Lena Marczyńska. Projektantka


Czas czytania 11 minut

Lena Marczyńska jest wielozadaniową projektantką. Studiowała na Politechnice, ale przeniosła się na ASP. Podróżuje po świecie zbierając doświadczenie zawodowe. Dzięki temu powiedziała stanowcze nie na polski zapierdol. Aktualnie pracuje zgodnie ze swoimi wartościami, prowadząc własną działalność projektową. Uczestniczka naszych warsztatów PRObeing.

 

Mieszkam w… hmm… to pytanie ostatnio, często zadają mi bliscy i znajomi – mówią, że ciężko za mną nadążyć. Ja widzę siebie teraz jako migrującego ptaka. Dzielę życie między Islandię a Warmię, często zalatując do Portugalii.

Z wykształcenia jestem projektantką produktu. Edukację artystyczną zaczęłam w Liceum Plastycznym w Poznaniu na specjalizacji Projektowanie Przestrzenne. Potem, z miłości do przedmiotów ścisłych, wybrałam Wzornictwo na Politechnice Łódzkiej. Jednak w planie studiów zabrakło ostatecznie tych przedmiotów, a nie wszystkie zajęcia projektowe do końca mi odpowiadały. Po roku zdecydowałam się więc na studia na łódzkiej ASP.

Wykształcenie dało mi… bazę teoretyczną projektowania i dobry warsztat artystyczny. Liceum budowało rodzaj pewności i osobowości projektanta, rozwijało też krytyczne spojrzenie na różne aspekty tej pracy. Zabrakło mi takiego podejścia na studiach – tam projekty często powstawały jedynie na papierze, bez prototypowania, w oderwaniu od realiów przemysłu i biznesu. To skutkowało dość brutalnym zderzeniem z rzeczywistością. Jednak dzięki temu szybko zrozumiałam, że uczelnia to tylko niewielka część edukacji projektanta. Dlatego Erasmus, szkolenia, bycie częścią łódzkiego FabLabu, udział w eventach startupowych i konkursach, obserwowanie najlepszych uczelni i wydarzeń projektowych w Europie oraz wejście na rynek pracy już w czasie studiów, uważam za najlepsze możliwe „wykształcenie”, jakie mogłam sobie wtedy zapewnić.

Projekt modułowego biurka dla makera

Z zawodu jestem projektantką. Kropka. To pojemne słowo i nie mam potrzeby zawężać się do konkretnej specjalizacji, biorąc pod uwagę różnorodność projektów, których podejmowałam się na przestrzeni ostatnich lat. Ostatnio najwięcej czasu poświęcam na projektowanie produktów cyfrowych i rozwijanie się jako tkaczka.

Mój zawód jest dla mnie… tworzeniem, zmienianiem, kreowaniem, szukaniem rozwiązań, komunikowaniem, ciągłym uczeniem się, obserwowaniem.

W tym zawodzie nauczyłam się, że samo projektowanie to tylko ułamek tej pracy. Resztę wypełniają spotkania, organizowanie zadań, nauka, research, kontakt z klientem lub członkami zespołu i wiele, wiele innych spraw. Wielozadaniowość to supermoc projektanta.

Projekt Otoseeds na festiwalu Design March w ReykjavikuMoi klienci to… Teraz, kiedy jestem freelancerem, doceniam przywilej pracy z klientami, z którymi współdzielę bliskie mi wartości. Działają w obszarach ekonomii cyrkularnej, odpowiedzialności społecznej, wykorzystują technologię do optymalizacji i ulepszania systemów. Współpracuję głównie ze startupami, ponieważ odpowiada mi to, że mogę być obecna w procesie od samego początku aż do wejścia produktu na rynek i pracy nad jego kolejnymi iteracjami.

Najwięcej czasu w ciągu dnia poświęcam na…
 spanie, bo to jednak musi być solidne osiem godzin, albo i więcej, jeśli mój organizm tego potrzebuje.

Praca jest dla mnie sposobem na zamienienie moich umiejętności w przychód i wypełnieniem potrzeby tworzenia.

Startup Circular Library Network. Samoobsługowy system wypożyczania przedmiotów, dla którego projektuję interfejs

Początki swojej pracy wspominam… W moich dwóch pierwszych pracach miałam szczęście spotkać Head Designerów, od których wiele się nauczyłam. Sama kultura pracy pozostawiła mnie jednak ze wspomnieniem mocnego przepracowania i wykonywania zadań ponad swoje obowiązki – bez odpowiedniego wynagrodzenia.

Z pewnością nie jest to praca dla osób, które nie są elastyczne i otwarte na zmiany, nie mają uważności i umiejętności obserwacji, a także nieco cierpliwości i wytrwałości.

Moja rada dla zainteresowanych pracą w zawodzie, który wykonuję to… Etat czy freelance? Startup czy duża firma? Bycie full-stack designerem czy specjalizacja w UI albo UX? Jest wiele ścieżek projektowych. Warto zdawać sobie sprawę z tych możliwości i wybierać – lub czasem zmieniać – na te lepsze dla siebie. Polecam rozmawianie i korzystanie z doświadczeń znajomych, którzy są już w zawodzie, albo np. zapisanie się na darmową platformę ADPList, gdzie sama mam konto jako mentor.

Projekt biżuterii dla marki Hibu na Lizbońskie targi mody

Moje najważniejsze narzędzie pracy to: głowa, ręka, oko, komputer, słuchawki, szkicownik, kredki, farbki i ostatnio krosno (i całe jego wyposażenie).

Gdybym nie robiła tego, co teraz, to pewnie… moje krosno nie stałoby tak często samotnie i tkałabym całymi dniami.

