Czy kluczową kompetencją osoby twórczej jest odwaga, do zadawania niewygodnych i trudnych pytań, do łączenia tematów, rzeczy, ludzi pozornie niemożliwych do połączenia, do tworzenia sytuacji prowokujących zastanowienie… odwaga do bycia artystą_ką. Z drugiej strony czy tylko na osobach twórczych powinien spoczywać obowiązek bycia „odważnym_ną” w działaniach na rzecz społeczności, organizacji, miasta, firmy? Pretekstem do spotkania Błażeja Filanowskiego z Katarzyną Baług był Międzynarodowy Kongres Kultura Miasta Regeneracyjnego, sesja: Performance artystyczny, jako forma transformacji miasta. Specjalnie dla PURPOSE artystka i historyczka architektury oraz badacz sztuki i komunikacji społecznej, podjęli arcyciekawą rozmowę dot. kompetencji i ich znaczenia dla funkcjonowania artystów i artystek oraz środowiska, w którym działają.

Błażej Filanowski: Pamiętam, jak na Łódź Design Festiwal 2013 mówiłaś, że władze i instytucje miejskie często widzą w artystach i artystkach rzeczników lub „specjalistów” od przestrzeni publicznej i społecznej aktywizacji. W skrajnych przypadkach narzucają im rolę „pielęgniarzy podupadłych dzielnic”. Czy to wciąż się dzieje?

Katarzyna Baług: Na pewno, to wciąż się dzieje. Z drugiej strony artyści „utrudniają” życie miastu. Ponownie w Łodzi – na Międzynarodowym Kongresie Kultura Miasta Regeneracyjnego wspominałam o pracy mojej grupy artystycznej Department of Play – Boxtopia: Boston 2130. Weszłyśmy wtedy z działaniem w obszar od wielu lat niedostępny dla lokalnej społeczności. Działka, choć była w posiadaniu partnera naszego projektu – organizacji komunitarnej, przez długi czas nie była użytkowana, bo traktowano ją jako rezerwę deweloperską. Kiedy my zagospodarowałyśmy ten teren, pojawiło się wśród mieszkańców pytanie o prawo do korzystania z tej właśnie działki. Mówili do osób pracujących w organizacji: „Ok, kiedyś coś tam zrobicie, ale dzisiaj to spory kawałek zielonej trawki – dajcie nam ją wykorzystać!”. To szczególna kompetencja artystów – tworzą kontekst do zadawania takich trudnych, niewygodnych pytań. Nasza rola to wytworzenie sytuacji, w której ludzie stają się krytyczni. 

 

Osoby zajmujące się sztuką mają zdolność podważania norm i konwencji, w których jesteśmy zanurzeni?

My tej normy – że ten plac jest wyłączony z życia miasta – nie znałyśmy. Podobnie było przy okazji działania Portal of Tomorrow, w którym zaangażowałyśmy organizacje komunitarne, które służyły różnym grupom etnicznym w Bostonie, w dzielnicy Fields Corner. Jedna – ludziom pochodzenia wietnamskiego, inna – afro-karaibskiego, i tak dalej. Każda funkcjonowała w swoim świecie – na tej samej ulicy, ale nie utrzymywały ze sobą szczególnie kontaktu. Nawet w domu opieki były wyodrębnione stoliki dla konkretnych grup etnicznych! A my jako naiwni i nowi ludzie w tej dzielnicy – nieznający reguł społeczności – powiedziałyśmy: „Hej, zrobimy razem projekt?”.

Wybrałyśmy bibliotekę, która nie „należała” do żadnej z tych grup – takie trzecie miejsce. Organizacje uznały, że właściwie „czemu nie” i zaczęły współpracować. Uruchomiłyśmy też drugą lokalizację, która była wielkim parkingiem wokół budki, w której sprzedawano ubezpieczenia. Super centralne miejsce tej dzielnicy. Namówiliśmy właściciela punktu, żeby na tym parkingu w weekendy – kiedy tam nikt nie pracował – robić eventy dla społeczności. Facet się zgodził i powiesił wielką flagę amerykańską – żeby zamanifestować, że to miejsce dla wszystkich.

