Joanna Nowicka. Fotografka portrecistka


Czas czytania 14 minut

Joanna Nowicka jest fotografką poertrecistką. Przez pierwsze lata w zawodzie była fotoreporterką związaną ze śląską prasą. Latami realizowała przede wszystkim fotoreportaże obsługując liczne konferencje, eventy i spotkania dla firm i instytucji z całej Polski. Zajmowała się również fotografią architektury i wnętrz, najczęściej fotografując obiekty komercyjne. Od 2012 roku należy do Związku Polskich Artystów Fotografików. A od 2024 jest członkinią Regionalnej Izby Gospodarczej w Katowicach.


Na przestrzeni ponad 24 lat doświadczenia brała udział w wielu wystawach zbiorowych oraz indywidualnych. Jest pomysłodawczynią konceptu One People Story, którego istotą są portrety tworzone niespiesznie, klasyczną metodą na kliszy czarno-białej. Równocześnie pracuje nad cyklem pt. Piękni Ludzie, projektem w którym realizuje minimalistyczne, czarno-białe, studyjne portrety, do powstania których inspiruje ją różnorodność, unikatowość i wyjątkowość ludzi. Aktualnie zgłębia fotografię od strony terapeutycznej o czym już niedługo dowiemy się więcej.

 

Mieszkam w Katowicach.

Z wykształcenia jestem socjolożką. Skończyłam socjologię i pracę socjalną na Uniwersytecie Śląskim w Katowicach.

Wykształcenie dało mi… wspaniały wstęp do fotografii, którą zawodowo zajęłam się parę lat po studiach.

Z zawodu jestem… fotografką portrecistką. Ale jestem na etapie poszerzania swoich kompetencji o kierunki terapeutyczne.



Na zdjęciu Joanna Nowicka

Mój zawód jest dla mnie… w tej chwili punktem wyjścia do nowych tematów. A był całym moim życiem. Do czasu wypalenia zawodowego.

W tym zawodzie nauczyłam się, że… nie powstanie dobry portret, jeśli ja, jako autorka i fotografka, nie otworzę się na relację z osobą, którą fotografuję. Portretowanie to spotkanie i tylko poprzez zbudowanie wzajemnego zaufania i ciekawości, możemy stworzyć coś dobrego.



Moi klienci to… przedsiębiorcy, właściciele firm i kadry zarządzające, osoby budujące swoje marki osobiste, artyści – specjalizuję się w portrecie wizerunkowym. Ale także osoby prywatne, które chcą stanąć przed moim obiektywem dla przyjemności i mieć pamiątkę na lata.
Spotykam się również warsztatowo z ludźmi, którzy poszerzają swoje umiejętności na polu fotografii portretowej oraz prowadzę warsztaty rozwojowe, by zmieniać sposób w jaki się postrzegamy, wpłynąć na zwiększenie samoakceptacji i redukcję autokrytyki.

Najwięcej czasu w ciągu dnia poświęcam na… pisanie i własny rozwój. To charakterystyka ostatnich miesięcy. Ale zazwyczaj, w tygodniu pracy, dużo czasu zajmują czynności około firmowe oraz fotografowanie.

 

 


Praca jest dla mnie… jak wyżej w akapicie o zawodzie. Praca fotografki była całym moim życiem. Dopiero ostatnie lata odpuszczam na rzecz czasu wolnego, innych pasji oraz od niedawna zaczynam sięgać po inne specjalności.

Początki swojej pracy wspominam… z przyjemnością, choć był to bardzo wymagający czas. Kiedy w 2006 roku postanowiłam odejść z etatu i zostać fotoreporterką, weszłam na zupełnie obce dla mnie terytorium. Założyłam działalność, zaczęłam pracę dla kilku tytułów śląskiej prasy, żyłam w pełnej dyspozycyjności. Każdego dnia robiłam coś nowego, jakiś temat, którego wcześniej nie miałam okazji jeszcze realizować. Ekscytacja i adrenalina. W taki sposób pracowałam przez kilka pierwszych lat w zawodzie.
 
Z pewnością nie jest to praca dla... To może ja wskażę cechy, które warto przejawiać lub z którymi warto pracować, by realizować się zawodowo na freelansie w branży kreatywnej. Pewność siebie, chęć rozwoju i uczenia się (artysta staje się przedsiębiorcą i bierze na siebie to wszystko co wiąże się z tą rolą, więc wiele nowych kompetencji trzeba rozwijać), uznanie publicznej ekspozycji, umiejętność nawiązywania dobrych relacji z ludźmi, odporność psychiczna (zmienność warunków pracy freelancera potrafi usunąć grunt spod nóg), poczucie odpowiedzialności za siebie, dobra organizacja pracy i systematyczność, umiejętność zadbania o siebie, swoje granice, równowagę pomiędzy pracą a życiem prywatnym.

