Nie bez powodu media mówią, że Śląski Zamek Sztuki i Przedsiębiorczości w Cieszynie to najciekawsza realizacja finansowana z funduszy strukturalnych, nie tylko na Śląsku. Michał Stefanowski — prezes Stowarzyszenia Projektantów Form Przemysłowych o zamku - twierdzi, że to "spektakularny sukces, nie tylko w skali Polski". Skąd takie opinie?

Dlaczego tak dobre oceny zbiera jednostka, która dzięki środkom Unii Europejskiej (75%) oraz budżetu państwa rozpoczęła swoją działalność zaledwie dwa lata temu? Odpowiedź jest prosta — kompleksowe działanie w dziedzinie sztuki, wzornictwa, i konsekwencja w działaniu.

W styczniu centrum obchodzi swoje drugie urodziny. Rok temu, w czasie pobytu w Cieszynie, redakcja PURPOSE poznawała plany na rok 2006. Teraz pytamy, ile z nich udało się zrealizować oraz jakie są plany na kolejny rok.

Działacie na samym skraju Polski, daleko od Warszawy, wielu nie wierzy, że na peryferiach kraju może się dziać coś ciekawego. Co przez ostatnie 12 miesięcy wydarzyło się w Cieszynie?

Ewa Gołębiowska, dyrektorka zamku: Uff, co to był za rok! Są tacy, którzy uważają, że pracujemy za cztery instytucje.
Ewa Trzcionka, specjalista do spraw PR: A to, że jesteśmy tuż przy granicy działa na naszą korzyść. Bliżej nam do Wiednia, Pragi czy Bratysławy niż do Warszawy. Chyba nie tylko pod względem odległości.
EG: Ale konkretnie. Na szóstkę oceniam projekt „Silesiana 2006”. Pod naszym patronatem powstał pierwszy w Polsce regionalny krój pisma.
ET: Zamówił go śląski Urząd Marszałkowski, żeby móc używać w oficjalnych pismach i w promocji. W poszukiwaniu odpowiednich ludzi wsparła nas Ewa Satalecka. Jesienią Artur Frankowski i Henryk Sakwerda mogli zaprezentować profesjonalnie zdigitalizowaną czcionkę inspirowaną tradycyjnymi krojami związanymi ze Śląskiem.
EG: Czyli lokalność, tradycja i współczesne projektowanie na najwyższym poziomie. W dodatku projekt okazał się niezwykle pożyteczny — już teraz wiemy, że inni też chcą mieć swój własny krój pisma, choćby miasto Cieszyn. Tradycja w połączeniu z profesjonalną sztuką projektową odniosła też niespodziewany sukces na grudniowej premierze książki kucharskiej.

Książki Kucharskiej? A jaki ona ma związek ze wzornictwem?

EG: „Cieszyńskie ciasteczka” to przede wszystkim doskonała sztuka edytorska na poziomie, z którego można być dumnym. Projektem zajęła się Marta Noszka, która gruntownie odkurzyła wizerunek tradycyjnych cieszyńskich wypieków. Zdjęcia robili dla nas Natalia i Piotr Borowiczowie. Dzięki nim mała książeczka z tradycyjnymi przepisami okazała się pochwałą tradycji, z jednej strony powszechnej i udomowionej, z drugiej — jakże wciąż mistrzowskiej.
ET: Śląskie gospodynie potrafią przed świętami zrobić nawet kilkadziesiąt rodzajów drobnych ciasteczek. Podaje się je potem jako słodką mieszankę, a każde wygląda jak małe dzieło sztuki.

Wydanie „Cieszyńskich ciasteczek” to raczej regionalne przedsięwzięcie. Czy nie boicie się, że takie pomysły przyciągają jedynie odbiorców z najbliższego otoczenia?

ET: Ależ dla nas to bardzo ważne! Działaj lokalnie, myśl globalnie. Nikt inny nie wykorzysta w tak dobry sposób zasobów kultury regionalnej. Pokazujemy, że sztuka ludowa nie musi się kojarzyć jedynie z Cepelią. Poza tym jesteśmy jednostką miejską i mamy służyć najbliższemu otoczeniu. Mieszkańcom regionu sprzedajemy kawał doskonałej sztuki projektowej — to ma wartość edukacyjną. Poza tym szeroko chwalimy się naszym dziedzictwem oprawionym w dobre wzornictwo.
EG: Mamy jeszcze jeden przykład połączenia tradycji z designem — „fioletową bransoletkę”! Pośredniczyliśmy w przygotowaniu limitowanej edycji bransoletek szydełkowanych przez koronczarki z Koniakowa — gadżetu ogólnopolskiej akcji „Chronię życie przed rakiem szyjki macicy”. Te ozdoby w szczytnym celu noszą między innymi Anna Korcz, Małgorzata Niemen, Agnieszka Maciąg czy Reni Jusis. Projekt pokazuje, że można i należy wykorzystywać piękno tradycji połączone z designem i marketingiem.
ET: Do tego dochodzą laureaci 1. edycji konkursu „Śląska Rzecz 2005”. W czerwcu nagradzaliśmy firmy za współpracę z projektantem. W kategorii „produkt” nagrodę dostała firma Moho Design za dywan mohohej!_dia. To chyba jeden z najlepszych polskich produktów roku 2005, nagrody otrzymał też w Londynie od wydawcy magazynu Wallpaper. Wiem, że firma nad kolejnymi kolekcjami pracuje ze światowej sławy projektantem Rossem Lovegrovem — twórcą ostatnich modeli komputerów dla firmy Apple. Nie mogę się doczekać wyników!
EG: Nie do wiary! To doskonały poziom projektowy i świadoma „śląskość” jednocześnie!

