Kasia Dzierżawska. Konserwator zabytków


Czas czytania 8 minut

Kasia Dierżawska ukończyła Akademię Sztuk Pięknych w Warszawie z dyplomem grafiki warsztatowej, z zawodu konserwator zabytków, głównie malarstwa ściennego. Właścicielka przetwórni krawieckiej i marki Lunadilana, w której tworzy kominy, czapki, turbany, opaski i inne dodatki z wełny i jedwabiu w stylu zero waste.

 

Mieszkam w Warszawie.

Z wykształcenia jestem grafikiem (dyplom z grafiki warsztatowej, aneks z rzeźby na warszawskiej ASP), ale mam też za sobą dwa lata studiów na wydziale konserwacji.

Wykształcenie dało mi kontakty (chciałabym napisać, że rozeznanie, czym chciałabym się zajmować, ale to chyba dopiero później).

Z zawodu jestem konserwatorem zabytków, głównie malarstwa ściennego.

Zamek Krzyżacki w Nidzicy, 2020 r.Mój zawód jest dla mnie sposobem na życie.

W tym zawodzie nauczyłam się, że potrzebuję poczucia sensu w tym, co robię.

Moi klienci to… Pracuję dla większych firm konserwatorskich jako podwykonawca.

Łazienki Królewskie – Biały Domek, 2019 r., zdjęcie: Maria Sęk-PudowskaNajwięcej czasu w ciągu dnia poświęcam na fizyczną, manualną pracę o różnym charakterze – od budowlanej po artystyczną, zwykle na wysokości.

Praca jest dla mnie źródłem utrzymania, szansą realizacji moich predyspozycji, przygodą.

Początki swojej pracy wspominam bardzo dobrze – to było nowe i ekscytujące. Dużo się działo, dużo się uczyłam, ale dziś nie chciałabym pracować tak dużo i tak intensywnie.

Zamek Krzyżacki w Nidzicy, 2020 r. Z pewnością nie jest to praca dla każdego – najczęściej widząc mnie przy pracy, ludzie mówią: „To trzeba mieć cierpliwość” i chyba patrzą na to, co robię, jakby to było za karę, jak mycie podłogi szczoteczką do zębów.

Moja rada dla zainteresowanych pracą w zawodzie, który wykonuję, to rozstanie się z romantyczną wizją konserwatora o natchnionym spojrzeniu, w białym fartuchu i z pędzlem w dłoni – malowanie jest na deser. A wcześniej jest zimny (albo gorący) kościół, rusztowanie, brud, pył, kucie tynków, gruz i chemia itd. Przydaje się wszechstronność, elastyczność i umiejętność współpracy – jeśli się trafi na właściwe osoby, praca zespołowa potrafi dawać ogromną satysfakcję. Z kolei zespół, który się nie dogaduje (a musi razem nie tylko pracować, ale również żyć – mieszkać, gotować, spędzać wolny czas) to bardzo trudne doświadczenie.

Moje najważniejsze narzędzie pracy to ręce (zwłaszcza prawa) i oczy, ale właściwie całe ciało. Poza tym – uważność.

Kościół pw. Narodzenia NMP w Chortkowie, 2016 r., zdjęcie: Kasia SzymczukGdybym nie robiła tego, co teraz, to pewnie pracowałabym ze zwierzętami albo byłabym fotografem.

Dzień pracy zaczynam zwykle koło 8.00, ale sama sobie planuję dzień. Lubię być w pracy od rana, ale nie zawsze lubię rano wstawać.

Najtrudniejsze w mojej pracy... Brak reguł/standardów. I podział życia na pracę – kilka miesięcy poza domem – i „wszystko poza pracą” w domu (co trzeba zawieszać na czas pracy). Te dwie sfery rzadko występują razem i trudno je pogodzić, trochę, jak w pracy przysłowiowego marynarza.

Klasztor koptyjski Deir al Surian, Egipt, 2018 r., zdjęcie; Anna SmykInspiracji szukam u bardziej doświadczonych i zdolniejszych.