Moja rada dla zainteresowanych pracą w zawodzie, który wykonuję to... patrz szeroko, staraj się dywersyfikować. Czyli oprócz tworzenia w określonej dziedzinie, rób coś jeszcze powiązanego z tym fachem. Wiem, niektóre rzeczy (jak nauczanie na przykład) wynikają z sumy doświadczeń, ale na przykładzie fotografii: można fotografować i prowadzić social media dla innych. Albo fotografować i zajmować się grafiką.

Projekt One People Story
Moje najważniejsze narzędzie pracy to… intuicja, czułe widzenie, wrażliwość. A oprócz tego, standardowo: aparat fotograficzny + komputer + światło studyjne.

Gdybym nie robiła tego, co teraz, to pewnie… nigdy się nad tym nie zastanawiałam. Byłam tak skupiona na fotografowaniu, że nie zapuszczałam się w obszary gdybania. Pewnie byłabym w pracy socjalnej i socjologii, bo tym się wcześniej zajmowałam.

Dzień pracy zaczynam o... 10.00, jeśli zaczynam od sesji. Jeśli od spraw biurowych, pisania, to wcześniej – od 8.00. Nie lubię wstawać o świcie, a godziny w których jestem najbardziej wydajna to 8.00 – 14.00.

Najtrudniejsze w mojej pracy... jest nieprzewidywalność zleceń, co niesie ze sobą niestabilność. Trudno w trybie zleceniowym wypracować poczucie bezpieczeństwa, dlatego teraz wychodzę poza ten schemat. Chcę i muszę robić to inaczej.

Projekt One People Story
Inspiracji szukam… w drzewach, w sobie, w przeżyciach innych, ale przede wszystkim w ludzkich twarzach. Są dla mnie niewyczerpalnym źródłem inspiracji, w swojej różnorodności, pięknie oraz unikatowości.

Konkurencja to dla mnie... obszar w dużej mierze nieznany. Staram się nie porównywać, nie skupiać na konkurencji. W moim odczuciu odbiera to moce twórcze, przekierowuje na odtwarzanie, zamiast tworzenie z własnego serca. Porównywanie się potrafi zachwiać pewność siebie, rozprasza.

Nigdy nie zdobędę się na to, aby… chyba nie ma już takiej rzeczy. Jestem w miejscu podsumowań i przewartościowywania. Wróciłam do fabrycznych ustawień: skoro pomysł pojawia się w głowie, to znaczy, że należy go spróbować zrealizować. Bo dobry jest, przybywa z intuicji. Zrzucam z siebie przekonania i nawyki, które nie są moje, a zostały mi wdrukowane. Chcę iść swoją ścieżką.

Pierwsze zarobione pieniądze wydałam na… nie pamiętam. Ale pamiętam jak zarobiłam pieniądze na pierwszą lustrzankę cyfrową. W chwili kiedy chciałam stać się zawodową fotografką, nie miałam jeszcze cyfry, dysponowałam tylko analogiem. Wiedziałam, że bez niej nikt nie zleci mi tematów fotoreporterskich. W tym czasie mieszkałam już poza domem rodzinnym i moja Mama poprosiła mnie, bym zabrała resztę swoich rzeczy. Do dwóch toreb wrzuciłam coś, co przechowywałam w jakiejś mało dostępnej szafce i nie bardzo pamiętałam co tam jest. Przeglądając je później trafiłam na puszkę, a w puszcze na kopertę, a w kopercie na 500 dolarów. No tak – pięć lat wcześniej zarobiłam je w Stanach, przywiozłam, schowałam i zapomniałam. Kupiłam za nie Canona 350D z jakimś kitowym obiektywem. Słaby był, ale umożliwił mi rozpoczęcie pracy w prasie.

Wystawa One People Story
Największy sukces… Sukces pojmuję jako zbiór małych, subiektywnych osiągnięć i wydarzeń, które składają się na całość. I było ich w moim fotograficznym życiu bardzo dużo, naprawdę setki, bo fotografią zajmuję się ponad 25 lat, zawodowo prawie 19. Dla mnie więc sukces jest odczuciem, że jestem na plusie.

Największa porażka… to wypalenie zawodowe, które przeszłam w zeszłym roku (2024) i nadal odczuwam jego konsekwencje. Ale tu znowu istotne jest, w jaki sposób pojmuję to pojęcie. To raczej dla mnie lekcja. Nauczyłam się siebie pytać co ta „porażka” dla mnie oznacza, skąd się wzięła, co ze sobą niesie. I raczej jestem zdania, że czasem trzeba zrobić kilka kroków wstecz, albo zaliczyć dołek, by gruntownie przeformować szyki. Jeszcze potrzebuję chwilę, by przekonać się co dobrego cała ta sytuacja mi przyniosła, a na pewno coś, bo już widzę, że zmiany których dokonuję, są dobre.

