„Repozytywiści” − kim są i czy są potrzebni?

M.P. Pozytywizm polski, bo do niego w części nawiązujemy, kojarzy się nam z czasem budowy, a pozytywiści − to swego rodzaju budowniczowie. Nie oznacza to, że wiemy już wszystko − podchodzimy do życia z pokorą. Chcemy uczyć się od najlepszych, po to, aby później tę wiedzę wykorzystać dla dobra wspólnego. Naszym „nauczycielem” jest sam kapitalizm. Wyróżnia nas chęć działania i podjęcia, czasami, koniecznego ryzyka. Czy repozytywiści są potrzebni?  Może zapytajmy inaczej: Czy potrzebujemy ich w sytuacji, w której nasz kraj poszukuje sposobów rozwiązania problemów związanych z bezrobociem, w tym znacznym wśród młodych ludzi, z kryzysem w finansowaniu kultury, nauki i oświaty,  w służbie zdrowia,  systemie emerytalnym, z problemami, które niesie globalizacja? Czy potrzebni są ludzie, którzy chcą się w naprawę naszego kraju czynnie włączyć i zaangażować? Naszym zdaniem, tak.

K.P. „Repozytywiści” to osoby, którym nie są obojętne sprawy wspólne, które gotowe są współpracować z innymi dla osiągnięcia celów ważnych dla nich samych, ich rodzin, społeczności lokalnych, regionu czy kraju. To praca na rzecz jakości i kreowania marki. Kapitalizm z ludzką twarzą, sam z siebie przecież nam się nie objawi. To w dużej mierze zależy od nas samych, naszych postaw i oczekiwań. 
„Repozytywiści” to ludzie kreatywni i myślący w sposób innowacyjny, nieschematyczny. Chcemy inspirować innych i samemu być inspirowanymi, dlatego też bacznie obserwujemy otaczający nas świat i czerpiemy z niego nowe pomysły.

Kultura, sztuka, ekologia, edukacja, nauka, biznes, działalność społeczna; czy te wszystkie dziedziny da się połączyć? Jeżeli tak, to co z tego połączenia może wyniknąć?

M.P. Wszystkie te elementy są częścią całości. Nic nie dzieje się dziś w próżni. Z tego choćby powodu wszystkie te kategorie można w pewnym sensie łączyć, a wręcz trzeba na nie spoglądać w sposób holistyczny. Cóż może z tego wyniknąć? Niewątpliwie powinno to poszerzyć nasze horyzonty, a dodatkowo powinno być źródłem nowych inspiracji.




"Możesz dać człowiekowi rybę i nakarmić go na jeden dzień albo nauczyć go, jak łowić ryby i nakarmić go na całe życie."... Jak tę dewizę odczytywać w dzisiejszych czasach, w których praca przestaje być wartością?


K.P. Większość z nas „zaprogramowano” do tego, abyśmy byli pracownikami. Stąd oficjalne kampanie medialne promujące Polaka za granicą, nawiązujące do zawodu, np. hydraulika. Problem w tym, że jest to już „przeżytek”. Mało tego, nie jest to przecież jedyny model pracy i życia. Czasy ery industrialnej odchodzą w niepamięć, a razem z nią, etos robotnika. Dziś najbardziej liczy się informacja i to właśnie ona „wymaga”, aby każdy z nas potrafił dostosować się do nowych czasów, zmienić swój sposób myślenia. Nie ma od tego odwrotu. Nie oznacza to jednak, że sam rynek pracy przeżywa kryzys. Problemy będą mieli jedynie ludzie, którzy w dalszym ciągu uzależnieni będą od tego, czy znajdą pracę u innych. Podkreślmy to raz jeszcze − to nie „praca” sama w sobie ma kłopoty − problemy mają ci, którzy „sprzedają” ją innym. Jakie informacje docierają do nas z rynku? Z pewnością przeróżne, w tym jednak i takie, z których wynika, że przyszłość zabezpieczenia finansowego większości z nas stoi pod wielkim znakiem zapytania. Do tego dochodzą informacje o starzeniu się społeczeństwa, rosnącym bezrobociu, pogłębiających się problemach w służbie zdrowia... Powyższą zasadę powinniśmy więc odczytywać w kontekście wzięcia odpowiedzialności za swoje życie. My sami jesteśmy odpowiedzialni za to, co zrobimy z naszym życiem oraz za to, czy odniesiemy w nim sukces. Na plan pierwszy wysuwa się zatem rzecz fundamentalna, mianowicie, kwestia zarządzania naszymi pieniędzmi, finansami. To jest w naszym odczuciu podstawowy obszar, który powinniśmy zacząć w pełni samodzielnie kontrolować. Z tego właśnie powodu, jako jednostki i społeczeństwo, musimy się jeszcze wiele nauczyć, w tym przede wszystkim tego, jak aktualnie dbać o własne zasoby, aby w przyszłości nie musieć liczyć na pomoc innych. Im szybciej to zrozumiemy, tym lepiej dla nas.




