31 października zakończyła się pierwsza edycja międzynarodowej wystawy Łódź Biennale, w której uczestniczyli artyści z Polski i całego świata. Kto nie odwiedził Łodzi w tym okresie, następną okazję bedzie miał dopiero za dwa lata. Tym, którzy chcieliby dowiedzieć się czegoś więcej o tym święcie sztuki, przedstawiamy wywiad z dyrektorem projektu Januszem Głowackim.

Skąd wziął się pomysł na Biennale?

Jeżeli chodzi o samą wystawę to nie jest to pomysł nowy. Po raz pierwszy wystawa tego typu została zorganizowana w 1981 roku i była to Konstrukcja w Procesie, będąca wyrazem solidarności artystów międzynarodowych z artystami polskimi. Idea takich międzynarodowych spotkań w Łodzi niebawem będzie miała tradycję 25 letnią. Oczywiście możemy sięgać jeszcze głębiej bo te związki artystów awangardy polskiej i zagranicznej sięgają czasów przedwojennych, czego dowodem jest kolekcja sztuki nowoczesnej znajdująca się w Muzeum Sztuki, powstała w latach końcu '20 początku '30. Ale będąc bliżej współczesności może należy mówić o Konstrukcji w Procesie, jako o tym pomyśle na międzynarodowy "meeting" artystyczny. Konstrukcja w procesie była organizowana jako pewnego rodzaju warsztat twórczy, a nie tylko wystawa i tą formułę warsztatu zachowuje również Biennale. Dla nas jest to bardzo cenny moment działalności propagującej sztukę, kontakt pomiędzy artystami, artystami a krytykami, sztuką a publicznością, dlatego też Łódź Biennale odbywa się w dwóch odsłonach, pierwszy jest to okres, w którym artyści tworzą swoje prace tutaj na miejscu w Łodzi i drugi - moment udostępnienia wystawy publiczności.



A dlaczego nazwa Łódź Biennale?

Dlaczego Łódź Biennale? Nazwę tę wymyślił chyba Rysiek Waśko. A pomysł narodził się od odrodzenia koncepcji Konstrukcji w Procesie. Patronem tej pierwszej międzynarodowej wystawy była Solidarność, kolekcja, która została wówczas zgromadzona nawet nazywała się "Kolekcją Solidarności". Prezydent Kropiwnicki był inicjatorem przywrócenia Konstrukcji w Procesie w Łodzi. Oczywiście kontynuowanie tego, co było pewnego rodzaju przeszłością wydawało nam się niezasadne, dlatego, że Konstrukcja w Procesie odbywała się na zasadzie pospolitego ruszenia. Zmieniły się u nas zasady funkcjonowania społecznego, zasady ekonomiczne, pewne działania o wiele bardziej się sformalizowały i działanie tak spontaniczne, tak niesformalizowane, jakim była Konstrukcja w procesie właściwie już było niemożliwe, stąd zmiana nazwy. Wybór nazwy Łódź Biennale - no cóż, jest to nazwa nośna, zrozumiała prawie na całym świecie. Oczywiście biennale oznacza coś, co odbywa się, co dwa lata, ale w takim potocznym języku przyjęło się, że biennale to biennale sztuki, stąd wydawało nam się, że nazwa biennale będzie najbardziej odpowiednia. Natomiast Łódź ze względu na to, aby wskazać, że to nie jest biennale polskie, międzynarodowe tylko, że chodzi o Łódź, o to miejsce bądź, co bądź bardzo ważnych tradycji, jeśli chodzi o sztukę nowoczesną w Polsce, na świecie. Trzeba pamiętać, że to, o czym mówiłem, ta kolekcja międzynarodowa sztuki nowoczesnej, która znajduje się w Muzeum Sztuki, była drugą na świecie a pierwszą w Europie muzealną kolekcją sztuki nowoczesnej. Pierwsza powstała w Nowym Jorku o rok wcześniej. Nie mówię o kolekcjach sztuki nowoczesnej prywatnych, bo takie funkcjonowały.

