Wywiad z Hanną Nillson, BYGGSTUDIO

Rozmawiała 
Paulina Piotrowska

Zdjęcia
dzięki uprzejmości BYGGSTUDIO

Strona www: LINK





Któż z nas nie marzył w dzieciństwie o domku na drzewie? Z całą pewnością marzyły o nim Hanna Nillson i Sofia Østerhus — założycielki Byggstudio — skandynawskiego studio projektowego funkcjonującego od 2006 roku. Stworzony przez nie projekt „The Tree Cafe” to mobilna kawiarnia pozwalająca na bujanie w obłokach — zarówno dzięki huśtawkom zwieszających się z koron drzew, jak i nieziemskim naparom i delicjom.

Pomysł stworzenia mobilnej kawiarni instalowanej czasowo w przestrzeni miejskiej jest niezwykle oryginalny. Jaka jest jego geneza?

Hanna Nillson:
Został on stworzony w ramach naszej wystawy w ArkDes (centrum architektury i projektowania) w Sztokholmie, gdzie zaprezentowałyśmy różne pomysły i szkice dotyczące miejsc spotkań w parkach i na łonie natury w Sztokholmie.

The Tree Cafe to projekt, w którym zwraca się uwagę na detale. Budulcem siedzisk i drabin są różnego rodzaju drzewa, a serwowane napoje i delicje bazują na darach lasu. Nie bez znaczenia pozostaje też sceneria przyrodnicza, w której „otwierana” jest herbaciarnia. Kierowałyście się intuicją, czy jest to efekt posiadanej przez Was wiedzy botanicznej?

Nie mamy żadnej konkretnej wiedzy botanicznej, a przynajmniej nie miałyśmy jej wtedy. Detale były częścią pomysłu, aby być jeszcze bliżej drzew i dowiedzieć się więcej na ich temat.

W jaki sposób mieszkańcy Sztokholmu zareagowali na tak niecodzienny event?

Wydaje mi się, że ludzie byli zaciekawieni naszym pomysłem, że wywoływał on uśmiech na ich twarzach. Podejrzewam, że marzeniem z dzieciństwa wielu z nas było spędzać czas na drzewie. Dla większości dorosłych minęło dużo czasu od wspinaczki na drzewo.

Projekt ruszył w 2012 roku. Czy nadal jest kontynuowany i czy jego zasięg przekroczył granice Sztokholmu?

Organizowałyśmy go w Danii, również podczas festiwalu Roskilde. Zarówno ja, jak i Sofia byłyśmy na urlopie macierzyńskim od zeszłego roku, ale mamy plan, aby ponownie rozpocząć organizowanie projektu w różnych miejscach.

Czy tak innowacyjny pomysł przyniósł wymierne korzyści finansowe?

Miałyśmy szczęście otrzymać dofinansowanie z budżetu wystawy, organizując kawiarnię po raz pierwszy. Wykonanie mebli kosztuje, oczywiście, ale reszta nie jest droga.

Czy mogłyby Panie dać kilka wskazówek, w jaki sposób można zrealizować podobny projekt w innym kraju? Czy The Tree Cafe wiązał się z dużą ilością formalności i pozwoleń, które trzeba było uzyskać?

Potrzebne jest pozwolenie od miasta, które najprawdopodobniej jest właścicielem drzewa. Rozpoczynając projekt, udało nam się spotkać bardzo otwarty umysł leśniczego. Miejsce, w którym stworzyłyśmy pierwszą kawiarnię, należało do króla Szwecji. Tam pozwolono nam „wybrać dobre drzewo”. To było bardzo miłe uczucie chodzić i wybierać wspaniałe drzewo. Czy jest trudno? Wszystko zależy od postawy ludzi, którzy wydają pozwolenia.

Chlubą krajów skandynawskich jest fakt, że zieleń odgrywa ważną rolę w przestrzeni miejskiej. Jakie ma ona znaczenie dla Was jako Norweżki i Szwedki? A jaką wartość ma natura w pracach Byggstudio?  

Zieleń stanowi naprawdę dużą część powierzchni naszych państw i jest również bardzo mocno obecna w naszych miastach. Zmiany pór roku są tutaj silne i doświadczamy ich tak mocno, jak część naszej codzienności. Interesuje nas relacja człowieka do natury i środowiska, ponieważ dotyka ona pytania, w jaki sposób chcemy żyć i jak możemy poprawić nasze środowisko.

Pochodzicie z różnych krajów i w nich żyjecie. Jak to się stało, że założyłyście wspólnie biuro i jak wygląda prowadzenie go z dwóch miast: Sztokholmu i Oslo?

Uczyłyśmy się w tym samym czasie w Duńskiej Akademii Królewskiej – School of Design i zrealizowałyśmy wtedy wiele wspólnych projektów. Wraz z ukończeniem szkoły pomysł stworzenia studio pojawił się naturalnie, ponieważ miałyśmy wiele wspólnych pomysłów i ideałów. Nie chciałyśmy pracować w dużej agencji w Kopenhadze. Sofia przeniosła się do Sztokholmu, a kiedy kilka lat później wróciła do Oslo, znałyśmy się od dziesięciu lat i miałyśmy kilku przychylnych nam klientów. I tak też współpracujemy nadal, codziennie przez e-mail, telefon i skype. Myślę, że praca w dwóch rożnych krajach jest bardzo inspirująca i pozwala uzyskać dostęp do różnych scen z naszej branży.

Co teraz dzieje się w Byggstudio? Czy możecie opowiedzieć nam o projekcie, nad którym aktualnie pracujecie?

