Grupa MMC istnieje już od prawie 10 lat. Została założona przez troje absolwentów łódzkiej ASP - Ilonę Majer, Rafała Michalaka i Małgorzatę Czudak, z którą rozmawiam o przyszłości polskiej mody oraz optymizmie.

Proszę powiedzieć, z ilu osób składa się grupa, skąd nazwa MMC, i może kilka słów o każdym z tworzących grupę.

Grupa składa się z trzech osób. MMC - litery tworzące logo naszej grupy - to po prostu pierwsze litery nazwisk Majer, Michalak, Czudak. Zastanawiając się nad nazwą, staraliśmy się wykombinować coś bardziej oryginalnego i chwytliwego, ale doszliśmy do wniosku, że usiłowania użycia jakichś angielskich czy francuskich nazw, które będą się z czymś kojarzyły, niekoniecznie będzie dobre i tak naprawdę nasze, mmcowe. To miała być nazwa, która kojarzyłaby się z nami, czyli najprościej MMC. A i tak różne osoby wymawiają naszą nazwę w rożny sposób. Niektórzy bardziej snobistycznie mówią nie 'em-em-ce' tylko 'em-em-si' [uśmiech].

Wszyscy skończyliśmy Akademię Sztuk Pięknych w Łodzi, dyplom w Katedrze Ubioru, w pracowni projektowania p.prof.A. Pukaczewskiej. Mimo tego, że mamy podobną estetykę, podobnie myślimy o ubiorze, jego formie, to jednak każdy z nas jest inną osobowością. Każdy wnosi coś innego w projektowanie i chyba dlatego pracuje nam się dobrze - uzupełniamy się nawzajem, a nie konkurujemy ze sobą. Bo między sztuką a umiejętnością projektowania dla firm trzeba znaleźć tzw. złoty środek i umieć docenić pomysły i uwagi kogoś innego. Zastanowić się nad nimi i spróbować z trzech pomysłów wyłonić to, co będzie najlepsze w efekcie końcowym.

My z Rafałem pracujemy dla firm odzieżowych, w których jesteśmy bliżej spraw produkcyjnych dłużej, więc lepiej znamy prozę życia projektanta. Ilona natomiast jest osobowością bardziej artystyczną, ale też jest maksymalistką, "szczególarą", detalistką. Kiedy myśli o ubiorze, chce aby był on - jeżeli idzie o jego formę i wygląd, wykonanie - pod każdym względem perfekcyjny, zgodny z tym co projektant wymyślił. Jeżeli są to rzeczy projektowane dla firm, to nieraz należy je upraszczać, nie wszystko bowiem da się w procesie produkcyjnym wykonać.. Rafał jest osobowością bardziej impulsywną, człowiekiem z ogromnym potencjałem energii, także jeżeli chodzi o projektowanie. Dla niego najważniejszy jest wynik, to, co pokazuje się na końcu. On nawet najprostszymi sposobami potrafi uzyskać efekt, nad którym niektórzy spędziliby dużo więcej czasu. Potrafi też dobrze wybrać tkaninę - taką, która będzie najlepsza. Ma szczęście do łapania okazji, wychwytuje z ofert tkaninowych to, co rzeczywiście może stać się przebojem, ma do tego dobre oko. Ja natomiast jestem osobą myślącą bardziej praktyczniej, porządkującą, pilnującą wszystkiego. To ja musiałam pamiętać o terminach, przyjmować odpowiedzialność za nasze decyzje, wywiązywać się z nich, dyscyplinować grupę. Po za tym ja najlepiej z całej trójki znam się na konstrukcji i szyciu, więc także tutaj muszę pilnować i narzucać pewne ograniczenia. Z reguły nad projektem siadamy wspólnie i jeśli pracujemy nad kolekcją, to jest to burza mózgów, zbieranie pomysłów, mieszanie, a dopiero później porządkowanie. Jest to o tyle fajne, że samemu nie zawsze jest się w najwyższej formie, więc wspólna rozmowa, wspólna wymiana uwag jest ważna - tym bardziej, że każdy z nas zwraca uwagę na inne rzeczy. Każdy z nas, patrząc nawet na te same obiekty, dostrzega coś innego - dzięki temu powstają projekty wspólne, ale przepuszczone przez nasze indywidualne postrzeganie świata, mody, ubioru.