Jak długo przygotowywaliście się do tego projektu?

Prace organizacyjne zaczęły się jeszcze w zeszłym roku. Sama koncepcja wystawy i poszukiwanie miejsca oraz decyzja, co do miejsca, zapadła w końcu zeszłego roku. Natomiast przez prawie rok trwały przygotowania, a zdecydowane działania zaczęły się od momentu wejścia na teren Uniontexu, czyli od czerwca tego roku.

Dlaczego właśnie Uniontex?

To również jedno ze wskazań Prezydenta Kropiwnickiego. W momencie, kiedy się tam znaleźliśmy decyzja zapadła od razu. Jest to miejsce posiadające specyficzną aurę, specyficzny klimat, pewną atmosferę, płyną tam prądy, które stwarzają przyjazny klimat. Oczywiście może to są dość irracjonalne powody, jeżeli jednak chodzi o te racjonalne to są to budynki, pofabryczne, budynki puste bez maszyn łatwe do przystosowania, po trzecie bliskość ulicy Piotrkowskiej, co również nie jest bez znaczenia. Jest to obiekt, który znajduje się niemal w centrum miasta, jest do niego łatwy dojazd niemal z każdej strony. To, co my tam robimy jest również pewną formą ochrony obiektu z jednej strony stwarza to pewne problemy, jeśli chodzi o przebudowy o rewitalizację, ponieważ musi się ona odbywać pod nadzorem konserwatorskim a z drugiej strony jest to pewien atut w momencie starania się o pieniądze, ponieważ realizujemy swoje cele ratując coś, co jest immanentną wartością i ważnym elementem tego miasta. Gdyby te budynki zniszczały były by to niepowetowane straty. Ten kompleks postschaiblerowski jest unikalnym obiektem w Europie. Takich ogromnych kompleksów mieszkalno fabryczno pałacowych nie ma nigdzie indziej tak, więc zachowanie tej urbanistycznej specyfiki jest bardzo ważne dla Łodzi.



Rozmawialiśmy z Emmettem Williamsem (honorowy prezes Stowarzyszenia Muzeum Artystów przyp. red.) mówił o tym, że właśnie specyfika Łodzi fabrycznej, i miejsca gdzie odbywa się biennale, czyli hale pofabryczne oddaje ten jedyny niepowtarzalny charakter Łodzi.

Tak, przy okazji tego biennale udało nam się to zaakcentować w taki bardzo zdecydowany sposób, dlatego że biennale odbywa się trzech blokach ekspozycyjnych jest część międzynarodowa w fabryce, część polska w Pałacu i część łódzka w kamienicy. Tworzy się dzięki temu taka mentalna triada definiująca Łódź. Fabryka, która zbudowała miasto, stworzyła łódzkie pałace i mieszczaństwo czy zwykli obywatele, którzy swoją codzienną pracą budowali to miasto. Udało nam się przy okazji tego biennale bardzo ładnie ten aspekt wyeksponować, co zostało zauważone przez szereg osób odwiedzających biennale.

Czy współpraca z miastem a dokładnie z władzami miasta przebiega akurat przy biennale bardzo dobrze? Chwalicie sobie tą współpracę?

Tak, zdecydowanie mamy dobrą atmosferę, jeśli chodzi o samą koncepcję biennale, jak i działań, które mają być prowadzone między poszczególnymi edycjami, czyli na wszystkie imprezy towarzyszące czy tworzące trzon działalności tego, o czym myślimy, a co docelowo chcemy, aby nazywało się Łódź Biennale.

Kto pracuje przy Biennale?

