Henryk Stawicki. Konsultant ds. zarządzania innowacją


Czas czytania 8 minut

Henryk Stawicki działa w obszarach innovation management consulting i sustainability innovation w Next Agents w Szwecji i Change Pilots w Polsce. Aktualnie mieszka w Sztokholmie. Pracuje w Szwecji i Polsce. Czym dokładnie się zajmuje, jak wygląda jego praca, a także jakimi wartościami się kieruje... odpowiedzi w wywiadzie tygodnia PURPOSE.


Mieszkam w Sztokholmie.

Z wykształcenia jestem strategiem wzornictwa oraz design managerem.

Wykształcenie dało mi dużo praktyki, sieć kontaktów oraz możliwość pracy i mieszkania w różnych kulturach.

Z zawodu jestem konsultantem ds. zarządzania innowacją. W szczególności dotyczy do innowacji tworzonej w oparciu o sustainability i gospodarkę obiegu zamkniętego.

Mój zawód jest dla mnie przygodą, gdzie każdy projekt zabiera mnie w inne miejsce i konteksty biznesowych organizacji. Jest też intelektualnym i praktycznym treningiem stawiającym wyzwania i podnoszącym poprzeczki.

W tym zawodzie nauczyłem się, że największy potencjał – będący jednocześnie ograniczeniami w zrównoważonym biznesie – tkwi w ludziach. Jako społeczeństwo posiadamy wystarczająco wiele danych, wiedzy, narzędzi, aby przejść na gospodarkę cyrkularną, ale to opinie, doświadczenia i zachowania ludzi w organizacji są głównymi driverami i barierami w tej zmianie.

Cytat pochodzi z wywiadu z Henrykiem w 84. numerze Magazynu PURPOSE. Przeczytaj cały wywiad.Moi klienci to przedstawiciele i przedstawicielki biznesu, którzy widzą sustainability jako ścieżkę innowacji i rozwoju biznesu. Czasem nie wiedzą, gdzie powinni zacząć, jak mierzyć i argumentować biznesową wartość sustainability albo jak wciągnąć na tę ścieżkę innych w zespole.

Najwięcej czasu w ciągu dnia poświęcam na pracę, trening, czas dla siebie i bliskich. Po przeprowadzce do Skandynawii mam nadzieję, że trochę zmniejszę ilość czasu poświęcaną pracy, by w większym stopniu skoncentrować się na życiu osobistym.

Praca jest dla mnie przygodą i rozwojem, co powoduje, że każdy tydzień różni się od poprzedniego, a moje szare komórki są stale stymulowane.

Początki swojej pracy wspominam jako odważne i wymagające. Z młodzieńczą witalnością i zapałem rzucałem się na głęboką wodę, dużo się dzięki temu ucząc o sobie i innych. Jestem sobie bardzo wdzięczny za tamtejszą odwagę.

Z pewnością nie jest to praca dla osób lubiących powtarzalność, pewne scenariusze przyszłości i ograniczoną odpowiedzialność.

Moja rada dla zainteresowanych pracą w zawodzie, który wykonuję, to stale próbować realizować nowe projekty, a przede wszystkim pamiętać, że jest to praca zespołowa i zależna od relacji z innymi, nawet jeżeli te zespoły się zmieniają. W pierwszej kolejności należy jednak przygotować się na to, że nie ma tu miejsca na relację klient – podwykonawca, tylko partner – partner. Warto też pilnować się, żeby nie być „najmądrzejszą osobą w pokoju”, czyli obcować z ludźmi z inną perspektywą lub większym doświadczeniem, ale też i kwestionować swoje przekonania.

Moje najważniejsze narzędzie pracy to duża kartka papieru, ściana, marker i bezekranowa praca, gdzie tylko mogę. Oczywiście z aplikacji też korzystam, np. Zoom, Miro, Asana, Slack i kilka innych.

Gdybym nie robił tego, co teraz, to pewnie byłbym pracownikiem parku narodowego, sportowcem albo członkiem jakiegoś uczelnianego zespołu badawczego.

Dzień pracy zaczynam bez budzika (kiedy tylko mogę) w godzinach wczesnoporannych. Najchętniej zaczynam w takiej kolejności: krótki trening, medytacja i śniadanie. Często zdarza mi się jednak zacząć od szybkiego śniadania i przeskoczyć od razu do pracy.