Nie pracujecie tylko w MMC. Pracujecie też w innych firmach lub, tak jak Pani, na uczelni.

Grupa powstała po to, aby także poza projektowaniem pod własnym szyldem, projektować dla firm. Taki był główny cel, dlatego że kończąc studia, nie chcieliśmy pracować tak, jak to było wcześniej przyjęte - projektant był zatrudniony w jednej firmie na etacie i pracował tam od-do. MMC wzorując się na zachodnich ideach studia projektowego, chcieliśmy założyć grupę projektową, która będzie przyjmować zlecenie - na dłuższy lub krótszy czas, na całą kolekcję lub pojedynczy wzór. I rzeczywiście, początek był może trudniejszy, może nie od razu udało nam się zatrudnić w większej firmie, raczej projektowaliśmy pojedyncze rzeczy a nie kolekcje - natomiast pół roku później zostaliśmy zatrudnieni przez firmę Quiosque. dla której mieliśmy zaprojektować całą kolekcje, stworzyć nowy wizerunek. Było to urzeczywistnienie naszych pomysłów.

A teraz z kim współpracujecie?

Teraz rzeczywistość projektanta wygląda różnie, my przez kilka lat istnienia pracowaliśmy dla różnych firm i mamy możliwość decydowania o tym, gdzie będziemy projektować. Sprawdziliśmy różne możliwości i warianty, współpracowaliśmy z różnymi osobami, więc w tej chwili już chyba odnaleźliśmy naszą drogę i mniej więcej wiemy, co chcielibyśmy robić. Oczywiście w naszych planach, marzeniach jest jeden punkt do tej pory niezrealizowany, ale na razie nie będziemy o nim mówić, bo jak głośno wypowiada się marzenia, to one nie zawsze się spełniają. Najczęściej jednak współpracujemy z markami młodzieżowymi.

Jako MMC wypuszczacie rocznie dwie kolekcje?

Tak, staramy się wypuszczać dwie kolekcje rocznie.

Tworzycie w Łodzi?

To jest różnie, część modeli przygotowywana jest tutaj, natomiast te bardziej skomplikowane, unikatowe są przygotowywane w Warszawie.

Dlaczego w Warszawie?

Te rzeczy, które powstają w Warszawie są projektowane często dla konkretnych osób. Chcemy, żeby te rzeczy później żyły i były noszone, więc dedykujemy je konkretnym osobom.

Czyli w Warszawie jest lepszy rynek?

Nie, niekoniecznie lepszy rynek, ale tam jest większe zainteresowanie i chyba więcej osób szuka takich rzeczy. Więcej jest też miejsc, gdzie można je pokazać. W Łodzi możliwość prezentacji rzeczy dziwniejszych, bardziej unikatowych jest trudniejsza. Nie ma tu tylu imprez, na których spotykałby się światek łódzki, nie ma tylu okazji, gdzie można zaprezentować kreacje.

Co więc powinno się zmienić w Łodzi, żeby rynek projektowy drgnął? Mamy przecież jedną z największych w Polsce uczelni projektowych oraz młodych projektantów.

Przede wszystkim u nas nie ma takich miejsc, jak w Warszawie, w których można znaleźć jakieś bardziej unikatowe rzeczy. Piotrkowska nie stworzyła takich miejsc. Były na niej dawniej galerie ubiorów, w których wystawiali swoje ubiory projektanci po naszej uczelni, ale chyba umarły śmiercią naturalną - nie znajdują teraz odbiorcy,. Zmienia się też świadomość osób szukających fajniejszych rzeczy. W bramach trudno znaleźć miejsca, w których można byłoby stworzyć butiki. Powinno to być miejsce, do którego łatwo trafić. Piotrkowska na pewno mogłaby być takim miejscem, ale w tej chwili upada jej handlowy charakter a rozwija rozrywkowy.