W tym roku osób bezpośrednio pracujących przy biennale było bardzo niewiele. Najważniejszą postacią, animatorem i osobą dzięki której to Biennale mogło zafunkcjonować w takim wymiarze w jakim zafunkcjonowało, tzn. że mogły przyjechać "gwiazdy", jak również bardzo znani i ważni krytycy, że to odbija się echem w prasie, w ważnej prasie artystycznej, to jest niewątpliwe zasługa Ryszarda Waśko, który poza swoim autorytetem, włożył w przygotowanie tego biennale bardzo dużo fizycznej pracy. Inną osobą, która naprawdę bez reszty poświęciła się organizacji tej wystawy to Adam Klimczak, szef Galerii Wschodniej, który właściwie pracował od samego rana do wieczora, a nawet do późnej nocy na ulicy Tymienieckiego i współpracował z artystami, którzy przyjechali budować swoje prace, jak również w okresie, kiedy biennale jest udostępnione publiczności, również otacza opieką wszystkich odwiedzających. Po za tym mieliśmy bardzo wielu bardzo fajnych, bardzo chętnie pracujących wolontariuszy, tutaj należałoby wspomnieć o Łucji Waśko, córce Ryszarda, która pracowała prawie rok czasu jako wolontariuszka w biurze. I to jest również niezwykle dla nas ważne, że są osoby, które są w stanie tak bez reszty poświęcić się idei, bo jednak, czym innym jest praca za pieniądze, a co innego jest praca dla pewnej idei. Ja nie chcę tu wartościować, bo nie o to chodzi, ale to jest pewna decyzja rezygnacji z całego szeregu swoich innych, prywatnych, może bardziej atrakcyjnych zajęć, które dawałyby większą satysfakcję. Jest to taki bardzo pozytywny przykład pracy młodej osoby przy imprezie, która odbywała się bez większych zgrzytów, ale jednak stwarzała bardzo dużo bardzo realnych trudnych sytuacji. Przy biennale pracowały również inne osoby, należałoby na pewno wymienić Ewelinę Chmielewską związaną z Galerią Wschodnią, Marka Gawrońskiego, Sławka Klimczaka, który z wielkim oddaniem pomagał nam zarówno w tym okresie realizacji wystawy jak i później podczas trwania biennale. Tutaj tych nazwisk można by wymienić wiele, ale nie można pominąć kuratorów, którzy zarówno w przypadku biennale polskiego, Pani Anety Szyłak, jak i biennale łódzkiego, Grzegorza Musiała musieli włożyć wiele pracy nieopłaconej, pracy nie nagradzanej w sposób bezpośredni i to jest bardzo ważne. Również kuratorzy zagraniczni, którzy pracowali bez honorarium, użyczali swojego nazwiska, swojego autorytetu i przyjeżdżali do Łodzi również bezinteresownie, jest to przecież forma pracy, pracy może nie tak ciężkiej, jaką zespół bezpośrednio realizujący biennale musiał włożyć, ale też pracy, która szczególnie na Zachodzie jest bardzo liczona i ceniona.



Obracacie się w środowisku ludzi bardzo młodych. Czy chwalicie sobie prace z młodymi ludźmi?

Tak, ale oczywiście były również osoby młode, które bardzo szybko się zniechęciły, byli jednak i tacy, którzy do dzisiaj przychodzą i pomagają nam w dalszym ciągu. Oczywiście w momencie, kiedy ogłosiliśmy "nabór" wolontariuszy zgłosiło się ich bardzo wielu. W momencie, kiedy się okazało, że praca ta polega nie tylko na hostessowaniu artystów, ale często na fizycznej pomocy, czasem mniejszej, czasem wręcz trudnej pracy fizycznej, to wielu wolontariuszy wycofało się. Ja nie mam żalu, bo na tym polega wolontariat, że każdy szuka swojego miejsca. Jeżeli nie potrafili się w tej sytuacji odnaleźć, to trudno, takie są zasady. Natomiast trzeba podkreślić i to jest dla nas bardzo ważne, że rośnie następne pokolenie ludzi, którzy chcą przy sztuce pracować i to nie koniecznie za wynagrodzenie, są pasjonatami sytuacji kulturotwórczych - używając tu słów górnolotnych.

