Czy współpraca artystów z Kościołem powinna mieć wymiar ekonomiczny? Czy artystyczne działania w przestrzeni sakralnej mogą nobilitować? Jakich inicjatyw potrzeba, aby współpraca artystów z Kościołem przyniosła widoczne efekty? Trudną oś relacji artysta-Kościół próbuje nam wyjaśnić Mateusz Środoń, malarz ikon, absolwent Wydziału Grafiki krakowskiej Akademii Sztuk Pięknych i Szkoły Hagiografii Bizantyjskiej Prawosławnej Metropolii Pireusu w Grecji.

Czy Kościół może być mecenasem sztuki?

Kościół bywa mecenasem sztuki w tym sensie, że jest inicjatorem powstania dzieła sztuki i finansuje ten proces. Samo pojęcie mecenatu zakłada natomiast pewną dychotomię: mecenas – artysta. W przypadku sztuki kościelnej, liturgicznej, która ma wyrażać wiarę Kościoła rozumianego jako wspólnota, nie jest dobrze, jeśli Kościół pojmuje swoją rolę wyłącznie jako mecenas, zamawiający dzieło w zewnętrznym wobec siebie świecie sztuki. Lepiej by było, gdyby w Kościele dojrzała świadomość odpowiedzialności za sztukę, świadomość, że sztuka powinna „wyjść” z Kościoła, być emanacją jego życia wewnętrznego.

Czy dialog między artystą a Kościołem jest możliwy? Jak łączyć innowacyjność sztuki z tradycją religijną?

Dialog między artystą a Kościołem jest nie tylko możliwy, ale konieczny, aby mogło powstać dobre dzieło sztuki sakralnej. Impulsem do powstania dzieła jest zazwyczaj intuicja ze strony zamawiającego, na którą artysta stara się odpowiedzieć z perspektywy swojego doświadczenia – artystycznego i duchowego. Dopiero w tym dialogu rodzi się dzieło.
Innowacyjność nie może być podstawowym kryterium w procesie powstawania dzieła sztuki sakralnej. Tym podstawowym kryterium musi być zawsze prawda. Oczywiście, można, a nawet trzeba starać się wyrazić tę prawdę we współczesnym języku. Ciągle jednak trzeba pamiętać, że chodzi o stworzenie możliwie najwierniejszego obrazu rzeczywistości duchowej, a nie „najnowocześniejszego” dzieła .

Jak wygląda praca na zlecenie Kościoła? Kto pełni funkcję organu decyzyjnego?

Praca na zlecenie Kościoła wygląda bardzo różnie, w zależności od człowieka, z którym, w imieniu Kościoła, przyjdzie nam współpracować. Zasadnicze decyzje co do kierunku, idei mającego powstać dzieła sztuki pochodzą od wspólnoty, która inicjuje proces powstawania dzieła, od osoby, która w imieniu tej wspólnoty zwraca się do artysty. Potem jest potrzeba współpracy, odpowiedź artysty w ramach jego możliwości, doświadczenia, podejścia do sztuki. Potrzebna jest jakaś akceptacja przez wspólnotę tego „świata artysty”, który on ze sobą przynosi. I tutaj pojawia się pytanie: czy ten świat jest wystarczająco zbieżny z wizją Kościoła? Znowu dochodzimy do problemu, czy sztuka powinna być zamawiana przez Kościół, czy wytwarzana przez Kościół. Czy artysta powinien być częścią Kościoła, aby móc tworzyć dobrą sztukę kościelną?


Kaplica Muzeum Powstania Warszawskiego

 
Artysta tworzący dla Kościoła musi być wierzący?

Mówimy, że plama, linia to są środki wyrazu artystycznego. Środek wyrazu, czyli coś, co wyraża. Wyraża wnętrze tego, kto tego środka używa. Wydaje mi się, że niezależnie od intelektualnych intencji, formalnej zgodności obrazu z kanonem przedstawień religijnych, w obrazie będzie zawarty stosunek artysty do tych spraw, które przedstawia. Jest możliwe namalowanie obrazu, który formalnie przedstawia Chrystusa, ale de facto nie będzie wzbudzał wiary, lecz będzie ukazywał niewiarę.

Czy Kościół narzuca artyście jakieś ograniczenia? Istnieje szansa na zachowanie indywidualności i oryginalności?

Staram się z tą dychotomią, przeciwstawiającą Kościół artyście, dyskutować. Próbuję tej wizji przeciwstawić wizję artysty jako części Kościoła, a więc sztuki nie tylko zamawianej, ale wytwarzanej przez Kościół. W takiej wizji ograniczenie powinno być narzucane przez artystę sobie samemu. Artysta powinien mieć wewnętrzną dyscyplinę, dzięki której może odpowiedzieć precyzyjnie na potrzebę duchową, którą rozpoznaje w prośbie o dzieło sztuki religijnej. To samoograniczenie polega na przyjęciu za podstawowe kryterium oceny swej pracy: na ile dzieło będzie pomagać w modlitwie, na ile będzie adekwatne do wiary Kościoła i na ile tę wiarę będzie przekazywać.

