Paweł Machomet. Renowator mebli


Czas czytania 9 minut

Paweł Machomet to twórca, który całą swoją wiedzę i zaangażowanie ukierunkował na rozwijanie pasji do odnawiania staroci. Od 2012 roku nadaje nowe życie przedmiotom, które dzięki jego pracy i pomysłom otrzymują dawny blask. Prowadzi bloga "Rzuć Pan okiem", w którym każdą renowację opisuje jak najwspanialszą przygodę. Udziela porad, sprzedaje akcesoria do renowacji, a także organizuje warsztaty, w ramach których, każdy może rozwinąć swoje umiejętności DIY oraz poczuć satysfakcję z pracy twórczej.

 

Mieszkam na wsi nieopodal Goleniowa.


Z wykształcenia jestem architektem wnętrz. Skończyłem studia na Wydziale Architektury i Wzornictwa Uniwersytetu Artystycznego w Poznaniu oraz na Wydziale Sztuk Wizualnych Akademii Sztuki w Szczecinie.


Wykształcenie dało mi świadomość tego, że wcale nie muszę być taki, jak „wszyscy”.


Z zawodu jestem… od 2012 roku prowadzę blog o renowacji mebli, zbieram i restauruję starocie, prowadzę warsztaty renowacji mebli, piszę i fotografuję.

Na zdjęciu pracownia

Na zdjęciu budynek pracownii oraz Paweł przed pracownią, z fragmentem swojej pokaźnej kolekcji krzeseł.

Mój zawód jest dla mnie trwającą od dziesięciu lat wyprawą w nieznane.


W tym zawodzie nauczyłem się, że pośpiech to najgorszy doradca.


Moi klienci to ludzie wrażliwi na piękno starych form użytkowych.


Najwięcej czasu w ciągu dnia poświęcam na…
Najpiękniejsze w mojej pracy jest to, że każdy dzień stawia przede mną inne wyzwania. Nie potrafię pogrupować swoich zajęć tak, by wskazać wśród nich te, które zajmują mi najwięcej czasu.


Praca jest dla mnie niekiedy prostą drogą do niemiłosiernego bólu rąk i pleców, ale nawet wtedy stanowi dla mnie potężne źródło satysfakcji.


Początki swojej pracy wspominam z uśmiechem na twarzy. Jestem samoukiem, a renowacja to w moim odczuciu tak obszerna dziedzina, że mimo upływu dziesięciu lat odkąd postawiłem swoje pierwsze w niej kroki, cały czas mam wrażenie, że to dopiero początki.


Z pewnością nie jest to praca dla tych, którzy chcieliby odnowić wiele mebli według jednego przepisu lub posługiwać się uniwersalnymi szablonami. Jeżeli nie podejdziemy do każdego meblowego staruszka, jak do jedynego w świecie unikatu, nie zdziałamy za dużo.


Moja rada dla zainteresowanych pracą w zawodzie, który wykonuję to – jakkolwiek dziwnie to zabrzmi – słuchajcie mebli. One same powiedzą Wam, co możecie z nimi zrobić, a czego nie. Bądźcie bardzo czujni i wrażliwi w kontakcie z nimi.


Moje najważniejsze narzędzie pracy to oczy i dłonie.


Gdybym nie robił tego, co teraz, to pewnie prowadziłbym restaurację, mimo że niedawno jedną zamknąłem. Mam już pomysły na kolejne, ale to daleka przyszłość.


Dzień pracy zaczynam około 9:00 jeśli pracuję u siebie, ale zdarza się, że o 3:00 lub 4:00, gdy jadę w trasę z warsztatami, wykładem lub na zdjęcia czy nagranie.


Najtrudniejsze w mojej pracy jest na przykład uchwycenie momentu na fotografii, o którym chciałbym napisać w poście na blogu, mając świadomość, że nie ma szans na powtórkę. Wszystkie zdjęcia, które ilustrują moje wpisy na blogu robię sam. Jednoczesne robienie zdjeć i prowadzenie renowacji bywa naprawdę wykańczające.


Inspiracji szukam oglądając bardzo stare zdjęcia, których mam pełne pudła, czytając przepięknie pisane na nich notatki, słuchając starych opowieści…


Konkurencja to dla mnie bardzo zdolni i pozytywnie zakręceni ludzie, od których z pewnością mógłbym nauczyć się wielu ciekawych rzeczy.


Nigdy nie zdobędę się na to, aby porąbać Thoneta.


Pierwsze zarobione pieniądze wydałem na gitarę podobną do tej, na której grał kiedyś Elvis Presley.


