Dzięki mikrodotacjom, przyznawanym w ramach programu Młodzi Menadżerowie Kultury, zrealizowano 50 projektów kulturalnych w całej Polsce, w których wzięło udział ponad 8000 osób. Młodzi ludzie ożywili martwe kulturalnie miasta. Organizowali: wystawy fotograficzne w kawiarniach i na ulicy, warsztaty artystyczne dla rówieśników i młodszych, koncerty, przeglądy teatralne i performance. Zapraszamy do poznania trójki z nich.

Darek Arczewski uczy się (z różnym skutkiem) 2. rok w Liceum Ogólnokształcącym im. Oddziału AK „Jędrusie” w Połańcu). Od przeszło 3 lat mieszka w małej wiosce Rytwiany (powiat staszowski, województwo świętokrzyskie). Co do jego planów na przyszłość nie różnią się one od planów przeciętnego młodego człowieka w jego wieku. Chce po prostu zdać maturę i pójść na studia (najbardziej pociąga go rehabilitacja).

W jaki sposób dowiedziałeś się o Młodych Menedżerach Kultury?

O projekcie MMK dowiedziałem się od prezes Fundacji Aktywizacji i Rozwoju Młodzieży — pani Basi Karaś.

A skąd Twoje zainteresowanie działalnością kulturalno-społeczną?

Moja przygoda z tą „dziedziną” zaczęła się wraz z pierwszym projektem FARMy, w którym uczestniczyłem.

Skąd pomysł na projekt, który realizowałeś w ramach MMK? Opowiedz o nim.

Pomysł na Ob(d)jazdowe Kino Wiejskie narodził się podczas warsztatów twórczego myślenia w Sielcu. Warsztaty te były organizowane przez FARMę. Zaobserwowaliśmy, że w naszym regionie jest tylko jedno kino, które jest oddalone od niektórych miejscowości nawet ponad 30 km. Później było szkolenie, na którym dowiedziałem się, że możemy dostać pieniądze na nasz pomysł. Nie zastanawiając się długo, przeszedłem od słów do czynów i zabrałem się do pisania wniosku, który — jak później się okazało — został zaakceptowany. Projekt polegał na tym, że wraz z grupą znajomych (we wniosku nazywała się ona „Farmerzy”) chcieliśmy jeździć z kinem do wiosek i tam wyświetlać bajki, filmy krótko- i długometrażowe dla dzieci oraz młodzieży. Nie ograniczyliśmy się jednak do samego kina, ponieważ po pokazie dla dzieci organizowaliśmy im świetlicę, w której mogły spróbować sztuki kuglarskiej i plastycznej. Oprócz tego graliśmy z nimi w różne gry (za świetlicę odpowiedzialna była głównie Zuzia Miodyńska). Ku naszemu zaskoczeniu projekt przyciągnął wielu ludzi w różnym wieku. Premierowy pokaz (odbył się w Rytwianach) okazał się największy, bo pojawiło się na nim około 170 ludzi. W sumie odbyło się 9 pokazów. Na szczególną uwagę zasługuje finał całej akcji. Dzięki współpracy z SFP  na ostatnim pokazie pojawił się pan Tadeusz Wilkosz (twórca bajki o misiu Coralgolu, pingwinie Pik-Poku i wielu innych), a także pan Henryk Gołębiewski (polski aktor, który grał w takich filmach, jak „Podróż za jeden uśmiech” czy „Edi”). Sam jednak nigdy nie dałbym sobie rady. Zawsze mogłem liczyć na grupę znajomych, którzy pomagali mi przy każdym z działań, jakie było wpisane w projekt. Pomagali nam także moi rodzice i brat, który był kierowcą OKW. Efekty projektu są dziś widoczne. Niektórzy ze znajomych, którzy pomagali przy realizacji kina, włączają się w projekty organizowane przez FARMę. Nie od dziś wiadomo, że grupą można zrobić o wiele więcej niż w pojedynkę. Mamy nadzieję, że jeszcze nieraz pozytywnie wpiszemy się w rozwój naszej gminy, województwa, kraju.
 
Czy kwota 1500 zł jest wystarczająca do zrealizowania takiego pomysłu? Czy też udało Ci się pozyskać dodatkowe fundusze?

