Czytaj
TEMAT | Prosto od rolnika
2020-03-22
Czas czytania 7 minut
Czy kupując warzywa zastanawiacie się nad ich jakością? Zadajecie sobie pytanie skąd pochodzą? Kto się nimi zajmował? Czy są zdrowe? Czy zależy Wam na szybkim, kompleksowym zakupie w sklepie wielobranżowym? A może tęsknicie za smakiem marchewki z dzieciństwa, jaką jedliście na wsi? Jeżeli tak, i dodatkowo możecie poświęcić chwilę na zaplanowanie zakupów na tydzień, to polecamy warzywa prosto od rolnika. Z rodzinnego gospodarstwa Jany. O tym, jak wygląda praca w gospodarstwie warzywnym, opowiada nam Paulina Jany.
Gospodarstwo Jany
Gospodarstwo warzywne na wsi, prowadzone przez rodzinę, to chyba wyzwanie? Dlaczego Pani jako przedstawicielka młodego pokolenia nie uciekła do miasta, tylko została ,,na roli"?
Zgadzam się, że jest to duże wyzwanie, taki rodzaj działalności, który mimo że prowadzimy i kontrolujemy, często jest niezależny od nas. Praca ta jednak nieustannie napędza do aktywności, rozwijania pasji, a przede wszystkim uczy dużej pokory. Wyzwanie, które przynosi tyle korzyści i cały czas doskonali człowieka, po prostu warto przyjąć [uśmiech]. To nie do końca jest tak, że jako młoda osoba, która mieszka na wsi i pracuje w gospodarstwie, skupiam się tylko i wyłącznie na tym i z tego schematu nie wychodzę. Nie mam też na celu udowadniać, że w tej kwestii istnieją pewne wypracowane stereotypy, które w znaczny sposób odbiegają od rzeczywistości. Tak, gospodarstwo warzywne jest moją pracą, pasją, dużą częścią życia, w którą wkładam serce i energię. Pracuję też zawodowo w zupełnie innej branży. Często mnie tak zwyczajnie ciągnie do miasta, które również bardzo lubię. Staram się w tym wszystkim znaleźć złoty środek, choć czasem nie jest to łatwe, póki co jakoś mi się udaje.
Jak wygląda rok ,,produkcji" w gospodarstwie?
Nasz plan rocznych działań prezentuje się bardzo schematycznie. Od wiosny rozpoczyna się uprawa ziemi, na przełomie kwietnia i maja sadzimy sadzonki warzyw, pod koniec czerwca pojawiają się pierwsze zbiory ogórków, fasoli szparagowej, pomidorów i trwają do końca września. Potem przychodzi pora na wykopki ziemniaków, w październiku i listopadzie wycinamy kapustę. Od listopada sortujemy zebrane warzywa i przechowujemy je do kolejnej wiosny.
Największą konkurencją dla lokalnych rolników są sieci sklepów, które oferują tanie, umyte, popakowane warzywa. Jednak na waszym przykładzie widzę, że ceny ekologicznej żywności nie odbiegają tak bardzo od tych sklepowych i można jeść zdrowe warzywa, nie wydając za wiele.
Zdajemy sobie sprawę, że sieci dużych sklepów oferują powierzchownie ładny, a przede wszystkim tani towar, do którego klient przywykł i którego też oczekuje. Często jednak nie mamy świadomości, że za wypolerowaną, atrakcyjną cenowo marcheweczką, z której robimy dziecku zupę lub surówkę, kryje się sztuczny, pełen nawozów, bezwartościowy produkt. Czasy, w których żyjemy, nie sprzyjają zdrowej żywności, ale w dużej mierze to nasz wybór, jak będziemy odżywiać się, funkcjonować. Wiadomo, że ceny produktów ekologicznych, naturalnych są wyższe, ale jest to całkowicie zrozumiałe, mając na uwadze proces i rodzaj produkcji. Jednak w przypadku naszych warzyw ceny nie odbiegają aż tak drastycznie od tych ,,sklepowych". Najważniejsze jest dla nas zadowolenie klienta i zdajemy sobie sprawę, że poza jakością, która mimo wszystko powinna być na pierwszym miejscu, niezmiernie istotna jest również cena. Jakość zawsze będzie więcej kosztować, jednak staramy się, żeby nasze warzywa poza tym, że są zdrowe i smaczne, były również przystępne cenowo.
Dlaczego uprawiane przez was warzywa są lepsze od tych z supermarketu?
Ubiegamy się o certyfikat ekologiczny, który przyznawany jest oddzielnie na każde warzywo, dlatego też jesteśmy zobligowani dokładać wszelkich starań, żeby uprawiane przez nas warzywa nie były w żaden sposób ,,wspomagane". Tylko wtedy klient ma gwarancję, że je zdrowy, naturalny produkt, pozbawiony sztucznych nawozów.