No i kwestia pieniędzy. Stawki warszawskie i pensje warszawskie, mimo większych kosztów utrzymania , są jednak wyższe. Poza tym, mając więcej okazji , na których trzeba "wyglądać" warszawiacy częściej szukają oryginalnych, niepowtarzalnych rzeczy W Warszawie mają siedziby magazyny mody, stacje telewizyjne, więcej jest osób ze świata rozrywki , kultury To właśnie w Warszawie jest ,o wiele większa niż w Łodzi, liczba osób zajmujących się modą (choć niekoniecznie w sposób profesjonalny czy taki, który nam się podoba). Łódź jest kuźnią, tutaj kształcą się przyszli projektanci mody, którzy później pracują w przemyśle - jednak oni najczęściej uciekają, nie pracują w Łodzi.

 

Gdzie można kupić Wasze rzeczy?

W chwili obecnej w Warszawie - w butiku "Polscy Projektanci" oraz w "Kanadzie" - jest to nowy show room na Chmielnej.

A..., w takiej Kanadzie.

W Kanadzie chyba jednak rynek nie byłby przygotowany na nasze rzeczy, ponieważ wydaje mi się, że moda kanadyjska jest bardzo zachowawcza - bardziej niż w Polsce.

W jakim państwie chcielibyście się zatem prezentować?

We Włoszech, ponieważ ta stylistyka najbardziej nam odpowiada, a poza tym tam ludzie umieją docenić tkaninę i projekt. Poza tym tam jest taki miks, który najbardziej nam odpowiada. Wygoda, luz z pewną odrobiną elegancji i dobrego smaku, a wszystko to ze średniej i wyższej półki, wykonane z dobrych tkanin. I to jest to, co jest nam najbliższe. Poza tym ludzie tam lubią modę, bawią się nią, chętnie szukają nowości. Nie mają tak dużych zahamowań przed łączeniem różnych faktur, kolorów, tkanin. Chętnie używają nowości. Natomiast reszta rynków - chyba nie za bardzo.

MMC to spółka?

Tak.

W jaki sposób prowadzi się spółkę, własny biznes w Polsce?

Ciężko. Ale nie do końca jest to biznes, bo MMC jeszcze nadal mało zarabia. W Polsce, tak jak to pokazują przykłady naszych kolegów, najczęściej trzeba naginać się do potrzeb rynku - no chyba, że ktoś ma takie predyspozycje i lubi projektować rzeczy skierowane do pewnych klientek, nagina się do tego i ma takich odbiorców. Natomiast trudno jest bez sponsora utrzymać własny butik, sygnowany własną marką.

Bez sponsora? W jaki więc sposób szukać sponsorów?

My powierzamy to zadanie specjalistom.

Czyli macie menedżera?

Zmieniliśmy teraz koncepcję. Staramy się, aby ktoś się nami zainteresował, ponieważ chyba w trójkę nie za bardzo nadajemy się do prowadzenia konkretnych rozmów i egzekwowania pewnych postanowień, ustaleń.

A co by Pani poradziła studentom dopiero rozpoczynającym naukę na uczelni? Czy już na studiach powinni próbować się promować, żeby później po opuszczeniu uczelni mieć łatwiej?

