Darek Gocławski. Projektant wnętrz komercyjnych


Czas czytania 8 minut

Darek Gocławski to projektant wnętrz komercyjnych. Tworzy przestrzenie, które sprzedają markę, towar lub usługę wykorzystując miejsce, klimat, emocje, skojarzenia i funkcjonalność. Właściciel pracowni A+D Retail Store Design. Jako inżynier architekt dba o zachowanie inżynierskiej precyzji w projektowaniu, komunikacji, planowaniu i we współpracy z kolegami i koleżankami z pracowni oraz z branżystami i podwykonawcami. Specjalizuje się w projektowaniu sklepów, punktów usługowych, lokali gastronomicznych i biur. Zarówno pojedynczych, jak i sieci kilkuset punktów.

Mieszkam w niskim bloku na warszawskim Ursynowie w Warszawie.

Z wykształcenia jestem architektem, inżynierem, magistrem.

Wykształcenie dało mi wiedzę, kontakty, prawo do zabierania głosu w „mądrych” spotkaniach.

Z zawodu jestem projektantem wnętrz komercyjnych.

Na zdjęciu: Praca nad konceptem dla sieci sklepów AVONMój zawód jest dla mnie połączeniem ogromnej frajdy (gdy tworzę, łączę, kombinuję i znajduję rozwiązania) z codziennym krzyżem, gdy realizuję różne działania okołoprojektowe.

W tym zawodzie nauczyłem się, że design, dobry design jest ponadczasowy i ma dużą wartość, że największe zarobki ukryte są w tzw. „prowizjach”, że współpracując z zespołem, można osiągnąć zdecydowanie więcej, aniżeli działając w pojedynkę.

Moi klienci to głównie firmy: międzynarodowe koncerny, spółki skarbu państwa, ale i prywatni inwestorzy. Natomiast zawsze są to inwestorzy komercyjni, czyli mający na końcu swojego projektu generować jakiś dochód z wykreowanego miejsca.

Najwięcej czasu w ciągu dnia poświęcam na rozproszenia, szukanie zmiany i nowego kierunku działania.

Praca jest dla mnie… codziennością, tzn. trudno mi oddzielić pracę od „niepracy”: myślenie o projekcie, o pracowni, o zespole towarzyszy mi na każdym kroku. Wyjazdy czy przerwy wykorzystuję na analizę rozwiązań w miejscu, w którym akurat przebywam. Szukam pomysłów i użyteczności dla rzeczy, które spotykam po drodze.

Na zdjęciu: Sklep w Arkadii (obecnie Westfield Arkadia, Warszawa) łączący niskie koszty wykonania z dużą elastycznością i szczyptą sztukiPoczątki swojej pracy wspominam... bardzo dobrze: w pierwszej pracy odpowiadałem za wnętrza sklepów SONY. Dostałem kabriolet BMW Z3, który był formowym autem demonstracyjnym sprzętu audio i miałem jeździć po kraju pokazując możliwości firmy. Co może być fajniejsze dla absolwenta architektury? Później praca w Lee, Wrangler, Levi's, gdzie zyskałem specjalizację projektanta wnętrz sklepowych i podobno byłem jednym z dwóch pierwszych visual merchandiserów od odzieży w Polsce. Od 2005 roku własna pracownia i z początku było ciężko: nie maiłem nawet na bułki czy pieluchy dla dziecka, a co dopiero na ZUS. Pożyczałem po kilkanaście złotych, żeby opłacić przelew do urzędu, ratę kredytu itp. Pracowałem po kilkanaście godzin na dobę. Odbiło się to na zdrowiu, depresji i rozpadzie małżeństwa. Było bardzo ciężko, ale po dwóch, trzech latach udało mi się pozyskać strategicznego klienta (dla którego pracuję do dziś) i rozbujać pracownię do kilkunastu osób.

Z pewnością nie jest to praca dla... No nie wiem... spotykam osoby na maksa spoza branży, ale działające w moim zawodzie i, jeśli potrafią liczyć, nieźle zarabiające. Pomijam kwestie etyki i estetyki.

Moja rada dla zainteresowanych pracą w zawodzie, który wykonuję to... Praktykować w dobrych pracowniach (dużych), aby po dwóch latach otworzyć własną. Nie powtarzać żurnalowych rozwiązań, używać głowy i ręki do szkicowania zamiast kciuka i ekranu do scrollowania.

