Wywiad tygodnia
Ola Dębniak-Gocławska. Projektantka grafiki
2023-10-16
Czas czytania 7 minut
Ola Dębniak-Gocławska [również Ola Dębniak] z wykształcenia i zawodu jest projektantką grafiki. Ukończyła Akademię Sztuk Pięknych w Warszawie. Pracę w zawodzie zaczęła zaraz po studiach zakładając własną działalność. Aktualnie, głównie pracuje dla początkujących przedsiębiorców, którym pomaga realizować wizje ich pomysłów na biznes. Najważniejsze zawodowe słowa, jakie usłyszała to: „Jak się robi, to się zrobi” od Daniela Mizielińskiego.
Mieszkam w Warszawie.
Z wykształcenia jestem projektantką grafiki.
Wykształcenie dało mi spokój.
Z zawodu jestem projektantką grafiki. Mam własne studio projektowe, gdzie zajmuję się głównie identyfikacjami wizualnymi. Współtworzę też wydawnictwo Curated Paper, wydające artystyczne notesy, planery i kalendarze.
Mój zawód jest dla mnie sposobem życia.
W tym zawodzie nauczyłam się, że problemy da się rozwiązywać, bo „projektowanie” to inaczej „rozwiązywanie problemów”. Zarówno wybór kolorystyki nowej marki, jak i problem związany z rozbudowaną treścią na stronie to sytuacje prowokujące te same schematy myślenia, które potem przydają się w… gotowaniu, spędzaniu czasu z dziećmi i zarządzaniu czasem.
Moi klienci to najczęściej przedsiębiorcy z nowymi pomysłami na biznes, czasem instytucje kultury, korporacje, ministerstwa. Lubię wszystko, co można zaprojektować. W portfolio mam największą książkę w Polsce (wielkości 1:1 polskiego Stradivariusa), t-shirt dla papieża Franciszka, ale też wlepki dla fundacji non-profit.
Najwięcej czasu w ciągu dnia poświęcam na... balansowanie między życiem prywatnym a pracą. Staram się nie pracować więcej niż 6 godzin w ciągu dnia i równoważyć pracę kreatywną z mechaniczną, taką jak sprzątanie i gotowanie.
Praca jest dla mnie ważna. Zaspokaja wiele moich potrzeb: finansowych, realizacji, spełnienia, wyzwań, sprawczości… Dużo można wymieniać.
Początki swojej pracy wspominam jako zaskoczenie albo raczej pasmo zaskoczeń. Postanowiłam od razu po studiach założyć własną działalność, nie mając na koncie żadnych praktyk. Wysłałam z koleżanką ok. 300 maili z portfolio, po czym pukałyśmy do drzwi wydawnictw i instytucji w nadziei na pracę. Udało się – pierwszym klientem został Teatr Narodowy w Warszawie. Potem znajomi otwierali restaurację i potrzebowali logo – i tak się potoczyło.
Równolegle nie chciałam stracić możliwości bardziej artystycznej ekspresji, więc z trójką znajomych stworzyliśmy projekt Pan Kalendarz. Jest to artystyczny kalendarz-album, w którym każdy z nas projektuje 3 miesiące po swojemu, dzieląc się w ten sposób naszą twórczością z szerszym gronem. Złożyliśmy się na druk, pakowaliśmy, wysyłaliśmy.
Teraz szykujemy 12. edycję – na rok 2024.
Z pewnością nie jest to praca dla... Nie wiem… Moja praca łączy wiele elementów: trochę kreacji, a trochę rzemiosła, którego da się wyuczyć. Po części jest więc dla każdego.
A samo prowadzenie studia i długotrwałą współpracę z Klientami zawdzięczam umiejętnościom miękkim: cierpliwości i empatii. Empatia bardzo pomaga we wczuwaniu się w potrzeby klienta czy marki i w tworzeniu dla nich identyfikacji.
