Wywiad tygodnia
Łukasz Zbieranowski. Projektant wizualny
2025-01-13
Czas czytania 9 minut
Łukasz Zbieranowski jest projektantem wizualnym, copywriterem, introligatorem. Z wykształcenia psycholog. To połączenie pozwala mu na nieszablonowe łączenie słów, obserwacji i grafiki w indywidualne projekty wizualne. Można go spotkać, jak przechadza się po ulicy Piotrkowskiej w Łodzi...
Wywiad Tygodnia PURPOSE sponsoruje PRObeing model – narzędzie do zrównoważonego zarządzania karierą twórczą
Mieszkam w Łodzi.
Z wykształcenia jestem psychologiem.
Wykształcenie dało mi... więcej zrozumienia dla człowieka.
Z zawodu jestem projektantem wizualnym, copywriterem, introligatorem.
Mój zawód jest dla mnie drogą do przetworzenia artystycznego powołania na coś, co można osadzić w bieżącej rzeczywistości.
W tym zawodzie nauczyłem się, że należy utrzymać swego rodzaju granicę, rozgraniczenie w działaniu twórczym. Z jednej strony powinno się zachować przestrzeń dla swobodnego tworzenia, które nie musi podlegać ocenie, kalkulacji i analizie skuteczności w uśrednionej grupie docelowej. Z drugiej, jeśli świadczy się usługi dla określonego klienta, działającego na realnym rynku, to należy uwzględnić przede wszystkim dobro produktu czy usługi. Zbyt daleko idące zazębienie tych obszarów jest wypalające i frustrujące dla artysty.
Moi klienci to na ogół fajni ludzie, z którymi dobrze się pracuje.
Najwięcej czasu w ciągu dnia poświęcam na kreowanie, przestawianie, poprawianie, porzucanie, ewoluowanie projektów przy pomocy głowy i komputera.
Praca jest dla mnie wyrażeniem wrażliwości, wyzwaniem, dużą częścią mojego jestestwa.
Początki swojej pracy wspominam ekscytująco. Jakąkolwiek formą tworzenia artystycznego zająłem się późno. Początkiem była potrzeba jakiegoś graficznego zilustrowania pomysłów, które przychodziły mi do głowy. Po nocach uczyłem się programów graficznych, by stworzyć zaplecze do działania w przestrzeni cyfrowej. Zatem, moment gdy pojawiły się pierwsze możliwości zarobienia na tym co mnie wciągało i dawało radochę, był ekscytujący.
Z pewnością nie jest to praca dla konwencjonalnie myślących ludzi bez zaciekawienia światem i ludźmi.
Moja rada dla zainteresowanych pracą w zawodzie, który wykonuję to… Jak najwcześniej zadbać o higienę pracy i życia. Mam na myśli stawianie granic czasowych na pracę. W tak angażujących i wciągających zawodach, połączonych z gratyfikacją finansową, łatwo jest popłynąć i zaniedbać inne dziedziny życia. Pracowanie po nocach, przekąszając słabym jedzeniem, by nie tracić czasu, to w ogóle nie jest dobra droga. Polecam wszelkie ćwiczenia, uziemiające latający w chmurach umysł. Oddychanie, medytacja, joga, mindfulness. Większość artystów, których znam ma w swoim dorobku epizody, okresy depresyjne. To jeden ze znaków, że nie da się tak eksploatować siebie w twórczości bez sensownego odpoczynku głównych narzędzi – umysłu i serca.
Moje najważniejsze narzędzie pracy to… [uśmiech] serce i umysł.
Gdybym nie robił tego, co teraz, to pewnie byłbym terapeutą.
Dzień pracy zaczynam o… Teraz to ok. 9.30, ale wstaję o 6.00.
Najtrudniejsze w mojej pracy... osiągnąć swobodę twórczą, gdy wszyscy jesteśmy zakorzenieni w deklaracjach deadlinu.
Inspiracji szukam w internecie. Mogę patrzeć, co ludzie robią na świecie.
Konkurencja to dla mnie... światy równoległe.
Nigdy nie zdobędę się na to, by zamieszkać na stałe poza granicami mojego kraju.
Pierwsze zarobione pieniądze wydałem na… Nie pamiętam, ale chyba kupiłem na raty białego Macbooka.
Największy sukces… Kiedyś na zakrapianym wyjściu fajny ilustrator z młodszego pokolenia niż ja, powiedział do swojej znajomej żartobliwie – „Nie poznajesz, kto to jest? To jeden z praojców projektowania początku XXI w.”. Niezależnie od tych podśmiechiwań, to fakt, że ja wcześniej kimś się inspirowałem, a potem mogłem być inspirujący dla innych twórców, nie będąc ani wykształconym artystą, ani nie zajmując się tym od dziecka, jest dla mnie największym sukcesem.
Największa porażka… próba łączenia zarządzania i twórczego amoku.
Nie wyobrażam sobie życia bez samodzielności myślenia i wnioskowania na podstawie osobistych doświadczeń.