Powiedz, jak wyglądała i wygląda współpraca z mediami? Czy jesteście zadowoleni z tej współpracy? Czy relacje medialne, które się pojawiały odpowiadały Waszym oczekiwaniom?

Sprawa mediów, to jest sprawa myślę na oddzielną dyskusję. Czy na znacznie szerszą wypowiedź, dlatego, że właściwie w Polsce prasy fachowej, ale takiej prasy fachowej, która by rzeczywiście na bieżąco relacjonowała wydarzenie, nie tylko w sensie dawania sprawozdania z tego co się dzieje, ale podejmowała intelektualny dyskurs z tym, co się prezentuje, praktycznie nie ma. A jeżeli jest tych kilka magazynów, które starają się tę rolę pełnić - czyli chwała im za to, to borykają się z bardzo dużymi problemami finansowymi, raz, ukazują się z dużym opóźnieniem i w związku z tym wszystkie materiały są już zdezaktualizowane, dwa, nie mają możliwości w profesjonalnym prezentowaniu wydarzeń, jak w przypadku Exit'u. Exit jest wydawany w postaci czarno białej gazety co przy relacjonowaniu sztuki, stwarza problem, ponieważ pewnych prac nie da się relacjonować w formie czarno białej, ponieważ zaciera się zupełnie idea.

Jeżeli chodzi o media bardziej popularne, to znów tutaj następuje rozminięcie naszych oczekiwań oraz jak sądzę również ludzi zainteresowanych sztuką. Relacje zamieszczane w gazetach, które się pojawiają, są relacjami bardzo pobieżnymi, nie podejmują problemu. One relacjonują zdarzenie, natomiast nie podejmują problemów, które to zdarzenie ze sobą niesie. Natomiast, jeśli chodzi o media wizualne, to też bardzo różnie to wygląda. Ja zdaję sobie sprawę, że sztuki plastyczne nie są najbardziej atrakcyjne w pokazywaniu w telewizji, myślę jednak, że można znaleźć formułę na relacjonowanie nie koniecznie wystaw, bo to rzeczywiście nie najlepiej wygląda w telewizji, ale można na pewno znaleźć formułę na pokazywanie sztuki. Z drugiej strony zdaję sobie sprawę z tego, że sztuka może nie jest tą dziedziną czy szerzej w ogóle kultura nie jest tą dziedziną najbardziej popularną, na której się zarabia w związku z tym kwestia obudowywania tych programów reklamą i sponsorowania przez różne firmy jest trudne a umieszczanie ich w najlepszym czasie antenowym nie jest opłacalne zarówno, jak się okazuje dla telewizji publicznej, jak i prywatnej. Aczkolwiek tutaj muszę powiedzieć o jednym wyjątku, o TVN, który w przypadku biennale zrobił bardzo interesujący program, który był emitowany w bardzo dobrym czasie antenowym.

Zresztą w bardzo modnym programie "Co za tydzień" w telewizji TVN.

I jak się okazuje można to wydarzenie w atrakcyjnej formie pokazać. Myślę, że jest to trochę szersze zagadnienie, które wymagałoby analizy, w kontekście pewnego przekonania o tym, że sztuka, kultura jest to dziedzina niedochodowa w związku, z czym spycha się ją na margines. Nie chodzi o to, żeby sztuka była dziedziną komercyjną, dziedziną, na której można zarabiać, ale jak pokazują doświadczenia z innych krajów, innych imprez, sztuka czy kultura może być rejonem, w który można inwestować i czerpać z tego zyski.

Pomówmy o pieniądzach. Jak wygląda Wasza współpraca ze sponsorami?

