Maciej Trzebeński. Manager instytucji kultury


Czas czytania 7 minut

Maciej Trzebeński jest łodzianinem. Obecnie dyrektorem naczelnym Fabryki Sztuki w Łodzi – multidyscyplinarnego centrum artystycznego. Fabryka to także jedyna w Polsce instytucja kultury, będąca jednocześnie instytucją otoczenia biznesu, wspierająca rozwój przedsiębiorczości kreatywnej i profesjonalizację sektora kultury. Współtwórca realizowanego przez Fabrykę Sztuki innowacyjnego projektu Art_Inkubatora®, którego celem było przygotowanie i prowadzenie inkubatora przedsiębiorczości wspierającego małe biznesy z szeroko rozumianej branży kreatywnej. Prywatnie miłośnik gotowania, Chorwacji, dobrego kina i muzyki a ostatnio początkujący miłośnik domowo-balkonowej roślinności.

 


Mieszkam w Łodzi na Bałutach, w mieszkaniu z wielkiej płyty z nieoczywistym widokiem z balkonu.

Z wykształcenia jestem filmoznawcą.

Wykształcenie dało mi aparat metodologiczny do prowadzenia ambiwalentnych sporów. [uśmiech]

Z zawodu jestem managerem instytucji kultury lub – cytując klasyka filmu – „(…) mój mąż z zawodu jest dyrektorem”. [uśmiech]

„Śmierć na gruszy”, Teatr CHOREA. Zdjęcie: Agnieszka Cytacka fotografiaMój zawód jest dla mnie wyzwaniem, radością, czasem zmęczeniem, ale nieodmiennie od lat przygodą, w której nie ma czasu na nudę i w której często zmieniają się reguły działania.

W tym zawodzie nauczyłem się, że tak trzeba prowadzić instytucję, aby najważniejsi byli ludzie, a potem papiery i dokumenty. I nie chodzi mi tu o postępowanie zgodnie z pewnym słynnym cytatem: „Dajcie mi człowieka, a paragraf się znajdzie”.

Moi klienci to nie klienci. Różnorodni, poszukujący własnej drogi życiowej, trochę zwariowani, trochę „odklejeni”, negujący obecną rzeczywistość, nieidący głównym nurtem.

Najwięcej czasu w ciągu dnia poświęcam na rozmowy, spotkania, papiery i lekturę przepisów.

Fotofestiwal 2017Praca jest dla mnie cały czas satysfakcją.

Początki swojej pracy wspominam... Wspominam, bo wiele się wtedy nauczyłem, a wiedzę tę wykorzystuję przez cały czas swojej kariery zawodowej.

Z pewnością nie jest to praca dla egoistów i samotników.

Moja rada dla zainteresowanych pracą w zawodzie, który wykonuję to... Bądźcie gotowi na nieustające zmiany i brak wystarczających pieniędzy na realizację projektów.



Moje najważniejsze narzędzie pracy to głowa, ale laptop i narzędzia Google też się przydają.

Gdybym nie robił tego, co teraz, to pewnie… Raczej może… odważyłbym się poprowadzić małe bistro w takim mieszanym czesko-chorwacko-hiszpańskim stylu. Takie miejsce, gdzie brak powtarzalności jest zaletą, a nie wadą w kuchni.

Dzień pracy zaczynam o przyzwoitej godzinie.


Najtrudniejsze w mojej pracy... Nie potrafię tego jednoznacznie określić. To zależy od tego, na którym etapie „życia projektu” jesteśmy.

Inspiracji szukam w ludziach.


 

„Dzień dobry Pinky Mouse!” Teatr CHOREA / Pinky Mouse Band. Zdjęcie: Agnieszka Cytacka fotografia

Konkurencja to dla mnie... Pewnie jest…

Nigdy nie zdobędę się na to, aby wejść na K2.

Pierwsze zarobione pieniądze wydałem na... Dodam, że pierwsze większe zarobione pieniądze wydałem na komputer.

Największy sukces zawodowy to na pewno wszystko, co jest związane z remontem siedziby Fabryki Sztuki i utworzeniem Art_Inkubatora oraz to, że dzięki temu dane mi jest pracować z fantastycznymi ludźmi.

Największa porażka… Zawodowa? Chyba jestem w jej trakcie, ale jak wiadomo w tym zawodzie i tej branży wszystko może się jeszcze zmienić.

Nie wyobrażam sobie życia bez gotowania.

Urodziny CHOREI. Zdjęcie: Tomek OgrodowczykJako dziecko marzyłem o zdalnie sterowanym samochodzie, a dostałem taki na kablu, radziecki.

Po pracy to czas... Powinien być bez pracy… ale jest różnie. Po pracy to czas na odpoczynek, rodzinę, zabawę; nie musi być mega aktywnie i na sportowo. Ekscytacja życiem przybiera różne formy. Ważne, żeby był to czas w dobrym towarzystwie – czy to ludzkim, czy też „przedmiotów” ogólnie uważnych za pożeracze czasu.

To, co lubię robić najbardziej, to gotować dla innych, ale na moich zasadach.

Jestem dumny z moich dzieci.

Najważniejsza decyzja w moim życiu to… Nie potrafię tego jednoznacznie określić, ale jeżeli myślę o drodze zawodowej, o tym, co sprawiło, że jestem tu, gdzie teraz jestem, to podjęcie się dawno temu syzyfowego zadania przewożenia piasku z hałdy ziemnej i stworzenia z niej podstawy do zbudowania piramidy na potrzeby pewnej produkcji teatralnej. Od tego zaczęła się moja zawodowa przygoda z pracą w instytucji kultury…

Największym szaleństwem w moim życiu było porwanie. Zostałem uprowadzony i przetransportowany na kilka dni w odległe miejsce, gdzie bardzo kulturalnie zaplanowano dla mnie różnorodne atrakcje. Ja niczego się nie domyślałem, a zaangażowanych w ten proceder było wiele osób zarówno z pracy, jak i moich znajomych i przyjaciół. Taka szalona urodzinowa niespodzianka, dla mnie lepsza niż historie z uniwersum „Kac Vegas”.

Najważniejsze słowa, jakie usłyszałem… Jesteś fajnym tatą (starym). [uśmiech]

Chciałbym się jeszcze nauczyć… Jest tego za dużo, więc może nie będę wymieniać.

Mój kraj to dla mnie coraz częściej smutek i zmartwienie.

Kultura jest dla mnie ważną częścią mojego życia.

Mój cel... Mieć święty spokój. [uśmiech]

 

W przeszłości członek nieistniejącej już alternatywnej grupy teatralnej Biuro Usług Dramatycznych działającej w latach 90 XX w. na zewnętrznych terytoriach kultury. Producent Międzynarodowego Festiwalu Teatralnego „Ziemia Obiecana” i „Archipelag Ziemi Obiecanej”. Współautor projektu „Poza Horyzont” będącego prezentują dokonań artystów multimedialnych, eksperymentatorów, wykonawców muzyki współczesnej zarówno z kręgu akademickiego, jaki i tych wywodzących się z kultury offowej. Inicjator projektu muzycznego LDZ Alternatywa.

Wysłuchała Maja Ruszkowska-Mazerant

Zdjecie miniatury na górze: Zofia Olszewska

Więcej na stronie Fabryki Sztuki

Zobacz również Art_Inkubator