ARTYKUŁ | Praktyka vs. szkoła


Czas czytania 11 minut

Artykuł pierwotnie opublikowany w 2016 roku.

Autor: Artur Zaguła – historyk sztuki, dr hab. nauk technicznych, wykładowca akademicki, prof. uczelni, z-ca dyrektora ds. rozwoju, Instytut Architektury i Urbanistyki, Politechnika Łódzka.

Współczesny świat jest pełen paradoksów. Z jednej strony mamy niespotykaną w historii inwigilację i próby kontrolowania społeczeństwa, z drugiej zaś walkę o totalną wolność jednostki. W wielu innych obszarach jest podobnie. Z jednej strony formalne wykształcenie jest podstawą kariery zawodowej, z drugiej zaś jest duża liczba osób bez kierunkowego wykształcenia, które doskonale radzą sobie na rynku.

Bardzo dobrze widać to w takiej dziedzinie, jak film czy moda. Jest coraz więcej aktorów, którzy nie skończyli szkoły filmowej, a stają się gwiazdami telewizyjnych seriali, kina, a nawet teatru. Mamy także coraz więcej celebrytów (a raczej celebrytek), którzy nie tylko projektują stroje dla siebie, ale nawet tworzą całe kolekcje. Dlatego zasadne staje się pytanie: czy formalne, kierunkowe wykształcenie jest niezbędne, aby być biegłym w danej dziedzinie?

Tom Dixon / foto: Peer Lindgreen

W artykule tym chciałbym zająć się projektowaniem i przedstawić kilku znanych designerów, którzy mimo braku kierunkowego wykształcenia, zdołali nie tylko znaleźć dla siebie miejsce na tak trudnym rynku, ale nawet przebić się do czołówki. Wśród najbardziej znanych można wymienić Raymonda Loewy’ego, Tibora Kalmana czy Toma Dixona, natomiast spośród projektantów mody można przywołać Coco Chanel, Michaela Korsa czy Alexandra Wanga. Podałem przykłady projektantów należących do różnych pokoleń, tak aby wskazać, że zarówno dawniej, jak i dziś tego rodzaju przypadki są możliwe. Co prawda przed II wojną światową takie kariery były znacznie bardziej powszechne, ponieważ szkolnictwo w zakresie projektowania nie było jeszcze w pełni rozwinięte. Dzisiaj, przy szerokiej ofercie edukacyjnej i dziesiątkach, a nawet setkach tysięcy absolwentów różnych szkół projektowania, trudniej jest zrobić karierę w tej dziedzinie. Nadal jest to jednak możliwe, ponieważ decydują w tej branży nie tylko wyuczone umiejętności, ale także kreatywność i innowacyjność, których trudno nauczyć się w tradycyjnych szkołach.

Raymond Loewy, choć w Polsce mało znany, jest jednym z najważniejszych projektantów w historii. Amerykanie zwykli twierdzić, że każdy obywatel tego kraju musiał się w swoim życiu zetknąć z produktami projektowanymi bądź konsultowanymi z firmą Loewy’ego. Tysiące przedmiotów, od szczoteczki do zębów do stacji orbitalnych, a także znaków firmowych i opakowań, wyszło z jego pracowni, na zawsze zmieniając życie Amerykanów. Pracował dla takich firm, jak Coca Cola, Lucky Strike, US Mail, Exxon, BP, Shell, Spar, Studebaker, Greyhound, Skylab i wiele innych. Jego najważniejszą zasadą życiową była MAYA (skrót od angielskiego Most Advanced Yet Acceptable) – co oznacza: najbardziej zaawansowane, ale akceptowalne. Bez wątpienia dewiza ta nie wypłynęła z nauki w szkole, ale z obserwacji rzeczywistych potrzeb i rynku. Loewy twierdził, że poczucie smaku dorosłej publiczności nie zawsze jest gotowe do przyjęcia logicznych rozwiązań, jeśli rozwiązanie jest nadmiernie oddalone od tego, co jest ona w stanie zaakceptować jako normę[1].


Autor: Tom Dixon

Ciekawym przykładem osoby, która zrobiła karierę bez formalnego wykształcenia, może być grafik projektowy i redaktor naczelny pisma „Colors” – Tibor Kalman. Ten pochodzący z Węgier, amerykański emigrant porzucił studia dziennikarskie i pracował przez wiele lat w księgarni. W 1979 r. założył ze wspólnikami firmę projektową M&Co., która tworzyła projekty zarówno dla korporacji, jak i dla drobnych klientów. Wśród nich była m.in. grupa muzyczna Talking Heads, dla której graficy zaprojektowali szereg okładek płyt. Jednak postać Kalmana nierozerwalnie związana jest z magazynem „Colors”, sponsorowanym przez Bennetona. Projektant był główną siłą napędową magazynu, który stawiał na wielokulturowość i miał stać się wyrazem postępującej globalizacji. Jego projekty graficzne, prowokacyjne zarówno formalnie, jak i treściowo, zestawiające proste liternictwo z kolorowymi obrazami, stały się w swoim czasie jedną z najbardziej rozpoznawalnych strategii reklamowych.

Ostatnią postacią, którą chcę przywołać jest Tom Dixon[2]. Pozbawiony formalnego wykształcenia został projektantem właściwie przez przypadek. Naprawiając motocykl po wypadku, nauczył się spawać, a w konsekwencji zaczął tworzyć meble ze złomu. Były lata osiemdziesiąte, lata buntu przeciw mainstreamowi, punk rocka i rodzącego się nurtu postindustrialnego. Dixon tworzył krótkie serie mebli z metalu, powoli ale konsekwentnie budując swoją pozycję na rynku designu. Zawsze twierdził, że brak wykształcenia dał mu swobodę twórczą i możliwości eksperymentowania. Nie znając w pełni zasad, mógł je swobodnie traktować lub w ogóle omijać, tworząc własny styl. Dziś Tom Dixon jest jednym z najważniejszych projektantów, ale także kuratorów wystaw i organizatorów imprez związanych z designem. Nigdy nie interesowały go akademickie rozważania i formalne gry, jego praktyka projektowa wynika z praktyki życiowej oraz doświadczenia w zawodzie.

