Jerzy Skakun jest laureatem tegorocznej 3. edycji konkursu Galerii Plakatu AMS. Nam opowiada o swojej pracy oraz satysfakcji artystycznej.

Proszę powiedzieć, czy udział w takich konkursach, jak ten organizowany przez AMS przydają się Panu w karierze? 

Nieszczególnie dbam o swoją „karierę". Uczestniczę w konkursach na plakat z innych powodów. Lubię robić plakaty, odpowiadać na postawione w konkursie pytanie. Pociąga mnie ten rodzaj współzawodnictwa, choć niestety więcej ma ono wspólnego z jazdą figurową na łyżwach niż biegiem na 100 metrów (ocena jest zawsze średnią subiektywnych ocen jurorów). Dzięki wygranej w takim konkursie jak AMS moja praca zostaje zauważona przez wiele osób, bo w każdym większym mieście jest w tej chwili na przystanku mój plakat...

 

Prowadzi Pan własne studio graficzne HOMEWORK. Proszę powiedzieć, dlaczego założył Pan własną firmę? Jak wygląda Pana praca?

Homework założyła 2 lata temu moja żona Joanna, a ja nieco później zdecydowałem się jej pomagać. Moją pracę jest ciężko scharakteryzować. W tej chwili, po paru dniach ciężkiej pracy od rana do nocy przed ekranem komputera mogę wreszcie pozajmować się swoją 2-tygodniową córeczką i przełożyć część zadań na później.

Czy liczba klientów przekłada się na satysfakcję finansową?

Jeśli chodzi o liczbę klientów, to narzuciliśmy sobie pewne ograniczenie, ponieważ bardziej zależy nam na jakości niż ilości. Staramy się o jak najciekawsze zlecenia. Lubimy współpracę z instytucjami kulturalnymi, skazując się tym samym na mniejsze pieniądze, ale z pewnością zarobione z większą satysfakcją artystyczną.

 

Czy ma Pan swoją receptę na sukces? Co mógłby Pan poradzić tym młodym osobom, które chciałyby założyć własne firmy?

Sukces dla każdego oznacza coś innego. Ja chcę robić to, co robię, jak najlepiej i cały czas się rozwijać. Chyba nie czuję się osobą kompetentną, by radzić w temacie zakładania firm, może Joanna powiedziałaby coś więcej...

W takim razie, Pani Joanno, proszę powiedzieć, dlaczego warto założyć własną firmę? Jakie korzyści płyną z bycia odpowiedzialnym za wszystko?

Warto mieć własną firmę, by samemu móc decydować o charakterze i formie swojej pracy. Dla ludzi, którzy nie czują się najlepiej w zorganizowanych strukturach firm czy agencji jest to na pewno rozwiązanie idealne. Odpowiedzialność za każdy etap pracy daje większą satysfakcję z udanego projektu.

Praca grafika jest bardzo trudna, ciężko jest zsynchronizować swoje spojrzenie na projekt z oczekiwaniami klienta. Czy polski odbiorca oczekuje od projektanta nowatorskich pomysłów, czy wręcz przeciwnie — jest Pan zdany na gust klienta?

Różnie to bywa. Idealną sytuacją jest, gdy klient daje projektantowi „wolną rękę”, przedstawia jedynie założenia, temat, lub gdy umie twórczo wpływać na projekt. Zdarza się czasem, że klient ma zły gust, jest uparty, „wie lepiej" i oczekuje od nas całkowitego podporządkowanie się swojej koncepcji. Wtedy bez żalu rezygnujemy z takiego zlecenia.

Wracając do plakatu — jaki jest Pana zdaniem polski plakat współczesny?

Myślę, że ma się nie najgorzej, do lamusa odchodzi już plakat z gatunku realizmu magicznego, który podobał się „cioci", choć pewnie dalej najlepiej sprzedaje się w galeriach z plakatem. Pojawiło się za to wielu młodych twórców: Małgosia Gurowska, Kuba Stępień, Marcin Władyka, Grzegorz Laszuk, których prace stanowią równocześnie opozycję i kontynuację dobrej polskiej grafiki (nie mylić ze szkołą plakatu).

 

A reklama? Jakie ostatnio widział Pan dobre reklamy plakatowe?

Jakoś nie rzuciło mi się nic w oczy, no może zabawne rysunki dla Heyah (tej sieci telefonii z „gumową rękawicą do mycia kibli" w logo) i czarny autobus Antyradia, ale to chyba raczej dlatego, że lubię to radio.

Kto dla Pana jest „projektowym" wzorem do naśladowania? Czy w ogóle jest ktoś taki?

Raczej nie, nie mam swojego guru. Jest wielu projektantów, którzy mnie inspirują, ale inspiruje mnie prawie wszystko, dziś np. bańki z płynu do naczyń [uśmiech]