Moje najważniejsze narzędzie pracy to mail. Na drugim miejscu program do robienia prezentacji. I choć nie korzystam z nich często, to właśnie tym narzędziom zawdzięczam najwięcej. Jeżeli miałbym brać pod uwagę czas, to znowu mail. A przeżycie kryzysów zawdzięczam Excelowi.

Gdybym nie robił tego, co teraz, to pewnie byłbym wynalazcą lub tzw. designerem (twórcą przedmiotów).

Na zdjęciu: Praca nad konceptem restauracji BROOKLYN. W tle muzyka i teledyski. Na blacie puzzle z różnych materiałów, kolorów, funkcji i strefDzień pracy zaczynam o 9:00.

Najtrudniejsze w mojej pracy... wziąć się do pracy i nie dać wciągnąć wszelkim przeszkadzaczom.

Inspiracji szukam... w pokazach mody, na ulicach handlowych świata, a przede wszystkim w samych markach i firmach, dla których projektuję: w ich siedzibach, fabrykach, produktach, w obrazie, jaki kreują, w cechach, jakie prezentują.

Konkurencja to dla mnie... Wielki smutek, bo większość wyszła z mojej pracowni, a praktycznie wszyscy dorabiają sobie prowizjami od dostawców, producentów czy wykonawców, przez co inwestorzy płacą podwójnie projektantom, a moje wyceny są niekonkurencyjne.

Nigdy nie zdobędę się na to, aby brać prowizje za użyte rozwiązania, za które finalnie płaci inwestor.

Na zdjęciu: Salon firmowy i showroom grupy Sanitec Koło w Modlnicy pod Krakowem. Proste rozwiązania, ustawny rzut, niskie koszty

Pierwsze zarobione pieniądze wydałem na białe koszule.



Największy sukces
to 100 projektów wykonawczych z inwentaryzacjami, zrealizowanych w 103 dni (plus okres przygotowywania zespołu, narzędzi, procedur i środowiska pracy).

Największa porażka to zatrudnienie niewłaściwych osób.

Nie wyobrażam sobie życia bez... nie mam czegoś takiego.

Jako dziecko marzyłem… o byciu wynalazcą.

Na zdjęciu: Sklep w Galerii Mokotów (Warszawa) dla mam poszukujących pięknych rzeczy dla swoich małych księżniczek i królewiczówPo pracy to czas... Obecnie trudno mi coś pozytywnego tu powiedzieć, bo od 1,5 roku jadę na antydepresantach i leczę wypalenie zawodowe. Ślizgam się po życiu siłą rozpędu i rozglądam za nową utylizacją siebie i swoich doświadczeń.

To, co lubię robić najbardziej to jeść, spać, odkrywać nieoczywiste treści w obrazach, projektach.

Jestem dumny z rodziny.

Najważniejsza decyzja w moim życiu to ślub z Olą.

Największym szaleństwem w moim życiu było… szalone nie znaczy mądre, więc nie będę o tym mówił.

Na zdjęciu: Darek GocławskiNajważniejsze słowa, jakie usłyszałem… „tak” od przyszłej żony.

Chciałbym się jeszcze nauczyć języka francuskiego i samodyscypliny.

Mój kraj to dla mnie… dom, ludzie, organizacja. Powierzchnia ziemi, zestaw tradycji, grupa ludzi o szarpiących ster w różne strony, ale mówiących podobnym językiem, choć często zupełnie różnie. Czasem powód do dumy, a czasem do wstydu. Obecnie moja mała ojczyzna mieści się w kwadracie o boku 0,8 km (praca, dom, kościół, sklepy, szkoły).

Kultura jest dla mnie ciekawym pojęciem, bo bardzo pojemnym, a w Polsce jeszcze wyjątkowo mało powszechnym.

Mój cel... nauczyć się cieszyć życiem i przekazać to dalej.

 

Wysłuchała Maja Ruszkowska Mazerant

Dowiedz się więcej na www.aplusd.pl oraz www.facebook.com/RetailStoreDesign

 

Darka wraz z żoną i synami gościliśmy w naszym Work Place 59 kiedy przyjechali do Łodzi skorzystać z oferty kulturalnej miasta.