Justyna Dżbik. Zawód: dziennikarka


Czas czytania 7 minut

Dzień z życia… Justyny Dżbik, dziennikarki Polskiego Radia i Telewizji Polskiej. Codziennie od poniedziałku do piątku w jedynie słusznych godzinach popołudniowych – między 13.00 a 16.00 bierze świat POD LUPĘ w radiowej Czwórce. W TVP Warszawa opowiada o stołecznych atrakcjach kin, klubów, galerii i teatrów w programie „Qadrans Qltury”, a do tego w TVP 2 prowadzi rozmowy na przeróżne tematy w młodzieżowym „Poziomie 2.0”.  

Z wykształcenia jestem... dzienniarką oraz (uwaga!) magistrem komunikacji społecznej. ID WDINP UW rulez! (skrót tylko dla wtajemniczonych).

Wstaję o... barbarzyńskiej zdaniem niektórych porze – 6.00 rano 

Rano piję... obrzydliwą i pozbawioną smaku (a dla mnie najpyszniejszą! kawę rozpuszczalną z morzem mleka 0,5%).

Dzień pracy zaczynam o... jak wiadomo dziennikarz pracuje cały czas. Trudno zatem odnaleźć granicę, gdzie dzień pracy się zaczyna, a gdzie kończy.

Moje najważniejsze narzędzie pracy to... własna paszcza vel gęba + twarz + głos i parę innych stricte człowieczych elementów.

Najwięcej czasu poświęcam na... pracowanie nad koncentracją. Podczas programu na żywo cały czas trzeba uważać, żeby myśli nie pobiegły gdzieś w nieodgadnioną stronę. Najgorzej, kiedy nam „osiołek w głowie nie dobiega jak trzeba…”.

Mój dzień pracy... jest intensywny i wypełniony po brzegi, co do najmniejszej sekundy. 



Obiad zwykle jem o... jadam wczesne bardzo obiady, czyli „lancze” tudzież może nawet „brancze” ok. 11.00, późnej audycja, zadania – nie ma szansy na nic ciepłego. 



Moi klienci to... słuchacze i widzowie – jeśli można nazwać ich klientami.

Najtrudniejsze w mojej pracy to... to, że trzeba mieć zawsze dobry nastój. Nie ma słabszego dnia, chandry, niezadowolenia, smutków – trzeba być zawsze nakręconym, uśmiechniętym i z przytupem. Widzom/ słuchaczom powinien się udzielać optymizm, a nie nos na kwintę. 



To co lubię robić najbardziej to... gadać i śmiać się. 



Początki swojej pracy wspominam... jak poligon wojskowy. Nosisz taśmy za starszymi redaktorami, ślęczysz godzinami szukając oszałamiających tematów, podczas kiedy już wszystko było i jeszcze nikt Cie nie lubi, bo jesteś jego potencjalnym zagrożeniem- prawdopodobnie polujesz na jego miejsce pracy (redakcji „Roweru Błażeja” dziękujemy za chrzest bojowy.

Praca zespołowa to dla mnie... trudna sprawa. Jestem jednak solistką. Teoretycznie zawsze wszystko najlepiej zrobię sama, ale oduczam się tej złej cechy, powtarzając sobie: „ktoś zrobi to inaczej niż ja, nie gorzej – INACZEJ”. Coraz częściej to działa.

Poziom stresu w pracy w skali od 1 do 10 oceniam na... dwadzieścia siedem w porywach do trzydziestu, ale grunt to dystans i da się wytrzymać.

Konkurencja... niech sobie jest. Chyba na razie na kark nikt mi jakoś szczególnie mocno nie dmucha.

Największy sukces... kiedy słuchacz pisze maila, że podoba mu się temat audycji, albo gość dziękuje za ciekawy i profesjonalnie przygotowany wywiad. 



Sen z powiek spędza mi... nic nie spędza. Gdy już sen jest to raczej dokładam wszelkich starań, by sobie grzecznie trwał tych 7-8 godzin.

W domu myślę... sobie: „Jak tu cicho… Super…

Inspiracji szukam... w ludziach. Lubię ludzi. Z każdym człowiekiem można o czymś fajnie pogadać.

Odpoczywam... siedząc w greckiej tawernie na Thassos, albo na Rodos i zajadając pieczoną fetę lub haloumi.

W zawodzie nauczyłam się... wykonywać porządnie na 100% normy swoją robotę, ale nie zawracać sobie głowy rzeczami, które nie leżą w moich obowiązkach. 



Z pewnością nie jest to praca dla... kogoś kto nie lubi ludzi i ich towarzystwa, dla kogoś kto nie lubi zmian i chce podbijać kartę na zakładzie o 8.00, a o 15.45 czeka już gotowy z torebeczką, by przypadkiem nie wyjść sekundę po 16.00.

Moja rada dla zainteresowanych pracą w zawodzie... nie lekceważ żadnego gościa, bo z każdym da się uciąć miłą pogawędkę, bądź trochę psychologiem – staraj się z uwagą podchodzić do każdego rozmówcy, zawsze przygotowuj się do wywiadu – rozmów o „dupie Maryni” mam w mediach aż nadto, fajnie, jeśli w Twojej rozmowie o coś chodzi – jest początek, rozwinięcie i zakończenie.

Gdybym nie pracowała w obecnym zawodzie to byłabym... kiedyś sądziłam, że paleontologiem potem że aktorką, a teraz wiem, że nie ma dla mnie żadnego, innego zawodu na świecie. 



Połączenie kultury i biznesu to dla mnie... bardzo ważna sprawa, której chyba nadal w naszym kraju się nie docenia. Niesłusznie. Co z tego, że artysta stworzy jakieś super dzieło, jeśli nie będzie potrafił go zaprezentować i zareklamować, a potem sprzedać. Zdanie „prawdziwy artysta to głodny artysta” jest wyjątkowo głupie. Prawdziwy artysta to zaradny artysta i taki, który nie boi się „ubrudzić sobie rąk” autopromocją.  Dopóki nie znajdzie menadżera czy mecenasa musi to ogarniać sam.

Polska to dla mnie... po powrotach z zagranicznych wyjazdów do bardziej „cywilizowanych” krajów to dla mnie duże wyzwanie. Nie jest łatwo tu żyć z profesjonalnym podejście do swojej roboty. Ale emigracji nie planuję, więc chyba Polska to dla mnie… naturalne środowisko bycia, życia i działania, nawet gdy czasem ręce opadają.


Z członkami zespołu Audiofeels fot. Wojciech Kusiński


Z Cezikiem, fot. Wojciech Kusiński


Piknik Naukowy Polskiego Radia fot. Wojciech Kusiński


Spotkanie z Krystyną Jandą w ramach starań Warszawy o tytuł ESK 2016


fot. Wojciech Kusiński


Z Mariką fot. Wojciech Kusiński


Źródło: archiwum TVP


Na planie programu Poziom 2.0 TVP 2 - źródło:archiwum TVP