Tekst
Maciej Mazerant

Ilustracja
Tomasz Kaczkowski



Centrum, jedna z kamienic przy reprezentacyjnej ulicy miasta. Podwórko z ułożoną kostką, pomimo obdrapanych murów sprawia wrażenie zadbanego. Coraz mniej pustostanów, w których straszą obdrapane okiennice i powybijane szyby. Coraz więcej nowych twarzy... coraz mniej jednak serca... dla murów, przestrzeni, siebie nawzajem, coraz mniej wspólnoty.

Kilka lat temu, gdy podejmowaliśmy decyzję o tym, że będziemy mieszkać, pracować w centrum miasta byliśmy pełni entuzjazmu. Pomimo tego, że sytuacja społeczno-gospodarcza miasta nie napawała optymizmem, mieliśmy nadzieję na zmianę – aktywnie na jej rzecz działając. Łódź, bo o niej mowa, przez ostatnie lata przeobraziła się w miasto, które wygląda lepiej. Wyremontowane kamienice, nowe ulice, dworce, inwestycje w infrastrukturę kulturalną, naukową, edukacyjną. Tego chcieliśmy, o tym marzyliśmy. Łódź już nie wygląda tak smutno, jak dekadę temu.

W czym więc problem? W ludziach... którzy nie zmienili się wraz z piękniejącymi murami, nowymi ulicami, dworcami nawet nową infrastrukturą kulturalną, naukową czy edukacyjną. Nie zmieniła się mentalność władz, urzędników, przedsiębiorców, społeczników, ludzi kultury, nauki, meneli, kiboli, mieszkańców blokowisk, śródmieścia... W tę zmianę nie zainwestowano, tej zmiany nie ma kto przeprowadzić, nie ma komu tej zmiany kreować, a może po prostu taka zmiana jest nie „na rękę”?



O tym, że otacza nas wszechobecna mierność podświadomie wiemy i czujemy oglądając telewizję, słuchając radia, czytając prasę tę drukowaną i internetową. Rządzący nami ludzie dowiedli już nie raz, że poziom, który reprezentują, niezależnie od reprezentowanej opcji politycznej jest taki sam – mierny. Czy powinno to nas dziwić? Raczej nie... przecież „my”, którzy niesłusznie chcemy nazywać się elitą, boimy się brać odpowiedzialność za najbliższe otoczenie a tym bardziej za miasto czy kraj. U władzy są za to zwykle ludzie, którzy się nie boją, mają tupet i taką dozę bezczelności, aby bez oporów, instrumentalnie wykorzystywać stanowiska dla własnych korzyści. Bo niby dlaczego nie... może inaczej... bo niby kto im tego zabroni? I tak państwem rządzą ludzie, którzy chcą robić duże interesy, miastem mniejsze a np. wspólnotą mieszkaniową drobne, ale są to zawsze ich własne interesy.

Agresja, przemoc, manipulacja, arogancja to oręż tychże właśnie ludzi „interesu”, dla których własne dobro, zyski są ważniejsze niż sąsiad mieszkający tuż obok, niż podwórko, na którym działają, oraz miasto, którym rządzą. I tak powstaje trasa z wielkim „wąwozem” – która w odczuciu wielu, zamiast łączyć... dzieli – w dokumentach sukces. Powstaje przeskalowany dworzec, którego budowa opóźniona została ponad rok – bez konsekwencji – przynajmniej o takowych cisza. Stworzono kompleks „kulturalno-edukacyjny” EC1, w którym MUSI się coś dziać. Odremontowano ul. Kilińskiego – „zabijając” istniejącą na niej przedsiębiorczość, handel po prostu życie. Zliftingowana została nawierzchnia reprezentacyjnej ulicy miasta tj. Piotrkowskiej, uchwałą rady miasta stworzono Park Kulturowy ulicy Piotrkowskiej... – „kreując” idealne warunki dla działań lobby gastronomicznego, które tworząc „wartość” turystyczną i wizerunkową... generuje smród i bród, bez pardonu zatruwając życie mieszkańcom centrum itd.