Czy ludzie kultury, nauki, działający na polu społecznym, powinni
być przedsiębiorczy? Czy można ich nazwać „pozytywistami XXI wieku”?

M.P. Sam fakt przynależności do grupy ludzi kultury czy nauki nie stanowi jeszcze o tym, że można daną osobę nazywać „pozytywistą XXI wieku”. Nie jest to przecież określenie przypisane do jakiejś grupy zawodowej czy osoby. Kluczowe znaczenie ma oczywiście to, czy taki człowiek postrzega się w tej roli, czy utożsamia się z tą ideą, czy działa w ten sposób. Odrębną zaś kwestią jest to, jak ta osoba i jej działalność postrzegana jest przez kogoś postronnego, z zewnątrz. Jest możliwa sytuacja, w której to właśnie środowisko dostrzega w konkretnej osobie czy grupie współczesnego „pozytywistę”, a ona sama niekoniecznie musi mieć tego świadomość...

K.P. Czy ludzie kultury, nauki,  działający na polu społecznym powinni być przedsiębiorczy? Bez wątpienia. Zmieniły się bowiem reguły „gry” rynkowej. Nikt nie zainwestuje dziś pieniędzy w nieznany towar, produkt, usługę, talent czy człowieka... Dzisiaj,  osoba chcąca odnieść jakikolwiek sukces, przynajmniej w początkowym okresie swojej kariery, musi wziąć sprawy w swoje ręce. Powinna udowodnić, że jest wyjątkowa i zasługuje na uwagę innych. Musi pokazać, że jest tego warta − tej pracy nikt za nią nie wykona. Doświadczenia tych, którzy taki sukces osiągnęli pokazują, że początkowy okres, często kilkuletni, to czas naprawdę ciężkiej pracy... Przedsiębiorczość, ale też wytrwałość w działaniu i ciągłe dążenie do wytyczonego celu, są więc niezbędne.




W Polsce nie ma mody na wspólnie działanie, promowany jest − czy to w szkole czy w mediach − model działania indywidualnego. Czy mamy więc szansę osiągnąć zamierzone cele, poprzez pracę wspólną, „organiczną” i „u podstaw”?
Pozytywiści argumentowali, że konieczny jest wysiłek całego społeczeństwa na rzecz rozwoju gospodarczego, naukowego i kulturalnego.


