bohaterów. Chcieliśmy wyjść temu naprzeciw i stworzyć wydarzenie, które przybliży wszystkim zainteresowanym najnowsze osiągnięcia w zakresie wideo w nowych mediach.

Dlaczego w Łodzi? Czy wciąż jest identyfikowana z filmowym zagłębiem? Ziemią obiecaną?

W Łodzi żyjemy, pracujemy, tworzymy. W Łodzi mieści się jedna z najlepszych szkół filmowych, to z Łodzią związany jest pokaźny fragment dorobku artystycznego polskiej kinematografii i filmowe tradycje. Dlatego postanowiliśmy, że właśnie Łódź będzie najlepszym miejscem dla wykonania kroku do przodu i połączenia filmu z nowymi mediami.

Technologie cyfrowe towarzyszą nam wszędzie. Czy nie uważa Pan, że zabijają tradycyjnie pojmowaną sztukę?

Zapewne dla przyszłych pokoleń ta „tradycyjnie pojmowana sztuka” to będzie właśnie sztuka związana z kinem 3D, filmami interaktywnymi, twórczą działalnością w obszarach Internetu. Nie sądzę, że technologie zabijają sztukę. Zwiastowano już upadek kina, kiedy wchodziła telewizja oraz telewizji czy książek, kiedy pojawił się Internet. Nic takiego się nie stało i nie stanie. Otwierają się nowe możliwości dla osób, które są otwarte i chcą poznawać nowe możliwości. Pokażemy kilka projektów, które mają dużą szansę przejść do kanonów sztuki filmowej.

Nazwa festiwalu Filmteractive kojarzy się z kamerą jako dominującym narzędziem do nagrywania obrazu. W regulaminie uwzględnione zostały jednak także najnowsze nośniki –  takie, jak telefony komórkowe i tablety. Myśli Pan, że to przyciągnie większą liczbę uczestników?

W konkursie, który organizujemy nie liczy się profesjonalny sprzęt. Najważniejszy jest pomysł, idea, projekt, który potem będzie można wykorzystać. Najważniejsza jest kreatywność oraz pomysłowość – na te aspekty będziemy kłaść największy nacisk. Ridley Scott i Kevin McDonald zmontowali piękny film „Life In a Day” w całości stworzony z tego, co przysłali przez serwis Youtube internauci i zapewne swoich obserwacji nie dokonywali dzięki profesjonalnemu sprzętowi, ale również dzięki telefonom komórkowym czy też zwykłym amatorskim kamerom.

Piękno nowych mediów polega właśnie na tym, że nie trzeba mieć wybitnie drogiego sprzętu, aby realizować przełomowe koncepcje.

Proszę powiedzieć kto będzie gościem festiwalu?

Jednym z gości festiwalu będzie pierwszy polski twórca interaktywnego filmu – Dawid Marcinkowski. Dawid pracuje w Londynie, jest twórcą internetowych clipów (m. in. dla Smolika). Na festiwalu przedstawi swoją ulubioną wersję własnego filmu, składającego się z kilkuset scen i kilkudziesięciu alternatywnych zakończeń. Na dzień dzisiejszy możemy zdradzić, że prelegentami będą Andrew Pillar – dyrektor Fremantle Media, Blake Whitman z Vimeo, a także Marta Gomes współpracująca z firmą producencką BeActive Media. Z kolejnymi osobami/firmami jeszcze rozmawiamy i czekamy na finalne potwierdzenia.

Pomysłem na festiwal była współpraca młodych filmoznawców i medioznawców ze starszymi kolegami z branży. Wierzy Pan w takie projekty ponadpokoleniowe?

W jaki sposób młodzi mają uczyć się fachu, jeśli nie poprzez korzystanie z doświadczeń starszych pokoleń lub poprzez wymianę doświadczeń z innymi osobami związanymi z branżą?
Co więcej, w filmie Dawida Marcinkowskiego, który jest bardzo współczesny, wystąpiła aktorka starszego pokolenia – p. Beata Tyszkiewicz. To chyba przeczy zdaniu, że istnieje coś takiego, jak „pokoleniowa przepaść”.

Jednym z warunków uczestnictwa w festiwalu jest wyrażenie zgody na "zamrożenie" konceptu na okres 3 miesięcy, żeby sponsorzy mogli dokonać pierwokupu projektu. Pana zdaniem zgłoszone prace zainteresują potencjalnych nabywców?

Bardzo chciałbym, aby trafiły w nasze ręce same genialne pomysły, które będzie można wdrożyć oraz wypromować. Gdybym nie był pewien, że zgłoszone prace nie zainteresują nabywców, nigdy nie decydowałbym się na wpisanie takiego punktu w regulaminie. Zresztą pomysł ten był konsultowany z potencjalnymi partenrami – stacjami telewizyjnymi, serwisami internetowymi i firmami producenckimi i od samego początku zyskał silne poparcie z ich strony.

Na dzisiejszym rynku medialnym dość trudno jest zaistnieć. Myśli Pan, że festiwal pomoże młodym ludziom "wybić się" i rozpocząć profesjonalną karierę?

Mamy nadzieję, że festiwal da możliwość wymiany doświadczeń oraz promocji wszystkim młodym artystom. W głowie mamy już kilka pomysłów, które rozszerzą formułę samego Filmteractive Festival i pozwolą promować twórców przez cały rok.

Początkujący artyści często borykają się z problemami finansowymi, co uniemożliwia im realizację projektów. Myśli Pan, że festiwal przyciągnie potencjalnych sponsorów?

Festival już ma pierwszych sponsorów. Jest nim marka Pepsi z portfolio koncernu PepsiCo, która angażuje się w projekty filmowe na świecie. Z kolejnymi rozmawiamy. Myślę, że przyjęta przez nas formuła, trochę podobna do prezentacji start-upów internetowych, będzie strzałem w dziesiątkę i zainteresuje zarówno twórców, jak też sponsorów.

To chyba nie będzie jednorazowa impreza, tylko cykliczna. Ma Pan już jakieś pomysły na kolejną edycję?

Nie tylko planujemy powoli przyszłoroczną edycję Filmteractive Festival, ale także dodatkowe działania towarzyszące, które pozwolą naszej idei żyć przez 365 dni w roku. Ze szczegółami poczekajmy jednak do samego Festivalu, gdzie – mam nadzieję – ogłosimy następne wydarzenia.

Z Olgierdem Cyganem, pomysłowdawcą festiwalu Filmteractive, rozmawiała Daria Domarańczyk