Monika Domańska. Twórczyni wielozadaniowa


Czas czytania 12 minut

Monika Domańska buduje mosty między socjologią, sztuką, komunikacją i projektowaniem doświadczeń. W centrum jej myślenia zawsze są ludzie i ich potrzeby. Można powiedzieć, że to człowiek orkiestra, ale nastrajana własnymi wartościami. Nie da się jej zaszufladkować, ani łatwo opisać. Warto poznać.

 

Mieszkam w… Trójmieście.


Z wykształcenia jestem… mam licencjat z socjologii, magisterkę z Media & Communication (City, University of London) oraz skończyłam studia podyplomowe na Instytucie Badań Przestrzeni Publicznej na warszawskiej ASP.


Wykształcenie dało mi… pootwierało mi głowę i ten stan staram się utrzymać do dziś.

Zdjęcie: Rafał MrozińskiZ zawodu jestem… ciężko to zdefiniować…

Pracuję gdzieś na styku wyżej wymienionego wykształcenia. Zawsze w centrum mojego myślenia są ludzie (socjologia). Ponad dekadę w Traffic Design skupiałam się na sztuce w przestrzeni publicznej (podyplomówka), ale nosiłam wewnątrz organizacji wiele czapek: PR, HR, PM, ogarniałam aspekty finansowe, produkcyjne, operacyjne. Jak to w start-upie, gdzie przy małym zespole musisz działać na wielu frontach, nie tylko merytorycznych, ale też biznesowych.

Dodatkowo, od kiedy pamiętam, zajmuję się komunikacją, co łączy się ze studiami w Anglii. Wybierając projekty, które wspieram, kieruję się swoimi zainteresowaniami, jak: kultura (100cznia, tuBAZA), design (Willa Wincent, Traffic Design), kiedyś gastro (np. Główna Osobowa) i kampanie społeczne (np. Movember). Obecnie skupiam się na sztuce (Galeria Przypływ) i branży kreatywnej (Grid Arthub).

Gdyby tego było mało, jako bardzo formatywny czas wspominam pracę z Natalią Hatalską. Najpierw wokół marketingu i komunikacji (znów tematy z magisterki), a później wokół badania trendów, technologii i forecastingu. To wybieganie w przyszłość pełni ważną rolę w moim zawodzie, jakkolwiek go nazwać.

Zdjęcie: Rafał Mroziński

Mój zawód jest dla mnie… ewoluującą enigmą.


W tym zawodzie nauczyłam się, że… to chyba temat na książkę, ile rzeczy nauczyłam się w zawodzie, którego nie potrafię dookreślić.

Generalnie, paradoksalnie najlepiej jest, jak Twojej pracy nie widać. Staram się tworzyć tzw. seamless experience (słownik podpowiada „płynne doświadczenie”). Ludzie przychodzą na wydarzenie, bo coś ich zaintrygowało, znajomi się wybierają, temat wszedł na tapetę – często ciężko im zdefiniować, co ich przywiodło. Zależy mi, aby w danej przestrzeni czuli się dobrze, aby podtrzymać ich zainteresowanie, zapewnić ciekawe doświadczenie, wzbogacić codzienność do tego stopnia, by chcieli się tym podzielić. By potem wyszli poruszeni, zaintrygowani, szczęśliwi – zależnie od intencji, projektu, tematu.

W dobie cyfrowej często mówi się o UX – wg mnie to jest kluczowy element także poza światem wirtualnym. Dbanie o potrzeby osób, dla których coś robimy, jest fundamentalne, a najlepiej, gdy uda się je zaadresować, zanim jeszcze staną się świadome – to jest święty Graal.

Zdjęcie: Rafał MrozińskiMoi klienci to… wspominałam nieco wyżej – osoby, z którymi dzielę podobne wartości, zainteresowania. Ludzie, którzy chcą innym zaoferować coś, co wydaje mi się wartościowe.


Najwięcej czasu w ciągu dnia poświęcam na… ostatnio chyba na spotkania, chociaż sen jest dla mnie bardzo ważny (jeśli traktujemy dzień jako dobę). Ilość spotkań odbija się na czasie, który mam, żeby potem tworzyć, pisać, działać.


