Czy studenci szkół artystycznych powinni pracować podczas studiów? Czy taka aktywność się opłaca? Czy dzięki zdobywaniu doświadczenia od "samego początku" później może być w zawodzie twórczym tylko łatwiej? Na te pytania próbuje odpowiedzieć Piotr Szczepanowicz - student wydziału operatorskiego łódzkiej Filmówki.

Jesteś studentem III roku wydziału operatorskiego PWSFTViT w Łodzi, pracowałeś przy nowej animacji łódzkiego Se-ma-fora „Piotruś i wilk”. Powiedz, proszę, w jaki sposób udało Ci się dostać na plan? I jaka była Twoja rola?

Na I roku poznałem Jacka Rokosza, który jest wykładowcą w pracowni plastyki filmowej. Pracował on przy „Piotrusiu…” od początku jego produkcji. Zapytałem więc, czy nie potrzebują kogoś do pomocy, a że akurat zwolniło się jedno miejsce, udało mi się zacząć pracę w 9-osobowej ekipie postprodukcyjnej.


Kadr z filmu "Dzień"

Jak wyglądała praca reszty grupy nad tą produkcją? Czy byłeś jedynym studentem?

Zajmowałem się, tak jak wszyscy pracownicy tego zespołu, cyfrowymi efektami specjalnymi w filmie. Byłem chyba jedynym studentem I roku na planie i w zespole. Biorąc pod uwagę, że prawie 80% tego filmu musiało przejść przez obróbkę cyfrową, a co najmniej w 40% były zastosowane efekty specjalne, to mieliśmy bardzo dużo pracy.

Otrzymywałeś wynagrodzenie? Czy trudno jest o nim rozmawiać?

Tak, otrzymywałem wynagrodzenie. I trudno jest o nim rozmawiać, szczególnie w Se-ma-forze.

Powiedz, czy spodziewaliście się, pracując nad filmem, nominacji do Oscara? Czy ktoś mówił o niej wcześniej?

Nie przypominam sobie, aby ktoś wspominał o nominacji podczas produkcji. Bardziej skupialiśmy się na tym, jak skończyć film, aby wszyscy byli zadowoleni i aby zdążyć na premierę.


Kadr z filmu "Dzień"

Jakie znaczenie dla Ciebie ma ta nominacja?

Daje mi głównie poczucie dobrze wykonanej pracy. Wiele się nauczyłem podczas realizacji „Piotrusia…”. Poza tym rewelacyjnie komponuje się w CV.

A jakie znaczenia miała Nagroda Specjalna podczas grudniowego Festiwalu OFAFA 2007, przyznana w kategorii filmu studenckiego?

To jest pierwszy festiwal, na który wysłałem swój film. Byłem bardzo zaskoczony nagrodą. Dało mi to świadomość, że to, co robię może się w jakikolwiek sposób podobać. To dobre uczucie. Potrzebne w tym zawodzie.


Kadr z filmu "Dzień"

Czy możesz opowiedzieć o swoim nowym filmie „Dzień”?

To smutny film, historia pary staruszków, którzy w swej codzienności gdzieś pogubili wzajemną troskę o siebie, rozpłynęła się ona, wnikając w atmosferę domu. W sumie przyznam się, że ważniejsza dla mnie była sama droga w produkcji tego filmu, współpraca z ludźmi i doświadczenia. Jestem w takim wieku, że niewiele mogę powiedzieć o swojej twórczości, niewiele jeszcze powstało. Ważniejsze jest dla mnie w tym momencie doświadczenie, jakie mogę zdobyć w pracy z ludźmi. Po to zdawałem do szkoły filmowej, aby nauczyć się pracować z ludźmi.

Aktualnie pracujesz nad krótkim filmem Bogusława Wołoszańskiego. Jak wygląda Wasza współpraca?

Nie jest to film Pana Wołoszańskiego, jest to mój film, robiony na zamówienie, w którym gra Pan Wołoszański. Współpracuje nam się dobrze. Tym bardziej, że Panu Wołoszańskiemu spodobał się scenariusz.

A możesz powiedzieć coś więcej o tym filmie?

Jest to projekt na zamówienie i naprawdę nie wiem, czy zleceniodawca sobie życzy, aby opowiadać o nim. Powiem tylko, że w skład tego projektu wchodzi 28 krótkich filmów, a ja robię jeden z nich.

Czy udział studentów w festiwalach, produkcjach komercyjnych itp. jest potrzebny? Czy są jeszcze studenci, którzy na studiach nie robią nic poza pracami na uczelnię?

Wiem, że taki udział jest szalenie potrzebny nie tylko samym studentom, ale także realizatorom. Począwszy od doświadczenia, kończąc na wynagrodzeniu. Nie wiem, czy są tacy studenci, nie znam wszystkich studentów. Ci, których znam, przeważnie robią coś więcej niż prace na uczelnię.

Jakie są Twoje plany na ten rok?

Poza tym, że szukam mieszkania i pomagam rodzicom umeblować ich mieszkanie, to obecnie muszę do końca stycznia skończyć zdjęcia do realizacji z Panem Wołoszańskim. W listopadzie składałem projekt o dofinansowanie mojego nowego filmu do Stowarzyszenia Filmowców Polskich. Wczoraj dowiedziałem się, że komisja rozpatrzyła go pozytywnie i dostanę pieniądze na realizację. Najbliższy rok zapowiada się więc pracowicie.