Czytaj
WYWIAD | Karykatura
2016-03-07
Czas czytania 14 minut
Karykatura. Przestarzała czy nadal aktualna?
Rejestrują rzeczywistość za pomocą utworu plastycznego, który kryje w sobie krytyczne lub żartobliwe przesłanie. Ich celem jest prowokacja do samodzielnego myślenia, obserwacji i wyciągania wniosków z zaistniałej sytuacji – karykaturzyści.
Czas czytania 15 minut
Witold Mysyrowicz i Krzysztof Grzondziel to artyści specjalizujący się w karykaturze i rysunku satyrycznym, za swoją twórczość zostali nagrodzeni w konkursie „Cztery Pory Karykatury. Rysunki Roku 2015”. Witold Mysyrowicz zauważa, że w ostatnich latach kurczy się prasa papierowa, kurczy się też pole dla rozpowszechniania karykatury. Natomiast tragedia w redakcji Charlie Hebdo w Paryżu świadczy o tym, jak ostra karykatura potrafi być dokuczliwa i jakie powodować reakcje. Te wydarzenia ukazały niesłabnącą siłę oddziaływania karykatury. Jednym z najważniejszych elementów satyry są niebanalne pomysły i zaangażowanie. Obaj, Witold Mysyrowicz i Krzysztof Grzondziel, swoje zdolności doskonalili w szkołach plastycznych pod okiem wybitnych twórców, takich jak Jerzy Duda-Gracz czy prof. Henryk Tomaszewski. Z twórcami, których prace można zobaczyć na wystawie pokonkursowej w Warszawskim Muzeum Karykatury, rozmawiamy o roli karykatury w ich życiu osobistym, zawodowym, społecznym, a także w polityce.
Czym jest karykatura? I jaką rolę spełnia w dyskursie społecznym w XXI wieku?
Witold Mysyrowicz: Można by na to odpowiedzieć długim esejem i sięgać do historii. W skrócie, to utwór plastyczny (bo nie tylko rysunek) niosący jakieś krytyczne lub żartobliwe przesłanie. A czasem przesłanie absurdalne. Karykatura, podobnie jak słowny żart czy dowcip, powinna mieć jakąś zaskakującą pointę, czyli coś, co odbiorcę poruszy, zdziwi, ubawi itd. W wielkim uproszczeniu karykaturę dzielimy na: karykaturę dosłowną, czyli szyderczy konterfekt jakiegoś człowieka; satyrę sytuacyjną, czyli jakiś komentarz odnoszący się do znanych wydarzeń; a także żart rysunkowy, często abstrakcyjny lub absurdalny, nieodnoszący się do żadnych realiów. Karykatura występuje w formie rysunków z tekstem lub podpisem i bez tekstu. Można sklasyfikować ją jeszcze inaczej na: rysunki (obrazy) pojedyncze i krótkie historyjki tzw. stripy.
Od zawsze rola karykatury zależała od jej rozpowszechnienia, czyli liczby odbiorców. Pojedyncze prace, nawet pokazywane na wystawach, nie mają większej siły oddziaływania, chyba że zainteresują się nimi media. Największy rozwój karykatury nastąpił wraz z upowszechnieniem się druku i pojawieniem się czasopism i książek w dużych nakładach. Powstawało wiele pism satyrycznych z rysunkami. Jedne były kilkutygodniowymi efemerydami, inne utrzymywały się na rynku przez wiele lat. Ostatnio kurczy się prasa papierowa, kurczy się też pole dla rozpowszechniania karykatury. Powstałą lukę częściowo wypełnia Internet, ale nie do końca.
