Laureatem czwartej edycji Konkursu na Pomysł został Sylwester Mieszek – student V roku fizyki na Uniwersytecie Jagiellońskim. Sylwester jest autorem systemu wymiany sita maszyny sitodrukowej. W PURPOSE zdradził dlaczego wziął udział w konkursie, czy tego typu przedsięwzięcia są potrzebne studentom oraz dlaczego warto być naukowcem.

Gdzie i na jakim wydziale Pan studiuje? Jak dowiedział się Pan o konkursie i skąd pomysł, by wziąć w nim udział?


Studiuję na Wydziale Fizyki, Astronomii i Informatyki Stosowanej Uniwersytetu Jagiellońskiego. Od dawna ciekawiły mnie zagadnienia związane z prawem własności intelektualnej, co związane było z moimi zainteresowaniami z pogranicza techniki i nauki, a co za tym idzie – pomysłami, które rodziły się w mojej głowie. Chciałem poszerzyć swoją wiedzę z tego zakresu. Zapisałem się więc na przedmiot o tej tematyce prowadzony na moim wydziale, a tam osoba prowadząca powiedziała mi, że ruszyła IV edycja „Konkursu na Pomysł”, więc warto, bym spróbował w nim swych sił.

Jak narodził się pomysł na projekt, który wygrał? Czy stworzył go Pan z myślą o konkursie?

Pomysł na ten projekt zrodził się trochę wcześniej, jeszcze zanim dowiedziałem się o konkursie. Poszukiwałem rozwiązania, które ułatwiłoby mi realizację idei związanej ogólnie ze środowiskiem pro-life. Znalazłem sposób, który był dobry, ale nie do końca mi odpowiadał, a że lubię wszystko udoskonalać, w końcu w mojej głowie zrodziła się koncepcja urzeczywistnienia tego przedsięwzięcia. Mam nadzieję, że pomysł ten uda mi się wcielić w życie.

Jak ocenia Pan swój udział w konkursie? Czy tego typu przedsięwzięcia pomagają młodym naukowcom?

Uważam, że tego typu konkursy są w Polsce bardzo potrzebne. Przy okazji dziękuję Kancelarii Prawno-Patentowej „Jarzynka i Wspólnicy”, że podjęli się trudu realizacji konkursu, który promuje polską myśl techniczną, a młodym racjonalizatorom już podczas studiów pokazuje, że warto wychodzić z własną inwencją twórczą. Wiele mówi się o tym, że w Polsce stosunkowo mało jest rejestrowanych wniosków patentowych. Mam nadzieję, że to się zmieni na lepsze, zwłaszcza, że to właśnie polscy konstruktorzy wielokrotnie udowodnili, iż zrodzona w ich głowie myśl techniczna jest rewolucyjna. Niestety, wielokrotnie okazywało się, że prawa własności intelektualnej związane z tymi pomysłami trafiały w ręce zagranicznych koncernów.

Na kwestię wpływu konkursu na pomoc młodym naukowcom można spojrzeć dwojako, zarówno od strony praktyczno-ekonomicznej, jak i idealistycznej. Z praktyczno-ekonomicznego punktu widzenia taki konkurs jest cenną pomocą i materialną, i formalną, ponieważ złożenie wniosku w Urzędzie Patentowym nie jest proste dla kogoś, kto robi to po raz pierwszy. Bez tego typu pomocy nie zdecydowałbym się na ten krok. Z idealistycznego punktu widzenia natomiast przedsięwzięcia takie pozwalają uwierzyć we własne siły, w to, że warto realizować swoje pomysły i marzenia.

Jak Pan ocenia szkolenie z zakresu ochrony własności intelektualnej oraz komercjalizacji własnych projektów zorganizowane przez pomysłodawców konkursu? Czy jest pomocne, potrzebne? Czy poskutkuje wdrożeniem Pana projektu na rynek?

Takie szkolenie jest jak najbardziej potrzebne. Dobrze, że rodzą się tego typu pomysły, które pokazują, co warto lub co trzeba zrobić, by zadbać o własny interes związany z prawem własności intelektualnej, a jednocześnie by nie naruszać, choćby nieświadomie, praw kogoś innego. Wiedza, którą zdobyłem podczas tego szkolenia, jest bardzo przydatna. W zakresie komercjalizacji własnych projektów uświadomiła mi, jak podejść do realizacji swoich idei i co zrobić, by ustrzec się od niektórych błędów podczas ich wdrażania w życie. Informacje przekazane na tym szkoleniu przez osoby, które na co dzień mają styczność z ochroną własności intelektualnej i wiele doświadczenia z tego obszaru, są bardzo cenne, ponieważ wychodzą poza suche fakty i paragrafy.

Czy obecnie pracuje Pan nad jakimiś pomysłami, które być może zamierza Pan zrealizować w bliższej lub dalszej przyszłości?

Tak, obecnie pracuję nad kilkoma koncepcjami i mam nadzieję, że uda mi się je zrealizować i chociaż część wprowadzić na rynek. Głowa pełna jest pomysłów, jednak na urzeczywistnienie wszystkich brakuje czasu. Czasem przydałoby się więcej rąk do pracy oraz by doba była dłuższa (śmiech). Ten rok na szczęście był dla mnie wyjątkowo dobry, jeżeli chodzi o realizację pomysłów i marzeń.

Co to znaczy być naukowcem w dzisiejszych czasach? Czy wiąże Pan swoją karierę z zawodem naukowca?

Praca naukowca wydaje mi się niełatwa. W czasach, gdy postęp techniczny jest bardzo szybki, niezwykle rzadko zdarza się, by pojedynczy naukowiec dokonał spektakularnego odkrycia. Zazwyczaj dokonują ich całe zespoły. Tak wysoko rozwinięta technika sprawia, że jedna osoba nie jest w stanie ogarnąć całego problemu, a jednocześnie musi bezustannie poszerzać swą wiedzę, by nie zostać w tyle. W moim odczuciu praca naukowca jest również pewnego rodzaju służbą – poprzez przekazywanie wiedzy młodym ludziom.

Nawiązując raz jeszcze do szkolenia z zakresu ochrony własności intelektualnej oraz komercjalizacji własnych pomysłów, jakie przeprowadzili organizatorzy konkursu, cieszy również fakt, że na uczelniach dostrzega się potrzebę takich kursów. Dobrze, że coraz większą wagę przywiązuje się do tego, by studenci byli uświadamiani, jakie korzyści mogą płynąć z wdrażania własnych pomysłów i dbania o związane z nimi prawa własności intelektualnej. Łyżką dzięgciu w beczce miodu jest jednak fakt ograniczania wydatków na edukację młodzieży.

Mimo że pozostanie na uczelni i bycie naukowcem jest kuszące, to jednak bardziej chciałbym realizować się w branży przemysłowej lub urzeczywistniać pomysły z pogranicza przemysłu i nauki. Jednym z moich marzeń jest stworzenie większej liczby miejsc pracy, które są bardzo potrzebne w obecnych realiach rynku pracy w Polsce.

Rozmawiała Marta Janek