Jako dziecko marzyłem, by już móc prowadzić samochód. Zawsze coś prowadziłem. Szedłem obok mamy, trzymałem ręce w kieszeni, tak jakbym trzymał kierownicę. No i nie szedłem, tylko jechałem. Na rowerze ciągle się przemieszczając, też ciągle uważałem go za motocykl albo dwuślad. Teraz już tylko jak prowadzę samochód, to sobie wyobrażam, że go prowadzę. I mogę tak godzinami.
Po pracy to czas głównie dla rodziny, na sprawy domowe, kontakt z naturą.
To, co lubię robić najbardziej to uczyć się nowych rzeczy poprzez eksplorację. Żadne tam formalne studiowanie. Tylko dziecięca ciekawość oparta na wsadzaniu łapy w dziurę w ścianie.
Jestem dumny z tego, że mimo iż miałem chaotyczne, odarte z poczucia bezpieczeństwa, dysfunkcyjne dzieciństwo, to stworzyłem takie życie, jak sobie wymarzyłem. Jest w nim szacunek, dobro, relacje, miłość, swoboda i autentyczność. Przede wszystkim dzieci. Jestem dumny ze swoich dzieci.
Najważniejsza decyzja w moim życiu to… W wieku 15 lat podjąłem decyzję, że uciekam od mamy do taty i już nie wróciłem. Trudno mi powiedzieć na ile brak tego ruchu by mnie zmarnował.
Największym szaleństwem w moim życiu było… Nie wydaje mi się, bym jakiś krok mógł nazwać szaleństwem. Za dużo widziałem internetu [uśmiech]. Jestem zodiakalną wagą. Mimo spontaniczności kieruję się rozwagą.
Najważniejsze słowa, jakie usłyszałem… W szkole średniej ceniony przeze mnie nauczyciel geografii, a przyszły dyrektor szkoły powiedział do mnie - „Łukasz, jesteś naprawdę bystrym chłopakiem, ale pamiętaj, że musisz też to obudować wiedzą”. Zapamiętałem te słowa. Bo to nie było krytyczne – weź się do roboty. To było przyjacielskie. Osobiste. Dostrzegł mnie i dał dobrą radę, bym się mógł ulepszać. Że samą tylko szybkością łączenia kropek i żartem co tynfa wart nie wszędzie zajadę.
Chciałbym się jeszcze nauczyć być terapeutą.
Mój kraj to dla mnie obszar kulturowo-społeczny, który mnie ulepił. Bardziej niż Polakiem czuję się obywatelem kuli ziemskiej. Ale jak już mielibyśmy się do polskości odnieść, to kiedyś krytyczniej patrzyłem na nasze cechy. Teraz nie mogę zaprzeczyć, że jako obywatele, przez 35 lat zrobiliśmy dużo dobrej roboty. Mam poszanowanie dla trudnych doświadczeń które, kształtowały naszych dziadków, rodziców… Ciężko jest czasem budować swój kraj w niepewności wykształconej przez setki lat. Nie sięgając za daleko. Moja babcia z moim tatą jako noworodkiem i drugim 7-letnim synem musieli wszystko zostawić w Mierzonce (aktualna Białoruś) i zwiewać w nocy w głąb kraju do Małopolski. Jej mąż przesiedział 3 lata w obozie jenieckim dla oficerów. A dziadka od strony mamy rozstrzelano na komisariacie w Katowicach. Więc myślę, że jesteśmy straumatyzowanym narodem, który buduje swój kraj po 180 latach bezpaństwowości z małą przerwą. Jest nieźle.
Kultura jest dla mnie jedną z najbardziej charakteryzujących człowieka dziedzin. Ciężko pracować, aby przeżyć, to zasadniczo każdy gatunek potrafi. W zbiorze „Kultura” tak wiele może się znaleźć kolorów przemieniających szarość życia. Przeciętny obywatel może namalować kwiatki na skrzynce na listy zamiast opękać ją na brązowo. Może siąść z bliskimi i zaśpiewać przy gitarze mądrości swoich przodków. Może zrobić łabądka z opony. Można dostać po głowie satyrycznym obrazkiem. Również, ostudzić nas może kubeł zimnej wody z wiadra trzymanego przez Masłowską. Krytycyzm kultury nigdy nie jest takim chamskim laniem po pysku. Raczej wydaje mi się klapsem w pupcię. Zawsze ma więcej finezji niż słowa polityków. Ale chyba za mało mamy obycia z kulturą. Domy takie same sobie budujemy, a jak już ktoś skręci, to raczej w szkodę wjeżdża, niż inspiruje kogokolwiek. Śpiewać, ani na stadionie, ani przy stole nie umiemy. Kultura mogłaby nas bardziej scalać, niż dzieli nas polityka.
Mój cel… Złoty iPhone 17 z kryształową szybką [uśmiech].
Wysłuchała Maja Ruszkowska-Mazerant
redaktor naczelna PURPOSE
Zobacz także Instagram: Fch_radicals