Za to karykatura wkroczyła na salony i do muzeów. Corocznie odbywa się też na świecie co najmniej kilkaset konkursów na rysunek satyryczny czy też karykaturę oraz tysiące różnorodnych wystaw. Konkursom czy wystawom towarzyszą zazwyczaj lepsze lub gorsze katalogi prac, a często wręcz okazałe albumy. Polacy należą z pewnością do ścisłej czołówki karykaturzystów na świecie. Karykatura spełnia we współczesnym dyskursie społecznym rolę podobną do innych środków wyrazu. Jest zjawiskiem transgranicznym. Nie istnieją tu na ogół bariery kulturowe. Tragedia w redakcji Charlie Hebdo w Paryżu świadczy o tym, jak ostra karykatura potrafi być dokuczliwa i jakie potrafi powodować reakcje. Na szczęście masakra w Paryżu była jak dotąd wyjątkiem.
Krzysztof Grzondziel: Karykatura jest instrumentem satyry. Ma za cel prowokowanie do myślenia, obserwacji, wyciągania wniosków z sytuacji i zdarzeń. Jest najbardziej bezlitosnym rejestratorem rzeczywistości. Może być nie tylko prześmiewcza, ale stać się środkiem straszliwej kary i potępienia, zwracając się przeciwko samemu autorowi. Karykatura w XXI wieku stawia sobie coraz to trudniejsze zadania. Dzięki temu może wyjaśnić wiele spraw, których opisywanie byłoby żmudne i bezcelowe.
Czy karykatura może być narzędziem politycznym, czy ma taką siłę rażenia?
Krzysztof Grzondziel: Sztuka satyry to elementarz ułatwiający rozumienie naszego kraju i nas samych. Karykatura to potężne narzędzie, za pomocą którego można patrzeć rzeczywistości „na ręce”, odsłaniać przejawy zła czy bezmyślności. Karykaturzysta wskazuje palcem winowajców, wytyka zło, broni prześladowanych.
Witold Mysyrowicz: Karykatura, czy też niektóre jej odmiany, od bardzo dawna były również narzędziem politycznym i tak jest do dziś. Siła oddziaływania karykatury, przy wielkim jej rozpowszechnieniu, potrafi być ogromna. Oczywiście jeśli porusza ona drażliwe tematy. Delikatna satyra obyczajowa nie jest w stanie wywołać silnych emocji. Ale obrazoburcza erotyka czy karykatura polityczna, już tak. Te formy są wykorzystywane w swoisty sposób przez reżimy totalitarne i funkcjonują w liberalnych demokracjach.
Karykaturzysta to artysta czy rzemieślnik? Jakie umiejętności musi posiadać, aby być dobry w swoim fachu?
Krzysztof Grzondziel: Karykaturzysta to ktoś taki, kto ma czelność mówić o skrywanych przed światem problemach. Poprzez dowcip i właściwie pojęty humor może wiele powiedzieć w ciekawy, artystyczny sposób. Profesjonalizm pomaga mu budować emocje, czyli dostarczać wzruszeń i przeżyć natury estetycznej. Karykatura jest więc dla mnie rodzajem „katalizatora zaprojektowanego z premedytacją, tak by najskuteczniej ewokował ludzkie emocje”.
Witold Mysyrowicz: Karykaturzysta powinien być artystą, choć często nim nie jest. A skoro nie jest, niech będzie chociaż dobrym rzemieślnikiem. Z tym też bywa różnie. Karykatura jest zazwyczaj pewnym rodzajem ilustracji plastycznej, tyle że z wyraźną pointa. Rządzą więc nią podobne reguły jak innymi dziełami plastycznymi. Zdania są podzielona na temat tego, czy w karykaturze ważniejszy jest pomysł czy wykonanie. Dla mnie są to elementy równie ważne, a najlepszy nawet pomysł źle wykonany nie zasługuje na uznanie. Dobry karykaturzysta powinien być sprawnym ilustratorem z odrobiną artyzmu i szaleństwa. No i musi mieć niebanalne pomysły. Od dziesiątków, ba od setek lat, codziennie powstaje ileś tysięcy karykatur. A więc i ileś tysięcy pomysłów. To pole się zagęszcza, bo bardzo wiele rzeczy już wymyślono. Czasem, niezależnie od siebie kilka osób wpada na ten sam pomysł. I często ktoś posądzany jest o plagiat. Ale zdarzają się oczywiście i rzeczywiste plagiaty, gdy jeden rżnie od drugiego „na żywca”. Niektórzy z kolei pasjonują się tropieniem tych prawdziwych lub wydumanych plagiatów.
