Gdańsk jest przykładem miasta, w którym ludzie kultury tworzą nowe instytucje, opierając się na historii jego kultury. W taki sposób powstał Gdański Teatr Szekspirowski. Jego twórca - Pan Jerzy Limon - opowiada nam o trudnościach, z którymi borykał się od 1991 roku, ale przede wszystkim o sukcesach i planach na przyszłość.

W lutym tego roku został powołany Gdański Teatr Szekspirowski — skąd pomysł na właśnie taki teatr?

Powołana została instytucja o nazwie Gdański Teatr Szekspirowski, natomiast idea budowy takiego teatru powstała znacznie wcześniej, zainicjowana przez Fundację Theatrum Gedanense. Nawiązuje ona do jednej z najwspanialszych kart z dziejów kultury Gdańska, jakim był działalność zawodowych aktorów angielskich w tym mieście w latach 1600–1660. Tak się złożyło, że to właśnie Gdańsk stanowił centrum ich działalności i jeszcze za życia Szekspira grano tu jego sztuki. Również w Gdańsku około 1610 roku zbudowano pierwszy publiczny teatr na terenie Rzeczpospolitej, wzorowany na jednym z teatrów londyńskich (Teatr „Fortune”). Teatr przetrwał blisko 200 lat, wielokrotnie przebudowywany i modernizowany. Rozebrano go na początku XIX wieku, kiedy wzniesiono Teatr Miejski (na jego miejscu stoi dziś Teatr Wybrzeże). Z takiej tradycji zrodziła się więc idea budowy teatru „elżbietańskiego” w Gdańsku. Teatr nie ma jednak być wierną rekonstrukcją, ma też być dostosowany do wymogów techniki teatralnej i potrzeb inscenizacyjnych XXI wieku. Z tego powodu umieścimy w nim trzy sceny — elżbietańską, włoską (czyli pudełkową) oraz tzw. theatre in the round (czyli scenę centralną, z widzami otaczającymi ją ze wszystkich stron). Dzięki temu teatr sprosta wymaganiom dzisiejszych twórców teatru.

Sam pomysł zrodził się już w 1991 roku, więc musiał Pan długo czekać. Co przez ten czas się działo? Na jakie trudności Pan natrafił?

Trudności było bardzo wiele i nie sposób je tu wyliczyć. Ostatnio mieliśmy protest towarzystwa, któremu nie podoba się projekt teatru. Wydaje się, że naszym błędem było zaczynanie działalności bez jakichkolwiek środków finansowych — straciliśmy parę lat zanim udało nam się pozyskać fundusze na zatrudnianie ludzi, urządzenie biura, wyprodukowanie materiałów informacyjnych itd. Sporo czasu zajęło też dotarcie do sponsorów. W każdym razie w sensie organizacyjnym nabraliśmy rozpędu po 2 czy 3 latach i od razu przystąpiliśmy do konkretnych działań. Dzięki przychylności władz miasta otrzymaliśmy ziemię, wystąpiliśmy o zmianę planu zagospodarowania przestrzennego i rozpoczęliśmy rozmowy z architektami.
Równolegle, nie czekając na rozpoczęcie budowy, zaczęliśmy organizować Gdańskie Dni Szekspirowskie, które po paru latach przerodziły się w Festiwal. Właśnie mieliśmy jego XIII edycję.
Uregulowania formalno-prawne dotyczące ziemi bardzo się przedłużyły, więc dopiero w 2004 roku mogliśmy ogłosić międzynarodowy konkurs na projekt architektoniczny. Wygrał włoski architekt — Renato Rizzi. Kolejne 3 lata zabrały nam prace projektowe, a także zmiana planu zagospodarowania przestrzennego. I wówczas stanęliśmy przed problemem finansowania całości inwestycji. Fundacja nie miała środków, by finansować wielomilionowe wydatki, związane choćby z przygotowaniem budowy. Z kolei samorządy nie były skore do finansowania inwestycji, która miałaby pozostawać w prywatnych rękach (czyli Fundacji). Stąd zrodził się pomysł powołania instytucji kultury.

Czy nie myślał Pan o prywatnym teatrze? Jaka jest różnica między prywatną a państwową instytucją kulturalną?