A cierpliwość pomaga mi budować długotrwałe relacje. Ja nie denerwuję się na błędy klienta, a on – na moje.
Moja rada dla zainteresowanych pracą w zawodzie, który wykonuję, to dużo ćwiczyć, próbować różnych rozwiązań i mieć pokorę, że to, co wymyśliłam, może nie być najlepsze.
Moje najważniejsze narzędzie pracy to moja głowa.
Gdybym nie robiła tego, co teraz, to pewnie… chyba też coś twórczego. Co jakiś czas wymyślam nowe kreatywne marki, które chciałabym zrobić, ale nie mam czasu.
Dzień pracy zaczynam o... Różnie. Codziennie badam swój nastrój – albo zaczynam od dłuższej kawy i myślenia, albo od siłowni. Czasem od razu mam ochotę na pracę.
Najtrudniejsze w mojej pracy... Paradoksalnie: poskromienie swojej kreatywności. Kiedy wiele projektuję, moja głowa się rozkręca i trudno jest mi się zatrzymać. Wymyślam więcej rozwiązań, niż mogę wykonać.
Inspiracji szukam dwutorowo. Z jednej strony bardzo zgłębiam temat. Czytam książki na temat danego projektu, szukam informacji i wypisuję wiele skojarzeń z nim związanych. A z drugiej strony dbam o nakarmienie oczu ładnymi widokami i staram się dać myślom odpocząć, zresetować na spacerze czy podczas podróży.
Konkurencja to dla mnie... Konkurencja jest duża. Duże jest też zapotrzebowanie na nasze usługi.
Nigdy nie zdobędę się na to, aby „odwalić projekt”. Moja poprzeczka jest zawsze wyżej niż ta postawiona przez zamawiającego.
Pierwsze zarobione pieniądze wydałam na spłatę pożyczki na komputer.
Największy sukces... Trudne. Mogłabym nazwać kilka, ale chyba największy to ten, że udaje mi się pielęgnować rodzinę, utrzymywać przyjaciół i realizować siebie w możliwie równych proporcjach.
Największa porażka… Praca dla telewizji – za duża presja.
Nie wyobrażam sobie życia bez czasu na myślenie, bycia sam na sam, medytacji, wiary.
Jako dziecko marzyłam o pięknym mieszkaniu.
Po pracy to czas dla rodziny.
To, co lubię robić najbardziej, to... Dużo rzeczy lubię. Prawie wszystko, co robię, staram się lubić.
Odpoczynek to dla mnie słuchanie muzyki, czytanie książki o feminizmie, kościele, socjologii, dbanie o kwiatki, chodzenie na spacery.
Jestem dumna z siebie, ale rzadko sobie o tym przypominam.
Najważniejsza decyzja w moim życiu to… Wydaje mi się, że płynę z prądem, a decyzje nie są nigdy trudne. Instynktownie wiem, co trzeba zrobić, a decyzja sprowadza się do tego, żeby się odważyć.
Największym szaleństwem w moim życiu było… Unikam tego słowa. Kiedy je słyszę, to wycofuję się z działania. [uśmiech]
Najważniejsze słowa, jakie usłyszałam… Kocham Cię.
A z rad zawodowych to: „Jak się robi, to się zrobi” od Daniela Mizielińskiego. Pokonuję tym zdaniem lęk, kiedy praca mi nie wychodzi.
Chciałabym się jeszcze nauczyć… Chodzą za mną studia teologiczne. Chciałabym napisać książkę o religii.
Mój kraj to dla mnie… Europa.
Kultura jest dla mnie sposobem komunikacji. Kiedy ją przeżywam i konsumuję, czuję przynależność do świata.
Mój cel... Nadal płynąć z prądem i zobaczyć, co przyniesie.
Wysłuchała Maja Ruszkowska Mazerant
Strona Oli: www.oladebniak.studio
facebook.com/oladebniak.studio
Zdjęcia dzięki uprzejmości Oli