Karykatura to hobby, pasja czy zawód?
Witold Mysyrowicz: Z tym bywa różnie. Nie wiadomo do końca, czym karykatura jest dla wielu jej twórców. Nie każdy się z tym obnosi. Najlepiej, gdyby była równocześnie pasją i zawodem. Bo hobby jest jednak czymś poza zawodem. Trudno powiedzieć na przykład o Januszu Gajosie, że aktorstwo jest jego hobby. To jego zawód. I pewnie pasja. Ale hobbystycznie Gajos zajmuje się fotografią. Natomiast zawód może być równocześnie pasją, ba, bardzo dobrze, żeby tak było. Choć bywa niestety rzadko. Karykatura może być hobby, może być pasją i może być zawodem. Trudno sobie jednak wyobrazić wykonywanie zawodu artystycznego bez pasji. No, bo niby jak? Na chłodno czy wręcz zimno? Bez emocji, uczuć? Bez złości czy fascynacji? To doprawdy chyba niemożliwe. A pasja to właśnie emocje. Dlatego dobry karykaturzysta bez pasji nie istnieje.
Krzysztof Grzondziel: Satyra to portret pięknej pasji, której imię – zaangażowanie. Satyryk musi mieć poczucie misji po to, żeby obserwować i „rejestrować życie codziennie 7 razy tygodniowo, nie wyłączając dni świątecznych”.
Dlaczego tak mało kobiet para się tą profesją?
Witold Mysyrowicz: Tego nie wie nikt. To pytanie raczej do socjologa czy badacza gender niż do artysty. W sztukach plastycznych tak jest od dawna. Choć sporo kobiet maluje, stosunkowo niewiele z nich się wybija i zyskuje popularność. Dawniej decydowały o tym względy społeczne, obyczajowe, tradycja itp. Ale dziś te bariery nie istnieją. Nie wiadomo dlaczego sporo jest kobiet pisarek, a dużo mniej kompozytorek. Czy w historii kultury europejskiej mamy wybitne kompozytorki, twórczynie dzieł symfonicznych, oper? Pojawiają się sporadycznie dyrygentki (np. w przeszłości słynna pianistka, ale i dyrygentka Nadia Boulanger, w Polsce Anda Kitschman czy obecnie Agnieszka Duczmal lub Ewa Michnik), ale są w zdecydowanej mniejszości w stosunku do mężczyzn. O ile w Polsce i na świecie sporo kobiet śpiewa jazz, rocka czy inne gatunki muzyki popularnej, to prawie wcale nie ma instrumentalistek jazzowych, rockowych czy innych, są natomiast instrumentalistki klasyczne występujące solo lub w orkiestrach symfonicznych czy zespołach kameralnych. Z karykaturzystkami jest rzeczywiście kłopot. W Polsce mieliśmy w przeszłości Maję Berezowską i Hannę Gosławską-Lipińską (Ha-Gę), nieco później Agnieszkę Korczak-Ostrowską, Halinę Sibińską, Elżbietę Krygowską-Butlewską, Marię Szmidt, Jolantę Kościelecką, Izabellę Kulczyńską-Fałdę. Dziś karykaturą (oprócz innych dyscyplin plastycznych) zajmują się Małgorzata Lazarek (głównie jednak malarka) Faustyna Fani, Magdalena Wosik, Bogna Otto-Węgrzyn, Anna Sokolska, Katarzyna Dudek, Katarzyna Stanny, Paulina Kopestyńska, Małgorzata Gnyś-Wysocka...
Krzysztof Grzondziel: Gdyby pogląd sformułować czysto teoretycznie, mógłbym odpowiedzieć, że dociekliwy karykaturzysta musi wyzbyć się wszystkich postaw subiektywnych. Musiałby właściwie przestać być człowiekiem, a stać się błaznem – kobiecie to trudniej zaakceptować.
Dlaczego zdecydowali się Panowie na taką drogę życiową i zawodową?