Najtrudniejsze w mojej pracy jest to, że mojej głowie (i sercu) często zdarza się myśleć o projekcie po godzinach pracy. Ten proces i odpowiedzialność czasem trudno schować na weekend do szuflady.

Inspiracji szukam w terenie – na ulicach, w rozmowach z ludźmi spoza mojej „bańki”, podczas podróży, w naturze, u ludzi w domach i w historiach ich życia.

Konkurencja to dla mnie po części moja społeczność, partnerzy i źródło wymiany wiedzy. Często są to znajomi, przyjaciele, uczestnicy naszego DtB Sustainability Summit. Niektórych jednak w ogóle jeszcze nie poznałem.

Nigdy nie zdobędę się na to, aby pracować dla klientów, którzy świadomie wnoszą negatywny impakt środowiskowy czy społeczny (np. branża tytoniowa).

Pierwsze zarobione pieniądze wydałem na podróż autostopem.

Największy sukces to relacje, które mam z bliskimi mi ludźmi, w tym z moją partnerką – w życiu prywatnym i w pracy.

Największa porażka… W przeszłości zdarzało mi się więcej czasu i energii poświęcać na pracę niż np. na relację z moją siostrzenicą czy przyjaciółmi.

Nie wyobrażam sobie życia bez natury i dzikich miejsc.

Jako dziecko marzyłem o tym, żeby mieć samowystarczalną bazę w lesie i latać na rowerze. Po części obydwa marzenia zrealizowałem – mieszkałem przez prawie 3 lata w czterosezonowej, współczesnej jurcie wklejonej w leśne wiejskie otoczenie. W przeszłości jeździłem też przez wiele lat wyczynowo na rowerze BMX.

Po pracy to czas na trening, chwile z bliskimi, ale też czas, aby być z samym sobą.

To, co lubię robić najbardziej, to jechać przed siebie na rowerze.

Jestem dumny z mojego zespołu – inspiruje mnie, uczy i pokazuje, jak można rzeczy robić inaczej.

Najważniejsza decyzja w moim życiu to jak najszybsze wyprowadzenie się z domu i spróbowanie samodzielności – po to, żeby świadomie wrócić do rodzinnego domu i wiedzieć, co jest w nim dla mnie najcenniejsze.

Największym szaleństwem w moim życiu było przejechanie rowerem Chin spod granic pustyni Gobi, przez Tybet do Laosu w czasach przedsmartfonowych, bez większego doświadczenia w takich podróżach.

Najważniejsze słowa, jakie usłyszałem, to stare prawdy z różnych kultur. Według jednej z nich najważniejszą relacją w życiu jest ta z samym sobą – jako wyjściowa do tworzenia wartościowych relacji z innymi.

Chciałbym się jeszcze nauczyć, jak zbudować dom i jeździć na biegówkach.

Mój kraj to społeczność, której aktualnie czuję się częścią. Dla mnie to trudne pytanie, bo mam mix różnych tożsamości po mieszkaniu przez lata w różnych miejscach na świecie. Nadal też rozwijam w sobie tożsamość (uprzywilejowanego) imigranta, którym możliwe, że ostatecznie będę przez większość mojego życia.

Kultura jest dla mnie liczbą mnogą. Jest ich tak dużo, że traktuję je jako odcinki w serialu – za każdym razem, gdy mieszkam, podróżuję czy pracuję w nowej kulturze, to czuję, jakbym odkrywał nowy odcinek z dawką świeżych ciekawostek i momentów wywołujących w myślach „aha!”.

Mój cel w życiu się zmienia, mimo że wartości i kręgosłup pozostają prawie takie same. Na aktualnym etapie w życiu mój cel jest tylko po części związany z karierą i zawodem, a w większości – z obszarami życia prywatnego.

 

Wysłuchała Maja Ruszkowska Mazerant

Wywiad z Henrykiem o zrównoważonym projektowaniu dostępny jest w 74. numerze PURPOSE. Przeczytaj koniecznie!


Dowiedź się więcej:

Next Agents w Szwecji –  www.nextagents.se

Change Pilots w Polsce – changepilots.pl