Bartosz Młynarski. Komik, improwizator


Czas czytania 7 minut

Bartek Młynarski jest improwizatorem, komikiem, scenarzystą i instruktorem improwizacji w biznesie. Zajmuje się improwizacją od 16 lat. Ukończył  kurs improwizacji w iO Chicago. Występował na licznych festiwalach m.in. w Chicago, Nowym Jorku, Paryżu. Na co dzień występuje w Klubie Komediowym w Warszawie, którego jest również współwłaścicielem. Współzałożyciel i członek grupy Klancyk. Prowadził warsztaty z improwizacji w biznesie dla takich marek jak: Sony, Ikea, Mercedes-Benz, Roche, Tchibo Polska, PKO, iSpot. Ukończył Akademię Teatralną im. Aleksandra Zelwerowicza, Wydział Wiedzy o Teatrze oraz SGGW, Zarządzanie i Marketing. Jego ulubionym komikiem jest chyba Peter Sellers ale możliwe, że Robin Williams.

 

Mieszkam w Warszawie, dokładnie na Grochowie.

Z wykształcenia jestem... Skończyłem dwa kierunki: Zarządzanie i marketing w przedsiębiorstwie – uwaga! – Rolnym na SGGW oraz zaoczne studia Wiedzy o teatrze na Akademii Teatralnej w Warszawie.

Wykształcenie dało mi umiejętności potrzebne w prowadzeniu tak nietypowego miejsca, jakim jest Klub Komediowy.

Z zawodu jestem… Chyba zamiast marketingowcem albo krytykiem teatralnym, to na pierwszym miejscu teraz mówię, że jestem komikiem, improwizatorem. Na co dzień występuję w Klubie Komediowym w Warszawie, który też współprowadzę. Poza tym prowadzę warsztaty z improwizacji dla biznesu, a ostatnio rozwijam się również jako stand-uper.



Mój zawód jest dla mnie zabawny. Daje mi duże poczucie wolności, ale wymaga ciągłej pracy nad sobą, a także dużej kreatywności i samodyscypliny.

W tym zawodzie nauczyłem się, że pomyłka jest prezentem, a najważniejsze jest słuchanie i reagowanie na to, co proponuje druga osoba – na scenie, a często też na co dzień.
 
Moi klienci to albo widownia Klubu Komediowego, albo firmy, dla których prowadzę warsztaty z improwizacji.

Najwięcej czasu w ciągu dnia poświęcam na zarządzanie Klubem Komediowym, odpowiadanie na e-maile i pytania pracowników, a jak znajdę czas, to pracuję aktualnie nad swoim materiałem na stand-up.

Praca jest dla mnie ważna, bo nie ma takiego drugiego miejsca jak Klub Komediowy.

Początki swojej pracy wspominam... Na początku nie traktowałem bycia improwizatorem/komikiem jako pracy. Z czasem się nią stała.

Z pewnością nie jest to praca dla osób, które cenią sobie stały i bezpieczny dochód [uśmiech].

Moja rada dla zainteresowanych pracą w zawodzie, który wykonuję, to...
Jeżeli chcesz zostać komikiem i improwizatorem, to czeka Cię długa droga… Potrzeba dużo spektakli i warsztatów, żeby osiągnąć dobry poziom, więc uzbrój się w cierpliwość, wyciągaj wnioski z porażek i pamiętaj, że nie przyśpieszysz pewnych procesów.



Moje najważniejsze narzędzie pracy to mój mózg – nim wymyślam żarty na żywo, bez scenariusza oraz te napisane.

Gdybym nie robił tego, co teraz, to pewnie żartowałbym na open space w jakimś biurze i śmieszkował z prezesa.

Dzień pracy zaczynam o... Rano po 9, potem przerwa na krótki spacer o 13.00, a wieczorem zazwyczaj gram spektakle.

Najtrudniejsze w mojej pracy jest motywowanie się, szukanie nowych wyzwań, żeby nie poczuć się zbyt dobrze w jednym punkcie. Kiedy prowadzę warsztaty dla firm i uczę improwizacji dla biznesu, to trudno jest czasami przekonać ludzi, że poprzez robienie dziwnych i czasami głupkowatych gier impro można się naprawdę nauczyć słuchać, dać sobie luz na popełnianie błędów, nie oceniać się. Ja staram siebie ciągle przekonywać do pracy nad sobą, żeby nie zatrzymać się w rozwoju.

Inspiracji szukam w podcastach komików, np. cenię sobie podcast Antka Syrka-Dąbrowskiego „Bity”, gdzie rozmawia z innymi komikami o pisaniu i procesie tworzenia.
Inspiruję się również innymi komikami, np. Jerrym Seinfeldem, który codziennie pisze żarty i zaznacza je na kalendarzu. To jego metoda pracy.

Konkurencja to dla mnie ja sam i moja głowa [uśmiech]. Ale jeżeli chodzi o np. konkurencję dla Klubu Komediowego w Warszawie, to myślę, że są inne miejsca, które ludzie mogą wybrać na rozrywkowej mapie stolicy, np. Och Teatr.



Nigdy nie zdobędę się na to, aby zjeść brukselkę…

Pierwsze zarobione pieniądze wydałem na... To chyba było 5 zł za to, że umyłem wujkowi malucha. Myślę, że wydałem wtedy na komiks – „Kaczora Donalda”.

Największy sukces... Zagranie na jednej scenie razem z Januszem Gajosem podczas spektaklu improwizowanego z moją grupą Klancyk.

Największa porażka… 10 minut stand-upu, na który poszedłem nieprzygotowany – totalna bomba i cisza na widowni. Ale po 10 latach wyciągam wnioski z tej porażki i zacząłem ostatnio znowu próbować się w stand-upie.

Nie wyobrażam sobie życia bez żartowania.

Jako dziecko marzyłem, że będę żołnierzem, ale obejrzałem Sens Życia wg Monty Pythona i zmieniłem zdanie.

Po pracy to czas żeby nadrobić seriale. Ostatnio polecam najnowszy sezon serialu Barry, który łączy czarną komedię z dramatem i thrillerem.

To, co lubię robić najbardziej, to wymyślać śmieszne rzeczy.

Jestem dumny z Klubu Komediowego, z mojej grupy Klancyk, czasami z siebie.



Najważniejsza decyzja w moim życiu to rzucenie pracy w korporacji i zajęcie się Klubem Komediowym.

Największym szaleństwem w moim życiu było granie spektakli online na Zoomie podczas pandemii z domu.

Najważniejsze słowa, jakie usłyszałem… Moja babcia mówiła, że najpierw trzeba zawsze coś zjeść.

Chciałbym się jeszcze nauczyć dużo rzeczy, m.in. rozwijać się w pisaniu scenariuszy seriali.

Mój kraj to dla mnie stan umysłu, ale kiedy wyjeżdżam na długo z Polski, to tęsknię.

Kultura jest dla mnie… „Ale kultura tu podobno jest” – tak śpiewał zespół Zielone Żabki.

Mój cel... Rozwijać się w prowadzeniu warsztatów dla biznesu i w pisaniu stand-upu.

 

Wysłuchała Maja Ruszkowska-Mazerant

Zdjęcia dzięki uprzejmości Bartka Młynarskiego

Zobacz również komediowy.pl

Tutaj można się skontaktować z Bartkiem Młynarskim: profil na Linkedin