Praca jest dla mnie… zajawką. Mniej lub bardziej świadomie udało mi się stworzyć taki zestaw umiejętności, po który zwracają się bardzo fajne osoby robiące bardzo fajne rzeczy. Do tego dochodzi produkowanie własnych pomysłów, często w formie wydarzeń czy tekstów.


Początki swojej pracy wspominam… tak, że zainteresowania udawało się przekuwać w pracę. Pierwszego bloga założyłam na początku lat 2000, potem pojawiły się media społecznościowe i mogłam swoim pisaniem wesprzeć np. markę modową Sheroll. Zajawka na graffiti wyewoluowała w Traffic Design, a on z kolei z NGO również w firmę. Tak to działa i dziś.

Dodatkowo, za dzieciaka zdarzało mi się pracować jako tajemnicza klientka. Z perspektywy czasu myślę, że to ważne doświadczenie, bo duże marki przesyłały scenariusze, na co zwracać uwagę, czego jakość weryfikować, i gro pytań wybiegało poza sam produkt. Należało badać bardzo wiele pozornych drobiazgów, takich mikro aspektów budujących całościowe doświadczenie. To pokazało mi, jakie detale mogą być świadomie zaprojektowane.

Zdjęcie: Początki Traffic DesignZ pewnością nie jest to praca dla… ludzi lubiących pracować w klasycznych godzinach 9–17. Osób, które chcą o danej godzinie wyłączyć kompa, wyjść i mieć z głowy – tutaj praca i nie-praca często zlewa się w jedno. Kontakty prywatne często stają się zawodowymi i vice versa.

Co ważne, śladem niedawnego posta Agaty Królak, chciałabym zaznaczyć, że jestem świadoma swojego uprzywilejowania. Tego, że miałam gdzie mieszkać i mogłam zawodowo podejmować ryzykowne z perspektywy finansowej ruchy. Nie w kontekście kredytów i wydatków, ale inwestowania swojego czasu w projekty, które mogły wypalić lub nie.


Moja rada dla zainteresowanych pracą w zawodzie, który wykonuję, to… starannie kuratoruj to, na jakie treści się wystawiasz. Mamy ograniczoną ilość godzin w dobie, zalewa nas masa bodźców i rozpraszaczy. Podobnie jak to, co jemy – dieta informacyjna jest również kluczowa. Chociaż okazjonalny cheat meal w formie strumienia memów też jest OK. Ważne, żeby życie Ci nie umknęło na scrollowaniu i, co gorsza, porównywaniu się do innych – w szczególności internetowych person stworzonych na potrzeby autopromocji.


Moje najważniejsze narzędzie pracy to… kalendarz, kartki i przybory piśmiennicze (wciąż piszę głównie analogowo), komputer, telefon. Ostatnio mój współpracownik Marek Rogala (pozdrawiam!) mocno mnie przekonuje do Notion.


Gdybym nie robiła tego, co teraz, to pewnie… pracowałabym w Space10 albo jakimś odpowiedniku, co zawsze było planem B i w sumie jest podobne do tego, co robię teraz, więc nie wiem, czy się kwalifikuje jako odpowiedź.

Zdjęcie: Rafał KołsutDzień pracy zaczynam o… lubię zaczynać wcześnie rano. Jak wpadam w dobry rytm, to budzę się po 5, wtedy w ciągu godziny–dwóch mogę usiąść do pracy, a reszta świata dopiero się rozkręca, więc mogę się łatwiej skupić.


Najtrudniejsze w mojej pracy… jak dawny banger O.N.A. „Kiedy powiem sobie dość”. Wylogowanie się do życia bez roboty.


Inspiracji szukam… ostatnio na Substacku. Jestem fanką słowa, a żyjemy w wizualnym świecie, więc przestrzeń na dłuższe formy tekstowe to dla mnie plac zabaw.


Konkurencja to dla mnie… wciąż nie skończyłam książki Blue Ocean Strategy, ale chat podsumował tę strategię tak: „koncepcja zarządzania i marketingu, która polega na tworzeniu zupełnie nowych przestrzeni rynkowych, w których konkurencja jest nieistotna, ponieważ nikt jeszcze tam nie działa. Została opracowana przez W. Chan Kima i Renée Mauborgne”. Działanie w takich przestrzeniach to dla mnie największa frajda.

