Maciej Mazerant. Kreator, opowiadacz historii marek. Wydawca PURPOSE


Czas czytania 8 minut

Wywiad powstał z okazji świętowania 20-lecia firmy pcontent.

Maciej Mazerant jest kreatorem i opowiadaczem historii marek. Pomaga firmom wydobyć z ich historii wszystko, na czym warto budować wizerunek. Jest trochę detektywem, badaczem, obserwatorem, wizjonerem, redaktorem, ghost writerem, projektantem, doradcą, krytykiem. Od ponad dwudziestu lat rozmawia, słucha, łączy fakty, wymyśla, kreuje, tworzy, pisze. Odpowiada za content większości wdrażanych przez swoją firmę projektów. Sam o sobie mówi: „Potrafię dostrzec to, czego inni nie widzą: pola współpracy, okazje do działania, grupy docelowe, nisze, w których warto działać. Lubię łączyć ludzi oraz ich pomysły.”

Mieszkam w małej miejscowości, wsi w okolicach Łodzi; blisko pociągu, którym dojeżdżam bezpośrednio do centrum Łodzi na dworzec Łódź Fabryczna.


Z wykształcenia jestem plastykiem. Ukończyłem liceum plastyczne, a później Akademię Sztuk Pięknych na kierunku edukacja artystyczna i zarządzanie kulturą w Polskiej Akademii Nauk. Studiowałem również marketing i zarządzanie, filologię polską – kierunek promocja firmy, socjologię… wszystkie rzuciłem.


Wykształcenie dało mi żonę. Maję poznałem w liceum plastycznym. A wszystko dzięki temu, że wyleciałem z klasy za niesubordynację twórczą. Studia nauczyły mnie, że trzeba działać poza studiami, ponieważ one nie przygotowują do funkcjonowania na rynku pracy.

Na zdjęciu Maja Ruszkowska Mazerant >>tutaj<< przeczytaj wywiad tygodnia z Mają

Z zawodu jestem kreatorem i opowiadaczem historii marek. Pomagam firmom wydobyć z ich historii wszystko, na czym warto budować wizerunek. Jestem trochę detektywem, badaczem, obserwatorem, wizjonerem, redaktorem, ghost writerem, projektantem, doradcą, krytykiem.


Mój zawód jest dla mnie frajdą i udręką. Mam możliwość przełożenia na rzeczywistość wielu szalonych i nowatorskich pomysłów. Dręczę się, gdy nie mam szansy tego zrobić.


W tym zawodzie nauczyłem się, że efekty mojej pracy mają służyć.

Zobacz stronę internetową firmy pcontent >>tutaj<<

Moi klienci to ludzie w firmach, organizacjach, dla których ważne jest coś więcej niż tylko stanowisko, wypłata co miesiąc; ludzie, którzy chcą coś zmienić, iść do przodu, są otwarci, poszukują. Z reguły są to właściciele firm, prezesi, szefowie marketingu, dyrektorzy HR.


Najwięcej czasu w ciągu dnia poświęcam na zamyślanie się. Jestem nadwydajny mentalnie.


Praca jest dla mnie ciągiem, w który wpadam.


Początki swojej pracy wspominam jako bardzo fajny czas. Wspominam też, co spieprzyłem – dzięki temu próbuję łapać dystans do pieprzenia.


Z pewnością nie jest to praca dla ludzi, którzy nie są empatyczni.


Moja rada dla zainteresowanych pracą w zawodzie, który wykonuję, to czerpać wewnętrzną satysfakcję ze zrealizowanych projektów. Celebrować sukcesy. Długo tego nie robiłem… To był błąd.


Moje najważniejsze narzędzie pracy to niestety „głowa”. Długo myślałem, że komputer – to byłoby łatwiejsze. Gdy zapełnił mi się osobisty dysk i musiałem go resetować, wchodząc do zimnej wody, zrozumiałem, że żadne urządzenie ani żaden program nie zastąpią mojego mózgu. Zrozumiałem też, że muszę o niego dbać, nad czym cały czas pracuję pływając, również w zimnej wodzie.