Trudno jest nam znajdować sponsorów. W naszym przypadku, głównym sponsorem tej konkretnej imprezy było miasto Łódź, a w ostatnim momencie Ministerstwo Kultury i Sztuki. Zdajemy sobie sprawę z tego, że my również popełniliśmy pewne błędy za późno zaczęliśmy się o sponsoring starać i to może zarzutowało na tym, że nie udało nam się zebrać tyle pieniędzy ile rzeczywiście było potrzebnych. Natomiast, jeżeli chodzi o zupełnie prywatnych sponsorów, to byli również tacy, którzy w ogóle nie chcieli się ujawnić, dali pieniądze mając pełne zaufanie do tego, co zamierzamy robić, nie żądając za to nic. Jeżeli mówimy o sponsorach, to tutaj rysuje się jeszcze inny problem. Wszystkie działania, sama formuła finansowania wydarzeń kulturalnych powinna iść w kierunku mecenatu, a nie tylko sponsora. Bo w moim mniemaniu sponsor to ktoś, kto daje pieniądze na określoną jednorazową imprezę, natomiast mecenas ma pewną wizję tego, co chciałby realizować w swoim życiu. Może nie znać się dostatecznie na sztuce, może nie mieć dostatecznie dużo czasu, kwalifikacji, w związku z tym powierza realizacje swoich celów innym. I poprzez innych je realizuje. Myślę, że to finansowanie działań kulturalnych powinno iść w tym kierunku, kierunku świadomego mecenatu i wypracowywania sobie związku z pewnymi, czy to zamożnymi osobami, czy to zamożnymi firmami, ale jako mecenatami pewniej wizji kultury, a nie jednorazowego "odpalania" pieniędzy.

Czy w Łódź Biennale jest jednostka zarządzająca? Czy jest tak, że organizacją projektu zajmowali się artyści, którzy tak prawdę mówiąc powinni zajmować się tylko częścią merytoryczną.

Od tej strony rzeczywiście jesteśmy w powijakach i dopiero będziemy taką ekipę ludzi tworzyć. To Biennale pomimo tego, że musiało zafunkcjonować, jak mówiłem na wstępie, na innych warunkach i zasadach niż Konstrukcja w Procesie, to jednak wykonanie było ciągle na poziomie amatorstwa i głównie zajmowali się tym ludzie, którzy są bezpośrednio artystami, bądź pracują w kulturze, ale nie mający kwalifikacji menadżerskich, prawnych, ekonomicznych. To niestety dało o sobie znać w trakcie przygotowywania tej wystawy i to musi się zmienić. Żebyśmy mogli funkcjonować tak jakbyśmy chcieli musimy mieć kadrę specjalistów.

Uważasz, że potrzebne jest podzielenie zadań na część merytoryczną, którą zajmują się kuratorzy, artyści i część zarządzającą, która powierzona jest menadżerom?

Oczywiście, że tak. Przy dzisiejszym poziomie sformalizowania wielu spraw, chociażby kwestia wypełniania wniosków do Unii Europejskiej. Trzeba być naprawdę specjalistą w tej dziedzinie, a w każdym razie mieć bardzo dużą znajomość tematu. Nie sposób jest być omnibusem i znać się na wszystkim. Sztuka nowoczesna bywa niezrozumiana, ponieważ wymaga pewnej specjalizacji. Dzisiejsza sztuka nie operuje obiegowymi pojęciami, nie zajmuje się obiegowymi problemami od tego jest publicystyka. Specjalizacja w dziedzinie sztuki odzwierciedla nasze uwarunkowania społeczne, w jakich żyjemy. Nasze życie wymaga od nas coraz to większej specjalizacji w różnych dziedzinach i w różnych branżach. Przy organizacji takiej wystawy, jaką było Łódź Biennale potrzeba również specjalistów od różnych dziedzin.

W obecnej siedzibie Muzeum Artystów gdzie odbywało się Łódź Biennale, chcecie organizować również inne imprezy.