W związku z tym indywidualność i oryginalność, podobnie jak innowacyjność, nie mogą być kluczowe w pracy nad dziełem sztuki sakralnej. W ogóle nie powinny być jakimś wyznacznikiem czy niepokojem artysty. Indywidualność i oryginalność wynika w moim przekonaniu z bycia osobną osobą. Jeżeli człowiek jest wierny swojej drodze, swoim predyspozycjom, nie stara się „wytworzyć” oryginalności, tylko pracuje w zgodzie ze swoją intuicją, to będzie indywidualny i oryginalny. Również w sztuce sakralnej ta jego charakterystyczna nuta będzie wyczuwalna. Z kolei z indywidualności i oryginalności nie można zrobić bożka, któremu będzie się służyć. Wtedy tak naprawdę człowiek zabija to, co ma najcenniejsze, ponieważ tego nie docenia.


Kaplica Muzeum Powstania Warszawskiego

 
Czy współcześni artyści chcą współpracować z Kościołem?

Jest to pytanie, na które nie ma jednej odpowiedzi – współcześni artyści to jest ogromna różnorodność postaw i wyborów życiowych. Można natomiast chyba w obiegowym myśleniu o sztuce zauważyć mechanizmy, które mogą utrudniać współpracę z Kościołem. Musiałem się zmierzyć się z opinią, że praca dla Kościoła jest pracą niższego rzędu, mówiąc kolokwialnie: „fuchą” robioną dla pieniędzy, że nie może być zasadniczą działalnością artystyczną. Tego typu myślenie pojawiało się nawet u osób, które prywatnie były zaangażowane w Kościół i uważały to za coś ważnego. W odniesieniu jednak do sztuki, kiedy słyszały, że pracuję dla Kościoła, pytały: „tak, robisz to, a to, ale czy masz czas, żeby robić coś swojego?”. Funkcjonował stereotyp, że dzieło sztuki sakralnej, tworzone we wnętrzu kościelnym, nie jest czymś „moim”, moją działalnością artystyczną, tylko jest zleceniem, czymś bardziej „zewnętrznym”, niewłaściwą ścieżką wyrazu artystycznego. Tego typu myślenie niewątpliwie przeszkadza, bo jeżeli w taki sposób będziemy podchodzić do współpracy z Kościołem, to wydaje mi się, że raczej żadne istotne dzieło z tego powstać nie może.

Czy polskie uczelnie artystyczne przygotowują do tego typu współpracy? W jaki sposób przebiega edukacja?

Nie czuję się uprawniony do generalizowania. W Akademii Sztuk Pięknych w Krakowie w czasach, kiedy tam studiowałem, nie brano szczególnie pod uwagę tej drogi poszukiwań czy zainteresowań. Akademia przygotowała mnie w sensie ogólnym – w zakresie warsztatu rysunkowego, malarskiego, zajęć z kompozycji czy liternictwa. Nie było przedmiotów związanych ze sztuką sakralną, zajęć z symboliki chrześcijańskiej czy z relacji formy do treści w dziele sztuki.


Kaplica Muzeum Powstania Warszawskiego

 
A jaką funkcję pełni sztuka w Kościele?

Sztuka w Kościele jest ściśle związana z Liturgią – wspólnym dziełem ludu bożego; dziełem wychwalania Pana Boga, modlitwy, wspominania jego zbawczych ingerencji w historię. Najważniejszym zadaniem sztuki w Kościele jest pomoc w modlitwie, skupienie uwagi na osobie, do której się modlimy, uobecnienie tej osoby. Drugą funkcją jest przekaz wiary Kościoła, uobecnienie wydarzeń biblijnych. W obrazie może być zawarta nie tylko historyczna warstwa opisu wydarzenia, ale poprzez sposób opisu już pewna interpretacja tego wydarzenia w kontekście misji Kościoła i wiary Kościoła.

Czego potrzeba dzisiejszej sztuce sakralnej?


Dzisiejszej sztuce sakralnej potrzeba ludzi, którzy zdecydują się poświęcić swoje życie ukazywaniu bożego piękna. Ludzi wytrwałych, cierpliwych, którzy łączą talent artystyczny z „talentem wiary”, z postawą modlitwy, zawierzenia. Potrzebne jest też środowisko, które będzie takich ludzi wspierać. Bo to jest droga niełatwa, na której samemu, bez wsparcia ze strony bliskich i ze strony Kościoła byłoby trudno wytrwać.

Również ze strony Kościoła jako instytucji dobrze byłoby, gdyby pojawiło się więcej myślenia o sztuce, o tworzeniu pewnych struktur, które mogłyby pomóc w kultywowaniu sztuki sakralnej. Mam na myśli ośrodki kształcenia artystów, którzy chcieliby zająć się sztuką sakralną. Kształcenia trochę analogicznego do kształcenia księży, w którym dba się zarówno o intelektualny, jak i duchowy rozwój młodego człowieka, o wprowadzenie go w Kościół, w życie Kościoła. To mogłoby w jakimś stopniu dotyczyć również artystów chcących zająć się sztuką sakralną.

Z Mateuszem Środoniem rozmawiała Karina Forjasz