Do niedawna regeneracja kojarzyła mi się wyłącznie z aktywnością fizyczną. Od wielu lat mam do czynienia ze sportowcami zawodowymi i amatorami. Obserwuję, jaką pracę wykonują, trenując w ramach przygotowań do zawodów; jak mocno są podczas nich skoncentrowani, a potem z jaką intensywnością odczuwają zmęczenie i ból. Wtedy wdrażają regenerację. Jednak ostatnio obserwuję, że odbywa się ona już w trakcie treningu. Świadomość tego, jak ważne jest zrównoważenie w dążeniu do celu – w tym przypadku sportowym – jest ważna, aby móc się rozwijać, a następnie brać udział w kolejnych i kolejnych zawodach.

Zawód twórcy ma bardzo wiele wspólnego z zawodem sportowca. Twórcy również ciężko pracują, aby zrealizować projekt. Często też, po zakończeniu projektu, czują się wyczerpani, przemęczeni, wyssani, wypaleni. Dlaczego nie myślą w tym procesie o regeneracji? I czy faktycznie jest ona konieczna?

Według Słownika Języka Polskiego PWN regeneracja to «odzyskiwanie zdrowia, sprawności fizycznej, równowagi psychicznej itp.». A zatem następuje po zachwianiu równowagi. Ważne jest jednak to, aby zapobiegać, a nie leczyć. Niestety profilaktyka i konsekwencja nużą, a co za tym idzie nie przykładamy do nich zbyt dużej wagi. Warto jednak spróbować małymi krokami zacząć dbać o siebie. Jak możemy to zrobić? Od czego warto zacząć?

Temat regeneracji został poruszony przez Goyki 3 Art Inkubator w Sopocie, gdzie Marta Szadowiak pochyliła się nad regeneracją zmysłów. Do projektu zaproszone zostały: dr Anna Nogaj, dr Joanna Jurga, Ola Kulińska, prof. dr hab. Anna Królikiewicz, Magdalena Świerczyńska-Dolot, Kinga Sygizman i dr Matylda Gerber, które odpowiadają na kilka naszych pytań dotyczących znaczenia i form regeneracji. Mamy nadzieję, że te kilka wskazówek pozwoli i Tobie zacząć systematyczną regenerację zmysłów, która pozwoli Ci na bardziej zrównoważoną działalność twórczą.

Czy potrzebna jest nam regeneracja zmysłów?

Marta Szadowiak: Odgrywa ona kluczową rolę w funkcjonowaniu ducha i ciała. Potwierdzają to badania naukowe, a lekarze zaczynają wystawiać recepty na spacery. Przebodźcowanie, związane głównie ze światem technologii, zawładnęło naszym życiem do tego stopnia, że korzystamy z aplikacji mówiących nam o piciu wody czy poruszaniu się, bo sami często nie jesteśmy w stanie zatrzymać się w pędzie pracy zawodowej czy życia prywatnego. A powrót do natury, nabranie głębokiego oddechu, spojrzenie na zieleń, zjedzenie posiłku w ciszy i spokoju nabiera znaczenia wysublimowanego rytuału czy mody i trendu, choć to powinna być codzienność.

Czy zgadzasz się ze stwierdzeniem, że najpierw trzeba zadbać o siebie, żeby móc zadbać o innych? I co to znaczy dla Ciebie?

Marta Szadowiak: Jak najbardziej! Inaczej nie będziemy mieć siły, aby dzielić się swoją energią z innymi. Sama szukałam możliwości wyjazdowego oddechu od rzeczywistości, ale w twórczym otoczeniu. Nie znalazłam, więc zorganizowałam pierwszą w Polsce rezydencję wytchnieniową dla animatora(-ki) kultury. Analizując z pozostałymi członkami jury zgłoszenia, byliśmy zszokowani, jak wiele twórczych osób nie ma czasu albo przestrzeni, aby dać sobie prawo do regeneracji i kilkudniowego odpoczynku, choć bardzo tego potrzebuje. Podczas pobytu w rezydencji chcieli nadrabiać zaległości, pisać raporty lub nowe wnioski, zamiast wysypiać się, jeść regularne posiłki, chodzić na spacery. Wydawałoby się, że to podstawa funkcjonowania, aby następnie móc tworzyć, animować społeczność, edukować kolejne pokolenia.

Jakie kompetencje są nam potrzebne do zatrzymania się w pędzie codzienności?

Marta Szadowiak: Na pewno otwartość na zmianę swoich dotychczasowych przyzwyczajeń, a także świadomość, że brak zmiany oznacza dla nas regres – zarówno w wymiarze psychicznym, jak i fizycznym. Kolejne badania naukowe wskazują, że pokoleniowo zmienia się nam ustawienie kręgosłupa, jesteśmy mniej wydolni fizycznie, jedzenie przetworzonej żywności wpływa negatywnie na nasz organizm. Warto się zatrzymać i zadbać o siebie.