Wszystkie przywołane przykłady mogą świadczyć o tym, że projektowanie czy uprawianie wzornictwa przemysłowego nie musi być koniecznie związane z ukończeniem kierunkowych studiów. Nie znaczy to jednak, że studia są niepotrzebne – dzięki nim możemy uniknąć wielu błędów i szybciej podążać ścieżką kariery. Jednak obecność w środowisku projektantów samouków daje nowy impuls, często związany z niestandardowym, nowatorskim podejściem i odchodzeniem od schematu.


Autor: Tom Dixon

Należy wspomnieć o jeszcze jednym aspekcie dotyczącym wykształcenia projektowego, zwłaszcza w krajach anglosaskich. W Wielkiej Brytanii i Stanach Zjednoczonych studia designerskie są bardzo drogie, dlatego wiele mniej zamożnych osób nie może sobie na nie pozwolić. Jednak liberalizm gospodarczy tych krajów powoduje, że nawet biedniejsi, ale uzdolnieni i zdeterminowani ludzie próbują swoich sił na wolnym rynku, często z pozytywnym skutkiem. Natomiast w krajach Europy kontynentalnej, edukacja kierunkowa znacząco ułatwia karierę, a jej brak może mieć negatywny wpływ na los projektanta.

O aktualności problemu podniesionego przeze mnie może świadczyć dyskusja, która odbyła się w The Parsons Tishman Auditorium, w Nowym Jorku w 2013 r. z udziałem znanych projektantów i edukatorów. Miała ona charakter debaty oxfordzkiej, w czasie której dwa zespoły przedstawiały argumenty za lub przeciw tezie: Formalne wykształcenie projektowe jest konieczne dla praktykującego designera[3]. Oto kilka argumentów, które przedstawiali uczestnicy debaty:

Matteo Bologna: Nie poszedłem do szkoły designu, ale tego żałuję. Zapewnienie powodzenia sobie jest bardzo trudne bez kogoś, kto nauczy cię jak nie popełniać błędów.
Kate Proulx: Nie patrzę na wykształcenie. Patrzę na to, jak dobrze potrafisz wyrazić siebie, co masz w portfolio.
Abbott Miller: Jestem przerażony samą debatą. To, co kupujesz za pomocą edukacji projektowej, to nie imprimatur otrzymania pracy. Jest to spotkanie twarzą w twarz, wspólne doświadczenie w realnej, fizycznej przestrzeni.
Able Parris: Buckminster Fuller nie uczęszczał do szkoły architektury, zobaczcie co był w stanie stworzyć.
Kate Proulx: Uczę dziś tego, czego nauczyłam się jako nastolatka. Nauczyciele, którzy posługują się jedynie projektowaniem cyfrowym, tak naprawdę nie wiedzą, co robią i nie potrafią uczyć w świecie rzeczywistym.[4]

Jak relacjonowały media, była to jedna z najciekawszych dyskusji zorganizowanych przez środowisko projektantów w ostatnim czasie. Oczywiście nie znaleziono jednego rozwiązania, jednak wszyscy byli zgodni, że edukacja czy to formalna, czy wynikająca z własnego doświadczenia w branży, jest procesem nieustającym i koniecznym. Marquita Harris odnosząc się od świata mody, pisała: Edukacja tak naprawdę trwa przez całe życie, czy otrzymasz ją w sposób formalny, czy pracując w okopach świata designu, jedna rzecz jest pewna: edukacja nie kończy się, kiedy uzyskałeś dyplom z projektowania. Twoja kariera nie musi się także zaczynać od uzyskania tytułu. Najważniejsze jest ocenianie samego siebie i to, jak silna jest twoja wola w inwestowaniu we własną karierę, a przede wszystkim chęć ustawicznego uczenia się[5].

 

1 The Father of Industrial Design. Raymond Loewy, Biography, http://www.raymondloewy.com/about.html, [odczyt z 12.09.2014].
2 A. Zaguła, Zrób to sam, „Innowacje & design_pl”, nr 2, 2012, s. 50-59.
3 E. Shapiro, Formal Design Education Is Necessary for Practicing Designers. Yay or Nay?, “Print”, 21.02.2013, http://www.printmag.com/design-education/formal-design-education-is-necessary-for-practicing-designers-yay-or-nay/ [odczyt z 12.09.2014].
4 Zob. E. Shapiro, Formal Design Education Is Necessary for Practicing Designers. Yay or Nay?, “Print”, 21.02.2013 http://www.printmag.com/design-education/formal-design-education-is-necessary-for-practicing-designers-yay-or-nay/, [odczyt z 12.09.2014].
5 M. Harris, Aspiring Designers: To Degree or not Degree?, Not Just A Label, 20.05 2013, https://www.notjustalabel.com/editorial/aspiring-designers-degree-or-not-degree, [odczyt z 12.09.2014]

Cały artykuł jest dostępny bezpłatnie dla naszych zarejestrowanych czytelników.

ZAREJESTRUJ SIĘ

Zyskujesz bezpłatny dostęp do wszystkich treści PURPOSE – magazynu i portalu branżowego dla twórców sektora kreatywnego.
Wywiady z praktykami, artykuły poradnikowe, analizy, warsztaty. Dołącz do czytelników PURPOSE.

dołącz teraz


jeżeli już posiadasz konto.