Wybór drogi artystycznej na współczesnym rynku sztuki nie jest prosty. Ogromna konkurencja, różnorodność działań, trudne warunki finansowania - wszystko to powoduje, że artyści chętnie tworzą grupy czy stowarzyszenia artystyczne. Wzajemne wspomaganie się i wspólne projekty pomagają, zwłaszcza młodym artystom, rozpocząć drogę twórczą.

Od najwcześniejszych czasów, kiedy sztuki piękne traktowano jeszcze jak rzemiosło, artyści zrzeszali się w warsztatach, wspólnie wznosząc i dekorując pogańskie świątynie lub chrześcijańskie kościoły. W średniowieczu życie sztuki organizowało się wokół cechów i strzech budowlanych. Początek nowej ery związany był z nową koncepcją artysty – jednostki genialnej, wyrastającej ponad resztę społeczeństwa. Cały okres nowożytny, aż do wieku XIX, to czasy indywidualnych warsztatów. Niektóre z nich były wręcz fabrykami artystycznymi, jednak nawet jeśli w obrębie warsztatu współpracowało wielu twórców, to ich pracę firmował swoim nazwiskiem główny twórca. Tak było w przypadku Rubensa, w którego pracowni malował jeden z najwybitniejszych barokowych portrecistów Antoni Van Dyck, a także Jakub Jordaens, który czynił to nawet wtedy, kiedy był już dość znanym artystą. Powód? Łatwiej było sprzedać obrazy sygnowane warsztatem Rubensa. Artyści współpracowali więc ze sobą, podporządkowując się najwybitniejszej jednostce.

Wraz z nadejściem XIX w. zmieniły się warunki funkcjonowania sztuki i w związku z tym sytuacja artystów. Pojawił się nowy mecenat, powiększył się rynek sztuki, nastąpiła pewna demokratyzacja sztuki, coraz więcej osób z nią obcowało. Wystawy obrazów oglądały tłumy, na paryskich salonach pojawiały się dziesiątki tysięcy widzów. Jednak sama organizacja rynku sztuki była całkowicie opanowana przez salonowe Jury. Ono właściwie decydowało o karierach artystycznych. Każdy, kto w sposób nowatorski podchodził do sztuki, był odrzucany. Nie wszyscy mieli tyle samozaparcia, co Edward Manet, aby samotnie walczyć o swoje malarstwo. Większość wolała robić to wspólnie. Z takich pobudek powstał ruch impresjonistyczny, choć już wcześniej artyści zrzeszali się we wspólnoty artystyczne, reprezentujące podobne widzenie sztuki. Przykładem mogą być Barbizończycy, Nazareńczycy czy Prerafaelici.

Twórcy czuli potrzebę wspólnego działania, jednak grupy zawiązywali najczęściejjako ludzie młodzi. Kiedy osiągali cele artystyczne, ich drogi na ogół się rozchodziły. Praca na własny rachunek była tak pociągająca, że wspólnoty artystyczne mogły przetrwać jedynie kilka lat. Tak było w przypadku impresjonistów, nabistów, grup Die Brücke czy Der Blaue Reiter. Szybko rozeszły się drogi twórców spod znaku Cabaret Voltaire czy Formistów polskich.

Wiek XX to czas, w którym najczęściej pojawiały się grupy o charakterze wspólnoty ideowej. Szczególnie widoczne jest to w obrębie sztuki modernistycznej, ale nie tylko. Jeśli spojrzeć na sztukę dwudziestolecia międzywojennego w Polsce, okaże się, że kształtowały ją głównie grupy artystyczne. I to po obu stronach barykady – nowoczesności i konserwatyzmu. Z jednej strony “Blok”, “Praesens”, “a.r.”, “Artes”, “Grupa Krakowska”, z drugiej – “Rytm”, “Bractwo św. Łukasza”, “Ład” czy “Ryt”. W tych przypadkach chodziło o wspólny ideowy bój o wyznawane wartości artystyczne. Razem łatwiej było walczyć o nie i ich bronić.

Cały wiek XX obfitował w różne formy grupowych działań artystycznych. Były one usankcjonowane zarówno oficjalnym statutem grupy, jak też tworzone ad hoc, jako wspólnoty nieformalne, działające w obrębie pełnej wolności twórczej. Wydaje się, że potrzeba wspólnego działania najbardziej widoczna jest wtedy, kiedy istnieje wspólny przeciwnik, któremu łatwiej przeciwstawiać się w grupie. W ramach demokratycznego, otwartego społeczeństwa, w którym wolność jednostki jest wartością nadrzędną, takie działania są znacznie rzadsze. Widać to było w Polsce w czasie przemian ustrojowych na początku lat 90., kiedy po grupowych działaniach z lat 80. nastąpił całkowity rozpad środowisk artystycznych. Oczywiście nie znaczy to, że w ogóle nie powstawały grupy i związki twórcze, ale to działania indywidualne stały się domeną lat 90. Ciekawe jednak, że w ostatnim czasie znów w Polsce stały się modne działania grupowe. Czy to oznacza, że pojawił się jakiś wspólny przeciwnik? A może jest to tylko potrzeba bycia razem?