Pamiętam czasy, kiedy po warzywa, jajka i wędzone mięso jeździliśmy do mojej babci na wieś kujawsko-pomorską. Teraz coraz mniej znajomych osób mówi mi, że zaopatruje się w jedzenie ,,prosto ze wsi", a jak chce zjeść coś zdrowego, to udaje się do sklepu ekologicznego. Niestety, ceny w takich sklepach są bardzo wysokie, a warzywa często powiędłe, bo nie sprzedają się. Czy dostarczacie warzywa do sklepów ekologicznych? Jakich macie odbiorców?
Dostarczamy warzywa zarówno do ekologicznych sklepów, bazarów, jak i indywidualnych klientów. Z punktami ekologicznymi mamy wyłącznie pozytywne doświadczenia i te, z którymi współpracujemy, funkcjonują bardzo dobrze, mają duże grono stałych klientów i nieustannie się rozwijają. Coraz więcej z nas zaczyna doceniać dobry, zdrowy produkt i chętnie korzysta z takich punktów, które stają się stałym, zaufanym miejscem do zakupu wartościowych rzeczy.
Jak byłam w Kanadzie, to pierwszy raz w życiu spotkałam się z samodzielnym zbieraniem owoców na farmie. Ciocia, u której mieszkałam, zabrała mnie na kilka różnych, podmiejskich farm, na których samodzielnie zbierałyśmy czereśnie, truskawki, borówki... Każdy, kto przyjechał, dostawał koszyczek, wsiadał na przyczepkę do traktora, zawożony był na środek farmy i zbierał, ile chciał, przy okazji w cenie mógł zjeść tyle owoców, ile żołądek przyjął... Cena była mniej więcej taka jak w supermarkecie, no ale jaka dodatkowa atrakcja w samodzielnym zbiorze. Czy myśli Pani, że u nas też może się takie rozwiązanie przyjąć?
Jeśli chodzi o samodzielne zbiory owoców, to faktycznie spotkałam się już z tego typu ,,akcjami", nawet nieopodal mojej miejscowości, jest to super sprawa, zarówno dla plantatorów, jak i klientów.W naszym gospodarstwie akurat nie ma możliwości stosowania tego typu praktyk ze względu na rodzaj upraw (przy warzywach takie zbiory jednak mniej się sprawdzają), ale jeśli byłoby to korzystne dla dwóch stron, to życzymy powodzenia i niech takie działania rosną w siłę.
Rozmawiała Maja Ruszkowska-Mazerant
Zdjęcia: PURPOSE
Gospodarstwo Jany
ul. Marii Konopnickiej 59, 98-405 Galewice
tel.: 668 300 962
e-mail: jozef-jany@wp.pl
ZOBACZ: Facebooktel.: 668 300 962
e-mail: jozef-jany@wp.pl
Gospodarstwo warzywne na wsi, prowadzone przez rodzinę, to chyba wyzwanie? Dlaczego Pani jako przedstawicielka młodego pokolenia nie uciekła do miasta, tylko została ,,na roli"?
Zgadzam się, że jest to duże wyzwanie, taki rodzaj działalności, który mimo że prowadzimy i kontrolujemy, często jest niezależny od nas. Praca ta jednak nieustannie napędza do aktywności, rozwijania pasji, a przede wszystkim uczy dużej pokory. Wyzwanie, które przynosi tyle korzyści i cały czas doskonali człowieka, po prostu warto przyjąć [uśmiech]. To nie do końca jest tak, że jako młoda osoba, która mieszka na wsi i pracuje w gospodarstwie, skupiam się tylko i wyłącznie na tym i z tego schematu nie wychodzę. Nie mam też na celu udowadniać, że w tej kwestii istnieją pewne wypracowane stereotypy, które w znaczny sposób odbiegają od rzeczywistości. Tak, gospodarstwo warzywne jest moją pracą, pasją, dużą częścią życia, w którą wkładam serce i energię. Pracuję też zawodowo w zupełnie innej branży. Często mnie tak zwyczajnie ciągnie do miasta, które również bardzo lubię. Staram się w tym wszystkim znaleźć złoty środek, choć czasem nie jest to łatwe, póki co jakoś mi się udaje.
Jak wygląda rok ,,produkcji" w gospodarstwie?
Nasz plan rocznych działań prezentuje się bardzo schematycznie. Od wiosny rozpoczyna się uprawa ziemi, na przełomie kwietnia i maja sadzimy sadzonki warzyw, pod koniec czerwca pojawiają się pierwsze zbiory ogórków, fasoli szparagowej, pomidorów i trwają do końca września. Potem przychodzi pora na wykopki ziemniaków, w październiku i listopadzie wycinamy kapustę. Od listopada sortujemy zebrane warzywa i przechowujemy je do kolejnej wiosny.