Myślę, że dzieje się kilka ciekawych rzeczy. Właśnie zakończyłyśmy pierwszą z serii prac dla nowych przedszkoli w Sztokholmie i projektujemy system oznakowania na wyspie Utøya w Norwegii. Jesienią rozpoczniemy prace nad projektowaniem oznakowania nowego domu kultury w Tumba w Sztokholmie.



Wywiad z Katarzyną Kędzior, Domowa Piekarnia

Rozmawiała 
Weronika de Oliveira

Zdjęcia 
archiwum Domowej Piekarnii

Strona www: LINK





Co zainspirowało Panią do stworzenia Domowej Piekarni?

Obserwacja. Wspomnienia z dzieciństwa. Chęć zmiany i zatrzymania zmian, które w moim odczuciu idą w złym kierunku. 
 
Z jakimi reakcjami spotyka się inicjatywa Domowej Piekarni? Czy Pani sklep internetowy cieszy się dużym zainteresowaniem?

Projekt Domowej Piekarni zaczął się od projektu społecznego i głównie na tym się opiera. Zorganizowałam warsztaty dla 100 mieszkańców gminy, w której mieszkam. Każdy z uczestników otrzymał zestaw w prezencie. Chętnie znalazłabym fundusze, aby projekt mógł być przeprowadzony w pozostałych gminach w powiecie. W Kotlinie Kłodzkiej stopa bezrobocia sięga 28 procent i doskonale zdawałam sobie sprawę, że chcąc zrealizować projekt w 100 procentach, muszę znaleźć na to fundusze. Zrealizowałam go dzięki Spółdzielczej Grupie Bankowej w ramach konkursu „Spółdzielnia pomysłów” na portalu Społecznik 2.0. 
Sklep internetowy pojawił się w związku z zapytaniami ludzi z miasta. Chętnie bowiem sprawiliby taki prezent swoim bliskim. Sklep cieszy się zainteresowaniem, ale traktuję to jako dodatek. 

Pani projekt zawiera aspekt ludyczny, pieczenie chleba jest tu zabawą. Czy może to zwiększyć zainteresowanie ludzi zdrową żywnością? Czy sądzi pani, że Domowa Piekarnia ma realną szansę na przywrócenie zwyczaju pieczenia chleba na wsiach?

Pieczenie chleba, jak i gotowanie, działanie w kuchni, zachęca do zabawy, zachęca do integracji międzypokoleniowej w przyjemny, naturalny sposób. Każdy może się tu czymś wykazać. 
Zaczęłam od swojego podwórka. Chciałam wszczepić w ludziach zdrowe nawyki żywieniowe i zwrócić uwagę na to, co jedzą i co kupują. Moda na zdrowe odżywianie tutaj dopiero zaczyna docierać – świadomość tego co jem. Kilka miesięcy po przeprowadzeniu warsztatów cały czas docierają do mnie informacje, że ludzie pieką, eksperymentują z mąkami, dodatkami, że wymieniają się zakwasem. Niektórzy pieką dwa razy w tygodniu, niektórzy dwa razy w miesiącu, niektórzy okazjonalnie. Najważniejsze jest to, że przywróciłam wspomnienia. Każda z tych osób pamięta jak ich mamy, babcie piekły. Zależy mi, aby tradycja pieczenia chleba przeżyła. I czuję, że tak będzie.

Czy według Pani Polacy przywiązują wagę do tego, co jedzą? Czy ekologiczna żywność staje się popularna w naszym kraju?

Ludzie w miastach tak. Są świadomi, są cały czas bombardowani informacjami z przedrostkiem slow live, slow food, eko. Mam wrażenie, że jest już mały przesyt w takim natężeniu informacji, ale zapotrzebowanie jest. Ludzi z miasta stać na to, by wydać więcej pieniędzy na produkty z certyfikatem. Bywają na festiwalach kulinarnych, co jest w dobrym tonie. Jednak będąc na takich imprezach, odnoszę wrażenie, że zapominamy o prostym, smacznym, wiejskim jedzeniu oczarowani oryginalnymi potrawami otoczonymi odpowiednią oprawą marketingową. Problem polega na tym, że zapominamy o wiejskich korzeniach i nie mamy świadomości tego, że dostać świeże mleko, jajka na wsi jest problematyczne. I z tym powinniśmy walczyć. By wieś nam nie umarła. Może brzmi to pompatycznie, ale do tego to wszystko zmierza.

Chleb w polskiej tradycji jest ważnym elementem o symbolicznym znaczeniu. Czym dla Pani jest chleb – z czym się kojarzy?

Mi kojarzy się z prababcią, z latem spędzanym na wsi jako dziecko. Chleb jest dla mnie miłym wspomnieniem. Obecnie jest sposobem na przełamywanie barier międzyludzkich.
 
Co spowodowało, że zdecydowała się Pani porzucić miasto i przenieść się na wieś? Czy stanowiło to duże wyzwanie? Jak odnalazła się Pani w nowym otoczeniu?

Cały ten miejski pęd nigdy nie był dla mnie. Wiecznie narzekałam, że mi źle, i czułam się cały czas spięta. Miasto, mimo że przepełnione jest ludźmi, mi kojarzy się z samotnością. Będąc na wsi, wychodzę na łąkę, spotykając jedynie sarny; samotności nie odczuwam. Czuję, że jestem w odpowiednim miejscu. Tutaj czas płynie całkowicie inaczej, bardziej w zgodzie z naturą. Mi to bardzo odpowiada.

http://www.domowapiekarnia.com