Pierwsze zarobione pieniądze wydałam na powiększalnik fotograficzny Magnifax – miałam już Krokusa, ale chciałam kupić lepszy sprzęt, żeby móc wygodniej pracować w ciemni.

Największy sukces… Może to nie jest mój osobisty sukces, ale myślę, że miałam dużo szczęścia na swojej zawodowej drodze. Trafiałam na właściwych ludzi – szefów, którzy dawali mi szansę i zaufanie, potrafili docenić, a także zdolnych i pomocnych współpracowników, od których mogłam się uczyć – bo chcieli dzielić się ze mną swoją wiedzą i doświadczeniem, a to nie są sprawy oczywiste.

Nie wyobrażam sobie życia bez „Dwójki” (Programu II Polskiego Radia). I roweru.

Jako dziecko marzyłam żeby pracować ze zwierzętami – tymczasem o nich czytałam, oglądałam je i rysowałam.

W mieszkaniu na Grochowie, 2022 r., zdjęcie: Kasia Jackowska. Na zdjęciu kot Pasza, pupil Kasi ukraińskich gości(ń), Oksany i Yulii, które miała przyjemność przyjąć pod swój dach w marcu 2022 r. Po pracy to czas odkrywania małych miejscowości, bo zwykle tam wyjeżdżam na sezon (4–6 miesięcy) i tam spędzam wiosnę, lato i jesień. A po sezonie (czyli jesień-zima) czas szycia. Bliska jest mi idea recyklingu, a poza tym lubię szyć i uwielbiam szmateksy (raczej na zasadzie polowanie – max 5 zł). Po skończonej robocie spędzam w domu kilka miesięcy i w tym czasie nadrabiam zaległości z życia i szyję – od 10 lat pod szyldem Lunadilana. Robię zimowe dodatki i różne akcesoria (gumki do włosów, opaski, poszewki na poduszki itd.) z materiałów z odzysku – wełny i jedwabiu. Facebook, IG: ludadila_na

To, co lubię robić najbardziej, to być nad rzeką (właśnie wróciłam ze spływu kajakowego po Kwisie, coś pięknego! Nic mnie tak nie odpręża).

Najważniejsza decyzja w moim życiu to… Nie wiem, czy najważniejsza, ale bardzo ważna – wyjazd na roczne stypendium do Perugii. Bardzo otwierające i wzbogacające doświadczenie, dające możliwość zobaczenia siebie poza znanym kontekstem, w nowym otoczeniu.

Największym szaleństwem w moim życiu było zrobienie przyblokowego ogródka na warszawskim Grochowie – i nieoczekiwana batalia, którą musiałam stoczyć w jego obronie z sąsiadami i administracją.

W mieszkaniu na Grochowie, 2022 r., zdjęcie: Kasia JackowskaNajważniejsze słowa, jakie usłyszałam… „Wampiry giną w świetle dziennym” – to może nie z działu zawodowego, ale do niego też można to odnieść. Komunikacja to podstawa, a prawda was wyzwoli [uśmiech].

Chciałabym się jeszcze nauczyć snycerki.

Mój kraj to dla mnie ludzie, którzy mówią tym samym językiem i rozumieją moje żarty.

Kasia w swoich czapkach.Kultura jest dla mnie… Trochę onieśmielające słowo. Daje mi jakieś poczucie bezpieczeństwa, zakorzenienia. Dla mnie to zaprzeczenie bylejakości – jakość, celowość, mistrzostwo, kunszt, rzemiosło, poczucie ciągłości z tymi, którzy byli wcześniej i też kochali piękno, szukali doskonałości; świadomość, że przede mną byli i wokół mnie są ludzie, którzy patrzą szerzej i są wrażliwi na rzeczy „niekonieczne”.

Mój cel… Za trudne pytanie [uśmiech].

 

Wysłuchała Maja Ruszkowska-Mazerant

Zobacz więcej: instagram.com/lunadila_na

Dziękujemy Jadwidze Wianeckiej za pomoc w realizacji wywiadu.