Rozmowa z Mateuszem Wojciechowskim, członkiem Zarządu Stowarzyszenia Zespołu Pieśni i Tańca Ziemia Bydgoska. W Zespole od 10 lat.

Jak to się stało, że Zespół Pieśni i Tańca Ziemia Bydgoska prezentował polską kulturę ludową w Chinach?

Największe ukłony i podziękowania za realizację tego przedsięwzięcia już na samym wstępie należą się Prezesowi i Kierownikowi Artystycznemu ZPiT Ziemia Bydgoska — Pani Elżbiecie Kornaszewskiej-Rogackiej. Dzięki jej wytrwałości i ciężkiej pracy udało się nam odwiedzić Kraj Środka. Tak naprawdę, pomysł samego wyjazdu pojawił się już kilka lat temu. Nasz zespół od wielu lat odwiedza miasta partnerskie Bydgoszczy, czyli Reggio Emilia (Włochy), Patras (Grecja), Wilhelmshaven i Mannheim (Niemcy), Kragujevac (Serbia) czy Pitesti (Rumunia). Te wizyty okazały się bardzo owocne zarówno w zacieśnieniu kontaktów z miastami partnerskimi, jak i wymianie kulturalnej.
Bydgoszcz i Ningbo są miastami partnerskimi od 2005 roku. Zespoły z Ningbo prezentowały swoje umiejętności między innymi podczas Bydgoskich Impresji Muzycznych (BIM), a w 2009 roku zespół teatralny z Ningbo zawitał do Bydgoszczy na zaproszenie Urzędu Miasta. Nasz zespół został zaproszony na zorganizowany wieczór integracyjny, podczas którego mieliśmy okazję bliżej poznać naszych gości z partnerskiego miasta. To był chyba ten impuls, który spowodował podjęcie przez nas konkretnych decyzji. Przygotowaliśmy oferty i wzięliśmy udział w konkursach ofert organizowanych przez Urząd Miasta Bydgoszczy i Urząd Marszałkowski. Środki finansowe udało nam się uzyskać z obu tych instytucji. Urząd Miasta Ningbo natomiast poprzez kontakt z UM Bydgoszczy zaoferował ZPiT Ziemia Bydgoska swoją gościnę. Zaczęły się przygotowania…

Jakie przygotowania, poza mozolnymi próbami, poprzedzały Wasz wyjazd?

Przede wszystkim gromadzenie środków. Wspomniane wcześniej wygrane konkursy otworzyły nam drogę. Uzyskaliśmy z nich ok. 50% potrzebnych pieniędzy. Resztę trzeba było pozyskać od sponsorów. Jako że jesteśmy Stowarzyszeniem, nie jesteśmy dotowani. Prócz tego braliśmy udział w wielu koncertach, biesiadach i stanowiliśmy oprawę artystyczną imprez okolicznościowych.
Prawda jednak jest taka, że gdyby nie sponsorzy, o wyjeździe nie mielibyśmy nawet co marzyć. Ponad 100 tysięcy złotych to była suma, którą musieliśmy uzbierać. Przelot samolotem, wizy, upominki i uszycie specjalnych lekkich toreb na stroje. Wszystko wiązało się z ogromnymi kosztami, gdyż jechaliśmy dużą, 36-osobową grupą. Co więcej, trzeba było zorganizować się logistycznie, jeśli chodzi o bagaże. Jak doskonale wiesz, limit bagażu to 20 kg na osobę. Jechaliśmy w 36 osób, więc wolno nam było zabrać 720 kg. Same stroje ważyły ponad 300 kg…
Gdy byliśmy już prawie pewni, że wszystko się uda tak jak zaplanowaliśmy, przyszedł czas na wyjazd do Gdańska do konsulatu celem wyrobienia wiz — mieliśmy nadzieję, że otrzymamy bezpłatne. Mimo długich i bardzo napiętych negocjacji z panem konsulem nie udało się ich uzyskać. Znowu potrzebowaliśmy pieniędzy. Brakującą kwotę trzeba było wyłożyć z własnych kieszeni. Było jednak warto. Jeszcze teraz, jak przypomnę sobie moment lądowania w Szanghaju, przechodzą mnie dreszcze. To było to uczucie, które wynagrodziło miesiące ciężkiej pracy całego Zespołu.

 

Czy zainteresowanie pawilonem polskim na EXPO 2010, a w szczególności Waszymi występami było duże?


Jak najbardziej. Dla Chińczyków Polska to kraj egzotyczny, a kultura i folklor są bardzo odmienne od tego, co znają i kultywują. Wzbudzaliśmy ogromne zainteresowanie naszą odmienną urodą, która przyciągała wzrok mieszkańców. Zwłaszcza osoby o blond włosach nie mogły uchronić się od fleszów aparatów. Nie musieliśmy nawet przebierać się w stroje [śmiech].
Podczas samych występów czuliśmy ogromną przychylność i aprobatę ze strony widza. Na scenie czuje się, czy odbiorca jest zainteresowany, podoba mu się to, co widzi. Wtedy koncertuje się zupełnie inaczej. A my mieliśmy jeszcze asa w rękawie. Przygotowaliśmy chińską piosenkę — „Molihua”, którą na koniec każdego koncertu wykonywała jedna z naszych koleżanek. Reakcja publiczności przerosła nasze oczekiwania. Chińczycy byli pod ogromnym wrażeniem, a po koncertach czekali aż będziemy szli do autokaru, żeby jeszcze raz podziękować, podać rękę, zrobić zdjęcie. Wspaniałe uczucie.

