Znamy się już dosyć długo. Kiedy po raz pierwszy przyszedłem do AOK z propozycją realizacji wystawy w Kanadzie był rok 2001, następnie była realizacja projektu"Twoimi Oczami - przewodnik artystyczny po Polsce". Grzegorz, pracujesz w Akademickim Ośrodku Inicjatyw Artystycznych, pracowałeś w AOK (Akademicki Ośrodek Kultury).

Tak AOK został połączony z Ośrodkiem Inicjatyw Artystycznych Teatrem 77 i przyjął tą nową nazwę, która działa od kwietnia tego roku.

Powiedz jakie stanowisko tutaj zajmujesz?

Jestem starszym specjalistą.

Dzisiaj chciałbym porozmawiać z Tobą jednak o Stowarzyszeniu Promocji Studenckiej którego jesteś współtwórcą.

Stowarzyszenie powstało w 1993 roku, założone przez grupę studentów z Wydziału socjologicznego Uniwersytetu Łódzkiego. Na początku wszystko skupiało się przy organizacji koncertów w Klubach na Lumumbowie. Około 1994 działalność zamarła a restauracja nastąpiła od 97 roku.

Jesteś absolwentem...

Wydziału Socjologiczno-Ekonomicznego Uniwersytetu Łódzkiego, Socjologia Kultury, Socjologia Sztuki i Animacja Kulturalna.

Ciekawy Wydział? Czy te studia pomogły ci odnaleźć się w takim rynkowym podejściu do kultury i jak wiedza wyniesiona z tego wydziału pasuje do realiów, które mamy teraz?

O dziwo typowe przygotowanie do tego typu pracy. Przy organizacji przedsięwzięć kulturalnych sama idea, pomysł jest sprawą oczywistą ale nieodzowna ich część - marketing, kwestie związane z prawem autorskim, zarządzanie - są często pomijanymi zagadnieniami na  kierunkach artystycznych. Z moich studiów wyniosłem więcej informacji na temat samej organizacji podmiotów pomagających artystom.

Wiem, że w ramach Stowarzyszenia prowadzicie bardzo intensywną działalność związaną z wykorzystaniem środków unijnych.

Tak, ostatnio jest taka koniunktura (uśmiech). Organizujemy wymiany międzynarodowe,  seminaria tematyczne. Pierwsze były Warsztaty Parateatralne „Mowa Ciała” z Grekami, Portugalczykami i Litwinami, ostatnie, na początku marca, seminarium European Youth Highway z Hiszpanami, Niemcami i Brytyjczykami, mające na celu zbudowanie sieci kontaktów z grupami z którymi do tej pory współpracowaliśmy.

Czy z tego co robisz w Stowarzyszeniu można się utrzymać i żyć?

Stowarzyszenie Promocji Studenckiej jest organizacją non-profit, nie możemy więc zarabiać żadnych pieniędzy. Działanie w Stowarzyszeniu jest dobrą odskocznią, zdobywaniem wiedzy, kapitałem który z czasem się przydaje. Ale spotkałem się też z takim podejściem kiedy starałem się o pracę w pewnej firmie, że fakt prowadzenia stowarzyszenia nie był mile widziany. Nie wiem z czego to wynika... Ale generalnie takie doświadczenie pomaga, bo zdobywa się dużą wiedzę. Jest to co prawda kosztem własnego czasu i rodziny.

No właśnie do tego też chciałem nawiązać. Czy łączenie tych funkcji prezesa stowarzyszenia i pracownika AOIA nie koliduje z życiem rodzinnym.

Taka praca pochłania mnóstwo czasu i z tego względu powstają różne problemy. Myślę, że nie jestem tu jedyny. Nie pracujemy od godziny do godziny, nie da się tego zamknąć w ramy czasowe. Bez względu czy w stowarzyszeniu czy w pracy w AOIA. Uświadomiłem sobie ostatnio, że pomimo tego że organizowaliśmy różne wyjazdy na terenie całego kraju to tak naprawdę nie miałem wakacji od dwóch lat. Ponieważ taki wyjazd, pomimo że, w przyjemne miejsce, z fajnymi ludźmi, jest jednak pracą. Nie można sobie pozwolić na pełen relaks.