Czy zadbanie o siebie to dzisiaj jedno z ważniejszych zadań dnia? Jak dbać o siebie, kiedy gonią nas terminy, przytłacza nas świat zewnętrzny i rzeczy, na które nie mamy wpływu? Mamy określone obowiązki do wykonania, jesteśmy przebodźcowani informacyjnie, poddawani przeróżnym rozpraszaczom… A doba ma tylko 24 godziny. Jak zacząć zmianę?

Marta Szadowiak: Mogę podzielić się swoim doświadczeniem, że warto zacząć małymi krokami, aby dokonać długofalowej zmiany. Jestem bowiem przykładem osoby, którą opisałaś. Pracuję w sektorze kultury, do tego jestem kulturoholiczką, co oznacza uczestnictwo w kulturze o różnych porach dniach i nocy. Na co dzień korzystam z nowych technologii, ale dostosowałam je „pod siebie”. Wyciszyłam wszystkie dźwięki smartfona, wyłączyłam wszystkie powiadomienia, nastawiłam w aplikacjach licznik czasu pokazujący, jaką część godziny spędzam przed ekranem. Staram się robić przerwy w ciągu dnia pracy, aby odejść od komputera i przejść się na spacer, a do tego regularnie pływam, morsuję, chodzę na spacery po plaży i w lesie, a w trakcie urlopu wyłączam telefon, ustawiam autoresponder i czytam książki w wersjach papierowych, smakując podróży w bliższe i dalsze regiony świata. Przede mną jeszcze używanie budzika analogowego, aby ograniczyć korzystanie ze smartfona w sypialni. [uśmiech]

Czy zmysły są nam potrzebne do regeneracji zmysłów?

dr Joanna Jurga: Rzeczywistość odbieramy za pomocą zmysłów, które nieustannie przekazują do naszego mózgu impulsy elektryczne, umożliwiając nam reakcję na otaczający świat. Choć tradycyjnie wyróżniamy pięć podstawowych zmysłów: wzrok, słuch, dotyk, smak i węch, to współczesna nauka identyfikuje ich znacznie więcej, w tym termorecepcję – czucie temperatury, propriocepcję – czucie głębokie czy nocycepcję (odczuwanie bólu). Każdy zmysł działa inaczej, dostarczając mózgowi odmienne informacje. Niektóre zmysły, jak wzrok, używamy świadomie, podczas gdy inne, np. słuch, działają niezależnie od naszej woli, nawet podczas snu. Zmysły odgrywają kluczową rolę w naszym życiu, wpływając na dobór partnerów, poruszanie się w przestrzeni, odczuwanie przyjemności czy uspokojenie.
Współczesna, postindustrialna rzeczywistość znacząco wpłynęła na rolę zmysłów, faworyzując wzrok, a marginalizując węch. Jednak to harmonijna współpraca wszystkich zmysłów pozwala nam odczuwać spokój i budować poczucie bezpieczeństwa – zarówno w przestrzeni fizycznej, jak i psychicznej. Ich właściwa stymulacja jest niezbędna dla regeneracji organizmu.

Istnieją jednak terapie, które celowo ograniczają bodźce zmysłowe. Przykładem jest floating – metoda terapeutyczna polegająca na deprywacji sensorycznej, czyli minimalizacji bodźców. Tradycyjny floating odbywa się w specjalnej kapsule wypełnionej roztworem soli Epsom, w wyciszonym i zaciemnionym pomieszczeniu. Metoda ta, wynaleziona przez Johna C. Lilly'ego, sprzyja relaksacji i osiągnięciu stanu zbliżonego do głębokiej medytacji. Chociaż istnieją również inne metody deprywacji sensorycznej, to właśnie zmysły stanowią podstawę naszego doświadczania świata i wpływają na nasz dobrostan, więc bez nich ani rusz.

Czy w pędzie codzienności zauważamy nasze zmysły?

dr Joanna Jurga: Z mojej praktyki wynika, że mamy tendencję do przypisywania wszystkich doświadczeń sensorycznych zmysłowi wzroku. Często słyszę, że mebel jest „ładny”, mimo że odczucie wygody wynika z dotyku i propriocepcji, a nie ze wzroku. Choć do funkcjonowania w świecie używamy całego aparatu sensorycznego, często nie potrafimy określić, skąd pochodzą dane bodźce i jak dokładnie na nas wpływają.

Dobrym przykładem są problemy ze snem. Zamiast zastanowić się, czy materac jest odpowiednio dobrany, temperatura w sypialni optymalna, a powietrze wystarczająco wilgotne, często sięgamy od razu po farmaceutyki. Wydaje mi się, że wciąż potrzebujemy edukacji na temat tego, jak działa nasze ciało i jakie są jego rzeczywiste potrzeby, aby żyć zdrowo i świadomie.