Dzień pracy zaczynam o... zazwyczaj potrzebuję całego przedpołudnia na rozruszanie się – często to spacer albo joga, czytanie książki, lekkie zadania. Jeśli wiem, że kolejnego dnia nie mam mocno wypełnionego grafiku, nie ustawiam budzika, żeby obudzić się wtedy, kiedy tego potrzebuję. Kreatywność i skupienie przychodzą po południu, a lubię też pracować wieczorami.

Artykuł z islandzkiej gazety Fréttablaði o projekcie Otoseeds

Najtrudniejsze w mojej pracy było oduczenie się polskiej „kultury zapierdolu”, kiedy zaczęłam pracę na Islandii. Nie zdawałam sobie nawet sprawy, jak głęboko to było zakodowane w mojej głowie i ciele. Dobre dwa lata zajęło mi przestawienie się na tamtejszy styl pracy, gdzie rodzina, przyjaciele i zainteresowania są częściej na pierwszym miejscu niż etat.

Inspiracji szukam w muzeach i na wystawach, na spacerach, w naturze, w okładkach płyt i książek, w bibliotece i przestrzeniach miejskich.

Konkurencja to dla mnie... Im więcej kreatywnych, wrażliwych głów, tym lepiej.

Z Maciejem Zimochem po przynaniu nam grantu na projekt Otoseeds Nigdy nie zdobędę się na to, aby podjąć się zlecenia, które będzie stało w sprzeczności z moimi wartościami

Pierwsze zarobione pieniądze wydałam na… Nie pamiętam dokładnie, ale chyba odkładałam, żeby mieć własne fundusze na wyjazdy i odciążyć finansowo rodziców. A zaczęłam zarabiać już w podstawówce, robiąc biżuterię – kilka lat miałam ten swój „biznes”. Pamiętam, że jeszcze wtedy opłacałam zamówienia z internetu papierowym blankietem wpłaty na poczcie – inne czasy…

Największy sukces to suma wszystkich małych, codziennych sukcesów i wyborów. Jestem bardzo szczęśliwa z miejsca w życiu, w którym teraz jestem.

Tkany wełniany dywan, projekt własnyNajwiększa porażka… ignorowanie własnej intuicji i sygnałów ostrzegawczych ciała. Staram się być na to bardziej uważna.

Nie wyobrażam sobie życia bez moich najbliższych ludzi, tańca, dotyku, sztuki, ptaków.

Jako dziecko marzyłam… by być jedną z bohaterek Jeżycjady.

Lena przy ramie tkackiej

Po pracy to czas... przytulania, spacerów, tkania, szkicowania, obserwowania ptaków, tańczenia, czytania, jazdy na rowerze. Nie ma nudy. Po pracy przy komputerze najlepiej wypoczywam w ruchu.

To co lubię robić najbardziej to... wszystko powyżej, plus podróże, wyjazdy na festiwale taneczne i odwiedzanie znajomych rozsianych po całej Polsce i Europie. Moją pracę też teraz bardzo lubię. [uśmiech]

Jestem dumna z tego, że nauczyłam się o sobie na tyle dużo, by lepiej rozumieć relacje z innymi oraz dostrzegać, jak czasami mogą one na nas negatywnie wpływać. Z drugiej strony także, jak niesamowite i piękne jest tworzenie relacji, w których można być w pełni sobą i doświadczać przestrzeni pełnej szacunku oraz otwartości na wymianę uczuć i myśli.

Nauka tkania dwuosnowowego na warsztatach w Niemczech

Najważniejsza decyzja w moim życiu to… poszukanie specjalistycznej pomocy i poproszenie o wsparcie bliskich, kiedy znalazłam się w bardzo złym stanie psychicznym.

Największym szaleństwem w moim życiu było… pierwsza podróż autostopem z Łodzi do Sarajewa, zagranie w reklamie bez żadnego wcześniejszego doświadczenia aktorskiego i decyzja o wyjeździe do pracy na Islandię podjęta w ciągu tygodnia.

Najważniejsze słowa jakie usłyszałam… Du bist einfach wunderbar!

Ptasie obserwacje na islandzkiej wyspie Hrisey

Chciałabym się jeszcze nauczyć… Dj-ować, znowu chodzić po drzewach, lepiej rozpoznawać ptaki po wyglądzie i po głosie.

Mój kraj to dla mnie… miejsce mojego urodzenia, a co za tym idzie język polski, w którym najpełniej mogę się wyrażać.

Kultura jest dla mnie… To miła i nieśpieszna pogawędka w portugalskiej kawiarni z osobą ze stolika obok.
To celebrowanie naleśnikami pierwszego letniego słońca na islandzkich fiordach.
To kapliczka pod dębem na warmińskim leśnym rozdrożu.
Wierzę, że dostrzeganie, pielęgnowanie i dbanie o kulturową różnorodność nie tylko wzbogaca mnie, ale także pomaga zachować równowagę w świecie. Świat bez kultury wyobrażam sobie jak plastelinową kulkę powstałą z wymieszania wszystkich kolorów – niby tworzy spójną całość, ale nie zachwyca ani nie inspiruje.
 Zauważanie różnorodności w ludziach, miejscach i przyrodzie to dla mnie droga do codziennych zachwytów.

Mój cel… Nie tracić z oczu tego, co piękne i wartościowe w moim życiu.

 

Wysłuchała Maja Ruszkowska-Mazerant

Zobacz więcej:

linkedin.com/in/lenamarczynska

instagram.com/nortadastudio

Zdjęcia dzięki uprzejmości Leny.