Spotkały Was jakieś ciekawe sytuacje? Na Waszej stronie internetowej wspomniano o dogłębnej kontroli przy wejściu na wystawę?

Sytuacji ciekawych było mnóstwo. Życzę Ci, żebyś miała kiedyś okazję sama się o tym przekonać. Trudno opisać to, co się widzi, co się czuje podczas pobytu w Chinach. Egzotyka i odmienność na każdym kroku, chyba tak należy to skwitować. Poczynając od samego klimatu. Temperatura powyżej 40°C, a wilgotność powyżej 90%. Powietrze o specyficznym, niedającym się opisać zapachu. Posługiwanie się pałeczkami podczas posiłków, które przynajmniej na początku sprawiało sporo trudności. Samych potraw również nie sposób porównać do kuchni polskiej.
Poza tym miejsca, które zwiedziliśmy wielokrotnie zapierały nam dech w piersiach. Najstarsza na świecie biblioteka prywatna w Ningbo, ogromna fabryka fortepianów czy wyjazd na plażę, na której z piasku usypane były budowle wielkości samochodów, a przy tym wykonane tak precyzyjnie, że ciężko było nam uwierzyć, że to piasek, póki nie dotknęliśmy.
A wracając do kontroli przy wejściu na wystawę. Faktycznie, każdy z nas został przeszukany. Mnie na przykład zabrano scyzoryk, który nieopatrznie miałem w kieszeni. Kontrolowani oczywiście nie byliśmy tylko my, ale każdy, kto wchodził na wystawę. Na bezpieczeństwo podczas wystawy Chińczycy kładli bardzo duży nacisk. Sceny podczas naszych koncertów otoczone były wojskowymi, a dopiero za nimi stali widzowie.

Jak oceniasz polski pawilon na tle pawilonów innych krajów? Który z nich podobał Ci się najbardziej?

Polski pawilon cieszył się bardzo dużym zainteresowaniem. Zainteresowanie to bardzo łatwo można było zmierzyć poprzez długość kolejki przed każdym z pawilonów. Jeśli chodzi o Polskę, to na pewno była w ścisłej czołówce. Na mnie natomiast największe wrażenie wywarł pawilon rosyjski. Był po prostu baśniowy, człowiek czuł się jak w bajce, jak w Nibylandii… Zresztą samo EXPO robi niesamowite wrażenie. Jest po prostu największe i najdroższe. Zupełnie odrębne miasteczko, z własną infrastrukturą i wszystkimi placówkami, zbudowane na okres 6 miesięcy — niesamowite. Możliwość występowania w takim miejscu, z racji rangi imprezy, była dla nas wielką nobilitacją.

 

Odbyliście wiele oficjalnych spotkań. Co było ich głównym celem i rezultatem?


Spotkaliśmy się z władzami miasta Ningbo, przedstawicielami Uniwersytetu, dyrektorem Teatru Wielkiego w Ningbo i z Konsulem Generalnym RP w Szanghaju. Głównym celem większości spotkań było zacieśnienie współpracy między Bydgoszczą a Ningbo. Dużo się od siebie nauczyliśmy, a na pewno jeszcze więcej nauczymy, ponieważ współpraca między naszymi miastami rozwija się bardzo dobrze. Chińczycy byli do nas bardzo przyjaźnie nastawieni, a warunki, które nam zapewnili, przerosły nasze najśmielsze oczekiwania.
Wiele spotkań było niezaplanowanych, organizowanych na ostatnią chwilę, po to tylko, żeby podziękować i chwilę porozmawiać. Były również spotkania mniej oficjalne, z zespołem baletowym, który poznaliśmy już podczas ich wizyty w Bydgoszczy, czy z zespołem muzycznym z Ningbo, który gościł w Bydgoszczy podczas BIM-u (Bydgoskie Impresje Muzyczne).

Czy Wasza wizyta zaowocowała nowymi znajomościami, perspektywami dalszej, szerszej współpracy?

Na pewno tak. Znajomości z przedstawicielami Ningbo nie są może nowe, bo trwają już od 5 lat. Z pewnością jednak po naszej wizycie uległy one zacieśnieniu. Dla nas, jako dla Zespołu, największym zaszczytem i osiągnięciem były 2 koncerty na EXPO 2010 oraz koncert w Teatrze Wielkim w Ningbo z udziałem władz miasta oraz Konsula i Wicekonsula RP w Szanghaju. Jak już wcześniej powiedziałem, EXPO jest największe, rzadko który zespół ma okazję tam wystąpić.
Dostaliśmy również zaproszenie do Konsulatu w Szanghaju, z którego z wielką przyjemnością skorzystaliśmy. Cały wyjazd zaowocował przede wszystkim zbliżeniem się dwóch kultur. Podczas naszych koncertów reprezentowaliśmy polskie zwyczaje ludowe oraz tańce i pieśni ze wszystkich regionów Polski. My natomiast na każdym kroku mieliśmy okazję obserwować, jak wygląda życie w Chinach. Wierzę, że nie była to nasza ostatnia wizyta w Kraju Środka. Są już nawet plany na następny wyjazd, ale na razie nie chciałbym jeszcze o tym mówić.

Rozmawiała: Agnieszka Furmańczyk

Zespół Pieśni i Tańca Ziemia Bydgoska
http://www.ziemiabydgoska.bydgoszcz.pl