Największą konkurencją dla lokalnych rolników są sieci sklepów, które oferują tanie, umyte, popakowane warzywa. Jednak na waszym przykładzie widzę, że ceny ekologicznej żywności nie odbiegają tak bardzo od tych sklepowych i można jeść zdrowe warzywa, nie wydając za wiele.
Zdajemy sobie sprawę, że sieci dużych sklepów oferują powierzchownie ładny, a przede wszystkim tani towar, do którego klient przywykł i którego też oczekuje. Często jednak nie mamy świadomości, że za wypolerowaną, atrakcyjną cenowo marcheweczką, z której robimy dziecku zupę lub surówkę, kryje się sztuczny, pełen nawozów, bezwartościowy produkt. Czasy, w których żyjemy, nie sprzyjają zdrowej żywności, ale w dużej mierze to nasz wybór, jak będziemy odżywiać się, funkcjonować. Wiadomo, że ceny produktów ekologicznych, naturalnych są wyższe, ale jest to całkowicie zrozumiałe, mając na uwadze proces i rodzaj produkcji. Jednak w przypadku naszych warzyw ceny nie odbiegają aż tak drastycznie od tych ,,sklepowych". Najważniejsze jest dla nas zadowolenie klienta i zdajemy sobie sprawę, że poza jakością, która mimo wszystko powinna być na pierwszym miejscu, niezmiernie istotna jest również cena. Jakość zawsze będzie więcej kosztować, jednak staramy się, żeby nasze warzywa poza tym, że są zdrowe i smaczne, były również przystępne cenowo.
Dlaczego uprawiane przez was warzywa są lepsze od tych z supermarketu?
Ubiegamy się o certyfikat ekologiczny, który przyznawany jest oddzielnie na każde warzywo, dlatego też jesteśmy zobligowani dokładać wszelkich starań, żeby uprawiane przez nas warzywa nie były w żaden sposób ,,wspomagane". Tylko wtedy klient ma gwarancję, że je zdrowy, naturalny produkt, pozbawiony sztucznych nawozów.
Pamiętam czasy, kiedy po warzywa, jajka i wędzone mięso jeździliśmy do mojej babci na wieś kujawsko-pomorską. Teraz coraz mniej znajomych osób mówi mi, że zaopatruje się w jedzenie ,,prosto ze wsi", a jak chce zjeść coś zdrowego, to udaje się do sklepu ekologicznego. Niestety, ceny w takich sklepach są bardzo wysokie, a warzywa często powiędłe, bo nie sprzedają się. Czy dostarczacie warzywa do sklepów ekologicznych? Jakich macie odbiorców?
Dostarczamy warzywa zarówno do ekologicznych sklepów, bazarów, jak i indywidualnych klientów. Z punktami ekologicznymi mamy wyłącznie pozytywne doświadczenia i te, z którymi współpracujemy, funkcjonują bardzo dobrze, mają duże grono stałych klientów i nieustannie się rozwijają. Coraz więcej z nas zaczyna doceniać dobry, zdrowy produkt i chętnie korzysta z takich punktów, które stają się stałym, zaufanym miejscem do zakupu wartościowych rzeczy.
Jak byłam w Kanadzie, to pierwszy raz w życiu spotkałam się z samodzielnym zbieraniem owoców na farmie. Ciocia, u której mieszkałam, zabrała mnie na kilka różnych, podmiejskich farm, na których samodzielnie zbierałyśmy czereśnie, truskawki, borówki... Każdy, kto przyjechał, dostawał koszyczek, wsiadał na przyczepkę do traktora, zawożony był na środek farmy i zbierał, ile chciał, przy okazji w cenie mógł zjeść tyle owoców, ile żołądek przyjął... Cena była mniej więcej taka jak w supermarkecie, no ale jaka dodatkowa atrakcja w samodzielnym zbiorze. Czy myśli Pani, że u nas też może się takie rozwiązanie przyjąć?
Jeśli chodzi o samodzielne zbiory owoców, to faktycznie spotkałam się już z tego typu ,,akcjami", nawet nieopodal mojej miejscowości, jest to super sprawa, zarówno dla plantatorów, jak i klientów.W naszym gospodarstwie akurat nie ma możliwości stosowania tego typu praktyk ze względu na rodzaj upraw (przy warzywach takie zbiory jednak mniej się sprawdzają), ale jeśli byłoby to korzystne dla dwóch stron, to życzymy powodzenia i niech takie działania rosną w siłę.
Rozmawiała Maja Ruszkowska-Mazerant
Zdjęcia: PURPOSE
Cały artykuł jest dostępny bezpłatnie dla naszych zarejestrowanych czytelników.
ZAREJESTRUJ SIĘ
Zyskujesz bezpłatny dostęp do wszystkich treści PURPOSE – magazynu i portalu branżowego dla twórców sektora kreatywnego.
Wywiady z praktykami, artykuły poradnikowe, analizy, warsztaty. Dołącz do czytelników PURPOSE.
dołącz teraz
Zaloguj się
jeżeli już posiadasz konto.