Nie wyobrażam sobie życia bez… lasu i generalnie przyrody. Jestem team LoveLas. A drzewa w połączeniu z górami, to moje idealne środowisko. Przyroda mnie tonuje, napełnia. I jeszcze sport. Bez ruchu moje ciało choruje. Oraz uwielbiam jeść. Od 25 lat jestem wegetarianką, więc nie wyobrażam sobie życia bez bogactwa warzyw i owoców.
To jeszcze na koniec – moje stado. Karmiące relacje.

 

Jako dziecko marzyłam… nie wiem. Kiedy myślę o wyrażeniu „dziecięce marzenia” to jakoś się w nim nie widzę.

Po pracy to czas… na relaks, sport, spotkania ze znajomymi, czytanie. I jest to dla mnie czas święty.

To co lubię robić najbardziej to... chodzić górskimi, leśnymi szlakami. Kiedy wchodzę na trasę, to tak, jakby inny świat nie istniał. Na szczęście mam blisko w Beskid Śląski, Żywiecki i Mały, mogę spontanicznie wyskoczyć na cały dzień w góry, zrobić trasę i wieczorem wrócić do domu. Najbardziej lubię krajobraz jesienny i zimowy – puste mgliste szlaki mają szczególny klimat.

Jestem dumna z… wielu rzeczy. Uczę się nagradzać siebie i celebrować to, co zrobię i czego dokonam. I chyba właśnie z tego jestem dumna – że potrafię się już przy tych chwilach zatrzymać.
Cieszą mnie też osiągnięcia moich przyjaciół i znajomych. To fajni ludzie, którzy robią dobre rzeczy. Dostrzeganie tego i mówienie im o tym, uważam za ważne.

Projekt Piękni Ludzie
Najważniejsza decyzja w moim życiu to… każda, którą podejmuję. Bo jest moja. Nie mam w zwyczaju żałować czegokolwiek. Staram się żyć tak, by nie roztrząsać przeszłości.

Największym szaleństwem w moim życiu było… (chyba) wyjazd tuż po maturze, czyli w 1996 roku do Holandii. Nigdy nie miałam tendencji do szaleństwa i nadmiernego ryzyka. Ale tamten wyjazd był jednak specyficzny. Postanowiłam zrobić sobie przerwę w edukacji i spędzić rok w Amsterdamie. Mimo, że jechałam oficjalnie, z programu Au Pair, to jednak nie były to jeszcze popularne wyjazdy. Byłam pierwsza w swoim otoczeniu. Przypomnę, że nie mieliśmy wtedy internetu, tanich lotów i tanich rozmów telefonicznych, a do Amsterdamu jechałam 18 godzin autokarem. To było jak wyprawa do zupełnie innego świata. Stałam wśród mojej rodziny i przyjaciół na dworcu w Katowicach i ryczeliśmy wszyscy co najmniej tak, jakbym leciała na księżyc. Cóż, teraz taki wyjazd to jak wypad PKSem do Opola.

Najważniejsze słowa jakie usłyszałam… Jest wiele ważnych, o podobnym stopniu ważności, ale nie chcę tu wklejać cytatów. Ograniczę się do dwóch.
Pierwszy to z branży foto, Roberta Capy: „Jeśli twoje zdjęcia nie są wystarczająco dobre, to znaczy, że nie podszedłeś wystarczająco blisko”. Interpretuję te słowa w odniesieniu do mojej pracy portretowej i bycia blisko nie tylko fizycznie, ale też mentalnie osoby, którą portretuję.
A drugi to słowa mojej terapeutki: „Ruch jest po obu stronach”. Słowa te zdjęły ze mnie odpowiedzialność za postępowanie innych, a przede wszystkim za jego brak – nie wypełniam już powinności za kogoś.

Chciałabym się jeszcze nauczyć… wiele. W sumie to ja się chyba dopiero rozkręcam. Czuję się jakbym wykonywała jakiś twist, co chyba nie jest czymś niezwykłym w sumie, biorąc pod uwagę mój wiek (48). Często słyszę opowieści, jak ten symboliczny moment przejścia z jednej połówki życia do drugiej, generuje podsumowania, zmiany i wyznacza kierunki na dalszą drogę.
Mam ochotę na uczenie się nowych rzeczy, ale też zdaję sobie sprawę, że mam już sporo doświadczeń i praktycznej wiedzy, którymi mogę się dzielić.

Wystawa Piękni LudzieMój kraj to dla mnie… dom, który lubię i nie lubię równocześnie. I chyba nie chcę rozwijać tych wątków.

Kultura jest dla mnie… nieodzownym elementem życia. Korzystam z jej dóbr, ale też ją współtworzę.

Mój cel… żyć i pracować z lekkością, ciekawością, w zgodzie ze sobą. Tworzyć, inspirować, poznawać. Poukładać te klocki życia w taki sposób, by żyć pełnią.

 


Wysłuchała Maja Ruszkowska-Mazerant

Strona Joanny: https://joannanowicka.com

Zdjęcia dzięki uprzejmości Joanny Nowickiej