K.P. Prawdą jest, że w Polsce praca zespołowa nie cieszy się dobrą sławą. Najczęściej przytaczane jest przysłowie: „Mówiły jaskółki, że niedobre są spółki". Nie odmawiamy racji mądrości życiowej − sami z niej chętnie korzystamy. Trudno jednak wyciągać wnioski ogólne z poszczególnego przypadku. W czasach, gdy najpopularniejszymi były spółki cywilne, które wcale nie tak rzadko przyczyniały się do ogromnych problemów samych wspólników-przedsiębiorców, a także ich rodzin, wyciągnięcie takiego wniosku było jedynie kwestią czasu. Praca zespołowa nie musi być jednak sformalizowana, a jeśli zaistnieje już taka konieczność, mamy szereg nowoczesnych rozwiązań, które w znacznie lepszym stopniu chronią interesy każdego ze wspólników (członków zespołu, współpracowników), nie narażając ich na dodatkowe, niechciane ryzyko. Współpracę wymusza na nas rynek! Ci, którzy zrozumieją to wcześniej, zaakceptują i wprowadzą w życie − wygrają! Jest rzeczą niemożliwą, aby jednostka, choćby najmądrzejsza, doświadczona, wyposażona w odpowiednie środki, mogła wygrać "grę" z wysoko wyspecjalizowanymi, bogatymi, doskonale zorganizowanymi zespołami, jakimi są chociażby korporacje. Nie mamy alternatywy − praca zespołowa jest tym, co może nam dać sukces i zwycięstwo w konkurencji z korporacjami. Świat kapitalistyczny „gra” zespołowo. Grając w grę, w której przeciwnikiem jest zespół, trzeba grać w grupie, nie w pojedynkę. Jako jednostki ZWYCIĘSTWA nie osiągniemy! Czy wskazać konkretny przykład? Dobrze! Weźmy sprawę tzw. jednolitego patentu… Czy sądzisz czytelniku, że w pojedynkę możesz pokonać presję  biznesowego lobby Zachodu, zmuszającego nasz rząd do podpisania tego unijnego porozumienia? Jakie skutki wywrze na naszej gospodarce i przedsiębiorcach podpisanie tych przepisów? Eksperci z Akademii Górniczo-Hutniczej oceniają, że w ciągu najbliższych 8-10 lat realnie zagrożonych bankructwem będzie ok. 80% polskich firm. Tak! To nie błąd. Blisko 4/5 wszystkich polskich przedsiębiorstw postawionych zostanie wobec kosztów, którym nie będą w stanie sprostać. Dlaczego? Ponieważ zachodnie firmy będą wytaczać naszym przedsiębiorcom procesy o naruszenie ich praw majątkowych wynikających z posiadanych patentów, wzorów wspólnotowych i przemysłowych. Obrona swoich praw przed Europejskim Sądem Patentowym będzie dla większości zbyt kosztowna, aby mogli sobie na nią pozwolić. Jaki będzie skutek? W olbrzymim skrócie można powiedzieć, że polskie firmy będą eliminowane z rynku. Takie są jego realia, taka jest „gra” korporacji. Czy teraz dostatecznie widoczny jest sens wzajemnej współpracy? Czy potrzebna jest zatem praca zespołowa?

Jeśli chodzi natomiast o promowanie powyższego modelu w szkołach i mediach... 
Cóż, szkoły z czasem dostosują się do tego modelu, bo będą zmuszone. Już dziś widać, że w tej materii jest wiele do zrobienia (poziom bezrobocia wśród młodych przewyższający 23%)... A media? To trudniejszy temat...

M.P. Czy mamy szanse na osiągnięcie sukcesu współpracując ze sobą, poprzez pracę „organiczną” i „u podstaw”? Wystarczy spojrzeć na efekty pracy takich organizacji społecznych jak Fundacja "Rodzić po ludzku", Fundacja  Anny Dymnej „Mimo wszystko”, czy Fundacja ABCXXI "Cała Polska czyta dzieciom"... Czy trzeba szukać bardziej doniosłych argumentów? Podobne przykłady można mnożyć. Sukces jest więc możliwy. Dzięki współpracy jest to łatwiejsze i można więcej osiągnąć, często pojawia się też efekt synergii.

Jak powinien wyglądać nasz kraj za 10, 20 lat?
K.P. Polska za dwie dekady winna stać się krajem ludzi bardziej świadomych siły, jaką daje wzajemna współpraca i realizowanie wspólnych celów. Nasze społeczeństwo jest coraz lepiej wykształcone, zarówno pod względem ilościowym, ale co ważniejsze, jakościowym. Nie jest więc problemem poziom wykształcenia i liczba osób wykształconych, a świadomość. W momencie, w którym Polacy odkryją możliwości, jakie drzemią w idei „pracy organicznej” i „u podstaw” − będziemy mogli stworzyć fundamenty w pełni nowoczesnego, bogatego społeczeństwa i państwa, podjąć się realizacji celów, które dzisiaj pozostają jedynie w sferze naszych marzeń.


Z Marcinem Przybyszem – Prezesem Zarządu Fundacji Regionalnych Inkubatorów Przedsiębiorczości „Wokulski” oraz Kazimierzem Dawidem Plotzke – Społecznym Doradcą Prezesa rozmawiał Maciej Mazerant

Korekta językowa: Aleksandra Karmowska