Największy sukces… Siłą własnych dłoni zbudowałem pracownię, w której produkuję materiały na blog i odnawiam meble. Są w niej prawdziwie stare okna i drzwi, niezliczone ilości wiekowych przedmiotów, narzędzi, szafy pełne materiałów. To całkowicie moje miejsce, taki trochę inny świat.


Największa porażka… Nie umiem odmawiać. Staję na rzęsach, by spełnić wszystkie spływające do mnie prośby, zrealizować wszystkie powierzane mi zadania. Wiem, że nie da się zadowolić każdego, a jednak wiedząc o tym, cały czas łapię się na tym, że podejmuję w tym celu kolejne próby.


Nie wyobrażam sobie życia bez filiżanki espresso na początek dnia.


Jako dziecko marzyłem o tym, by mieć swój własny wielki cyrk. Taki z potężnym namiotem, który robi przerzuty koleją i stacjonuje po dwa miesiące w jednym mieście. Teraz gdy jeżdżę w różne miejsca ze swoimi warsztatami, mam wrażenie, że to marzenie – choć w nieco innej formie – się spełniło!


Po pracy to czas na poszukiwanie inspiracji.


To, co lubię robić najbardziej to demontaż bardzo, bardzo starych mebli tapicerowanych. Uczę się wtedy o tradycyjnych materiałach i technologiach jak z najlepszego podręcznika lub jakby szkolił mnie jakiś stary mistrz.


Jestem dumny z każdej Czytelniczki i każdego Czytelnika bloga i ze wszystkich Uczestników moich warsztatów, których udało mi się uwrażliwić na stare meble i inne wiekowe elementy wyposażenia wnętrz. Niektórzy wpadają w ten temat po same uszy, bardzo mnie to cieszy.


Najważniejsza decyzja w moim życiu
to pokazanie ludziom swojego hobby. Gdybym dziesięć lat temu nie odważył się pokazać tego, co kocham na fanpejdżeu „Odnawianie Mebli Drewnianych”, być może dziś nie udzielałbym tego wywiadu.


Największym szaleństwem w moim życiu było… zależy, jak na to spojrzeć. W życiu – niedawny zakup ziemi. Dlaczego? W skrócie wyglądało to tak: niedziela, godzina 15.10 – dowiaduję się o istnieniu nieruchomości, godzina 15:30 – jestem na miejscu i oglądam, godzina 15:33 – decyduję się na zakup działki z kawałkiem własnego lasu. Czyste szaleństwo. Jeżeli chodzi o to, czym się zajmuję, to szaleństwem bywają przygotowania do zdjęć uwieczniających efekt danej pracy. Jakiś czas temu kupiłem za kilka złotych dwa drewniane koła, do których dorobiłem nieduży wózek okraszony detalami przypominającymi XIX wieczne wozy cyrkowe. By go sfotografować… postawiłem w ogrodzie fragment cyrkowego namiotu. Kupiłem tonę bawełnianego płótna, które zszywałem, malowałem trzymetrowe drewniane maszty, które później ustawiałem za pomocą skręcanych konopnych lin. Zrobiłem sobie nawet kostium. Do ujęć detali rozłożyłem w całej pracowni siano, zbudowałem namiastkę cyrkowych kulis… Istne szaleństwo, szczególnie, że post był jednym z tych bardziej hm… niszowych. Niewiele osób odczytało to jako dowcip przemycający kilka stylizacyjnych trików, za to po publikacji wpisu otrzymałem kilka propozycji budowy całych cyrkowych taborów stylizowanych na te z XIX wieku.


Najważniejsze słowa, jakie usłyszałem to „Kawał dobrej roboty. Wrócę do ciebie z kolejnym meblem.”


Chciałbym się jeszcze nauczyć snycerstwa, stolarstwa, szycia na maszynie przemysłowej, budowania fundamentów z kamienia polnego, asertywności i murowania z cegły (szczególnie łuków i dekoracyjnych gzymsów).


Mój kraj to dla mnie mój dom.


Kultura jest dla mnie
jednym ze składników codziennego funkcjonowania.


Mój cel to zakup starego dworu lub gospodarstwa, który mógłbym odrestaurować i bez przerwy przyjmować w nim gości.

 

Zobacz jeszcze:

Blog: rzucpanokiem.pl
Sklep: rzucpanokiem.pl/sklep 

Instagram: instagram.com/rzucpanokiem
Facebook: facebook.com/rzucpanokiem
Vimeo: vimeo.com