Wiemy, że w Cieszynie pomagacie również wystartować w zawodzie projektanta. Doradzacie, jak założyć własny biznes.

EG: Od dwóch lat w zamku działa Klub Przedsiębiorcy prowadzony przez Annę Kańską-Górniak. Pod jej okiem klub świetnie się rozwija, należą do niego nie tylko młodzi przedsiębiorcy. To ludzie, którzy chcą się uniezależnić albo zacząć realizować własne marzenia na własny rachunek.
ET: Szkolimy też w dziedzinie projektowej. Zeszłoroczna Letnia Szkoła Designu prowadzona przez Annę Gizę, Tomka Bierkowskiego i Jacka Mrowczyka przyciągnęła ludzi z całej Polski. Uczyli się jak projektować szlaki turystyczne. Spędzili w naszym hoteliku kilka dni. Wiem, że wyjechali zadowoleni. Między innymi dla nich organizujemy kolejne projektowe warsztaty.

Na pewno są też rzeczy, które nie potoczyły się po Waszej myśli?

ET: Na 2006 rok zaplanowaliśmy sobie wiele ambitnych wyzwań. Większość udało się zrealizować. Przez te dwanaście miesięcy ciężko pracowaliśmy również nad wdrożeniami. Nie mieliśmy jednak żadnej ukończonej realizacji. Wiąże się to ze znalezieniem ciekawego projektu, a dalej z poszukiwaniem producenta, inwestora z odpowiedniej branży, oraz przekonaniem go do współpracy z projektantem. A to nie jest łatwe.
EG: Ale mimo wszystko musimy pokazać niedowiarkom — popatrzcie, to jest design, a tu macie rosnące słupki sprzedaży. A to wszystko dzięki projektantowi i jego współpracy z technologiem, marketingiem itp.
ET: Chyba nauczyliśmy się, że wdrożenie nowego produktu to bardzo żmudna praca. Od projektu do gotowego produktu długa droga badań, kompromisów, kalkulacji. Dlatego nie chcieliśmy się spieszyć z finalizowaniem żadnego z monitorowanych wdrożeń tylko po to, żeby mieć, o czym mówić.
EG: Zamiast mówić, wolimy działać, a chwalenie się rzetelnie wykonanym zadaniem zostawiamy na kolejny rok.

No właśnie. Co macie w planie na przyszły rok?

EG:
Cieszę się na warsztaty projektowania. Pod koniec marca czeka nas wystawa i warsztaty typograficzne Wolfganga Weingarta ze szwajcarskiej Basel School of Design. To bardzo poważny projektant. Jest dociekliwy, bezkompromisowy i ma ogromną wiedzę. Ten rok to też warsztaty projektowania samochodów ze słowackim designerem Stefanem Kleinem. Poza tym planujemy kolejną edycję „Śląskiej Rzeczy”, nie wspominam nawet o licznych wystawach sztuki i wzornictwa. Rok rozpoczynamy razem z redakcją magazynu „2+3D” od cyklicznej już prezentacji wystawy „Najlepszych Dyplomów Projektowych”, czyli prac adeptów polskich wyższych szkół projektowania.

A co będzie hitem przyszłego sezonu w Cieszynie?

ET: Mamy nadzieję, że klubokawiarnia!
EG: O tak, brakowało na zamku ciekawego miejsca, gdzie można spokojnie porozmawiać, wypić dobrą kawę.
ET: Najpóźniej w maju rusza klubokawiarnia. Ciężko określić ją jednym zdaniem… Dobra kawa, desery, kanapki, do tego czytelnia branżowa. Mamy w swoich zbiorach mnóstwo literatury związanej z designem, sztuką, biznesem, prócz tego biuletyny, magazyny o wnętrzach. Chcemy je szerzej udostępnić. Ale najciekawszy jest wystrój. To będzie żywa galeria designu polskiego. Jesteśmy na etapie końcowych rozmów z czołowymi polskimi producentami mebli. „Balma” już obiecała swoje panele ścienne. Na dziś wiemy, że swoje dmuchane lampy sprezentuje nam grupa „Puff-Buff”, od „Moho Design” mamy dywan, projektanci z „Modus Design”, „Porcelana Śląska” i pracownia Bogdana Kosaka wyposażą kawiarnię w naczynia. To będzie niesamowite pić cafe latte z kubka RANDOM, siedząc na fotelach MULA, mając nad sobą lampę PUFF, a pod nogami dywan DIA! Chociaż raczej powiesimy go na ścianie.
EG: Do kawiarni szykujemy się już od dawna. A jeśli chodzi o inne „hity”, to… Wiesz, wszystko, co w zeszłym roku było najlepsze zdarzyło nam się niespodzianie. To pokazuje, jak bardzo musimy być elastyczni i gotowi do działania. W planie mamy wiele, ale ja wierzę, że tego, co w tym roku okaże się wyjątkowe po prostu jeszcze nie znamy… Na szczęście!