Kwota, którą uzyskaliśmy, wystarczyła na zrealizowanie podstawowych zadań wpisanych we wniosku projektu, ale dzięki naszym patronom (sponsorom) mogliśmy bardziej efektywnie działać. Dzięki miejscowej księgarni, sklepom mogliśmy zaoferować dzieciakom więcej możliwości na świetlicy i zorganizować dla nich poczęstunek. Dzięki SFP udało się na finał projektu zaprosić pana Wilkosza i Gołębiewskiego. To nie wszystko. Stowarzyszenie  na finał zafundowało dla dzieciaków słodycze za 300 zł. Ponadto przywiozło dla dzieci książki, płyty cd, które miały być nagrodami w konkursach przez nas przygotowanych (a dla wolontariuszy były koszulki). Oczywiście kino nie może istnieć bez filmów i tu pomagała nam Telewizja Kino Polska i SFP (przekazali bajki i filmy). Wszystko to sprawiło, że projekt wypalił i mam nadzieję, że ludzie na długo go zapamiętają.
 
Czym dla Ciebie jest Unia Europejska?

Na razie uważam, że mnie to nie dotyczy. Może gdy będę na studiach albo zacznę pracować, docenię dobrodziejstwa z tego tytułu płynące.

Marcin Bartusik jest studentem Wyższej Szkoły Umiejętności Społecznych w Katowicach. Pochodzi z małej miejscowości Rogoźnik, niedaleko Katowic. Jego plany na przyszłość to skończyć studia magisterskie na UŚ we Wrocławiu i wyjechać busem ze znajomymi na wakacje do Rumuni. Ma zamiar nadal podejmować działalność kulturalno-społeczną, bo to ożywia społeczeństwo. „Reszta wyjdzie w praniu”.

W jaki sposób dowiedziałeś się o Młodych Menedżerach Kultury?

Szukałem w Internecie informacji o dotacjach unijnych dla samorządów lokalnych, studentów, bo chciałem zorganizować projekt związany z pracownią artystyczną. Wielkim szczęściem okazał się projekt MMK, bo akurat był nabór do nowej edycji i idealnie odpowiadał na moje pytania.

A skąd Twoje zainteresowanie działalnością kulturalno-społeczną?

Wydaje mi się, że dobrze, kiedy ktoś robi cokolwiek dla innych, nieważne w jakiej formie. Pewien czas temu zauważyłem, że dzięki dotacjom unijnym można wiele zdziałać — zmienić otaczającą rzeczywistość, a przynajmniej na jakiś czas ją odmienić. Wierzyłem, że można też otworzyć oczy lokalnym władzom, teraz jednak wiem, że się myliłem.

Skąd pomysł na projekt, który realizowałeś w ramach MMK? Opowiedz o nim — kto brał w nim udział, jakie były jego efekty?

Mieszkam w małej miejscowości, i choć gminie podlegają 4 domy kultury, to akurat w mojej miejscowości nie ma żadnego. Z kolegą, z którym interesujemy się fotografią, wpadliśmy kiedyś na pomysł otwarcia galerii fotograficznej. Był jednak problem z lokalem. Niedługo potem dyrektor Gminnego Ośrodka Kultury — pani Teresa Niedbała — zaproponowała nam zorganizowanie czegoś dla młodzieży, co mogłoby wypełnić im czas wolny i jednocześnie odciągnąć od komputerowej codzienności. Wzbogaciliśmy więc pomysł galerii fotograficznej o nowe elementy — miało to być miejsce, w którym młodzi ludzie mogliby nie tylko wystawiać swoje prace, ale także poprzez różnego rodzaju warsztaty się uczyć. W planach było także zorganizowanie wieczorów filmowych, poetyckich i warsztatów malarstwa. Problemy z zaadaptowaniem poddasza zmusiły nas jednak do pozostania tylko przy pomyśle warsztatów i galerii fotograficznej. Na starcie przychodziły osoby z całej miejscowości i nie tylko. Uśmiechały się, bo nigdy nie przypuszczały, że w Rogoźniku może powstać coś takiego. Warsztaty fotograficzne nie były oblegane, lecz stworzyliśmy grupę osób, które chcą z nami kontynuować projekt i z tego bardzo się cieszymy, bo to był jeden z naszych celów.

Czy kwota 1500 zł jest wystarczająca do zrealizowania takiego pomysłu? Czy też udało Ci się pozyskać jakieś dodatkowe fundusze?