Taka jest nasza idea, idea Łódź Biennale. Chodzi nam o integracje artystów, integracje ludzi bezpośrednio związanych ze sztukami plastycznymi, ale również integracji z innymi dziedzinami twórczości, integrację z tzw. publicznością. Zależy nam na tym, żeby na Tymienieckiego w siedzibie Biennale mogli funkcjonować ludzie, którzy aktywnie pracują w dziedzinie kultury. Takim przykładem może być tutaj Inscenizacja Antygony w Nowym Jorku Janusza Głowackiego, którą robił Teatr Jaracza na terenach pofabrycznych Uniontexu. Również takim działaniem jest Festiwal Fotografii projektowany na przyszły rok przez Fundację Edukacji Wizualnej. Trochę o innym profilu działalności jest Wasza firma, którą bardzo chętnie u siebie gościmy i chcemy żebyście uczestniczyli w tym, co my robimy, żebyśmy mogli korzystać również z tego, czym Wy się zajmujecie.

Wracając do zagadnienia miasta, czy uważasz, że miasto powinno służyć sztuce?

Generalnie można odpowiedzieć, że tak. Należałoby się jednak zastanowić, co to znaczy służyć sztuce. Żadne miasto nie może opierać się tylko na służeniu sztuce, jedynie bardzo specyficzne miasta mogłyby pozwolić sobie na świadczenie takiego mecenatu. Natomiast na pewno sfera kultury, sfera sztuki jest taką dziedziną, w którą można zacząć inwestować. Pewien fragment strategii rozwoju miasta powinien być nakierowany na kulturę. Jak pokazuje przykład Bilbao w Hiszpanii, miasta które praktycznie niczym szczególnym się nie wyróżniało, nagle stało się miejscem w pewien sposób pielgrzymkowym za sprawa wybudowania tam Muzeum przez Franka O. Gehrego, jednego z najbardziej wziętych i kontrowersyjnych architektów. To spowodowało zainteresowanie tym miastem, dzięki czemu ożywiła się turystyka, handel, hotelarstwo, różnego rodzaju sfery usług. Dobrym przykładem może być również Biennale Weneckie, obroty z tytułu tego wydarzenia są kilkukrotnie wyższe w stosunku do nakładów, jakie się ponosi przy samej jego realizacji. To jest przykład, z którego należy korzystać. Wracając do tego czy miasto powinno być opiekunem sztuki, na pewno tak. Łódź powinna stawiać na poczynania artystyczne, plastyczne, filmowe, które w Łodzi mają miejsce, mają ten "background" w postaci czasu minionego. Powrócę tu ponownie do perełki, jaką jest kolekcja w Muzeum Sztuki oraz takie nazwiska jak Polański, Strzemiński, Kobro, nazwiska związane z Łodzią, które jednocześnie są znaczące w kulturze światowej.

Czy uważasz, że Łódź mogłaby stać się miastem kultury współczesnej?

Łódź jest pewnego rodzaju fenomenem. Łódź nie ma tego zaplecza w postaci kultury "starożytnej", nie mamy zabytków kultury minionej. Tak się składa, że od przedwojny ta Łódź, która niby nie ma zaplecza w sensie tradycji kulturalnej, dzięki temu mogła stać się miastem kultury nowoczesnej, progresywnej, awangardowej. Myślę, że to należałoby kontynuować. Stawiać nawet na te najbardziej kontrowersyjne formy sztuki, jakie się pojawiają.

Czy można powiedzieć, że tworząc projekt, jakim jest Łódź Biennale przyczyniacie się do zmiany myślenia o Łodzi? Czy Łódź stanie się miastem, w którym dzieją się te najważniejsze wydarzenia związane ze sztuką nowoczesną?