Boisko Jacek Wielebski. Zdjęcie: Kuba GoździewiczNigdy nie zdobędę się na to, aby… nie lubię dużych kwantyfikatorów, ani nie chcę uderzać w moralizatorskie tony. Wolę nie zakładać nic a priori.


Pierwsze zarobione pieniądze wydałam na… zegarek CK. Na swoją obronę powiem, że byłam wtedy w gimnazjum, a zegarka do dziś używa moja mama.


Największy sukces… wolność, którą udaje mi się zachować na polu prywatnym i zawodowym.


Największa porażka… ze wszystkiego staram się wyciągać wnioski, więc nie traktuję doświadczeń w kategoriach porażki. Pewnie kilka projektów mogłoby mieć większą skalę – np. biały blok autorstwa Jacka Wielebskiego, który swego czasu podbił internet. Zrobiło się o nim głośno, zgarnęliśmy kilka nagród i zasięgi, ale pospolitego ruszenia wspólnot mieszkaniowych czy administratorów nie było. Chociaż w kwestii reklamy zewnętrznej i kolorystyki elewacji udało nam się nieraz zadziałać dobrym przykładem.

Backstage. Zdjecie: Rafał KołsutNie wyobrażam sobie życia bez… mam sporą wyobraźnię, więc wszystko przejdzie.


Jako dziecko marzyłam… o nagrywaniu własnej audycji radiowej i ostatnio spełniło się to w społecznościowym Radio Ingrid, z którym ruszyliśmy w Grid Arthub. Polecam słuchać nas online co poniedziałek od 15:00.


Po pracy to czas… na odpoczynek. Mam w pracy masę bodźców, więc uwielbiam rzeczy, które mnie wyciszają. Przeróżne formy pracy z ciałem: yin joga, Feldenkrais, kąpiele dźwiękowe, pilates na różnych sprzętach, ćwiczenia oddechowe, terapie manualne. Generalnie dbanie o dobrostan to mój konik.


To, co lubię robić najbardziej, to… momenty, kiedy mogę zostawić za sobą komputer i telefon, i pójść się poszwędać po (najchętniej) nieznanych okolicach. Najlepiej, jak jest ciepło, teren jest w miarę płaski i na miejscu, poza ciekawą architekturą, jest park lub/i woda. Do tego dorzućcie pyszne jedzenie i sztukę, i wtedy jestem najszczęśliwsza.


Jestem dumna z… mojej babci, która po dziewięćdziesiątce wciąż ma taki joie de vivre, że zawstydziłaby niejednego małolata. Całe życie przełamuje schematy i każda kolejna dekada jest tego emanacją.


Najważniejsza decyzja w moim życiu to… może powrót z UK do Polski. Mogłam zostać w Londynie i poświęcić masę czasu, by zaaklimatyzować się w brytyjskiej kulturze, by pracować tam w agencjach PR-owych, albo wrócić do Polski i trochę z przypadku założyć z „bandą z podwórka” stowarzyszenie Traffic Design, które nawyrabiało masę nieszablonowych rzeczy w przestrzeniach polskich miast.


Największym szaleństwem w moim życiu było… po 13 latach uznać, że mój czas w Traffic Design dobiegł końca i zejść z tej sceny, dając sobie czas.


Najważniejsze słowa, jakie usłyszałam… nie przywołam jednego cytatu. Jestem zbiorem i remiksem wszystkich zasłyszanych, przeczytanych i doświadczonych słów, dlatego zależy mi na tym, aby mądrze decydować, jaki jest input.


Chciałabym się jeszcze nauczyć… większego wyciszenia umysłu.


Mój kraj to dla mnie… ktoś ostatnio określił Trójmiasto mianem Skandynawii Polski i coś w tym jest. Mam wrażenie, że w kwestii wartości czy stylu życia mamy tu swój dystynktywny mikroklimat, do którego mi bliżej niż do skali ogólnopolskiej. Z Polską mam skomplikowaną relację.


Kultura jest dla mnie… największą wartością.


Mój cel… przeżyć najowocniej dany mi tu czas, zostawiając po sobie niepodrabialną spuściznę. [uśmiech]

 



Wysłuchała Maja Ruszkowska-Mazerant

redaktor naczelna PURPOSE

Zobacz więcej: www.przyplyw.com/o-nas

Zdjęcie główne: Ola Mac