Czym jest dobrostan? Co może oznaczać dla artystów/twórców?

Aleksandra Kulińska: W jodze bardzo lubię vrksasanę, czyli pozycję drzewa. Daje mi duże poczucie siły, spokoju i równowagi. I o tym jest dla mnie dobrostan. O równowadze, świadomości tego, jaki wpływ mają na nas różne życiowe sytuacje i jak możemy na nie reagować. I tak, jak nie wykonam vrksasany prawidłowo, kiedy jestem rozdrażniona, przebodźcowana czy do szpiku zmęczona, tak trudno zadbać o dobrostan, kiedy poszczególne jego obszary nie są zaopiekowane. Mówiąc o obszarach dobrostanu, mam na myśli zdrowie fizyczne i psychiczne, wewnętrzny spokój, relacje z innymi, relacje z naturą i komfort życia. Zdefiniowaliśmy je w infuture.institute na podstawie badania, w którym zapytaliśmy Polki i Polaków o to, w jaki sposób definiują dobrostan. Patrząc na to zagadnienie przez pryzmat powyższych sześciu obszarów, jesteśmy w stanie dokładniej określić, który z nich wymaga od nas większej opieki w danym momencie.

Dla artystów i twórców dobrostan oznacza dokładnie to samo – uważność i dbałość o wszystkie sześć jego obszarów. Natomiast obszarem, na który szczególnie zwróciłabym uwagę w przypadku artystów i twórców, jest ten związany ze zdrowiem fizycznym i psychicznym oraz komfortem życia. Musimy pamiętać, że w momencie, kiedy w większości będą pracować na zasadzie zleceń, bardzo wiele trudu sprawia ciągłe monitorowanie stanu zdrowia – pamiętajmy, że profilaktyka w kontekście zdrowia jest kluczowa – nie mówiąc o możliwości skorzystania z usług psychologa czy psychiatry. To wiąże się z kolejnym obszarem, czyli komfortem życia, który w infuture.institute definiujemy jako obszar skupiający się m.in. na niezależności finansowej, odpowiednich warunkach mieszkaniowych wspierających regenerację i poczuciu bezpieczeństwa w świecie kryzysu gospodarczo-politycznego. Jestem przekonana, że to właśnie praca nad wzmocnieniem tych trzech obszarów jest kluczowa, aby wzmocnić dobrostan tej grupy.

Czy zmysł smaku może pomóc nam smakować życie? I co to znaczy „smakować życie”, kiedy wszystko jest dostępne?

prof. dr hab. Anna Królikiewicz: Myślę i czuję, że smakowanie życia – w czasach, kiedy pozornie tak zwane „wszystko” jest dostępne z zewnątrz – tak naprawdę jest czuciem od środka, od siebie, od wewnątrz. Wobec przebodźcowania pokusami i rozpędu takie smakowanie byłoby zatrzymaniem, skupieniem na prostocie, ciszy, konkrecie. Konkrecie smaku zebranych po deszczu czystych jagód z lasu, przejścia boso plażą tak, żeby poczuć ten darmowy i luksusowy jednocześnie masaż stóp połamanymi muszelkami. Wydobycia w ciszy i usłyszenia tego, co podpowiadają serce, brzuch...

Jaką moc ma muzyka?

dr Anna Nogaj: Muzyka ma wyjątkową siłę oddziaływania, ponieważ jej odbieranie – nie samo słuchanie, ale jej doświadczanie – aktywizuje cały mózg. Aby przetwarzać muzykę, niezbędne jest analizowanie dźwięków na poziomie kory słuchowej pierwszo-, drugo- i trzeciorzędowej. Aktywizują się płaty czołowe, bo myślimy o muzyce, a także płaty ciemniowe, bo integrujemy jej doświadczanie, oraz płaty potyliczne, bo mamy wyobrażenia związane ze słuchaną muzyką.

Kiedy moc muzyki jest najsilniejsza?

dr Anna Nogaj: Moc muzyki jest najsilniejsza, kiedy skupiamy się na jej odbiorze; kiedy słuchanie jest czynnością celową. Nasz mózg nie jest gotowy do tego, aby koncentrować się wielopoziomowo na różnych aktywnościach. Muzyka, która rozbrzmiewa w tle podczas wykonywania różnych czynności, może wpływać na nasz nastrój, ale jej działanie jest wówczas podprogowe. Tylko pełna koncentracja na muzyce, śledzenie linii melodycznej czy wczuwanie się we współbrzmienia harmoniczne lub rytm pozwala na pełne odczuwanie walorów i wpływu muzyki.