Czy wynagrodzenia za realizację projektów są dla ciebie satysfakcjonujące? Menadżer wyższego szczebla, którym ty niewątpliwie też możesz się nazwać gdyż zarządzasz dużymi przedsięwzięciami o dużych budżetach powinien przecież zarabiać relatywnie dużo…

Z takimi wynagrodzeniami są pewne problemy. To są dotacje celowe. Można oczywiście część tych pieniędzy przeznaczyć na gratyfikację za koordynację, pracę przy projekcie, ale są to niewielkie sumy biorąc pod uwagę to, że pełna realizacja projektu zajmuje kilka miesięcy.

Chciałbym się dowiedzieć w takim razie czy poświęcanie czasu, pieniędzy, na realizację projektów ma sens gdy nie ma z tego odpowiedniego wynagrodzenia. Czy menadżer kultury jest naiwniakiem, który realizuje tylko i wyłącznie swoje pasje czy można być menadżerem kultury i zarabiać pieniądze? I w jaki sposób to zrobić bo to jest pytanie które nurtuje większość osób.

Myślę, że można. Problem w tym, aby przekonać urzędników w tym kraju, że zarabianie pieniędzy nie jest grzechem i oduczyć ich przeliczania tego na godziny. Czyli jakość, a nie ilość. Praca takiego menadżera opiera się na samodzielnej organizacji czasu. Niestety jesteśmy przyzwyczajeni do tego, że organizator imprez działa charytatywnie albo pracuje w jakimś domu kultury. Nawet osoba pełna dobrych chęci po prostu w pewnym momencie nie ma z czego żyć.

I zaprzestaje tej działalności, ponieważ nie ma się za co utrzymać.

Tak. I jest to sytuacja korupcjogenna.

Funkcjonowanie kultury można podzielić na trzy obszary, inicjatywy podejmowane przez instytucje samorządowe, państwowe, organizacje pozarządowe i firmy prywatne. Który sektor powinien realizować tych projektów najwięcej?

Powinny się nawzajem wspierać.
A samorządy nie powinny traktować organizacji pozarządowych jak konkurencji lecz jak partnerów

A jak organizacje pozarządowe działają ze sobą w regionie? Czy działają na wspólne dobro czy konkurują ze sobą?

Za mało jest współpracy. Wszyscy razem wspólnie powinniśmy kreować wizerunek regionu i miasta. Dam taki prosty przykład. Organizujemy od kilku lat wraz z samorządami studenckimi i organizacjami z terenu całego kraju międzynarodowy w zasadzie obóz studencki dla około tysiąca osób, tam każde miasto odpowiada za jakąś dziedzinę. Jedno miasto za logistykę, inne za kwestie związane z ochroną, inne za program, etc. My przez kilka lat odpowiadaliśmy za program. Nikt z organizatorów  imprezy nie operuje nazwami organizacji czy nazwiskami, mówi się przykładowo: „...Łódź robi program...”, „Idź do ludzi z Wrocławia – oni za to odpowiadają...” itd. Jest to wystawianie świadectwa miastu. Nie mogę zrozumieć więc dlaczego nasze miasto broni się przed promocją miasta poza naszym miastem. Promocja Łodzi tylko w Łodzi dla mnie jest niewystarczająca. Każdy projekt, który nie odbywa się na terenie miasta przestaje interesować nasze władze.

Mieszkam w Łodzi od 17 lat, wychowałem się na Pomorzu Zachodnim, przyznaje na początku nie lubiłem tego miasta. Lecz teraz mogę stwierdzić, że jest to moje miasto, żyje tu i lubię to je coraz bardziej. Z każdym dniem. To miasto ma swój urok, ma duszę, czego jak zauważyłem niektóre miasta nie posiadają.

Powiedz dlaczego jest tak niska wiara w możliwość zdobycia funduszy europejskich? I dlaczego biorąc pod uwagę możliwości absorpcja tych środków jest tak niska?