Okazało się, że niewiele wystarczyło, aby skłonić te grupy do współpracy. Władze miasta nam nie zleciły takiego zadania. Może to stworzyło dla nich pewnego rodzaju problemy – bo łatwiej im było zarządzać, gdy dzielnica nie była tak zintegrowana. Rozbite grupki nie mają sprawczości politycznej, aby coś zmienić. Ich problemy są jednak podobne: brak dobrych szkół, zajęć dla młodzieży, przestępczość czy zamknięcie lokalnego sklepu spożywczego. Nie chcę za szybko przechodzić do czegoś w rodzaju konkluzji, ale to nie jest tak, że my odpowiadamy na problemy czy je definiujemy – my bardziej tworzymy kontekst, który pomaga zadawać pytania.

Na zdjęciu od lewej: Błażej Filanowski, Katarzyna Baług, Anka Leśniak (artystka, ASP w Gdańsku), Marta Michalak (animatorka, WOK), Tomasz Ciesielski (reżyser, UŁ)

Jeśli chcielibyśmy zatrudnić artystę czy artystkę do pracy z miejską społecznością, w ogłoszeniu mogłoby się znaleźć sformułowanie: umiejętność tworzenia sytuacji, która prowokuje do zastanowienia się nad otoczeniem?

Tworzenie lustra, w którym wreszcie dostrzegamy coś, co wcześniej było dla nas tak oczywiste, że nie zwracaliśmy na to uwagi.

Dobrze, ale chyba z drugiej strony miasta widzą w artystach nie tylko twórców sytuacji. Są instytucje zainteresowane bezpośrednio ich perspektywą, ich opinią…

Jest takie zjawisko. Kiedyś realizowałam grant w bostońskim wydziale New Urban Mechanics. To taki podlegający władzom miasta think-and-do tank. Malutkie biuro – jedynie trzy osoby na etacie i ja. Polegali na współpracy z innymi jednostkami miasta, a ich celem było realizowanie projektów innowacyjnych i prototypowych, wtedy głównie związanych ze smart cities – z technologią, algorytmami. Ja tam robiłam projekt, w który zaangażowany był Uniwersytet Harvarda i liczne organizacje społeczne. Z  czasem moi współpracownicy – nie wiedząc, jak o mnie mówić – zaczęli mnie nazywać artist in residence. Wówczas jeszcze nie było programu Boston Artists-in-Residence (AIR), który wygląda nieco inaczej niż moja obecność w NUM – np. przybywa poeta i współpracuje z działem transportu, malarka – z działem edukacji, i w ten sposób robią jakieś konkretne projekty. Ale chyba przyczyniłam się trochę do jego powstania. Wracając jednak do tematu – osoby z różnych wydziałów zaczęły do mnie przychodzić w sprawie konsultacji na zasadzie: „Hej, możemy pogadać, bo ja mam tu taki projekt…” – raz to była komunikacja miejska, rowery, innym razem studenci w mieście.

Portal of Tomorrow

Ale czego oczekiwali? Jak wyglądały te konsultacje?

To było coś w rodzaju brain storming (burza mózgów) – wydaje mi się, że zobaczyli, że ja jako artystka myślę między systemami. Nie jestem ekspertem od obszaru, którego dotyczył dany projekt, ale mogę zaproponować jakieś niekonwencjonalne połączenia różnych nitek. Okazało się, że mój nieformalny sposób myślenia nie-eksperta w tej konkretnej sytuacji był cenny.

 



Czego potrzebuje artysta, żeby jego kompetencje w myśleniu międzysystemowym mogły przechodzić w konkretne działania?

Ze sztuką trzeba uważać, żeby jej nie „obcinać” otwarcia na różne możliwości. Myślę, że artyści potrzebują zaufania. Jeśli byłabym prezydentem miasta, dałabym artyście miejsce – jakąś pracownię blisko wybranego obszaru, jakiś fundusz i czas. Trzeba dać temu człowiekowi szansę, żeby się rozejrzał i znalazł coś, czego brakuje, albo co nie jest dostrzegane.