Gdybym nie robił tego, co teraz, to pewnie malowałbym obrazy. Podobno mam talent.


Dzień pracy zaczynam o 8.00, 9.00… w zależności od tego, o której wrócę z lasu, ogrodu. Zimą od rana chodzę po lesie. Latem od rana łażę po ogrodzie.

 

 

Najtrudniejsze w mojej pracy… Zrozumieć, że jestem usługodawcą. Błyszczeć ma klient. Dla artysty, twórcy to trudne.


Inspiracji szukam… Nadwydajność mentalna ma to do siebie, że inspiracje bombardują mnie zewsząd. Łączę fakty, mity, pomysły, ludzi, historie… zewsząd – z reguły w logiczną i merytoryczną całość.


Konkurencja to dla mnie… kiedyś frustracja. Dzisiaj normalność.


Nigdy nie zdobędę się na to, aby… zniknąć. Mam takie poczucie, że w odpowiednim momencie, miejscu, towarzystwie mogę zdobyć się na zbyt wiele.


Pierwsze zarobione pieniądze wydałem na… Sprzedawałem smerfy na Węgrzech jako dzieciak w podstawówce. Było to w latach 90. ubiegłego wieku. Pamiętam smak lodów w kruchym wafelku, które kupowaliśmy na basenach w Harkánach – miejscowości uzdrowiskowej położonej na południu Węgier. Chyba na to wydawałem kasę.


Największy sukces to możliwość wykorzystywania swoich talentów w Polsce i świadomość, że dzięki temu nie brakuje mi…


Największa porażka… ciągły strach przed sukcesem, czyli również porażką.


Nie wyobrażam sobie życia bez… Mai – mojej żony i Antka, czyli naszego syna.


Jako dziecko marzyłem o rowerze górskim. Przerobiłem rower turystyczny na górski, co szybko skończyło się złamaniem ramy.


Po pracy to czas… Pracę przerywam aktywnością fizyczną. Z reguły w środku dnia jadę na trening na pływalnię. W związku z tym czas pracy przesuwa się do późniejszych godzin popołudniowych.

Przeczytaj cały artykuł w numerze MNIEJ >>tutaj<<

To, co lubię robić najbardziej, to pływać, uczyć się pływać, oduczać i znowu uczyć. Polubiłem majsterkowanie w ogrodzie. Lubię być sprawczy.


Jestem dumny z Antka, naszego syna. Ogarnięty jest.


Najważniejsza decyzja w moim życiu to… odejście z pracy na Uniwersytecie Medycznym w Łodzi, by zająć się tylko firmą. Chociaż na UMED zrealizowałem megaszalone projekty, np. szkolenia dla pilotów turystycznych wycieczek medycznych, to zdecydowałem się rzucić ciepłą posadkę na etacie.


Największym szaleństwem w moim życiu było… Wystąpienie w filmie! W roli samobójcy, topielca w zimnej wodzie… miałem nawet kwestię mówioną, więc to była rola życia!


Najważniejsze słowa, jakie usłyszałem… „Nie jest Pan złotą studolarówką, żeby się wszystkim podobać” – powiedział mój szef z UMED. Cały czas to pamiętam.


Chciałbym się jeszcze nauczyć języka niemieckiego. Ale wiem, że najlepiej by mi poszło, gdybym wyjechał za granicę…


Mój kraj to dla mnie… Jestem państwowcem. To frustrujące.


Kultura jest dla mnie punktem wyjścia. Wyjściem z punktu.


Mój cel… to zrównoważyć się.

 

Profil na Linkedin

Profil na Facebooku

Strona firmowa pcontent.pl

Zdjęcia – sesja w lesie: Antek Mazerant