Krzysztof Grzondziel: Mówienie o niczym mnie nie interesuje. Chcę poruszać wyobraźnię. Jako satyryk mogę przekazać jakąś cząstkę własnej osobowości, jakąś prawdę, nie tylko o zdarzeniu, ale także o sobie samym.
Witold Mysyrowicz: Z wykształcenia, zawodu i powołania, ale jednocześnie pasji, jestem artystą grafikiem. I to grafikiem, jak kiedyś mówiono, użytkowym, czyli wykonującym projekty do powielania, do druku. Później nazywano nas graphic designer, projektant. Teraz w ogóle nie mówią i nie nazywają, bo wyeliminowali nas tzw. graficy komputerowi. Specjalność, jakiej na dobrą sprawę nie ma. Bo czyż może być grafik ołówkowy albo pędzlowy czy piórkowy? A komputer to tylko (i aż) narzędzie. Zajmowałem i zajmuję się więc plakatem, ilustracjami, okładkami i tym podobnymi rzeczami. A w tym mieści się również karykatura, jako rodzaj specyficznej ilustracji z pointą. Pointa w ogóle w sztuce jest ważna. Bo czy dobry plakat nie wymaga pointy? Typowym karykaturzystą nie jestem, choć mam na swym koncie pewnie ok. 8000 karykatur i rysunków satyrycznych. Nie ograniczam się jednak do karykatury, starając się odnaleźć elementy humoru i satyry również w innych pracach (choćby plakatach). Od plakatów wszystko się zresztą u mnie zaczęło. Profesor Henryk Tomaszewski, u którego robiłem dyplom w warszawskiej ASP, był grafikiem, głównie plakacistą o temperamencie karykaturzysty, kpiarza. Wiele jego plakatów ma charakter satyryczny. To się udzielało. Uczył nas on myślenia, ale właśnie myślenia przewrotnego, nie wprost. A potem kultowe „Szpilki”, w których chciało się publikować, i tak to jakoś poszło. Zresztą karykaturzysta to chyba również charakter i temperament. A to raczej przynosi się ze sobą (czy też w sobie) na świat.
Rozmawiał: Maciej Mazerant
Prace obu karykaturzystów będzie można oglądać w Muzeum Karykatury im. Eryka Lipińskiego w Warszawie od 10 marca br. Prezentowane tam będą dwie wystawy: pokonkursowa „Cztery Pory Karykatury. Rysunki Roku 2015” oraz „Marcin Bondarowicz. Strażnik tajemnic”. Na pierwszej z ekspozycji zostanie pokazanych ponad 70 najlepszych rysunków, których autorami są m.in.: Krzysztof Grzondziel, Witold Mysyrowicz, Henryk Cebula, Małgorzata Lazarek, Radosław Ruciński, Paweł Stańczyk, Jacek Frąckiewicz, Jerzy Fedro, Katarzyna Kuzior, Przemysław Zamojski, Paweł Nawrot, Tomasz Wiater, Magdalena Wosik, Michał Graczyk, Jarosław Kozłowski, Zbigniew Woźniak. Druga wystawa prezentuje prace z dorobku artysty Marcina Bondarowicza. Ekspozycja ta jest nagrodą Muzeum Karykatury w konkursie „Najlepsze z najlepszych. Rysunki roku 2014”. Marcin Bondarowicz jest znanym i nagradzanym na arenie międzynarodowej grafikiem, ilustratorem i rysownikiem. Jego twórczość można było oglądać w wielu czasopismach na świecie, a także na wystawach indywidualnych w Europie i Stanach Zjednoczonych. Obie ekspozycje mają swój wernisaż 9 marca i będą dostępne dla zwiedzających do 15 maja 2016 roku w siedzibie Muzeum Karykatury im. Eryka Lipińskiego przy ulicy Koziej 11 w Warszawie.
Tekst: Olivia Jary
Rejestrują rzeczywistość za pomocą utworu plastycznego, który kryje w sobie krytyczne lub żartobliwe przesłanie. Ich celem jest prowokacja do samodzielnego myślenia, obserwacji i wyciągania wniosków z zaistniałej sytuacji – karykaturzyści.