 

Tymczasem w wielu projektach dotacyjnych oczekuje się opisania efektów jeszcze przed jego startem…

I to doprowadza mnie do szału: pytania do artystów typu: jak zmierzycie efektywność projektu? Ty mi powiedz – jeśli jesteś ekspertem od nauk społecznych. Ja jestem ekspertem od wytwarzania sytuacji, a ty sobie mierz jak chcesz, zgodnie z twoim celem.

Boxtopia 2130

Może brakuje narzędzi do interpretowania badania wpływu sztuki. Sztuka stawia ogromne wyzwanie możliwościom badawczym…

Dokładnie tak. Kiedy robiłam grant w Bostonie, przyjechała z Chicago Julie Burros – ceniona specjalistka w obszarze cultural planning – czyli procesu polegającego na diagnozowaniu i uruchamianiu zasobów kulturowych danej społeczności. Boston postanowił ją też zatrudnić. Była bardzo otwarta na różne metody oceniania efektywności kultury, zrobiła później nawet magisterium z urbanistyki. Też twierdziła, że trudno wypracowywać jakieś standardowe metody. Ale generalnie zgadzała się, że to badacze powinni szukać odpowiedzi – a nie artyści sami określać przyszłe efekty swojej pracy.

 

Wciąż otwarty jest ogromny obszar współpracy między naukowcami i artystami…

Tak, uwielbiałam współpracować z Marią Vidart-Delago, z którą założyłam Department of Play i która jest antropolożką. Ma szersze słownictwo i aparat pojęciowy na temat procesów, rezultatów i obserwacji zachowań ludzi niż ja. Ja wiele rzeczy robię intuicyjnie. Jej sposób rozumienia i opisywania otoczenia był dla mnie bardzo inspirujący. Antropolożka obserwuje i nie oczekuje, że ludzie sami się wytłumaczą, tylko wpada na pomysł, jak to środowisko działa.

Boxtopia 2130

Do tej pory mówiliśmy o współpracy artystów i instytucji publicznych. Czy możesz wskazać dobre praktyki współpracy biznesu i osób ze świata sztuki? Ale nie w celu ocieplania wizerunku czy wykonywania konkretnych zleceń, tylko w celu tworzenia sytuacji, które tworzą kontekst dla zmiany. Zmiany takiej jak w dzielnicach Bostonu, tylko na przykład w jakiejś firmie?

Są różne przykłady – nie jednoznacznie odpowiadające tym działaniom – ale ciekawe. Grupa banków amerykańskich i fundacji wielkich firm stworzyła fundusz, ArtPlace America, wspierający ideę creative place making. Miałam jeden taki grant. Te oczekiwania z ich strony nie były zbyt restrykcyjne – nie trzymali nas za rękę. Myślę, że zyskali na tym wiedzę, jak działają różne pomysły związane ze społeczną transformacją i widzieli to w wielkiej skali.

 

A coś takiego jak Ty robiłaś w skali dzielnicy? Czy ktoś zaprasza tancerzy lub projektantki do swojego biura albo galerii handlowej, żeby wytworzyć – jak to nazwałaś – sytuację lustra?

NASA zatrudnia artystów i artystki, którzy współpracują z naukowcami, żeby lepiej komunikować opinii publicznej, co agencja robi. W latach 60. XX wieku artyści uczestniczyli w misjach jak Gemini czy Apollo. Mogli wchodzić w różne newralgiczne miejsca. Agencja chciała jedynie pełną dokumentację, każdy szkic, notatkę – zamierzali pokazać za pomocą sztuki emocje, które tym wielkim projektom towarzyszyły. To pomagało zrozumieć Amerykanom, na co wydają tyle kasy – wtedy to było aż 4% budżetu. Ale tu wciąż mamy trochę artystę jako tłumacza, a mi się wydaje, że myślisz o czymś innym – może ciekawszym. Ty mówisz o roli artystów jako konsultantów – ale nie takich od efektywności, którzy częściej coś obcinają, ale takich, co polepszają.

