Tekst i zdjęcia
dr hab. n.t. Artur Zaguła



Odkąd ludzie stworzyli pierwsze cywilizacje, dychotomia miasto czy wieś była w nich obecna.

Miasta od początku stanęły w opozycji do natury, stały się domeną kultury. Miały one za cenę rozłączenia z naturą przynosić zamieszkującym je mieszkańcom korzyści społeczne i ekonomiczne (ochrona, wymiana handlowa, produktywność, kreatywność).  Zapewniały także schronienie przed wrogami, a także siłami natury. Było to możliwe dzięki wyspecjalizowaniu się zamieszkujących miasta obywateli i wzajemnym się wspieraniu. Ceną wymienionych wyżej korzyści była i jest konieczność współistnienia na niedużej powierzchni dużej liczby mieszkańców, co wiąże się z szeregiem niedogodności. Harmonia i spokój jaki daje obcowanie z naturą  jest w mieście zastąpione pośpiechem i nerwowością.

Dlatego już od wieków mieszkający w miastach mieli potrzebę kontaktu z naturą, zaspokajając ją poprzez wznoszenie budowli poza ośrodkami miejskimi. Były to zazwyczaj letnie rezydencje, gdyż zimę głównie spędzało się w mieście. Pobyt w pięknej okolicy dawał wytchnienie zmęczonym miastem ludziom. Takim miejscem było np. Anzio, które po przyłączeniu do Republiki Rzymskiej stało się miejscem wypoczynku patrycjuszy szukających ucieczki z ogarniętego hałasem i pośpiechem Rzymu. Rezydencje pozamiejskie wznosili cesarze rzymscy, a do najwspanialszych należy Willa Hadriana w Tivoli. Położona niedaleko Rzymu budowla pałacowa rozlokowana została w naturalnym otoczeniu i wzbogacona sztucznym krajobrazem tak, aby dawać poczucie pozamiejskiej idylli.




 

Willa Hadriana w Tivoli
makieta i stan obecny


Następnym okresem, w którym w szczególny sposób objawiła się potrzeba korzystania z naturalnych terenów poza miastem był wiek XIX i rozwój miast przemysłowych. Do tej pory, choć miasta miały dużą ilość mieszkańców, to jednak była to mniejszość w stosunku do całej ludności państwa. W wieku XIX zaczęło się to zmieniać. Dlatego zaczęto myśleć nie o tym, żeby wybudować sobie budowlę na terenach wiejskich, która będzie odskocznią dla mieszkańca miasta, ale o globalnym rozwiązaniu tego problemu. Jedną z propozycji był pomysł zrealizowany w Nowym Jorku, czyli ogromny park (Central Park), który zaspokoi te potrzeby dla całej populacji Manhattanu. Inną próbą rozwiązania dylematu miasto czy wieś, był próba stworzenia nowego typu miasta zaproponowanego przez Ebenezera Howarda. Miasto-goród pojawiło się jako odpowiedź na problem przeludnienia i był próbą znalezienia równowagi między potrzebami miejskimi i potrzebą kontaktu z naturą. Koncepcja ostatecznie się nie przyjęła, ale stała się podstawą dla stworzenia dzielnic miast lub podmiejskich miejscowości o charakterze wypoczynkowym. Przykładem takich realizacji mogą być liczne podwarszawskie miejscowości (Konstancin-Jeziorna, Milanówek, Podkowa Leśna i inne) lub podłódzkie Tuszyn-Las czy Kolumna-Las.




 

Central Park w Nowym Jorku


Ostatnią wielką koncepcją, która miała rozwiązać paradoks mieszkania w naturze i dostępu do miejskich atrakcji (prac, edukacja, kultura) było „miasto-wieś” Franka Lloyda Wrighta. Ten wielki modernistyczny architekt, co paradoksalne, nienawidził miasta a kochał naturę. Nie znosił Chicago a musiał w nim pracować, dlatego pobudował swój dom na skraju miasta w dzielnicy Oak Park, która graniczyła z lasem. W późniejszym czasie powrócił do rodzinnego Wisconsin i wybudował dom zwany Taliesin East całkowicie w naturze. Próbował znaleźć antytezę życia w zatłoczonym mieście poprzez tworzenie rozległych przedmieść (sprawls). Koncepcję tę przedstawił, co charakterystyczne w książce The Disappearing City (Znikające miasto) w 1932 roku. Miała ona całkowicie odnowić społeczeństwo amerykańskie.  Przewidywała obdarowanie każdej rodziny działką o wielkości 1 akra, na której mogłaby ona zbudować dom. Podstawowym środkiem transportu miało być auto, które dawałoby szybki dostęp do centrum miasta ze wszystkimi jego „atrakcjami”.

 

Dom i pracownia
Franka Lloyda Wrighta


Niestety koncepcja ta stała się jednym z największych problemów powojennej urbanistyki amerykańskiej, gdyż rozlewające się przedmieścia w znaczący sposób doprowadziły do destrukcji więzów społecznych, spowodowały ogromne koszty związane z budową koniecznej infrastruktury i doprowadziły do degradacji wielu ośrodków miejskich. Po raz kolejny okazało się, że tak naprawdę alternatywa miasto czy wieś nie może być rozwiązana za pomocą środków pośrednich. Wydaje się, że jedynym dobrym rozwiązanie jest to, które stosowano od tysięcy lat. Gęsto zaludnione ośrodki miejskie, które oszczędzają znacząco koszty oraz korzystanie przez zmęczonych miastem ludzi z terenów naturalnych. Alternatywne rozwiązania szkodzą zarówno naturze jak i społeczności ludzkiej. Należy jednak dążyć do tego by jakość życia w centrach miast była znacząco polepszona. Twórzmy więc przyjemną publiczną przestrzeń, dbajmy o zieleń miejską, zakładajmy kieszonkowe parki, by nawet w samym centrum miast można było choć na chwilę odetchnąć „świeżym powietrzem” i zbratać się z naturą.

Tekst: Artur Zaguła
Prodziekan ds Nauki, Wydział Budownictwa, Architektury i Inżynierii Środowiska, Politechnika Łódzka