Osoby które zaczynają od wielkich projektów nie mając nic, mają mniejsze szanse, wymogiem wielu funduszy jest udział własny. Jest to „ból” podejrzewam większości pozarządówek. A dlaczego nie wierzy się? Bo po prostu nie chce się ludziom uczyć! Model ustawicznego kształcenia jest u nas obcy. A jeżeli nie potrafimy czegoś zrobić, czegoś osiągnąć – zaniżamy tego wartość. O ile pamiętam, w psychologii nazywa się to „metodą kwaśnych winogron”.

A pisanie wniosków? Ty to robisz sam, nie korzystasz przecież z żadnych usług zewnętrznych czy firm.

Nie. Czasami konsultuję wnioski z Regionalnym Centrum Informacji Europejskiej, i to o dziwo w Białymstoku a nie w Łodzi. (śmiech). A to dziwne, przecież mamy Instytut Europejski o dużej renomie.

Czyli robisz projekty sam? Piszecie merytorykę, wypełniacie tabelki, budżety.

Jako Stowarzyszenie robimy wszystko sami. Staramy się pomysł dopasować do odpowiedniego funduszu i piszemy.

Czy wy jako Stowarzyszenie jesteście otwarci na różnego rodzaju projekty i wspieracie ludzi którzy chcieliby wejść do Was i zrealizować swój pomysł?

Tak, oczywiście. Powiem więcej jeżeli taki projekt dojdzie do skutku, osoba - pomysłodawca nie musi być nawet członkiem Stowarzyszenia, dostanie pełną pomoc i to on, jeżeli projekt okaże się sukcesem, zbiera cały splendor. My tylko pomagamy. Uważamy, że osoby które osiągną sukces pociągną za nim i Stowarzyszenie. A sprowadzanie wszystkich cudzych sukcesów poszczególnych osób do jednego mianownika firmy organizacji czy partii, pachnie bzdurą i totalitaryzmem.

A korzystacie ze środków prywatnych, sponsorów?

Tak. Chcieliśmy w tym miejscu podziękować Pani Małgorzacie Badowskiej – wspiera nas od kilku lat przy organizacji Akademickiej Jesieni Jazzowej. To jest ewenement mimo wszystko ponieważ jest to osoba fizyczna a nie podmiot prawny. A co do firm - jest takie przysłowie "z biednym nie da się zrobić interesu" czyli jeśli ludzie nie mają pieniędzy to i firmy mniej chętniej przyjmują rolę sponsora. Takie mam wrażenie ale nie jestem ekonomistą.

Ale jesteś praktykiem i wydaje mi się że praktykom funkcjonuje się zdecydowanie łatwiej niż teoretykom, jeżeli chodzi działalność tego typu.

Tak, myślę że z wiatrakami walczy się tylko raz. Walka z wiatrakami na dłuższą metę nie ma sensu. Pierwsze uderzenie może coś zmienić. Przykład - wpływ polityki na kulturę. Możemy pytać dlaczego politycy ustawiają kwestie kulturalne, dlaczego w ośrodkach w naszym mieście dyrektorzy zmieniają się w zależności od władzy politycznej ale sytuacja jest jaka jest i czasami trzeba się z nią pogodzić.

Ostatnia rzecz - jak widzisz swoją przyszłość w tej działalności, czy zamierzasz coś zmieniać, rozwijać? Gdzie się widzisz za 10 lat?

Bardzo trudne pytanie. Prawdę mówiąc nie wiem, zupełnie nie wiem. Grunt żeby było coraz lepiej. Powtarzam jeszcze raz w Łodzi brak jest wspólnego lobbingu, brak prezentacji na zewnątrz miasta.

Może dlatego że jesteśmy za blisko Warszawy?

„Za blisko Warszawy” to  problem dla inwestorów, czy robić interes w Łodzi czy w Warszawie. Myślę że Łódź mogłaby być centrum artystycznym. Spotykając Warszawiaków dowiaduję się że lubią przyjeżdżać do Łodzi aby się pobawić, Nie ma tego wyścigu szczurów, a miasto ma duszę. Ta niewielka odległość może okazać się pomocna.

Dziękuję za rozmowę.

Grzegorz Olszewski jest menadżerem i animatorem kultury, prezesem Stowarzyszenia Promocji Studenckiej w Łodzi.

Wyraź swoją opinię na FORUM