 

Takich, którzy działają na rzecz innych sposobów myślenia.

Przychodzi mi do głowy artysta – jeden z moich ulubionych – Alfredo Jaar. Pracował w Skoghall w Szwecji w 2000 roku. Dostał tam otwartą propozycję od miasta, aby coś dla niego zrobić. To jedynie 13 tysięcy mieszkańców, a największym i najważniejszym miejscem pracy jest tam fabryka papieru. Zaczął zastanawiać się nad kulturowym potencjałem tego miejsca. Zauważył też sceptycyzm wobec idei stworzenia instytucji kultury – integrującej mieszkańców czy poświęconej historii produkcji papieru. Pokazując tę nieobecność, zbudował coś na kształt muzeum (nazwał to The Skoghall Konsthall) z papierowych odpadów poprodukcyjnych. Zaprosił kilkunastu młodych artystów, aby zrobili wystawę prac, a 24 godziny po otwarciu to wszystko zostało planowo podpalone. Mieszkańcy dostali muzeum, ale zaraz ono im spłonęło. To skłoniło ich do działania i przekonało, że miejsce kultury jest jednak potrzebne. Po 5 latach miasto do niego napisało, czy chciałby zrobić – tym razem trwałe – muzeum. Jest z zawodu architektem. Chyba odmówił. Tak czy inaczej proces został uruchomiony. Dla mnie to przykład metody „przymierzania świata”, który jeszcze nie istnieje. Produktywna fikcja. Pokazał im, że to miasto może być inne. I sprawił kłopot miastu….

Boxtopia 2130. Minister of play

Kłopoty czasem są potrzebne do stymulowania krytycznego spojrzenia.

Artyści patrzą oczami dziecka. Mnie fascynuje Tomás Saraceno. Nie wiem czy go widziałeś kiedyś na wideo czy wykładzie? Z niego wręcz bucha energia i pomysłowość.  Współpracuje z ESA (European Space Agency), geologami, klimatologami, przyrodnikami. Z badaczami pająków budował mapę pajęczyny. Przyrodnicy stwierdzili: „w życiu byśmy nie pomyśleli, że taki projekt pomoże nam zrozumieć, dlaczego pajęczyna jest tak silna w stosunku do wagi pająka, który po niej chodzi”. Bardzo pomogły tu pytania, które zadawał artysta. Były one tak abstrakcyjne dla badaczy, że sami sobie ich nigdy nie stawiali.

 

Chciał się wszystkiego dowiedzieć od zera.

Od zera. Nie przejmował się, czy te pytania wypada zadać.

Katarzyna Balug jest historyczką architektury modernistycznej i współczesnej oraz artystką. Obecnie pełni funkcję adiunkta na Florida International University. Wcześniej wykładała na Harvard Graduate School of Design. W ramach jej długofalowego projektu artystycznego – Department of Play [https://www.deptofplay.com/] – tworzy tymczasowe strefy zabawy w przestrzeni publicznej, pozwalając ludziom wyjść poza codzienne rutyny i uczestniczyć w wymyślonych światach. Jej praca kuratorska i praktyka sztuki publicznej odzwierciedlają zaangażowanie w zwiększanie dostępności wiedzy oraz kształtowanie przestrzeni publicznej jako miejsca społecznej krytyki.

Błażej Filanowski pracuje jako asystent w katedrze Dziennikarstwa i Komunikacji Społecznej na Uniwersytecie Łódzkim, a także jako publicysta oraz animator wydarzeń kulturalnych. Jest autorem książki pt. „Zdarzenia artystyczne jako impuls transformujący miasto na przykładzie Łodzi po 1989 roku”. Kieruje grantem naukowym NCN o tytule: „Performans artystyczny jako forma transformacji miasta poprzemysłowego. Porównanie wybranych przypadków z Europy Centralnej”. Jest zaangażowany w projekt „Badania performatywne wobec wyzwań cywilizacyjnych”, testujący nową metodę współpracy środowisk: artystycznego, naukowego i biznesowego – Perebel.

Dowiedz się więcej na: deptofplay.com