Tak byśmy chcieli, bo tak rozumiemy swoją rolę. My jako zespół realizujący biennale, zajmujemy się tą najbardziej aktualną sztuką, czyli tą sztuką, która dzieje się dosłownie dzisiaj, nie odwołujemy się do przeszłości. Wyznaczamy ramy sztuki nowoczesnej i tak rozumiemy Biennale, nie chodzi nam o pokazywanie rzeczy, które zostały uznane, zaakceptowane. Chodzi nam o pokazywanie tego, co artysta aktualnie robi.

Czy znasz ludzi, którzy zafascynowani są Łodzią, przyjeżdżają tu systematycznie?

Chociażby wspomniany tutaj Emmett Williams, który podkreśla, że Łódź ma w sobie coś niezwykłego. Zresztą ludzie, którzy przyjeżdżali na to biennale podkreślali, że Łódź ma swój niepowtarzalny klimat. Byli też tacy, którzy powracają, jeden z artystów przyjechał z rowerem, znakomicie poruszał się po mieście i chwalił sobie swój pobyt tutaj. Myślę, że coś w tym mieście jest. Ja również przyjechałem do Łodzi ze względu na sztukę nowoczesną, ze względu na Muzeum Sztuki, wiele lat mieszkam w Łodzi i pracuję dla niej.

Łódź to miasto, w którym jest dużo fabryk, fabryk nietętniących już życiem. Czy uważasz, że kultura może rozwijać się w tych miejscach, nie w muzeach, galeriach, ale właśnie na terenach pofabrycznych?

Dzisiaj ktoś zadał mi pytanie, czy sądzę, że takie miejsca jak Tymienieckiego czy Stocznia w Gdańsku to, mogą stać się konkurencyjne dla supermarketów, do których chodzimy całymi rodzinami, na spotkania towarzyskie. Myślę, że tak, ludzie zaczną odczuwać potrzebę obcowania ze sztuką, przeżywania rzeczy nowych. Sztuka współczesna nie operuje estetyką, nie chodzi się dla przyjemności oka czy bardzo wysublimowanych relacji, które zaczynają pomiędzy przedmiotami istnieć. Myślę, że sztuka współczesna jest naładowana pewną energią, która przekazywana jest ludziom i to jest najistotniejsze, nie jest to ten aspekt kontemplacyjny raczej energetyzujący. Myślę, że po to ludzie będą przychodzić, bez względu na to, jak bardzo będą zaangażowani w problematykę samej sztuki. Rozmawiając z ludźmi odwiedzającymi to Biennale okazuje się, że bardzo duży procent to ludzie, którzy nie mają tak zwanego przygotowania, jeżeli chodzi o sztukę nowoczesną, a odbierają bardzo pozytywnie wszystkie dziwactwa najnowszej sztuki.

Jeżeli chcielibyśmy porozmawiać o rozwoju kulturalnym społeczeństwa to jesteś optymistą?

Myślę, że tak, ale jest to zagadnienie do rozwiązania dla socjologów. Artystów przybywa, być może jest to związane ze spadkiem zapotrzebowania na siłę roboczą w dziedzinie wytwórczości dóbr materialnych. Z jednej strony mówi się o pracoholiźmie, z drugiej jednak dąży się do tego, aby mieć jak najwięcej wolnego czasu, czyli pracujemy bardzo dużo, ale mamy również dużo wolnych dni i tutaj ludzie chcą coś ze sobą zrobić. Myślę, że zajmowanie się twórczością z lepszym lub gorszym skutkiem, jest na pewno momentem kreacji własnej osobowości i to jest to, co powoduje, że sztuka jest tak atrakcyjna i cieszy się zainteresowaniem i powodzeniem. Dlatego przybywa ludzi, którzy czynnie zajmują się sztuka. Uważam, że zacznie również przybywać ludzi, którzy będą sztukę odbierać. Nie chce tu mówić o konsumpcji, dzisiaj trudno mówić o konsumpcji sztuki, bo sztuki nie da się skonsumować, może to się jedynie odbyć na zasadzie odbioru pewnej energii. I myślę, że właśnie o to chodzi.

Dziękuję bardzo za rozmowę.