Czas czytania 15 minut
Witold Mysyrowicz i Krzysztof Grzondziel to artyści specjalizujący się w karykaturze i rysunku satyrycznym, za swoją twórczość zostali nagrodzeni w konkursie „Cztery Pory Karykatury. Rysunki Roku 2015”. Witold Mysyrowicz zauważa, że w ostatnich latach kurczy się prasa papierowa, kurczy się też pole dla rozpowszechniania karykatury. Natomiast tragedia w redakcji Charlie Hebdo w Paryżu świadczy o tym, jak ostra karykatura potrafi być dokuczliwa i jakie powodować reakcje. Te wydarzenia ukazały niesłabnącą siłę oddziaływania karykatury. Jednym z najważniejszych elementów satyry są niebanalne pomysły i zaangażowanie. Obaj, Witold Mysyrowicz i Krzysztof Grzondziel, swoje zdolności doskonalili w szkołach plastycznych pod okiem wybitnych twórców, takich jak Jerzy Duda-Gracz czy prof. Henryk Tomaszewski. Z twórcami, których prace można zobaczyć na wystawie pokonkursowej w Warszawskim Muzeum Karykatury, rozmawiamy o roli karykatury w ich życiu osobistym, zawodowym, społecznym, a także w polityce.
Czym jest karykatura? I jaką rolę spełnia w dyskursie społecznym w XXI wieku?
Witold Mysyrowicz: Można by na to odpowiedzieć długim esejem i sięgać do historii. W skrócie, to utwór plastyczny (bo nie tylko rysunek) niosący jakieś krytyczne lub żartobliwe przesłanie. A czasem przesłanie absurdalne. Karykatura, podobnie jak słowny żart czy dowcip, powinna mieć jakąś zaskakującą pointę, czyli coś, co odbiorcę poruszy, zdziwi, ubawi itd. W wielkim uproszczeniu karykaturę dzielimy na: karykaturę dosłowną, czyli szyderczy konterfekt jakiegoś człowieka; satyrę sytuacyjną, czyli jakiś komentarz odnoszący się do znanych wydarzeń; a także żart rysunkowy, często abstrakcyjny lub absurdalny, nieodnoszący się do żadnych realiów. Karykatura występuje w formie rysunków z tekstem lub podpisem i bez tekstu. Można sklasyfikować ją jeszcze inaczej na: rysunki (obrazy) pojedyncze i krótkie historyjki tzw. stripy.
Od zawsze rola karykatury zależała od jej rozpowszechnienia, czyli liczby odbiorców. Pojedyncze prace, nawet pokazywane na wystawach, nie mają większej siły oddziaływania, chyba że zainteresują się nimi media. Największy rozwój karykatury nastąpił wraz z upowszechnieniem się druku i pojawieniem się czasopism i książek w dużych nakładach. Powstawało wiele pism satyrycznych z rysunkami. Jedne były kilkutygodniowymi efemerydami, inne utrzymywały się na rynku przez wiele lat. Ostatnio kurczy się prasa papierowa, kurczy się też pole dla rozpowszechniania karykatury. Powstałą lukę częściowo wypełnia Internet, ale nie do końca.
Za to karykatura wkroczyła na salony i do muzeów. Corocznie odbywa się też na świecie co najmniej kilkaset konkursów na rysunek satyryczny czy też karykaturę oraz tysiące różnorodnych wystaw. Konkursom czy wystawom towarzyszą zazwyczaj lepsze lub gorsze katalogi prac, a często wręcz okazałe albumy. Polacy należą z pewnością do ścisłej czołówki karykaturzystów na świecie. Karykatura spełnia we współczesnym dyskursie społecznym rolę podobną do innych środków wyrazu. Jest zjawiskiem transgranicznym. Nie istnieją tu na ogół bariery kulturowe. Tragedia w redakcji Charlie Hebdo w Paryżu świadczy o tym, jak ostra karykatura potrafi być dokuczliwa i jakie potrafi powodować reakcje. Na szczęście masakra w Paryżu była jak dotąd wyjątkiem.