Fundacja mogłaby prowadzić teatr „prywatny”, ale niestety nie miała środków na inwestycję. W Polsce nie ma prywatnych instytucji kultury! Przynajmniej w rozumieniu obowiązujących przepisów. Instytucja kultury musi być powołana przez administrację państwową lub samorządy. Innej możliwości nie ma, a rzeczywiste instytucje kultury powołane i zarządzane przez osoby prywatne, stowarzyszenia czy fundacje uznaje się „jednostki” prowadzące działalność kulturalną, a nie „instytucje kultury”. Dlaczego? Dlatego, że w przeciwnym razie, to znaczy jeśli wszystkie „prywatne” działania kulturalne uznać za instytucje, w myśl prawa samorządy musiałyby je dotować.
Widzimy więc, że nierówne traktowanie wynika nie z jakości tworzonych działań kulturalnych, lecz z przepisów prawa, które nadal patrzy na „prywatne” jako na potencjalne zło. Od lat przygotowywana jest nowa ustawa o instytucjach kultury, ale jakoś nie może ona ujrzeć światła dziennego. Ustawa o współpracy samorządów czy administracji państwowej z sektorem prywatnym jest tak niedobra, że jeśli dobrze wiem, prawie nikt z niej nie korzysta. Instytucja kultury działająca w ramach istniejącego prawa musi być przypisana do „organizatora”, co powoduje pewne ograniczenia w swobodzie jej działań. Z jednej strony ma osobowość prawną, z drugiej zaś traktowana jest w niektórych urzędach jako ich „jednostka” wewnętrzna, to znaczy część urzędu.
Może to powodować rozmaite konflikty, a także narzuca pewne utrwalone interpretacje kodeksu pracy czy księgowości, których nie ma instytucjach prywatnych. Ale, w końcu, znaczna część środków finansowych to pieniądze publiczne, które wymagają specjalnej troski.

Od lutego jest Pan również dyrektorem Gdańskiego Teatru Szekspirowskiego — w jaki sposób teatr działał przez ten czas? Nadal czekają Państwo na jego budowę?

Nie czekamy na „budowę”, która ma do nas przyjść, lecz inicjujemy i realizujemy szereg zadań umożliwiających jej rozpoczęcie. Jako GTS otrzymaliśmy bardzo znaczące wsparcie finansowe ze strony obu samorządów, dzięki czemu mamy środki na tzw. wkład własny w aplikacji o pieniądze unijne. A te są w gestii Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego, które w tym roku ogłosiło konkurs na dofinansowanie inwestycji w dziedzinie kultury. Tak więc złożyliśmy wniosek i teraz czekamy na decyzję. Trwają prace projektowe (projekt wykonawczy), pracę kończą archeolodzy, ogradzamy teren, przekładamy rury, kable itp. Decyzja w sprawie dofinansowania zapadnie wiosną i jeśli otrzymamy fundusze, ruszamy w przyszłym roku. Niezależnie od inwestycji rozwijamy szeroką działalność edukacyjną i artystyczną.

Proszę jeszcze opowiedzieć o Festiwalu Szekspirowskim — czy teraz będzie on związany z Teatrem? Jego tegoroczna edycja już się odbyła, ale czy w związku z istnieniem Gdańskiego Teatru Szekspirowskiego była inna niż dotychczas?

Festiwal Szekspirowski jest teraz organizowany wspólnie przez Gdański Teatr Szekspirowski i Fundację. Fundacja nadal przekazuje znaczące środki finansowe na działania artystyczne i edukacyjne. Zajmuje się też szukaniem nowych źródeł finansowania i nowych sponsorów. W niektórych wypadkach środki unijne są niedostępne dla instytucji innych niż pozarządowe, więc tu współpraca jest wręcz nieodzowna. Dzięki współpracy Festiwal nabiera rozmachu, a od przyszłego roku planujemy, że wyjdzie poza Trójmiasto — wystąpiliśmy bowiem z ofertą do większych miast regionu, by pokazać tam niektóre przedstawienia festiwalowe. A wszystko w powiązaniu z działaniami edukacyjnymi, które również obejmują cały region.
Nie zmieniamy formuły artystycznej festiwalu, który ma być przeglądem nie tylko nowości czy mody, poprzez Szekspira pokazujemy różne sposoby mówienia o świecie i sztuce. Uważam, że o naszej atrakcyjności decyduje właśnie różnorodność. Nie chcemy zasklepiać się w jednym nurcie, akurat modnym wśród krytyków. Ponadto, nasz festiwal jest ważnym wydarzeniem edukacyjnym, w którym co roku uczestniczą setki młodych ludzi. To przyszli widzowie naszego teatru.