Co jest lepsze – muzyka czy cisza?

dr Anna Nogaj: To, czego w danym momencie potrzebujemy. Zarówno muzyka, jak i cisza są potrzebne. Bez doświadczania świata dźwięków nie umielibyśmy docenić wartości ciszy, która pozwala umysłowi na odreagowanie, ale… nadmierna cisza – zbyt długotrwała lub taka, która całkowicie izoluje dźwięki otoczenia – jest dla człowieka, szczególnie w dłuższym wymiarze czasowym, nawet lękotwórcza. Najlepiej zatem zachować umiar – zarówno w wymiarze doświadczeń muzycznych, jak i w korzystaniu z walorów ciszy.

Jak słuchać w świecie nastawionym na ciągłe mówienie?

Magdalena Świerczyńska-Dolot: To jest niestety bardzo trudne – tym bardziej, że jesteśmy bombardowani z każdej strony rozmaitymi treściami. One wręcz walczą o choć minimum naszej uwagi, przekrzykując się coraz krótszymi i bardziej dosadnymi treściami. Zdaje się jednak, że zaczynamy być tą sytuacją zmęczeni. Nakładamy słuchawki na uszy, aby odłączyć się od przebodźcowanego świata, w którym nadawanie i hałas stanęły na podium. Jak więc słuchać i rozumieć, a nie tylko słyszeć i odbierać? Przede wszystkim trzeba się zatrzymać. Znaleźć przestrzeń, w której panuje spokój. Iść do lasu, na łąkę, zrobić prezent dla swoich uszu. Odłączyć telefon, nie zaglądać do niego co minutę. Czyszczenie uszu w nurcie ekologii akustycznej jest tym, co powinniśmy robić dla samych siebie nawet raz dziennie. Zamknijmy oczy, otwórzmy uszy, postarajmy się o minutę ciszy, aby słuchać dźwięków, które do nas trafiają. Jak brzmią? Czy są głośne, czy ciche? Czy sprawiają nam przyjemność, czy wręcz przeciwnie? Dużo zależy od nas samych.

Czy umiejętne słuchanie jest ważną kompetencją w świecie twórczym?

Kinga Sygizman: Artysta jest osobą obserwującą świat i poddającą ten świat oraz zjawiska w nim występujące twórczej interpretacji. Uważne słuchanie jest jedną z form percepcji otaczającej nas rzeczywistości, tak samo ważną jak dotykanie, patrzenie, wąchanie czy smakowanie. A może najważniejszą, bo tylko uważne słuchanie drugiego człowieka pozwala się z nim skomunikować i go zrozumieć. Ważne jest przecież nie tylko to, co mówimy, ale też sposób konstrukcji zdań, intonacja, zawieszenia głosu, gesty foniczne. Mówimy o sobie niuansami, które dostrzegalne są jedynie dla uważnego słuchacza. W centrum sztuki stoi człowiek, przemiany, których dokonuje i te, które dzieją się w nim samym. Uważne słuchanie pozwala wychwycić więcej, uwrażliwia i czyni twórcę osobą wyjątkową.

Jak usłyszeć to, co mówi nasza intuicja w sytuacji oceny, doradztwa czy chaosu informacyjnego?

dr Matylda Gerber: Trudno jest nam zaufać intuicji, jeżeli wszyscy dookoła doradzają coś kompletnie odmiennego. Staje się to jeszcze trudniejsze, gdy takie opinie wyrażają osoby, które są dla nas autorytetem. Na szczęście intuicji nie da się NIE usłyszeć. Niestety łatwo jest ją zignorować.

Pamiętam, jak boleśnie odczułam konflikt pomiędzy intuicją a doradztwem otoczenia, kiedy po 2-letnim stypendium w Londynie dostałam propozycję prowadzenia dalszych badań pod okiem profesora, z którym współpracowałam. Wszyscy moi bliscy doradzali mi, aby skorzystać z okazji. Ja jednak, im więcej o tym myślałam, tym większy czułam ból brzucha. Dyskomfort był na tyle duży, że zrezygnowałam z „propozycji nie do odrzucenia”. Decyzja ta była bolesna i dopiero po paru latach zrozumiałam jej słuszność. Teraz widzę, że najważniejsza jest dla mnie wolność w wymyślaniu i prowadzeniu własnych projektów badawczych.

Pamiętajmy, że nikt lepiej od naszej intuicji nie wie, czego tak naprawdę chcemy. Każdy doradza ze swojej perspektywy. Tak naprawdę tylko intuicja w pełni rozumie nasz potencjał i nasze potrzeby. Intuicja jest naszym największym przyjacielem i warto jej zaufać!

 

Rozmawiała Maja Ruszkowska-Mazerant

Materiał powstał we współpracy z Goyki 3 Art Inkubatorem w Sopocie

Więcej o projekcie Regeneracja zmysłów: goyki3.pl