Krzysztof Grzondziel: Karykatura jest instrumentem satyry. Ma za cel prowokowanie do myślenia, obserwacji, wyciągania wniosków z sytuacji i zdarzeń. Jest najbardziej bezlitosnym rejestratorem rzeczywistości. Może być nie tylko prześmiewcza, ale stać się środkiem straszliwej kary i potępienia, zwracając się przeciwko samemu autorowi. Karykatura w XXI wieku stawia sobie coraz to trudniejsze zadania. Dzięki temu może wyjaśnić wiele spraw, których opisywanie byłoby żmudne i bezcelowe.
Czy karykatura może być narzędziem politycznym, czy ma taką siłę rażenia?
Krzysztof Grzondziel: Sztuka satyry to elementarz ułatwiający rozumienie naszego kraju i nas samych. Karykatura to potężne narzędzie, za pomocą którego można patrzeć rzeczywistości „na ręce”, odsłaniać przejawy zła czy bezmyślności. Karykaturzysta wskazuje palcem winowajców, wytyka zło, broni prześladowanych.
Witold Mysyrowicz: Karykatura, czy też niektóre jej odmiany, od bardzo dawna były również narzędziem politycznym i tak jest do dziś. Siła oddziaływania karykatury, przy wielkim jej rozpowszechnieniu, potrafi być ogromna. Oczywiście jeśli porusza ona drażliwe tematy. Delikatna satyra obyczajowa nie jest w stanie wywołać silnych emocji. Ale obrazoburcza erotyka czy karykatura polityczna, już tak. Te formy są wykorzystywane w swoisty sposób przez reżimy totalitarne i funkcjonują w liberalnych demokracjach.
Karykaturzysta to artysta czy rzemieślnik? Jakie umiejętności musi posiadać, aby być dobry w swoim fachu?
Krzysztof Grzondziel: Karykaturzysta to ktoś taki, kto ma czelność mówić o skrywanych przed światem problemach. Poprzez dowcip i właściwie pojęty humor może wiele powiedzieć w ciekawy, artystyczny sposób. Profesjonalizm pomaga mu budować emocje, czyli dostarczać wzruszeń i przeżyć natury estetycznej. Karykatura jest więc dla mnie rodzajem „katalizatora zaprojektowanego z premedytacją, tak by najskuteczniej ewokował ludzkie emocje”.
Witold Mysyrowicz: Karykaturzysta powinien być artystą, choć często nim nie jest. A skoro nie jest, niech będzie chociaż dobrym rzemieślnikiem. Z tym też bywa różnie. Karykatura jest zazwyczaj pewnym rodzajem ilustracji plastycznej, tyle że z wyraźną pointa. Rządzą więc nią podobne reguły jak innymi dziełami plastycznymi. Zdania są podzielona na temat tego, czy w karykaturze ważniejszy jest pomysł czy wykonanie. Dla mnie są to elementy równie ważne, a najlepszy nawet pomysł źle wykonany nie zasługuje na uznanie. Dobry karykaturzysta powinien być sprawnym ilustratorem z odrobiną artyzmu i szaleństwa. No i musi mieć niebanalne pomysły. Od dziesiątków, ba od setek lat, codziennie powstaje ileś tysięcy karykatur. A więc i ileś tysięcy pomysłów. To pole się zagęszcza, bo bardzo wiele rzeczy już wymyślono. Czasem, niezależnie od siebie kilka osób wpada na ten sam pomysł. I często ktoś posądzany jest o plagiat. Ale zdarzają się oczywiście i rzeczywiste plagiaty, gdy jeden rżnie od drugiego „na żywca”. Niektórzy z kolei pasjonują się tropieniem tych prawdziwych lub wydumanych plagiatów.
Karykatura to hobby, pasja czy zawód?