Gdy podejmowaliśmy decyzję o związaniu się zawodowo i osobiście z centrum miasta, zdawaliśmy sobie sprawę z wielu problemów, jakie mogą z tego wyniknąć. Wiemy, że życie nie jest idealne. Naiwnie jednak wierząc, że procesy zmiany szumnie nazywane rewitalizacyjnymi będą służyć ludziom, liczyliśmy na przemianę miasta, głównie poprzez jego mieszkańców dla jego mieszkańców. Uwierzyliśmy w hasło „Łódź Kreuje”, uwierzyliśmy w program „Lokale Dla Kreatywnych”, uwierzyliśmy w wizję miasta otwartego na ludzi kreatywnych i przedsiębiorczych, na ludzi z pasją. Niestety chyba pomyliliśmy się, urzędnik jak dawniej przedkłada swój interes nad interes mieszkańca, „żul” pije jak pił... teraz tylko w nieco ładniejszym otoczeniu, pseudo biznesmen nadal układa się z ludźmi na „górze”, aby zrobić biznes, „kibol” pobije się na nowym stadionie tak, jak bił się na starym... student przychodzi na wyremontowaną ulicę Piotrkowską, żeby napić się kulturalnie... wódki.

Nowe Centrum Łodzi, Trasa WZ, ulica Piotrkowska w nowej odsłonie, woonerfy, biurowce nie sprawią, że ludzie staną się „lepsi", stworzą wspólnotę, opartą na szacunku dla siebie i tego, co ich otacza. Inwestycje mogą dać impuls, który trzeba umiejętnie wykorzystać. W moim przekonaniu Łódź straciła szansę na zmianę, którą rozpoczęła tak obiecująco kilka lat temu – wielkie pieniądze przeznaczone na rewitalizację – bez ludzi – nie pomogą, są tylko kolejnymi pieniędzmi, które zostaną podzielone, a nie zainwestowane. Gdy zwykły mieszkaniec będzie „nękany” przez strażników miejskich, kiedy zgłasza uciążliwość, jaką sprawia lokal gastronomiczny czy dyskoteka, gdy urzędnik będzie wymawiał się od działania brakiem przepisów. Gdy władzy będzie na rękę, to że ludzie nie działają razem a przeciwko sobie – Łódź się nie zmieni.

Chciałbym się mylić – naprawdę. Kolega czytając ten artykuł powiedział, że jest przygnębiający, a nawet agresywny, że brakuje w nim recepty... no cóż, ile tych recept można wystawić wiedząc, że pacjent nie chce wyzdrowieć? Czynnie uczestniczyliśmy w działaniach miasta na rzecz rozwoju kreatywności i przedsiębiorczości, dzieliliśmy się swoją wiedzą, doświadczeniem i praktyką... walczymy nadal – no właśnie... tylko czy musimy walczyć o normalność? A może to właśnie jest normalność? Może to ja oczekuję czegoś nienormalnego? Czasami sam już nie wiem...

Marzę o tym, aby kiedyś napisać... Centrum, jedna z kamienic przy reprezentacyjnej ulicy miasta. Podwórko z ułożoną kostką, pomimo obdrapanych murów sprawia wrażenie zadbanego. Coraz mniej pustostanów, w których straszą obdrapane okiennice i powybijane szyby. Coraz więcej nowych twarzy... które chcą wspólnie zmieniać podwórko, dbać o wspólną przestrzeń i siebie nawzajem... cieszę się, że tu mieszkam, że tu pracuję – fajni sąsiedzi, fajna wspólnota... ogólnie super ta Łódź.

Tekst: Maciej Mazerant,
wydawca PURPOSE, łodzianin, mieszkaniec ulicy Piotrkowskiej.