Przede wszystkim powinni się uczyć, dlatego że w tej chwili jest dużo prowizorki i robienia szumu, a tak naprawdę brakuje rzetelnej wiedzy i rzetelnych podstaw. Nie da się nic zrobić bez znajomości podstaw. Tak jak nie da się namalować obrazu bez znajomości techniki malarskiej, nie da się pisać bez znajomości alfabetu, tak nie da się projektować bez znajomości przynajmniej podstawowych terminów z konstrukcji, z tkanin. Jeżeli oczywiście mają to być rzeczy dla klientów, do noszenia - nie mówię tu o ubraniach unikatowych - bo właściwie ubiór jest tak pomyślany, żeby był noszony. Rzeczy wiszące w szafie albo na manekinach są rzeczami martwymi. Rzecz, żeby istnieć, musi być noszona przez człowieka - dopiero wtedy widać jej urodę. Dlatego wydaje mi się, że powinniśmy się więcej uczyć. Zresztą my też nie uciekamy od nauki, często podejmujemy wyzwania, które są dla nas jakąś nauką. Cały czas jeździmy, szukamy, próbujemy nowych rzeczy, ponieważ przemysł modowy jest przemysłem tak dużym, rozwijającym się w błyskawicznym tempie, że wypadnięcie z jednego lub dwóch sezonów oznacza, że coś nas omija. Pojawiają się nowe technologie, nowe tkaniny, kolory. Żeby wiedzieć, co dzieje się w modzie, należy to obserwować i po prostu to znać .

Co powinni zrobić młodzi projektanci, którzy chcą zaistnieć?

Nie wiem [śmiech].

Wy zaistnieliście.

No tak, ale minął już jakiś czas. Grupa istnieje prawie 10 lat. Zaczęliśmy od promocji, od pokazywania się i kierowania ofert do różnych firm, ale było to poprzedzone naszymi wcześniejszymi doświadczeniami jeszcze na studiach, kiedy podejmowaliśmy różne wyzwania i odbywaliśmy praktykę w różnych firmach. Ja wcześniej pracowałam dla Modesty, Rafał dla Telimeny, Arytonu, tak więc każde z nas miało już jakieś doświadczenie i zapoznało się z pracą projektanta od strony firmy.

Czyli praktyka jest ważna?

Tak, nieznajomość tkanin, technologii, konstrukcji nie prowadzi do niczego dobrego.

A czy zna Pani takie osoby, które były bardzo zdolne na uczelni, a które rynek odrzucił?

Z moich doświadczeń, z obserwacji poszczególnych roczników, które wychodzą z uczelni, wynika. że często jest tak, iż spośród osób działających w trakcie studiów, zauważalnych właściwie żadna nie znajdowała zatrudnienia w firmie. Być może takie jednostki nie potrafią znaleźć wspólnego języka z innymi osobami w firmie. A projektant nie jest tam pozostawiony sam sobie, musi współpracować z innymi, z paniami z wzorcowni, z działem marketingu. Musi się naginać do pewnych ustaleń i ograniczeń. Jeżeli nie potrafi tego zrobić, to niestety nie znajduje zrozumienia i zatrudnienia. Wydaje mi się, że tylko nieliczne bardzo wyróżniające się osoby potrafiły odnaleźć się później w rzeczywistości projektowej, jako projektanci dla firm. Te osoby, które były bardzo dobre na studiach, często robią coś własnego albo mają własną firmę.

Czyli możliwe jest posiadanie własnej firmy w Polsce?

Jest to możliwe, chociaż takich przypadków jest ciągle za mało. Na osoby, które skończyły naszą uczelnię i zaistniały z własną firmą, taką naprawdę własną, prosperująca i rozwijająca się, składają się Simple z Lidką Kalitą i Mają Palmą oraz firma Joanny Kędziorek. Są oczywiście inne firmy, w których działają nasi absolwenci, dyplomanci, np. Asia Połomska, Anka Ryba. Ciągle jednak jest to za mało przykładów.

Jakie perspektywy widzi Pani przed polską modą?

To ten punkt omińmy [śmiech]. Ja z reguły jestem optymistką, więc może jednak troszeczkę za bardzo optymistycznie podchodzę do tego wszystkiego i wierzę że po latach chudych są lata tłuste. I że będzie lepiej.

A MMC, jakie ma perspektywy na przyszłość?

Myślę, że dobre [uśmiech]. Najbliższe plany to oczywiście kolekcja jesienno-zimowa. Oraz udział w akcjach, które podejmują również inni projektanci. Każdy z nas oddzielnie ma też do przygotowania kolekcję dla firm, tak więc mamy co robić. Jest dużo pracy.

Dziękuję bardzo.

Kontakt
Małgorzata Czudak
czudak@neostrada.pl