Witold Mysyrowicz: Z tym bywa różnie. Nie wiadomo do końca, czym karykatura jest dla wielu jej twórców. Nie każdy się z tym obnosi. Najlepiej, gdyby była równocześnie pasją i zawodem. Bo hobby jest jednak czymś poza zawodem. Trudno powiedzieć na przykład o Januszu Gajosie, że aktorstwo jest jego hobby. To jego zawód. I pewnie pasja. Ale hobbystycznie Gajos zajmuje się fotografią. Natomiast zawód może być równocześnie pasją, ba, bardzo dobrze, żeby tak było. Choć bywa niestety rzadko. Karykatura może być hobby, może być pasją i może być zawodem. Trudno sobie jednak wyobrazić wykonywanie zawodu artystycznego bez pasji. No, bo niby jak? Na chłodno czy wręcz zimno? Bez emocji, uczuć? Bez złości czy fascynacji? To doprawdy chyba niemożliwe. A pasja to właśnie emocje. Dlatego dobry karykaturzysta bez pasji nie istnieje.
Krzysztof Grzondziel: Satyra to portret pięknej pasji, której imię – zaangażowanie. Satyryk musi mieć poczucie misji po to, żeby obserwować i „rejestrować życie codziennie 7 razy tygodniowo, nie wyłączając dni świątecznych”.
Dlaczego tak mało kobiet para się tą profesją?
Witold Mysyrowicz: Tego nie wie nikt. To pytanie raczej do socjologa czy badacza gender niż do artysty. W sztukach plastycznych tak jest od dawna. Choć sporo kobiet maluje, stosunkowo niewiele z nich się wybija i zyskuje popularność. Dawniej decydowały o tym względy społeczne, obyczajowe, tradycja itp. Ale dziś te bariery nie istnieją. Nie wiadomo dlaczego sporo jest kobiet pisarek, a dużo mniej kompozytorek. Czy w historii kultury europejskiej mamy wybitne kompozytorki, twórczynie dzieł symfonicznych, oper? Pojawiają się sporadycznie dyrygentki (np. w przeszłości słynna pianistka, ale i dyrygentka Nadia Boulanger, w Polsce Anda Kitschman czy obecnie Agnieszka Duczmal lub Ewa Michnik), ale są w zdecydowanej mniejszości w stosunku do mężczyzn. O ile w Polsce i na świecie sporo kobiet śpiewa jazz, rocka czy inne gatunki muzyki popularnej, to prawie wcale nie ma instrumentalistek jazzowych, rockowych czy innych, są natomiast instrumentalistki klasyczne występujące solo lub w orkiestrach symfonicznych czy zespołach kameralnych. Z karykaturzystkami jest rzeczywiście kłopot. W Polsce mieliśmy w przeszłości Maję Berezowską i Hannę Gosławską-Lipińską (Ha-Gę), nieco później Agnieszkę Korczak-Ostrowską, Halinę Sibińską, Elżbietę Krygowską-Butlewską, Marię Szmidt, Jolantę Kościelecką, Izabellę Kulczyńską-Fałdę. Dziś karykaturą (oprócz innych dyscyplin plastycznych) zajmują się Małgorzata Lazarek (głównie jednak malarka) Faustyna Fani, Magdalena Wosik, Bogna Otto-Węgrzyn, Anna Sokolska, Katarzyna Dudek, Katarzyna Stanny, Paulina Kopestyńska, Małgorzata Gnyś-Wysocka...
Krzysztof Grzondziel: Gdyby pogląd sformułować czysto teoretycznie, mógłbym odpowiedzieć, że dociekliwy karykaturzysta musi wyzbyć się wszystkich postaw subiektywnych. Musiałby właściwie przestać być człowiekiem, a stać się błaznem – kobiecie to trudniej zaakceptować.
Dlaczego zdecydowali się Panowie na taką drogę życiową i zawodową?
Krzysztof Grzondziel: Mówienie o niczym mnie nie interesuje. Chcę poruszać wyobraźnię. Jako satyryk mogę przekazać jakąś cząstkę własnej osobowości, jakąś prawdę, nie tylko o zdarzeniu, ale także o sobie samym.