Kwota, o której mowa, wystarcza na część związaną z fotografią. Udało nam się zdobyć odpowiednie miejsce na nasz projekt, dzięki wspomnianej już pani Teresie Niedbale, lecz było to zwykłe pomieszczenie — bez klimatu, który jest niezbędny dla galerii. Budynek ma ponad 100 lat, jego poddasze chcieliśmy zaadaptować na galerię, wymieniając stare belki na nowe. Koszt remontu przekraczał 25 000 zł. Wiedzieliśmy o tym, dlatego stworzyliśmy 7-stronicowy projekt, w którym wymieniliśmy wszystkie dotacje możliwe do uzyskania z UE. Chcieliśmy pokazać , że praktycznie bez wsparcia gminy i bez ich  funduszy da się  wyremontować ten budynek. Niestety. Nie przekonało to ani starej, ani nowej władzy. Ubolewam nad tym, że wójt nie zauważa tego, iż żyjemy w XXI w. i wszystkie miasta, gminy korzystają z funduszy unijnych.

Czym dla Ciebie jest Unia Europejska?

Ostatnio przechadzaliśmy się ze znajomymi po Katowicach i rozmawialiśmy właśnie o tym. UE jest dla mnie jak wędkarz, który ciągnie rybę na siłę i choć ryba jest całkiem smaczna, to bez przypraw nic by z niej nie było.

Agata Grzywińska ma 17 lat, uczy się w liceum ogólnokształcącym w rodzinnej miejscowości Żurominie (9 tys. mieszkańców). Działa w FM MONITOR i to właśnie ta grupa przyjaciół organizuje życie kulturalne jej miasteczka. Nienawidzi nudy, uwielbia nucić „Taniec Eleny w deszczu”, jeździć konno i wrzucać dżdżownice z ulicy na trawniki. Interesuje się dziennikarstwem.

W jaki sposób dowiedziałaś się o Młodych Menedżerach Kultury?

O MMK dowiedziałam się przez Internet, ale już wcześniej słyszałam o Towarzystwie Inicjatyw Twórczych „ę”. I tak od nitki do kłębka trafił do mnie formularz zgłoszeniowy.

Skąd zainteresowanie działalnością kulturalno-społeczną?

To chyba w człowieku siedzi. Najpierw były obozy harcerskie i przemoczone ubrania. Potem poznałam wspaniałego nauczyciela, który pokazywał swoim uczniom, jak żyć. Wraz z gimnazjalistami tworzył gazetę. I tak na bazie dziennikarstwa powstała grupa, która chce coś robić dla świata. A dlaczego? Z rozczarowania dorosłym światem, gdzie dawanie czegoś z siebie nie jest w cenie, z młodzieńczego buntu, bo przecież nie trzeba pić pod płotem, i z radości, radości tworzenia i posiadania czereśni w kieszeniach.

Skąd pomysł na projekt, który realizowałaś w ramach MMK? Opowiedz o nim  — kto brał w nim udział, jakie były jego efekty?

Zafascynowani pięknym pismem naszych dziadków w szkolnych zeszytach postanowiliśmy dowiedzieć się więcej na temat kaligrafii i pomęczyć się z tym przedmiotem, tak jak nasi przodkowie. Dlatego też zorganizowaliśmy warsztaty kaligrafii. Ściągnęliśmy pasjonatkę pięknego pisania, z wielkim trudem zdobyliśmy sprzęt kaligraficzny i w XIX-wiecznym dworku, w sennej atmosferze zrozumieliśmy, jak to jest pobrudzić się gwaszem. Dodatkowo rozmawialiśmy o snach, słuchaliśmy opowieści indianistów o łapaczach snów i mogliśmy poznać, co to jest sen z psychologicznego punktu widzenia. Projekt dotyczył głównie młodzieży z naszej miejscowości. Były to 3 dni zajęć, w czasie których 15 uczniów z  gimnazjum i liceum mogło poznać tajniki pięknego pisania.

Czy kwota 1500 zł jest wystarczająca do zrealizowania takiego pomysłu? Czy też udało Ci się pozyskać jakieś dodatkowe fundusze?

Te 1500 zł to była podstawa do wprowadzenia w życie tego pomysłu. Potrzebna była jednak pomoc innych instytucji: szkoły — Gimnazjum nr 1 w Żurominie, Żuromińskiego Centrum Kultury, biblioteki publicznej, a także osób indywidualnych: wykładowców, osób zaangażowanych w ten projekt. Głównie dotyczyło to wynajmu pomieszczeń i sprzętów. Medialnie wsparła nasz projekt lokalna gazeta — „Kurier Żuromiński”.

A czym dla Ciebie jest Unia Europejska?

Unia Europejska jest według mnie alternatywą, możliwością wielowarstwowego i wielopoziomowego rozwoju dla Polski. Gdybym w 2004 r., kiedy decydowało się członkostwo naszego kraju w Unii, miała 18 lat, na pewno byłabym na tak.

Zapraszamy rówież na stronę Programu Młodzi Menadźerowie Kultury http://www.mmk.v8.pl