Pisząc o ekologii w kontekście przedsiębiorczości w kulturze, chciałbym powołać się na realizację architektoniczną, która w 2006 r. otrzymała tytuł Gold Rating dla pierwszego wysokościowca w Stanach Zjednoczonych, nadany przez organizację zajmującą się nowatorskimi rozwiązaniami w zakresie ochrony środowiska (Leadership In Energy and Enviromental Design). Dodatkowo, od kwietnia 2008 r. korporacja Hearst, która wzniosła budynek, ogłosiła wprowadzenie w swojej siedzibie na Manhattanie polityki "target zero-waste". Wydaje się, że jest to wystarczająca rekomendacja, aby zająć się tym przypadkiem. Odnosząc się do niego, chciałbym zwrócić uwagę na ogólniejsze zagadnienie ekologiczności budynku w kontekście najnowszych technologii.

Hearst Tower jest niezwykłym przypadkiem zaprzeczającym (lub nie, to się okaże) dotychczasowemu przekonaniu, że prawdziwie ekologiczne mogą być jedynie budynki niewielkich rozmiarów, najlepiej wkomponowane w naturę. Tymczasem Hearst jest wysokościowcem w centrum metropolii, czyli na nowojorskim Manhattanie. Budynek mieści biura znanych amerykańskich tytułów prasowych wydawanych przez korporację. Od samego początku wymogiem było, aby przebudowa starej siedziby miała charakter ekologiczny. Podjęto więc decyzję, że rozbiórka starego budynku musi wiązać się z recyclingiem — oddzielano zatem i zbierano materiały rozbiórkowe, które można było użyć ponownie. W rezultacie podczas wznoszenia nowej siedziby wykorzystano 85% starej struktury budynku.

Mając świadomość miejsca, w którym znajduje się budynek, zdecydowano się zatrudnić do jego zaprojektowania jednego z najwybitniejszych architektów kręgu high-tech — Normana Fostera. Wybór wydaje się o tyle trafny, że jego biuro rzeczywiście realizuje projekty oparte na najnowszych technologiach, nie tylko budowlanych. Architekci zaproponowali innowacyjny system „diagrid” (od: diagonal grid), dzięki któremu utworzono elewację z serii czterokondygnacyjnych trójkątów. Podobno po raz pierwszy w historii Stanów Zjednoczonych zrealizowano wysokościowiec biurowy bez zastosowania pionowych belek stalowych. System ten nie tylko sprawił, że budynek stał się oryginalny architektonicznie, ale przede wszystkim pozwolił na zmniejszenie zapotrzebowania na stal o ok. 2000 ton. Zastosowano także specjalny rodzaj szkła, które daje naturalne światło, ale do minimum redukuje promieniowanie powodujące nagrzanie wnętrza.

Najnowsze technologie komputerowe kierują sztucznym oświetleniem, które włączane jest wtedy, kiedy brakuje światła dziennego. Specjalne sensory mogą zaś wyłączać i światło, i komputery nawet wtedy, kiedy załoga udaje się na lunch. Jeśli dodamy do tego jeszcze nowe technologie klimatyzacyjne, otrzymujemy ok. 22% oszczędności energii elektrycznej w stosunku do przeciętnego biurowca. Wobec coraz większych wyzwań energetycznych współczesnych aglomeracji nie pozostaje to bez znaczenia. W budynku Hearsta zastosowano także nowe możliwości w zakresie gospodarki wodnej. Dach został zaprojektowany w taki sposób, aby umożliwić zbieranie deszczówki, co spowodowało zmniejszenie zapotrzebowania na wodę o ok. 25%. Jest ona przetrzymywana w wielkich zbiornikach w piwnicach wieży i wspomaga system klimatyzacyjny budynku. Jest też używana za pomocą specjalnego systemu irygacyjnemu do podlewania roślin wewnątrz i na zewnątrz budynku.

Na tym nie koniec, bo korporacja postanowiła oszczędzać nie tylko w trakcie budowy i eksploatacji budynku, ale podejmować nowe inicjatywy ekologiczne w czasie korzystania z niego. Tak więc po dwóch latach użytkowania postanowiono stworzyć program recyclingowy, który radykalnie zmniejszyłby przedostawanie się zanieczyszczeń np.  do wód gruntowych. Wszystkie organiczne odpadki — m.in. z restauracji, kawiarni — są segregowane i przewożone do nowojorskich kompostowni. Zmniejsza to o 95% zanieczyszczenia „kuchenne”. To samo dzieje się w zakresie papieru, metalu, szkła i plastiku używanych w budynku. Są one segregowane i gotowe to ponownego użycia. W ten sposób Hearst Tower nie tylko staje się pionierem w zastosowaniu najnowszych technologii do ekologii życia codziennego, ale niejako wymusza na innych nowojorskich korporacjach tego rodzaju zachowania. Podwyższa wymagania stawiane dotychczas tego rodzaju budynkom. 

Chciałbym jednak do tej beczki miodu wlać choć łyżkę dziegciu. Wydaje się bowiem, że w dużej mierze te ekologiczne zachowania wywodzą się z obecnej mody i stają się w ten sposób reklamą korporacji wydawniczej. Wpadamy w objęcia rynku, który kieruje zachowaniami ludzi niekoniecznie ze szlachetnych pobudek. Nie chcę w ten sposób dyskwalifikować dążeń Hearsta, ale sprowokować do zastanowienia się, czy technologiczne nowinki są w myśleniu ekologicznym najważniejsze. Wydaje się, że bardziej istotna od dzisiejszej mody na ekologię jest ustawiczna praca nad wartościami. Uczmy szacunku do natury, której częścią jesteśmy i która jest nam powierzona jako nasze życiowe zadanie.