Witold Mysyrowicz: Z wykształcenia, zawodu i powołania, ale jednocześnie pasji, jestem artystą grafikiem. I to grafikiem, jak kiedyś mówiono, użytkowym, czyli wykonującym projekty do powielania, do druku. Później nazywano nas graphic designer, projektant. Teraz w ogóle nie mówią i nie nazywają, bo wyeliminowali nas tzw. graficy komputerowi. Specjalność, jakiej na dobrą sprawę nie ma. Bo czyż może być grafik ołówkowy albo pędzlowy czy piórkowy? A komputer to tylko (i aż) narzędzie. Zajmowałem i zajmuję się więc plakatem, ilustracjami, okładkami i tym podobnymi rzeczami. A w tym mieści się również karykatura, jako rodzaj specyficznej ilustracji z pointą. Pointa w ogóle w sztuce jest ważna. Bo czy dobry plakat nie wymaga pointy? Typowym karykaturzystą nie jestem, choć mam na swym koncie pewnie ok. 8000 karykatur i rysunków satyrycznych. Nie ograniczam się jednak do karykatury, starając się odnaleźć elementy humoru i satyry również w innych pracach (choćby plakatach). Od plakatów wszystko się zresztą u mnie zaczęło. Profesor Henryk Tomaszewski, u którego robiłem dyplom w warszawskiej ASP, był grafikiem, głównie plakacistą o temperamencie karykaturzysty, kpiarza. Wiele jego plakatów ma charakter satyryczny. To się udzielało. Uczył nas on myślenia, ale właśnie myślenia przewrotnego, nie wprost. A potem kultowe „Szpilki”, w których chciało się publikować, i tak to jakoś poszło. Zresztą karykaturzysta to chyba również charakter i temperament. A to raczej przynosi się ze sobą (czy też w sobie) na świat.
Rozmawiał: Maciej Mazerant
Prace obu karykaturzystów będzie można oglądać w Muzeum Karykatury im. Eryka Lipińskiego w Warszawie od 10 marca br. Prezentowane tam będą dwie wystawy: pokonkursowa „Cztery Pory Karykatury. Rysunki Roku 2015” oraz „Marcin Bondarowicz. Strażnik tajemnic”. Na pierwszej z ekspozycji zostanie pokazanych ponad 70 najlepszych rysunków, których autorami są m.in.: Krzysztof Grzondziel, Witold Mysyrowicz, Henryk Cebula, Małgorzata Lazarek, Radosław Ruciński, Paweł Stańczyk, Jacek Frąckiewicz, Jerzy Fedro, Katarzyna Kuzior, Przemysław Zamojski, Paweł Nawrot, Tomasz Wiater, Magdalena Wosik, Michał Graczyk, Jarosław Kozłowski, Zbigniew Woźniak. Druga wystawa prezentuje prace z dorobku artysty Marcina Bondarowicza. Ekspozycja ta jest nagrodą Muzeum Karykatury w konkursie „Najlepsze z najlepszych. Rysunki roku 2014”. Marcin Bondarowicz jest znanym i nagradzanym na arenie międzynarodowej grafikiem, ilustratorem i rysownikiem. Jego twórczość można było oglądać w wielu czasopismach na świecie, a także na wystawach indywidualnych w Europie i Stanach Zjednoczonych. Obie ekspozycje mają swój wernisaż 9 marca i będą dostępne dla zwiedzających do 15 maja 2016 roku w siedzibie Muzeum Karykatury im. Eryka Lipińskiego przy ulicy Koziej 11 w Warszawie.
Tekst: Olivia Jary
Cały artykuł jest dostępny bezpłatnie dla naszych zarejestrowanych czytelników.
ZAREJESTRUJ SIĘ
Zyskujesz bezpłatny dostęp do wszystkich treści PURPOSE – magazynu i portalu branżowego dla twórców sektora kreatywnego.
Wywiady z praktykami, artykuły poradnikowe, analizy, warsztaty. Dołącz do czytelników PURPOSE.
dołącz teraz
Zaloguj się
jeżeli już posiadasz konto.